Zeszły tydzień i początek obecnego to dla mnie same nowe rzeczy. Wiem, że większość z tych rzeczy dla innych to norma ale dla mnie to duży wyczyn. Jeżeli marzenia człowieka można traktować jako szczyty to mogę powiedzieć, że choć żadnego szczytu jeszcze nie zdobyłem można powiedzieć, że byłem w Himalajach i wreszcie widziałem, że są realne i mimo że bardzo odległe, otwarte na to by je zdobywać.
Rok temu słuchając książki redaktora Grassa 'Trzy małpy’ (tak swoją drogą wciąż czekam na kontynuację) leżałem na kanapie po zabiegu. Ważyłem wówczas ponad 95 kilogramów a waga nie zachęcała do tego by wiedzieć ile ponad te 95 kilogramów ważę. Mało tego nie przebiegłem od czasów podstawówki ani kilometra a pływanie moje ograniczało się do żabki panoramicznej w basenie na wakacjach. Trochę lepiej było z rowerem bo zawsze go lubiałem ale były to bardziej wycieczki krajoznawcze niż jazda na czas. Tego dnia leżąc i słuchając książki marzyłem jak wszystkie trzy dyscypliny pokonuję w rewelacyjnym czasie i kończę zawody Ironmana z wynikiem poniżej 10 godzin. Tak sobie w głowie szybko przeliczyłem, że choć pływać zbyt nie umiem, biegać nigdy nie biegłym a moja prędkość na rowerze to średnio grubo powyżej 10 km na godzinę to 10 godzin na Ironmana w zupełności wystarczy.
Teraz już wiem jak moje wyobrażenia były odległe od rzeczywistości ale najważniejsze jest to, że ruszyłem się z kanapy i dziś lżejszy o jakieś 20 kilo dążę do celu jakim jest 1/2 IM.. Powiem więcej i to nie z czasem 5 h tylko z jakimkolwiek czasem ale wciąż żywy chciałbym być na mecie. Oczywiście męczą mnie wizje wyprzedzających mnie na dystansie babć z balkonikami i matek karmiących jedno i pchających wózek z drugim dzieckiem przed sobą. Mama nadzieję, że tak nie będzie.
Na tą chcwilę chcę się pochwalić dałem radę przebiec połówkę maratonu a co najważniejsze pierwszy raz kraulem jestem w stanie pokonać dystans 500 metrów. Wiem, wyniki nie porażają ale po blisko roku walki na basenie z choćby jedną długością basenu kraulem teraz będzie już tylko lepiej. A jeszcze ważniejsze jest to, że chociaż każdego ranka mi się kosmiczne nie chce to wstaję i wychodzę na kolejny trening.
Wszystkiego najlepszego w Nowym roku dla wszystkich i zdobycia swoich szczytów jakiekolwiek by one nie były. I pamiętajcie gdzieś tam na trasie daleko z tylu będzie koleś, który w wieku 33 lat nauczył się pływać kraulem więc wszystko jest możliwe byle tylko chcieć.
Pozdrowinka
Piekny początek pieknej przygody. Trzymam kciuki, żeby sił i entuzjazmu starczyło na lata. Bo z TRI to nie jest przygoda na chwilę 🙂
Powodzenia dalej. Upór i zapał w dążeniu do wyznaczonego celu jest ważny w tym sporcie ale nie może przyslonic innych istotnych aspektów życia. .. powodzenia
Myślę, że takiej motywacji czasem potrzeba osobom, które już okrzepły z pierwszych startów 🙂
Zapomniałam dodać, że trzymam kciuki. Wytrwałości w działaniu życzę 🙂
ulala jaki pozytywny wpis 😀 teraz mi chyba takich trzeba! To widzę ja ma jeszcze czas, aby się nauczyć pływania kraulem 😀
to ty młody jesteś na naukę. ja miałem 34
Witam! Kolejny motywujący tekst. Móc to chcieć, chcieć to móc, a Tobie się chciało i już za Tobą dużo zrobionej pracy. Trzymam kciuki za wytrwałość, mety 1/2 no i kiedyś złamania 10 godzin na pełnym:)