6. stycznia 2013 roku, niedziela, godz. ok. 21:30
Moja infekcja jeszcze się trzyma i w weekend musiałem trochę poleżeć, żeby dojść do siebie. Trening nadal leży odłogiem. Jedynie co mi ostatnio zostaje to chociaż pisanie o triathlonie. Dziś kolejny wpis z cyklu – remanenty początkowe.
Z tym, że dzisiaj będzie o rowerze.
Czytając kiedyś o triathlonie trafiłem na taki artykuł na stronie Dariusza Sidora (http://im226.blogspot.com) na temat wyboru roweru triathlonowego. I znalazłem tam wskazówkę, żeby kupić rower najlepszy, na jaki kogoś w danym momencie stać. Zgodnie z tą radą w marcu ubiegłego roku kupiłem najlepszy rower na jaki mnie było wówczas stać tj.: Meridę Race 880. To taka zwykła kolarzówka – rower szosowy, a nie rower triathlonowy zbliżony budową ramy do rowerów czasowych. Ta moja Merida to nie jest może szczyt triathlonowych marzeń, ale na nic lepszego po prostu nie mogłem sobie pozwolić. Pierwsze przejażdżki uświadomiły mi, że kolarstwo to bardzo piękny sport. Bardzo mi się spodobały moje rowerowe wypady i kręciłem coraz dłuższe trasy. Najdłuższa miała ok. 100 km (chciałem złamać magiczną dla mnie barierę trzycyfrowej odległości). Ponieważ od kilu sezonów mam pulsometr Garmina 310 XT kupiłem też do niego specjalną przystawkę na rower i w ten sposób zafundowałem sobie prędkościomierz, licznik itp. Od tej pory moje wypady zaczęły przybiegać formę uporządkowanych treningów. Nie wiem jak wyglądam ze swoją kolarską formą, bo nigdy nie miałem tego okazji zweryfikować na jakichś zawodach, ale wydaje mi się, że jest nieźle i że rower to może być szansa na odrobienie nieco czasu po pływaniu, które chyba nie wyjdzie mi najlepiej.
Starałem się jeździć rowerem tak długo jak tylko pozwalała na to pogoda. Jesienią z uwagi na klimat zainwestowałem z kolei w trenażer. Zastanawiałem się czy kupić rolki czy może trenażer, ale ostatecznie zdecydowałem się na trenażer. Kupiłem model Tacx Sirius. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że to dobry model za przystępną cenę. Jedyny minus był taki, że w zestawie nie było podstawki pod przednie koło, którą musiałem kupić osobno. Teraz (o ile mi tylko zdrowie pozwala) kręcę na tym trenażerze ile się da. Mam zamiar poprawić swoją formę kolarską tak, żeby na zawodach w Sierakowie była moim atutem.
A tak a propos – do triathlonowego debiutu zostało mi 145 dni.
Gratuluję fascynacji. W zeszłym roku też tak miałem z szosówką. Teraz najbardziej fascynuje mnie pływanie. Zawaliłem za to bieganie 🙁 Największą chyba motywacją w tym sporcie jest ciągła zabawa. Ale faktem jest, że kiedy przychodzi do startu to wszystkie trzy dyscypliny trzeba mieć opanowane.
Szybkiego powrotu do zdrowia i pełni sił treningowych
Niektorzy mowia, ze triathlon to trzy dyscypliny: rower, rower i jeszcze raz rower. Ale sa jeszcze inne powiedzenia: tri wygrywa sie na rowerze a przegrywa w biegu. Radze 'przylozyc’ sie do wszystkich dyscyplin. Nie liczyc tylko na forme kolarska. Mozna sie srogo zawiesc opierajac sie na jednej dyscyplinie. Powodzenia i szybkiego powrotu do zdrowia:)