Od Redakcji (Łukasz Grass): Przedstawiamy kolejny felieton Grzegorza Zgliczyńskiego. Nadesłany już kilka dni temu, ale z przyczyn technicznych i organizacyjnych nie zdążyłem go opublikować wcześniej. Jeden istotny fakt wymaga dopowiedzenia. Grzegorz porusza kwestię nakładania się na siebie imprez triathlonowych. Ostatnio PZTri wyznaczyło dwa terminy Mistrzostw Polski (sprint i olimpijka) dokładnie w terminie zawodów organizowanych w Suszu i Ełku. Z tego pierwszego – dwa dni temu – Związek się wycofał, przekładając imprezę o tydzień. Zapraszam do czytania i dyskusji.
Polski triathlon doczekał się własnej próby sił pomiędzy PZTri a największym promotorem triathlonu w Polsce – Panem Michałem Drelichem i jego organizacją Sport Evolution (organizatora m.in. zawodów w Suszu). Na wstępie chciałbym złożyć szczere gratulacje Panu Drelichowi ponieważ spotkał pana zaszczyt w formie organizacji przez PZTri Mistrzostw Polski w trakcie Pańskich imprez. (Red.: ostatnio jedne z zawodów – Konopiska – przeniesione na inny termin). Tym dzialaniem PZTRi wpisał Sport Evolution na listę najpoważniejszych organizatorów zawodów jakie istnieją. Jej członkowie to miedzy innymi Ironman Corporation (organizator cyklu startów Hawajskich, serii 70.3, jak rownież nowej serii startów olimpijskich). Na tej liście jest także Amaury Sports Organisation ASO (organizator Tour De France i wielu innych wyścigów kolarskich). Tych organizacji jest jeszcze kilka, ale nie o tym ma być ten artykuł. Wszystkie te organizacje mają jedną wspólną cechę, a mianowicie organizują tak poważne zawody, że rządzące sportem Federacje i Związki w pewnym momencie zaczynają się ich obawiać, walczyć z nimi a nie współpracować. Tak było między innymi z serią zawodów Ironman w latach 90-tych, kiedy USATri (amerykański związek triatlonu) próbował narzucić swoje regulaminy, a nawet organizował mistrzowskie imprezy na długim dystansie w czasie zawodów hawajskich. UCI (Międzynarodowa Federacja Kolarska) też chciała osłabić ASO jakies 5 lat temu, poprzez próbę narzucenia regulaminu, który dyktował, które drużyny mają prawo startować w organizowanych przez nich wyścigach – nie tylko Tour de France. jednym słowem działanie według schematu: „Ja Wam pokażę, kto tu rządzi”. W jednym jest Pan jednak lepszy od nich wszystkich, panie Michale. Działa Pan dopiero 3 lata, a już się Pan naraził. Ironman istniał już 20 lat, kiedy przechodził to, co Pan teraz. Tour też już istnieje od ponad 100 lat…gratuluję sukcesu.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Szkoda mi tej energii po obu stronach, która idzie na walkę, a nie na pozytywne działanie. Uczmy się od innych i wyciągajmy wnioski z ich postepowania, adoptujmy najlepsze wzorce od tych, którzy przeszli już przez to piekiełko. Po co mamy kopać się po du…ch, kiedy z obserwacji innych łatwo można przewidzieć, jaki będzie efekt końcowy. Panowie Drelich i Piątkowski! Nie marnujcie czasu na personalne ataki. Triathlon jest sportem, w którym jest dużo miejsca dla Was obu. Zacznę od Pana Drelicha. Panie Michale, osiągnął Pan już naprawdę wiele w tym sporcie i z pewnością osiągnie jeszcze więcej. Myślę, że w niedługim czasie będzie Pan miał większy budżet organizacyjny, niż PZTri na swoją działalność. Idzie Pan we właściwym kierunku i kwestią czasu zostaje, kiedy będzie Pan organizatorem zawodów z udziałem ponad 2 tysięcy zawodników, a może nawet serii takich zawodów. Nie Pan się spojrzy na osobę Detlefa Kuhnela – organizatora zawodów w niemieckim Roth. Na początku swojej działalności próbował organizować zawody i równolegle działalć w niemieckim związku. Szybko się jednak przekonał, że nic z tego nie będzie. Jego idea rozwoju triathlonu nie szła w parze z ideologią niemieckiej federacji. Zaczął więc robić swoje. Dzisiaj jest tak wielkim organizatorem, że pięć lat temu postanowił nawet zrezygnować z organizacji zawodów pod patronatem Ironman. Uważał, że bez tej licencji zrobi to jeszcze lepiej. W chwili obecnej Challenge Roth zaliczany jest do „musisz zaliczyć” zawodów na świecie. Każdy hawajski mistrz, jak tez potencjalny kandydat startuje w tej imprezie. Nagrody pieniężne dla zawodników są najwyższe i tylko Hawaje mogę się z nimi równać. Jednym słowem – marzenie dla zawodników. Ale sama obsada to nie wszystko. Liczy się również sukces finansowy tej imprezy. Poza telewizyjną transmisją i sponsorami to również wpływy z wpisowego od zawodników amatorów. Bywa, że wpływy sięgają miliona Euro. Dla Kuhnela niemiecki związek to dzisiaj oficjalny przedstawiciel, obserwator i dodatkowa „gęba” do nakarmienia i napojenia podczas oficjalnych bankietów związanych z Ironmanem w Roth. Panu też tego życze.
