Jadąc na zawody do Piaseczna czułam duże podekscytowanie, tak choćbym to ja miała startować. A przecież jechałam tylko jako zaplecze organizacyjno-techniczno-wspierajęce 🙂 dla mojego TRImęża. Widać sam fakt postanowienia, że chce się być w gronie TRImaniaków i że prawie namacalnie uczestniczyć będę w zawodach sprawił, że całe szaleństwo przedstartowe i mnie się udzieliło.
W przeddzień zawodów, kiedy to część zawodników pojechała na objazd trasy kolarskiej, w myśl zasady „trenuj gdziekolwiek jesteś’ razem ze swoją córką poszłyśmy pobiegać wokół akwenu wodnego. Trening biegowy długo nie trwał bo przebiegłyśmy aż 1 km, gdyż dla małej atrakcyjniejsza od biegania była wielka dmuchana zjeżdżalnia. Córka sobie pozjeżdżała, a mama parę wygibasów zrobiła i spróbowała swoich sił na przyrządach siłowni na powietrzu 🙂 Przecież coś trzeba się poruszać. W międzyczasie zaliczyłyśmy jeszcze plażę i sprawdzenie stanu wody. Akurat podczas gdy byłyśmy przy wodzie, grupa triathlonistów robiła sobie trening wodny
Może ta mała istotka patrząc jak „bawią’ się dorośli też zapragnie zostać kobietą z żelaza 🙂
W dzień zawodów na miejsce imprezy przyjechałam z moją rodzinką dość wcześnie. Myślałam, że będzie parę ludzi, a już spora grupa zawodników i ich kibiców była na miejscu. Patrzę po ich twarzach i widzę jak są uśmiechnięci, można nawet powiedzieć że rozluźnieni, a ja mam stresa:) Pytam się uparcie TRImęża czy ma piankę, okularki, kask itd. czym powoli doprowadzałam go do furii. Trzeba było wrzucić na luz, w czym pomogła mi moja pociecha, gdyż wraz z zwiększająca się liczbą ludzi trzeba było bardziej ją pilnować i myśli były ukierunkowane na nią. Kiedy mój zawodnik poszedł ulokować się do strefy zmian, spacerując, naprzeciw mnie widzę idzie sam Ojciec Dyrektor. Takiej okazji osobistego poznania Guru AT:) nie można było zmarnować. Zamieniliśmy parę zdań. Miło.
Gdy robiło się coraz bliżej punktu zero i coraz więcej zawodników ubranych już było w pianki, poczułam dreszczyk emocji. Trochę żal mi się zrobiło, że mnie nie ma wśród zawodników, bo przecież już pływam, jeżdżę na rowerze i biegam. Ale mój czas w TRI już niedługo nastąpi 🙂
Buziak na szczęście i TRImąż poszedł w siną dal a raczej na miejsce startu z wody, gdzie wraz z innymi uczestnikami stworzył piękny szpaler różowych czepków
Słychać syrenę startu. I widzę jak zaczyna się woda kotłować. Oj, już nie żałuję, że mnie tam nie ma 🙂 Patrzę z moją córką jak toczy się walka w wodzie i nagle ona się pyta: „Mamusia, a dlaczego oni nie płyną?’ Patrzę, faktycznie przy bojkach do nawrotu utworzył się korek i nikt nie macha rękami. Co jest? Potem się dowiedziałam, że tam było tak płytko, że w większości zawodników zrobiło sobie mały odpoczynek pływacki 🙂
Gdy zawodnicy jeszcze płynęli, przeszłam z małą do strefy zmian,
by popatrzeć na piękne mazyny ale przede wszystkim popatrzeć jak ludzie się zachowują w niej, co i jak robią, w jakiej kolejności. Przecież trzeba się uczyć od najlepszych i bardziej doświadczonych ode mnie. Oczywiście trzeba było jeszcze dopingować TRImęża ale i innych też. Jak niektórzy pięknie wsiadali na rower, też bym tak chciała… biegną, hop i już kręcą. Niby takie proste ale jak na razie dla mnie nie do wykonania. Po wyjechaniu na trasę TRImęża, przeszłam z małą na trasę kolarską by kibicować i oczywiście podpatrywać jak jeżdżą TRImocarze. Ci którzy byli na przodzie stawki ale też i wielu innych, jak spokojnie i umiejętnie pokonywali zakręty, jak nóżki im pracowały, znów zapragnęłam znaleźć się wśród nich. Z letargu, że ja przecież też tak potrafię (tak, tak ale w snach) wyrwała mnie córka, której znudziło się już siedzenie w jednym miejscu. Przeszłam więc do miejsca, gdzie kończą trasę kolarską. O, jak fajnie niektórzy schodzą z tego roweru, hop i już biegną. Luzik, kiedyś i ja tak będę potrafiła, może za jakieś 5 lat 🙂
Ostatnia konkurencja, bieg, w moim przypadku była chodzona. To znaczy aby córka nie zanudziła się już bardziej zmieniałyśmy pozycje kibicowania. Jak TRItata biegł to kibicowała ale potem już wracała do małego marudzenia. No a przecież ja chciałam zobaczyć zawodników, jak piękne grymasy twarzy mają, jak pięknie walczą z upałem, przeciwnikiem i samym sobą. Jakie „fajnie’ miny mają kiedy mijają górkę mety, a muszą jeszcze biec kolejne okrążenie. Uf fajnie, że byłam po tej drugiej stronie barierek.
