Mistrzostwa Europy World Triathlon, które odbyły się w Madrycie, dla większości zawodników okazały się sporym zaskoczeniem. Organizatorzy postanowili zmienić ich format z triathlonu na duathlon. Część sportowców dowiedziała się o tym na godzinę przed startem, będąc już w strefie zmian.
ZOBACZ TEŻ: Jakub Brzóska i Monika Małecka ze srebrnymi medalami mistrzostw Europy!
Jedną z reprezentantek Polski na mistrzostwach Europy w Madrycie w kategorii age-group była Monika Małecka. Mimo niespodziewanej zmiany zdobyła srebrny medal i jak sama przyznaje: „super doświadczenia”. W rozmowie z Akademią Triathlonu opowiada o organizacji imprezy i wyjaśnia, jak wyglądał jej przebieg.
Nikodem Klata: Już wcześniej powiedziałaś nam, że mistrzostwa Europy w Madrycie były zorganizowane „dość osobliwie” – co to znaczy? Jak wyglądała ich organizacja?
Monika Małecka: Organizatorzy już na piątkowych briefingach wspominali, że czekają na dodatkowe wyniki testów wody, które zadecydują o ostatecznej formule mistrzostw. Wszystkie wykonywane dotychczas mówiły, że woda ma świetną jakość i nadaje się do pływania. Z kuluarów wiemy, że Hiszpanie od tygodnia twierdzili, że wszystkie starty będą duathlonami, bo zbiornik nie nadaję się do użytku. Prawdy chyba jednak nigdy nie poznamy, ale wiemy, że w piątek do organizatorów dotarły zdjęcia pływającego w wodzie martwego szczura i zająca, które prawdopodobnie wymusiły dodatkową kontrolę. Również nasi kadrowicze mają podobne nagrania na swoich telefonach…
Późnowieczorny, piątkowy komunikat mówił jednak o zmianie formuły zawodów na dystansie standard w związku z „adverse weather conditions”. Trudno to jakkolwiek odnieść do rzeczywistości, bo pogoda następnego dnia była znakomita. Pozostaje domniemywać, że organizator chciał „kupić” sobie dodatkowy dzień na wykonanie badań i późniejszą możliwość dopuszczenia startów Elity w triathlonie przy wykorzystaniu wyznaczonego zbiornika.
NK: Organizatorzy od początku nie zmienili formatu całych mistrzostw?
MM: W sobotę opublikowana została oficjalna informacja, że niedzielne starty Elity i AG na sprinterskich dystansach odbędą w klasycznej formule triathlonu. Tego scenariusza organizator trzymał się aż do godziny 7 rano w niedzielę, kiedy to w strefie zmian zwołał będących tam zawodników AG i oznajmił, że w związku z nocnymi opadami deszczu i priorytetem, jakim jest zdrowie startujących, dzisiejsze starty również będą duathlonem.
Było to dokładnie na godzinę przed startem pierwszej fali, a godzinę po porannym otwarciu strefy zmian. Szybko została przeorganizowana strefa T1 w strefę T1 i T2, która oryginalnie znajdowała się na Royal Palace, a start pierwszej fali został opóźniony o 30min.
Gdyby nie sobotni komunikat zdziwienie nie byłoby tak duże. Jednak wszyscy udający się na niedzielny start, z piankami w plecakach, byli przekonani, że startować będą w triathlonie. Nawet mail wysłany z rana pomógłby wielu przygotować się na tę zmianę, choćby w kontekście wzięcia skarpetek, które w przypadku duathlonu miały rację bytu.
Nikodem Klata: Jaka była reakcja zawodników?
MM: Niełatwo skomentować te wszystkie decyzje, wszyscy byli zaskoczeni, większość raczej niezadowolona z duathlonu, bo przecież do Madrytu jechali startować w triathlonie. Sam organizator też planował imprezę triathlonową i nie można posądzić go o złe intencje.
W przeszłości nie raz odbywały się tam triathlonowe imprezy międzynarodowe i pływanie o podobnej porze roku w tym właśnie zbiorniku miało miejsce. Osobiście cieszę się, że nie musiałam pływać w tej wodzie i odchorowywać ewentualnych tego skutków w kolejnych dniach. Jeżeli woda nie była zdatna do pływania, to była jedyna słuszna decyzja.
NK: Czy plan B, wprowadzony przez organizatorów był odpowiednio przygotowany?
MM: Biorąc pod uwagę istotne prawdopodobieństwo realizacji planu B, ten plan B mógłby być nieco bardziej dopracowany (o ile w ogóle istniał). Zawodnicy dystansu standard wybiegali znacznie więcej, niż organizator zakomunikował. My, startujący na sprincie, do końca nie wiedzieliśmy ile kilometrów będzie mieć nasz drugi bieg. Przez mikrofon najpierw powiedziano nam, że biegniemy prosto do mety 3,1km, oryginalną trasą rowerową, po czym po kilku minutach org zmienił koncepcję i dodał, że właśnie trwa ustalanie trasy drugiego biegu i będzie on wynosić 4 lub 5km, więcej uaktualnień przed startem nie podał.
Z mojej perspektywy to dość istotna różnica, bo po 700 metrowym podbiegu chciałabym wiedzieć czy siły mam kalkulować na dodatkowy kilometr czy dwa biegu – zakładam że nie ja jedna miałam już wtedy nogi jak z kamienia. Ostatecznie wyszło 4,5km.
NK: Jak zawodnicy oceniali zawody już po startach? Jak Ty je oceniasz?
MM: Wydaje mi się, że po takich zawodach, kogo nie zapyta się o wrażenia, każdy może powiedzieć zupełnie coś innego. Zmiany formuły zawodów z pewnością dla niektórych były dużym rozczarowaniem. Z osobami, z którymi ja rozmawiałam, wszyscy mieliśmy podobne refleksje nt. samych zawodów, super impreza, ekstra ściganie, doping i atmosfera jak na ME przystało i w przypadku sprintu, meta w przepięknym miejscu.
Dla mnie był to jeden z najfajniejszych wyścigów, w których brałam udział (drugi po Montrealu) i to nie wywalczony srebrny medal o tym przesądza. Był to mój debiut w duathlonie i po pierwsze muszę tutaj podziękować mojemu przyjacielowi i trenerowi Piotrkowi Hydzikowi, który o 7 rano w niedzielę odebrał mój paniczny telefon z milionem pytań o to „jak to się robi w duathlonie”. Pierwsze bieganie z głową, żeby tylko pozostać w kontakcie z grupą dziewczyn i nie jechać samej na rowerze. Bardzo solidnie przejechany rower na wymagającej i trudnej trasie kolarskiej, głównie z Hiszpanką i Austryjaczką, które nadawały szaleńczy rytm i tym samym nikt nie dołączał do naszego pociągu. Drugi bieg – chciałam już tylko być na mecie (śmiech).
Jadąc do Madrytu, miałam nadzieję na fajne ściganie, imprez z draftingiem w Polsce jest bardzo mało, a nawet jak są, startuje tam garstka dziewczyn. Wiedziałam, że tam, tak jak w ubiegłym roku w Montrealu czy Monachium, mogę liczyć na ciekawy etap rowerowy, na którym nie będą liczyć się tylko wykręcone waty. Na zawody z draftingiem nie da się ułożyć „planu”, na etapie kolarskim trzeba sprytnie reagować na sytuację i mieć oczy dookoła głowy, a to dodaje pikanterii, którą ja akurat lubię. Wszystko to na co liczyłam, miało miejsce, a rezultat jest lepszy niż oczekiwałam. Wróciłam z super doświadczeniami i ze srebrnym medalem.