Mój debiut w TRI

 07.06.2014 – w tym dniu zostałam triathlonistą:) Trochę przez przypadek:)


O zawodach w Pszczynie widziałam od jakiegoś czasu, gdyż był to drugi z trzech cykli zawodów Silesiaman (w pierwszym, duathlonie, brałam udział), jednak nie brałam ich pod uwagę, gdyż dzień wcześnej miałam brać udział w biegu nocnym. Niestety przez moje gapiostwo zostałam skreślona z listy biegu (mając 100% pewność, że zapłaciłam za start okazało się, że jednak nie zapłaciłam). I tak lekko niepogodzona z faktem braku startu w czerwcu (do tej pory w każdym miesiącu przynajmniej jeden start miałam) przeglądając portal społecznościowy, zobaczyłam informację o Silesiaman. Zaświtało mi w głowie, a może tak wystartować. Sprawdziłam, zapisy jeszcze były. Szybka konsultacja z TRImężem i TRItrenerem ale decyzja oczywiście należała do mnie. Wahałam się może z jakieś 15 minut i już byłam zapisana i opłacona na 1/8 IM:) A co, do odważnych świat należy:)

Był wtorek, a w sobotę był start.


Dzień zawodów.


Nie musze chyba opisywać co się działo ze mną przed startem. Myślę, że wielu z Was czuło to samo przed swoim pierwszym w życiu startem w triathlonie. Generalnie strach, lęk, u mnie szczególnie przed wodą ale i też ciekawość, jak to będzie.


Tradycyjnie przed godziną zero, można było lekko rozpływać się w akwenie. Woda ok. 18 stopni, widoczność, standard, czyli prawie nic nie widać pod wodą. Nasuwało mi się tylko jedno: 'Co ja tutaj robię?’ z jednoczesnym „Choć ucieknijmy stąd’.  Nadmienię, że przed startem tylko raz i to dzień wcześniej, „pływałam’ w piance w wodzie otwartej.


Start. Puls mam w górnych granicach. Wszyscy wbiegają do wody, robi się tradycyjna pralka, a ja powolutku na końcu, co będę się przepychać:) I słyszę „dawaj’, jak mój TRImąż krzyczy więc nic tylko trzeba było zrobić nura i zacząć płynąć. Ja pierdziu!!! Co to było! Po kilku ruchach czuję jak na kogoś napływam, więc przejście do żabki. Patrzę dookoła siebie i wiedzę, że większość obok mnie właśnie tym stylem płynie. Trochę pożabkowałam, za chwilę jak było trochę miejsca przeszłam do kraula, na bojce znów żabka bo ścisk straszny. Co jakiś czas czuję jak ktoś mnie chce „pogłaskać’ za chwilę to ja oddaję „czułości’ komuś innemu. I tak brnę do mety etapu pływackiego stylem kraulo-żabkarskim. Dlaczego takim? Ano dlatego, że wpadłam w małą panikę i nie pozwoliła mi ona przepłynąć dłuższego odcinka kraulem (brak tchu). Ale walczyłam z nią. Do samego końca. Podejmowałam próby płynięcia kraulem i raz udało mi się nawet dość spory kawałek przepłynąć (oczywiście jak dla mnie) i widziałam jak wymijam ludzi, fajne uczucie.Wkońcu upragniony koniec walki samej ze sobą w wodzie.

IMG 9040

(ja to ta w 2XU)

Do strefy zmian było około 100 m. Biegnę, zdejmując do połowy piankę (udało się), zerkam na zegarek i stwierdziłam, że chyba się zepsuł. Pokazał 10 minut z groszami. Nieee, aż tak szybko to ja nie pływam, tym bardziej kraulo-żabką:) Czas 10,59.


Wbiegam do strefy zmian, szukam swojego Demona. Jest. Ściągam piankę, za nic nie chce ściągnąć się z nóg. Padam na swoje cztery litery i walczę by zdjąć tą drugą skórę. Udało się. Pasek z numerkiem, okularki, kask, cholera czemu nie chce się zapiąć. Jest, biorę Demona i lecę na strefę gdzie mogę go dosiąść.

