Awansowałem!!!
W ubiegłym roku w ramach roztrenowania spędziłem kilka dni na łódce w Grecji. Z braku doświadczenia moje obowiązki ograniczały się do obsługi lewej cumy. W tym roku zostałem Wielkim Kotwicowym!
Kotwicę układałem na różnych głębokościach. Od 16m do 5m; w piasku, w mule i między kamieniami. Z wiatrem i pod wiatr. Rano i wieczorem, a raz nawet w południe. Grecy – lud morski od pokoleń, w uznaniu moich kompetencji witali się ze mną słowem „katamaran’, czy jakoś tak.
Profesjonalnie zakotwiczona łódź
Kołysanie fal i dieta bogata w winogrona poddane procesowi fermentacji a także bogata w potwory z morza sprzyjały refleksji. Jednym z obszarów zadumy był miniony sezon triathlonowy.Mnogość doświadczeń skłaniała do syntezy.
Na zawodach zaczęły się pojawiać tysiące zawodników i zawodniczek. Młodych (zawodniczki) i starych(zawodnicy); w kolorowych strojach, wycieniowanych na maxa lub będących w pierwszej fazie cieniowania. Prezentujących różne postawy i zachowania. Jak w tym wszystkim się połapać? Jak odróżnić jednych od drugich? Który swój a który obcy?
Na przykład przemożna chęć draftingu. Czy to jest zaraźliwe? Jak się przed tym bronić, znieczulić lub uodpornić? A może współczuć?
Wiele wątpliwości a mało usystematyzowanej wiedzy dla obrony.
Wypełniając luki w systematycznej wiedzy chcę zaproponować wstępną typologię zawodników startujących w zawodach triathlonowych.
Testosteronozaurus (w skrócie: T-zaurus)
W żyłach tego zawodnika testosteron kipi 24h na dobę. Wiekowo okupują przedział od 30 do 45 lat, chociaż można znaleźć na linii startu i starsze egzemplarze.
Rywalizacja jest treścią ich życia, a szczególnie taka, w której można złoić innego T-zaurusa. Z zaciekłością szukają okazji na śrubowanie rekordów, ale niestety także obojczyków i innych kości, ponieważ walcząc o „życiówki’ jeżdżą na krawędzi bezpieczeństwa. To z tej grupy rekrutują się w większości uczestnicy peletonów draftingowych. Łatwo ich rozpoznać, ponieważ często posługują się zawołaniami bojowymi reprezentującymi anomalia medyczne, np.; „ogień z dupy’, 'para z uszu’ czy „lawa z nosa’.
Może to być terminologia geologiczna – „żeby skały srały’ lub z pogranicza fizyki i kulinariów – „dusimy’, „ciśniemy’. Sporo jest też terminologii z zakresu wojskowości: „rakieta’, „petarda’, „bomba’, „torpeda’.
T-zaurusy nie biorą jeńców i nie ma w tej grupie miejsca dla słabości. Mówiąc ich językiem – „nie ma zmiłuj, ani miętkiej piłki’.
Early Bird (w skrócie: Earl)
Nie wierzę w mądrość przysłów ludowych. Większość z nich oparta jest na nieuprawnionych uogólnieniach opartych o wycinkową wiedzę lub fałszywe przesłanki. Często wykorzystują pozorne relacje przyczynowo-skutkowych. Weźmy na przykład powiedzenie „Na złodzieju czapka Gore’. Nie darzę sympatią byłego wiceprezydenta USA Al Gore, ale dlaczego miałby rozdawać czapki złodziejom? Jest apostołem globalnego ocieplenia czyli przeciwnie, powinien ludzi rozbierać w oczekiwaniu na upały. To zupełnie nie ma sensu.
Albo takie dwa powiedzenia, które są w oczywistej kontrze do współczesnej wiedzy na temat zdrowej diety i urągają podstawowym zasadom racjonalnego odżywiania.
„Lepiej zjeść i odchorować niż się miałoby zmarnować’ oraz
„Kto się przerzuci z wódki na mleko, nie pociągnie daleko’.
Powiedzeniem, którym chciałbym wykorzystać w naszej syntezie jest „Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje’.