Druga strona konfliktu to PZTri. Panie Prezesie, pisałem już wcześniej o Pana zasługach dla rozwoju naszej dyscypliny, ale tutaj w tym konflikcie nie mogę się z Panem zgodzić. W tym konflikcie nie wygra ani PZTri ani Susz, czy jakakolwiek inna impreza organizowana z podobnym rozmachem. Stracą tylko zawodnicy, którzy będą musieli wybierać między startem w Mistrzostwach Polski i zawodami organizowanymi na wysokim poziomie. Zawody m.ini. w Suszu to nie tylko wysoka jakość, to rownież media, prasa i telewizja. To również szansa na zaprezentowanie się w mediach i rozmowy z potencjalnymi sponsorami. Potencjalnych sponsorów nie interesuje w dzisiejszych czasach tytuł Mistrza Polski, a czas spędzony na antenie telewizyjnej. Wiem coś o tym, bo sam preprowadziłem wiele takich rozmów. Po długich dyskusjach na temat mojej klasy sportowej, każdy potencjalny sponsor chciał wiedzieć ile czasu będę widoczny w różnego rodzaju mediach.
Piszę o tym wszystkim, aby zwrócić Pańską uwagę na kwestię, która w tym konflikcie została pominięta – chodzi o zawodników, któzy tworzą PZTri, a których PZTri ma reprezentować, którym ma ułatwiać, a nie utrudniać życie. Polscy zawodnicy nie mają zbyt wiele możliwości, aby pokazać się, zaistnieć w mediach. Organizowanie imprez w tym samym terminie wydaje mi się poważnym błędem strategicznym ze strony PZTri. Proszę zwrócić uwagę na federację niemiecką i amerykańską, które nie organizują swoich mistrzostw w trakcie trairthlonu hawajskiego, czy Roth. Wiedzą, że nie ma to najmniejszego sensu, że to tylko osłabia, a nie wzmacnia triathlon. Podobnie jest w biegach ulicznych (maratony w Bostonie, Nowym Jorku, Londynie, Paryżu, Berlinie), czy w kolarstwie (Giro, Tour, Vuelta Espania).
Apeluję do obu stron konfliktu. Skończcie ze zobą walczyć i nie niszczcie tak przepięknej dyscypliny jaką jest triathlon. Jest tu wystarczająco dużo miejsca dla obu stron. Nie zapominajcie o zawodnikach, nie tylko profesjonalnych, ale również o amatorach, któzy tworzą ten sport. Bez amatorów triathlon jako sport nie ma racji bytu! Bez amatowó PZTri, to tylko biuro podróży dla polskiej elity triathlonowej…nic więcej. Ale to temat do nastepnego felietonu.
Początek czerwca to znakomity termin „półówkowym” przed pełnym Roth albo Frankfurtem właśnie. W tym roku zostaje Czechman albo St.Pölten (obydwa przełom maja/czerwca). No cóż, jakoś przetrzymamy ten piłkarski 2012 🙂 A jak zapędy Susza na licencję WTC? 😉 Wtedy Ełk na 5150 zmienicie chyba? 😀
8 lipca są jeszcze inne imprezy, np. Ironman 70,3 Norway. W tym roku data Herbalife Triathlon Susz była trochę wymuszona Euro 2012 w piłce kopanej. W przyszłym roku prawdopodobnie wrócimy do terminu czerwcowego.
No i naturalnie w tym roku ciężko się zgodzić z fragmentem „Proszę zwrócić uwagę na federację niemiecką i amerykańską, które nie organizują swoich mistrzostw w trakcie trairthlonu hawajskiego, czy Roth” bo może nie federacja niemiecka ale WTC i Challenge robią imprezy dokładnie w tym samym dniu. 8 lipca – Frankfurt, Roth, Susz.
Parę słówek odnośnie nakładania terminu zawodów. Chciałem zauważyć, że Susz w tym roku został zaplanowany w tym samym dniu co mistrzostwa Europy Ironman we Frankfurcie oraz wspomniany w tekście Challenge Roth. Czyli 8 lipca.
I jeszcze odrobina rysu historycznego Challenge Roth – nie wzięli się znikąd. 10 lat temu był to Ironman Roth (mistrzostwa Europy aktualnie organizowane we Frankfurcie). Kiedy nie dogadali się w sprawie licencji – znaleźli sponsora i zaczęli robić swoje. Znakomicie zresztą. Dzięki temu mamy miłe urozmaicenie – raz można pojechać do Frankfurtu – raz do Roth :))))