A czy przypadkiem nie brakuje Wam tu jeszcze jednej niezbędnej rzeczy jaką należało by mieć w przypadku jazdy na rowerze? 🙂

Buty. Te czekały sobie spokojnie, wpięte w pedałki:) Może jeszcze ładnie hop na rower nie potrafię ale już buty założyć tak:) De facto nauczyłam się tego tuż przed włożeniem roweru do strefy zmian:) T1 – 1,01.


Ruszam na 4 pętlową trasę rowerową. Trasa łatwa z małymi utrudnieniami w postaci śpiących policjantów i paroma 90 stopniowymi zakrętami. Jedzie mi się dobrze. Nóżka jak to się mówi podaje. Prędkość zadowalająca. Tym razem udało mi się dwa razy do grupy dołączyć. Za pierwszym razem jednak chłopaki byli ciut za szybsi i musiałam odpuścić, a za drugim na trzecim okrążeniu… tą przyjemną jazdę przerwał podwójny toeloop z pojedynczym salchowem oczywiście w moim wykonaniu:) (wywrotka). Nie wyrobiłam na zakręcie. Pewnie dostałabym 10/10 jakby ktoś to oceniał:) Musiało to chyba tragicznie wyglądać, bo dwóch panów co tam stało od razu do mnie ruszyli pytając się czy coś się stało i mówiąc, że mam lepiej ukończyć te zawody. Jakie ukończyć! Nie mam mowy! Szybka ocena stanu zdrowia, umie ruszać nogami i rękami więc nie jest źle. Coś tam pobolewało ale mogę jechać dalej. Panowie pomogli mi się pozbierać, trochę wytarli z ziemi, pomogli założyć łańcuch co spadł i życząc powodzenia popchali do dalszej jazdy. Zostało półtorej okrążenia. Podczas dalszej jazdy na zakrętach już bardziej uważałam:) Tak po 20 km i 800 m (tak pokazał licznik na rowerze) zakończyłam etap kolarski. Oczywiście przed linią zejścia z roweru miałam już wyciągnięte nóżki z bucików:) Szybka nauka przed startem nie poszla w las:)  Czas 43,00 średnia prędkość 30,6 km/h. Na wywrotce straciłam 2 minuty.

IMG 9206


Druga zmiana wyszła dość fajnie. Miałam mały problem z założeniem lewego buta, bo skurcz mnie chwycił w stopę. Jakoś się uporałam, czapeczka, woda do ręki i po 0,48 wybiegłam na dwie pętle trasy biegowej.


Początek biegu, czuję zmęczenie, duże zmęczenie. Przez myśl przechodzi mi, że ja ten pakiet na Poznań to odsprzedam, bo jak tak się czuję teraz, to co dopiero na ¼ IM. Mówię do siebie, motywuję się, dawaj dziewczyno do przodu, przebrnęłaś przez pływanie, teraz bieg to bułka z masłem. Jasne, przecież ja się nie poddaję. Dobrze, że mam wodę. Co jakiś czas popijam ją i lekko dochodzę do siebie.  Z kroku na krok było coraz lepiej. Zasapana ale biegnąca w swoim tempie w pełnym słońcu przemierzałam łąki skoszonego lub właśnie koszącego się siana. Dobrze, że nie jestem uczulona na nie. Tempo pierwszej pętli biegu i tak dla mnie zaskakująco dobre 5,25/km. Na drugiej trochę spadło ale to i tak lepiej od tego co się spodziewałam. Uskrzydlona chyba już faktem, że słyszę spikera, udało się nawet troszeczkę przyspieszyć, by wkońcu z uśmiechem na twarzy przekroczyć linię mety swojego pierwszego triathlonu z czasem biegu 30,36 (5,6 km wg garmina) i łącznie 1.26,44.