W wersji angielskiej „The early bird catches the worm’. W dowolnym tłumaczeniu „Ptak cierpiący na bezsenność musi żreć glizdy’.
Określenie „early bird’ zdążyło oderwać się od mądrości ludowej i żyje własnym życiem. Oznacza osoby, które z korzyścią dla siebie wcześnie zaczynają (pić, kupować, rezerwować) lub facetów, którzy przedwcześnie kończą. Z wyraźną szkodą dla swoich partnerek.
Triathlonowy Earl wierzy, że im wcześniej zacznie treningi, tym lepsze będzie miał wyniki. Earlsi rekrutują się spośród tych, którzy mieli nieudany ostatni sezon. Z różnych powodów. Kontuzja, zbyt wysoko ustawione oczekiwania, lenistwo.
Earl często jest „świeżaczkiem’. To jego drugi lub trzeci sezon i marzy o wejściu do grupy T-zaurusów. Nie może się doczekać kolejnego sezonu i przygotowania zaczyna JUŻ!! Około Nowego Roku ma za sobą mega godziny treningów. Biega po ciemku, jeździ po śniegu i śpi w basenie. W lutym osiąga szczyt formy i jest gotowy do startów.
Sezon jeszcze sie nie zaczął ?
No to musimy przycisnąć z treningami! Podkręcamy więc tempo i wolumen. Kiedy wreszcie przychodzi sezon Earl wita go radością i przemęczeniem, z którego nie zdaje sobie sprawy. Wyniki poniżej oczekiwań, a on myśli, że za mało trenował. Ci co wygrywają – kombinuje – pewno przejechali lub przebiegli więcej kilometrów w trkcie przygotowań… Jak to mozliwe! A niech to! Jakoś przetrwam ten sezon i następny okres przygotowań zacznę o miesiąc wcześniej. No i dorzucić będzie trzeba trochę kilometrów!
Bohater Czerwonej Gwiazdy.
Mitologia Związku Sowieckiego pełna była bohaterów, którzy dokonali rzeczy bohaterskich i niezwykłych w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej znanej nam jako II wojna światowa. Co więcej, oni dokonywali tych czynów w warunkach skrajnie niesprzyjających, cierpiąc na różnego rodzaju dolegliwości. A to niewidomy pilot zestrzelił jednym pociskiem 4 messerschmitty, a po wojnie został zegarmistrzem. Sierżant bez nogi zatkał kikutem lufę czołgu i doprowadził do jego eksplozji. Radiotelegrafistka Natasza, której radiostacja została uszkodzona, czołgała się całą noc po śniegu topless (kamuflaż) i dostarczyła meldunek do dowództwa oddalonego o przeszło 200 kilometrów.
Świat polskiego triathlonu zna podobne przypadki. O banalnym przeziębieniu czy anginie nikt już nie pisze bo to wstyd.
Z wypowiedzi na portalach możemy się dowiedzieć, że zawodnik złamał nogę, ale na szczęście znajomy chirurg założył mu wodoodporny gips i może kontynuować treningi pływackie. Naderwane lub wręcz zerwane achillesy nie są przeszkodą w treningach i ustanawianiu rekordów. Uszkodzone łękotki to błahostka – taką nogą można kręcić przez 90 km na rowerze, a zdrową nogę zostawić na półmaraton.
Czytam i ze wzruszenia mam łzy w oczach. Czytam i podziwiam. Podziwiam i też chce być taki, kiedy dorosnę.
Startoholik
Treścią życia Startoholika są zawody. Jak najwięcej, jak najczęściej, jak tylko się da.
Specjalizuje się raczej w krótszych dystansach – „ćwiartki’, „olimpijki’, „sprinty’. Od czasu do czasu coś dłuższego. W sezonie ma kilka startów „A’, tak jakby nie było innych liter w alfabecie. Nie ma czasu na treningi, bo przecież ma zawody. Tłumaczy, że przygotowuje się metodą startową. Nie bardzo pamięta, gdzie ostatnio startował i jaki osiągną czas. Ale wie, gdzie startuje za tydzień. Lubi stawać na podium i zbierać trofea. Jego nadaktywność często mu w tym pomaga.