Co mi dało Piaseczno? Jeszcze daleka droga przede mną. Startu w wodzie sobie nie wyobrażam i boję się go ogromnie. Chyba trzeba zastosować trening co go jeden z blogerów (przepraszam nie pamiętam kto) na filmiku dał. Rower, dużo treningu przede mną na nim, by tak ładnie wchodzić w zakręty i nie modlić się przed każdym. No i te wchodzenie i schodzenie z roweru ale bym tak chciała… wiem trzeba ćwiczyć. Biegania jakby najmniej boję sie ale po pływaniu i rowerku nie wiem jak będzie zachowywało się moje ciało, bo treningi to nie to samo co zawody. Lecz wbrew moim obawom i lękom już nie mogę się doczekać Poznania.
Wrzucam linka na zdjęcia jakie zrobiłam, może ktoś się odnajdzie i będzie miał pamiątkę:)
https://plus.google.com/u/0/photos/107140725734186649590/albums/6018063934019118001
Acha, tak dla formalności: TRImąż uzyskał całkowity czas 2:36.
P.S. Pozwólcie jeszcze na mała prywatę. Chciałam bardzo podziękować Profesorowi Królowi Arturowi za okazanie dobrego serca i pomoc mojemu TRImężowi i podanie mu bidonu z wodą. Dziękuję bardzo.
fotki super :))) nawet znalazłem się na dwóch z biegu. i nie wiem czemu na wszystkich z piaseczna z biegu wyglądam jakbym przeżywał jakieś katusze, a czyłem się znakomicie 😛
Cieszę się, że zdjęcia się przydały 🙂 To moja druga pasja na którą niestety nie mam czasu ale jak tylko mogę to pstrykam ale jeszcze dużo nauki przede mną. Zawsze fajnie się jest na zdjęciach odnaleźć, szczególnie z zawodów. W Poznaniu też będę Was śledzić ale na 1/2 IM bo trudno by było robić zdjęcia uczestnicząc w zawodach:) @Arku, mężuś za szybki dla mnie ale cały czas próbuję go dogonić:)
Super relacja! Gratulacje dla Tri-męża…:-) Czekamy na Twój start. a może dołożysz mężusiowi… :-))) Ach, ten Artur…. no, klasa…. 🙂
Bogna! Świetna relacja i cudne zdjęcia! Młoda wpatrzona w trimaniaków genialna. No i to Ty tak mnie pieknie zagrzewałaś do walki! Bardzo, bardzo dziękuję!!
Fajna relacja i dzięki za zdjęcia 🙂 Na paczce ze strony garmina nie trafili mnie ani razu, a Ty nawet 4 razy mnie trafiłaś 🙂 Serdecznie dziękuję!
Bogna jak zawsze takie pozytywne słowa 😀 o zdjęciach już rozmawiałyśmy, więc wiesz co i jak… Gratulacje dla TRI-męża i widzimy się w Poznaniu. Zdjęcie z Twą córcią jest boskie – przekaz 100% Pozdrowienia 🙂
Dzięki za relację i za zdjęcia! 🙂 Ja siebie odnalazłem: na rowerze, z zawadiacko przekrzywionym bidonem (nie wiem o co chodzi, dzisiaj z nim jeździłem i było o.k.) – 352 i 353 i na biegu, jak jeszcze wyglądam w miarę dobrze – 540 😉 Gratulacje dla TRImęża! :))) Jeśli w Poznaniu startujesz na 1/4 to do zobaczenia na trasie 🙂
Bogna, miło było spotkać się face to face! 🙂 gratuluję felietonu i dzięki za zdjęcia. Następnym razem zapraszam do namiotu AT Team, będzie możliwość porozmawiania dłużej nie tyko o tri, chociaż pewnie o pierwszym starcie i pływaniu będziemy rozmawiać najdłużej 🙂 Pozdrowienia dla męża.
Majac TAKA Zone jak Ty Bogna mozna byc tylko fajnym facetem-tri-mezem:) Zamienilismy z mazem pare slow przed i w czasie zawodow. Z przyjemnoscia staralem sie pomoc:)I licze na poznanie sie na kolejnych zawodach:))
Fajny wpis. Obiektywno-subiektywny. Może I o mnie napisze moja żona. Jak zasłużę :-). Pozdrowienia dla TRI-męża. Byle do Poznania ;-).