IMG 9293


Podsumowując. Dobrze, że zdecydowałam się na ten start. Fajne przetarcie to było przed moim główny startem triathlonowym. Wiem, że muszę opanować swój lęk przed wodą otwartą i zapanować nad emocjami podczas pływania. Pierwszy krok już zrobiłam, z czego ogromnie się cieszę. Rower, tu drugi raz mam miłe zaskoczenie. Nie wiedziałam, że stać mnie na taką szybkość, bo do tej pory średnia jazdy oscylowała w granicach 26 km/h. Bieg, nie jest źle choć mogło być lepiej, tym bardziej, że po ostatnim starcie na 5 km gdzie złamałam 24 minuty mój apetyt wzrósł.

Jeden wniosek: trening, trening, trening.


Niestety tym razem nie stanęłam na pudle. Jednak i tak się cieszę bo osiągnęłam swoje cele: ukończyć i złamać 1.30,00.

Ale i tym razem na pudle stanął reprezentant blogerów AT i to na najwyższym jego miejscu w swojej kategorii wiekowej. To nasz norseman Adam (fifan), któremu serdecznie gratuluję, dziękuję za miłą pogawędkę i do zobaczenia na Sztauwajerach:)


Wrzucam llinka na filmik z zawodów udostępniony przez pszczyna.tv

https://www.youtube.com/watch?v=a7MnGYzVNXM&sns=fb


Powiązane Artykuły

11 KOMENTARZE

  1. Dziękuję wszystkim za miłe słowa. Po upadku mam parę siniaków i dość mocno stłuczony bark ale da się żyć i co najważniejsze trenować:) Trochę podnieśliście mnie na duchu, bo myślałam, że w T1 i T2 strasznie się ślimaczę, a tu proszę, może coś jeszcze ze mnie będzie :))) Teraz tylko przezwyciężyć ten lęk w wodzie otwartej://

  2. gratulacje! świetnie czasy, rower z wywrotką ponad 30/h! a T1 i T2 – szok! jeśli chodzi o myślenie w czasie biegu na temat odsprzedania pakietu na kolejne imprezy, których jest się posiadaczem, to zapewniam Cię że nie jesteś odosobnionym przypadkiem 😉 w pakiet 'biegowych przemyśleń’ wchodzi jeszcze: 'dlaczego ja to sobie robię’ oraz 'to ostatni raz’

  3. Jestem pod wrażeniem czasów. Szczególnie tych w T1 i T2. Gdyby nie zdjęcia, to bym pomyślał, że płynęłaś bez pianki i nie straciłaś czasu na jej zdjęcie. Rower też super. Po upadku taką prędkość osiągnąć. Naprawdę chapeau bas 🙂

  4. Bogna – świetny debiut! Fajnie, że udało się pozbierać po upadku i w tak dobrym czasie ukończyc zawody. Ja – królowa truchtu byłabym daleko w tyle 😛

  5. Gratulacje! :))) Mam nadzieję, że nie potłukłaś się za bardzo? Odczucia z wody – bardzo znajome, jednak pływanie na zawodach triathlonowych to nie to samo, co pływanie w basenie, ani nawet w jeziorze, ale samemu. Wyników z 'czystego’ biegu nie ma co porównywać do biegu w TRI, a i tak poszło Ci super. Ja się wczoraj (na 1/4) wlokłem niemiłosiernie 😉 No i zazdroszczę umiejętności zakładania i zdejmowania butów na rowerze! Ja się jeszcze na to nigdy nie odważyłem (nie licząc trenażera), chyba muszę potrenować, gdzieś na w miarę miękkiej nawierzchni 😉

  6. Jestem z Ciebie dumna TRI Babeczko 😀 gratulacje raz jeszcze! Życzę szybkiego gojenia się siniaków 😀

  7. Bogna, brawo! Znam to uczucie jak z trudem przechodziło mi nazwaniem się triathlonistą mimo 7 miesięcznego okresu przygotowań ale bez startu! Oficjalnie witaj w klubie… 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,816ObserwującyObserwuj
22,000SubskrybującySubskrybuj

Polecane