Gdy na koniec sezonu startuje na dłuższych dystansach, jest niemile zdziwiony słabymi wynikami. Może za mało startów?
Gadżetor
Znany także pod łacińską nazwą Technocratus – Analitycus. Tu średnia wieku się przesuwa i obejmuje wyższe kategorie wiekowe. Bycie aktywnym Gadżetorem wiąże się z kosztami i starsi zawodnicy o ugruntowanej pozycji zawodowej mają łatwiej. Gadżetor chce wiedzieć i to wiedzieć najlepiej. Śledzi nowinki techniczne, badania medyczne i trendy dietetyczne. Szuka odpowiedzi jak technika i nauka mogą go wspomóc w treningu i rywalizacji.
Często Gadżetor specjalizuje się i to specjalizacja zbieżna z jego ulubioną dyscypliną – kolarska, biegowa lub pływacka. Ale są też egzemplarze wszechstronne.
Buty biegowe – ile par należy mieć w szafie? Gadżetor zna zalety i wady podeszwy tradycyjnej, amortyzującej oraz cieniutkiej, minimalistycznej w kształcie rękawiczki lub sandała palestyńskiego. Potrafi dobrać but w zależności od nawierzchni i wilgotności powietrza. Ma kilka par treningowych oraz bardzo lekkie i szybkie buty „startówki’.
Co jest na topie w tym sezonie? Koszulki uciskowe, kubraczki odblaskowe i majty obciachowe. On wie i ma te najlepsze. Najlepiej po dwie pary.
Rowery. Ramy szosowe, czasowe i ponadczasowe. O geometrii agresywnej, mniej agresywnej lub wręcz zupełnie oswojonej. Koła dyski. Niepełne, półpełne i pełne jasne z pianką. Z jedną szprychą, czterema lub bez. Wie, jak długość korby wpływa na szybkość skurczu mięśnia.
Zna grubości wszystkich pianek w biodrach, barkach i pod pachami. Wie, które się sprawdzą w morzu, a które w jeziorach typu sandaczowego z intensywnie rozwiniętym planktonem. Wymienia jednym tchem przewagi pływania tradycyjnego nad Total Immersion i dlaczego SwimSmooth nie sprawdza się w silnie zamulonych akwenach. Czy płynąc pracować nogami, czy raczej ciągnąć za sobą? A jeżeli machać to w jakim rytmie? Na 6? Na 4 czy może na 2? Czy w rytmie walca wiedeńskiego?
Zegarek czarny czy raczej czerwony na białym pasku. I co z nim zrobić w czasie pływania? Chyba wziąć ze sobą? Bo co by było, gdyby ktoś spytał o godzinę? Gadżetor musi mieć odpowiedzi na wszystkie pytania. I musi znać odpowiedź prawidłową, jedynie słuszną. Nie dopuszcza do siebie myśli, że dróg i odpowiedzi może być wiele. Niewiedza go męczy i osłabia.
A kwestie wago-przestrzeni. Ile żeli na kilometr masy ciała? Popijać czy nie? Czy żel łykać w całości, gryźć czy żuć? Czy mlaskanie sprzyja wchłanianiu? Co na to legendarni trenerzy i mityczni zwycięzcy z Kona?
Tyle pytań a sezon taki krótki.
******
Zidentyfikowałem oczywiście kilka innych typów: „Orły Górskiego’ i „Stary Wiarus’, „Jezuici i Jakobini’ czy „Bambi’ o oczach wilgotnych i zagubionych, który/która jeździ w kasku założonym tył-na-przód i często w nim wyrusza na trasę biegową.
A jakie typy Wy widzicie wokół siebie? Czekam na propozycję uzupełniające naszą galerię:)
Piotruś jakiś taki buńczuczny i z ,,agresorkiem’ od razu! Zdecydowanie lepiej mi po drodze z WaTrlatem!
Marku, jak maly rcerz nie chce sie z nami bawic to nie musi! Ja sie nie obraze, niech tylko uwaza by z 'malego’ nie przeobrazil sie w 'mrocznego rycerza’
I zobacz Papierzu coś narobił… Wystraszyłeś i zniechęciłeś nam naszego Małego Rycerza (oddzielna kategoria jednoosobowa). Jeszcze grozi nam donosem do OberRedaktora
,,Było cymbalistów wielu ale nikt nie śmiał zagrać przy Jankielu’! To jest moja odpowiedź na wasze zaczepki! Chyba napisze podanie do naczelnego aby Strześniewski i Papierz pisali poza blogiem! Nie wiem jak miałby się nazywać ich rubryka!? Może tri-wieszcze? Zawyżacie poziom literacki i w końcu nie będzie chętnych do pisania normalnych, sportowych relacji, przelanych potem…. Wam tylko dyrdymały, harce, swawole i figle-migle w głowach! :-))) Nie bawię się z wami!
Andrzeju!!! czy mam sie martwic, start juz za 10 dni! Kurkuma to raczej na watrobe, a nie na demencje!!! Moze Profesore wie lepiej, choc z drugiej strony medycyna ludowa, to nie jego 'broszka’, a moze Dr. Marcin, ale ten jakby sie zapadl pod ziemie! O wiem zapytajmy Arka C. on wie wszystko najlepiej, jest przeciez polaczeniem Starego Wiarusa z orłami Górskiego. Testosteronozaurusem, Earlbirdusem, Bohaterem Czerwonej Gwiazdy, Startoholikiem i Gadżetorem w jednej osobie!
Piotrze ! To nowy laptop , niestety urzytkownik …..nie najmlodszy . Jedyna nadzieja w kurkumie, podobno zapobiega demencji . :-))))
o widze ze Andrzej juz zupelnie sTRIatlonial, nawet wpisy robi potrojnie!!!!
Marku! Pozwol jeszcze , ze slowami piosenki Ewy Dalkowskiej skomentuje Twoje dwa ostatnie wpisy . Wczesniej nie mialem sily poniewaz …….. 'oralem do Kona ’ ’ Nareszcie , nareszcie zawody w Budapeszcie(Sylwester) niebo jak miska i jest co do pyska wziac ’ 🙂
Marku! Pozwol jeszcze , ze slowami piosenki Ewy Dalkowskiej skomentuje Twoje dwa ostatnie wpisy . Wczesniej nie mialem sily poniewaz …….. 'oralem do Kona ’ ’ Nareszcie , nareszcie zawody w Budapeszcie(Sylwester) niebo jak miska i jest co do pyska wziac ’ 🙂
Marku! Pozwol jeszcze , ze slowami piosenki Ewy Dalkowskiej skomentuje Twoje dwa ostatnie wpisy . Wczesniej nie mialem sily poniewaz …….. 'oralem do Kona ’ ’ Nareszcie , nareszcie zawody w Budapeszcie(Sylwester) niebo jak miska i jest co do pyska wziac ’ 🙂
@Andrzej i Bogusław – wyrazy wdzięczności za życzliwość. Duma mile podłechtana – nie każdy na czytelnika na Hawajach. Andrzeju – pomysł na tytuł b.zgrabny i chwytliwy. Ale Ty, Bracie koncentruj się za starcie. To nie jest Twój pierwszy raz, więc wiesz, co masz robić. Powodzenia!! @Piotras – jak zwykle dociekliwy, ale ustalenia najnowszych badań filologicznych mówią, że Asnyk i Staff to jedna i ta sama osoba, która pisała pod różnymi pseudonimami. Tak jak Papierz i TriWariat
a ja udzielę swojgo błogosławieństwa, ale tylko wtedy kiedy będzie bardziej uważał na fakty i nie wprowadzał młodych adeptów sztuki pisarskiej i triathlonowej w błąd. Z tego co zapamietałem ze szkoły, to o byciu młodszym, marzyl Adam Asnyk, a późny Staff, ktory rzeczywiscie bardziej do Pana Marka pasuje, krzyczał: Rajfur bezczelny, stręczyciel kuszący, Natręt zaczepny jestem, a bezbronny… Wiecznie i wszędzie o wszystkim krzyczący, A beznadziejnie zawsze jednostronny.
Marek, dorzucę się do edycji Twojej twórczości. Naprawdę warto 🙂
Marku , ja mysle , ze powinienes te wszystkie teksty zebrac razem i opublikowac . Przyszedl mi do lba nawet taki tytul :’ Triathlonowe trzy po trzy- drugie czylanie ’ – niesmialo zaproponuje . :-))) Pozdrawiam bardzo serdecznie z Kona . Goraco i wieje jak jasna …..
Panie Marku, Ma Pan rację i zupełną słuszmość… ale może czsami warto zdjąć maskę /’Trefnisia’ która zazwyczaj stara się zakryć to co autentyczne / i zdobyć się na odwagę …może faktycznie w innym miejscu. Oczywiście AT ma swoją specyfikę i urok i nie trzeba z tego rezygnować….I zgadzam się, że należą się przynajmniej wireszówki jeżli nie wysokie horonaria Przepraszam za protekcjonalny styl …. więcej to się nie powtórzy. Czekam na kolejne wpisy Pozdrawiam
Piotr Poeta Papierz i Marek Nadworny Trefniś Strześniewski! Wiecie, że jesteście moimi ulubionymi Tripisarzami! Gdybym miał miliony…jak Lewandowski…opłacałbym obu za codzienne felietony. A nawet byłoby jak za dobrych czasów popołudniówek w XIX i XX wieku – mielibyście swoje specjalne wydania! No…chyba wystarczająco połechtałem… P.S. 'W Grassowym serwisie’..podoba mi się!
@Piotrek Papierz- dzięki za uzupełnienie mojej klasyfikacji swoim 'poematem inspirowanym’. Poważnej odpowiedzi wymaga wpis @Piotra J. – Fundatora FanKlubu. Utrzymanie prawidłowych relacji z FunKlubem należy do podstawowych obowiązków twórcy. Szczególnie, że zostałem nazwany 'Panie Marku’. Otóż Drogi i Szanowny (jak widać pozostaję w narzuconej stylistyce) Piotrze J. Odpowiadam, co następuję w trzech punktach. Punkt pierwszy. Pozwolę sobie nie zgodzić się z zarzutem, że pisze o sprawach błahych. Nie od dziś wiadomo, że prawdziwy charakter człowieka poznaje się na wojnie, w miłości i w triathlonie. A zatem, pisząc o naszej ulubionej dyscyplinie sportu dotykam najżywotniejszych strun egzystencji człowieka Punkt drugi. Próbowałem innych form twórczości literackiej. Na przykład powieści kryminalnej. Niestety, po napisaniu kilku pierwszych stron wiedziałem już kto zabił i traciłem zainteresowanie dalszym ciągiem. Albo próby wierszy erotycznych. Okazuje się, że strona formalna moich wierszy była zbyt zbliżona do późnego Staffa (Gdybym był młodszy dziewczyno….). Coś, co jest atutem w triathlonie (niewielu konkurentów w mojej kategorii wiekowej) w poezji erotycznej trąca anachronizmem i śmiesznością. Punkt trzeci. Ober-Redaktor Grass toleruje a nawet promuje moje wpisy jako nadwornego trefnisia AT. Formy lub treści zbyt poważne mogłyby nie przejść jego cenzury. I takie są realia.
Nie wiem czy z premedytacja czy po prostu o tym zapomnial, ale na pewno nalezy wspomniec o TRIpoetach i TRIromantykach. Oczywiscie jest ich niewielu. Wszystko kojarzy im sie z triathlonem i, jakze moglo by byc inaczej, cechuje ich nadzwyczajna wrazliwosc. Np. po starcie kiedy wszyscy rzucili sie w wir walki, oni stoja na brzegu i podziwiaja wschod slonca. Na trasie rowerowej przystaja co chwile, zeby delektowac sie krajobrazami, a podczas biegu, ktory u nich czesto jest marszo-biegiem, rozmawiaja z publicznoscia, raczac ich od czasu do czasu pieknem swojej triathlonowej poezji!!! Kraza o nich legendy i nie jedna triathlonistka stracila juz dla nich glowe, i nie tylko!!!! Swoje releacje z zawodow opisuja mniej wiecej w taki sposob: Wpłynąłem na Suchego (Wojtka) przestwór oceanu, gosc plawi sie w zielonosc i jak lodka brodzi, patrze w niebo gwiazd szukam, ze bede ostatni? To przeciez nie szkodzi! Wskakuje na rower, wiatr pcha mnie do przodu, Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi, juz pedze jak burza, by skonczyc zawody, i Nikt mnie nie wyprzedzi, juz mi to nie grozi, Jeszcze tylko chwilka i dojde do mety, I znowu omdleje w ramionach kobiety, Potem to przemysle i na kartce spisze, Lub Blogu umieszcze w Grassowym serwisie
Wymieklem dobry tekst, Pan 'staroholik’ coś ucichl no chyba ze przeistacza się w early Bird i juz zasuwa szlifować formę na 2016 😉
Panie Marku jak zwykle wspaniałe …. ale czy nie szkoda pańskiego talentu na takie błahostki? Czy pisze Pan może również o rzeczach poważnych? O życiu ? Sensie życia? Taki talent nie powinien się marnować i rozmieniać na drobne! Proszę koniecznie następnym razmen napisać coś zaangażowanego o sprawach poważnych! Zapewne wie Pan jakiemu wielkiemu pisarzowi robiono takie zarzuty .. chodzi oczywiście o Antoniego Czechowa. Proszę przemyśleć swoją postawę i wziąść się do pracy na serio! Idą długie jesienne i zimowe wieczory ……. oczekuję poważnego i zaangażowanego tekstu Pozdrawiam Założyciel fanklubu
Eeeetam! Mareku, Ciebie raczej można określić jako Tri-filozof! :-)))
@Piotrek, trafne spostrzeżenie i bardzo dobra nazwa:) @Bogi, ja pewno jestem skrzyżowaniem kategorii 'Orły Górskiego’ (typ nie uwzględniony we wpisie – to pokolenie, co na własne oczy widziało dokonania kadry Górskiego) z łagodną wersją 'Gadżetora’
Zawziąłem się jednak i przeczytałem do końca :-). Współpracownicy poprosili o linka :-). Marek, a jakbyś określił swój typ? 🙂
Doczytałem tylko do Bohatera Czerwonej Gwiazdy i dalej się nie dało. Tłumiony śmiech jakoś nie współgrał z atmosferą pracy w pokoju. Muszę dokończyć w domu :-).
Odnajduję jeszcze kategorię 'Fire and forget’ – Zwykle startują raz po to aby 'zaliczyć’ najczęściej na pełnym dystansie. Sprzęt nie jest ważny, czas się nie liczy – ważne jest aby dotrzeć na metę w limicie. Najczęściej okupują wyższe kategorie wiekowe. Kategoria dość niszowa gdyż jak wiadomo z triaithlonem jest jak z tatuażem – mało kto ma tylko jeden a jeszcze mniej osób dwa 🙂
@Bogna, masz rację – konieczne będzie uzupełnienie. Typologia obejmuje bardziej typy męskie chociaż pisząc o Early Birds myślałem również o kilku dziewczynach:)
Marku, fajna lista, jak dużo jest w niej prawdy. Jednak mam wrażenie, że bardziej jest pod mężczyzn niż kobiety (choć pewnie niejedna z nas by się gdzieś wpisała). A może masz jakąś typologię zawodniczek;) Z chęcią bym przeczytała;)
Swietne, a czerwona gwiazda zwalila mnie z krzesla 🙂 nic tylko pogratulowac tekstu
@Krzysztof, człowiek nie trenuje, to różne rzeczy przychodzą mu do głowy:) @Łukasz, masz rację, że za każdym typem stoi jakiś pierwowzór, a czasami sztuk kilka.
Kapitalne! Ale chyba stworzyłbym jeszcze jedną, pośrednią kategorię dla siebie – jakiś twór między Testosterozaurusem a Early Birdem 🙂 Mnie jednak ciekawi, kto z Ogrodu Osobliwości polskiego triathlonu posłużył za inspirację do opisu konkretnych kategorii! :-))))
Marku Twoje teksy czytam jednym tchem. I to nie element treningu pływackiego …….. Nawet nie podejmuje szukania nowych typów portretów psychicznych :)))) myślę, że kategoria jest prawie wyczerpana i każdy może znaleźć coś dla siebie. Nu zajec! Ну, погоди!, pozdrawiam