Witam wszystkich,
tak sobie śledze stronę At i widzę, że sezon nabiera rozpędu. Łezka w oku się trochę kręci kiedy czytam wpisy z których wynika, że Wam się układa. Nie, nie, nie zadroszczę. Cieszę się. Ja niestety czekam, aż karta się u mnie odwróci. Oczywiście po tym co napiszę wyjdzie że cały czas idę jak łosoś na tarło. No cóż tak mam. Idąc według szablonu to jak czytanie encyklopedii. Jest wyjaśnienie słowa i tyle. Pozamiatane. Ja mam inaczej. Dochodzę do wniosku, że bawi mnie trening, a zawody są tak trochę na marginesie. Tym bardziej, że często założenia na wynik są bardzo podkręcone, a potem kicha. Kicha wynika z faktu metryki i trochę tego łososia. Ale nie o tym chciałem. Po wstępie można odnieść wrażenie, że to jakieś użalanie. NIc podobnego. Do sedna.
Najbliższy plan to start w triatlonie mietkowskim na dystansie 1/4. Plan???? Nie był bym sobą jak nie zakładał bym na maxa. Więc plan jest prosty – czas na poziomie 2.12 – 2.16. Wiem, trochę ostro. Ale tak mam. Zero ściemy i asekuracji. Najwyżej znowu szufla popiołu na głowę i ???? trudno nie udało się. Skąd takie założenia??? Zima przepracowana ciężko. Złamana stopa nie pomogła ale walka była. Potem znowu odnowienia złamania i znowu przerwa. This is Sparta – jak niektórzy mawiają. A inni mają takie podejście. Więc poprzeczka jest wysoko.
A jakimi środkami?? cel ma być osiągnięty…..
Więc tak: Od początku maja trening układa się w miarę dobrze.
I teraz przykład ostatnich dwóch tygodni:
rower : 1.5h/78,4 km II zakres
rower : 1h/54.5 km II zakres + bieg 12 km w tempie 4.07/1km …. zakładka
rower : 1h/54.0 km II zakres + bieg 12 km w tempie 4.12/1 km … zakładka
8 rano basen : 2000 m luźno / ca 49 minut + 30 minut sauna, po południu rower : 1h/54.4 km II zakres + bieg 12 km w tempie 4.05/1km …. zakładka
ćwiczenia/siła 40 minut + rower : 1,5 h/82.1 km II zakres mocno …. jako zakładka
8 rano basen 2100 m luźno + 30 minut sauna po południu rower : 1h/54.5 II zakres + bieg 12 km w tempie 4.07/1km … zakładka
rower : 1h/54.4 km II zakres + bieg 12 km w tempie 3.58/1km ….. zakładka
rower : wycieczjka rowerowa mtb dość mocno około 3h potem 1h/54.9 km II zakres
ćwiczenia/siła 40 minut + rower : 1h/53.5 km I zakres mocno + bieg 14km w tempie 4.05/1km … wszystko zakładka
7 rano basen 2100 m luźno około 49 minut po południu rower : 1h/55,4 km II zakes max + bieg 14 km w tempie 4.10/1km …. zakładka
7 rano basen 2000 m / 47 min przeplatane mocne odcinki z wolniejszymi bez postoju, po południu rower : 1h/54 minut + bieg 14 km w tempie 4.08/1 km …. zakładka
rower : 1h/54.8 km II zakres + bieg 16 km w tempie 4.08/1 km …. zakładka
7 rano basen 2100 m / 46 minut przeplatane mocne odcinki z wolniejszymi bez postoju + sauna 30 minut. po południu rower 1h/54.6 II zakres + bieg 16 km w tempie 4.05/1km .. zakła
rower : 1.5h/78.8 km II zakres luźno…………. niestety od dwóch dni przeziębienie/zapalenie oskrzeli
rower : 1h/54.0 II zakres + bieg 16 km w tempie 4.08/1km …. zakładka ………… samopoczucie do bani
rower : 1h/54.0 II zakres + bieg 16 km w tempie 4.15/1km …. zakładka ………… jw – jakby lepiej
To są środki. Dodam, że rower to głównie trenażer, tak wyszło. Bieg może monotonny ale noga dopiero co czuje się lepiej (podaje) więć żadnych rytmów, skipów, podbiegów. Wszystko raczej biegi tempowe – tempo narastające. W zasadzie często ostanie 4 km jest w granicach 3.50-3.55/1km.
Zero dni wolnych. Zresztą jak zawsze.
Niestety od blisko dwóch lat nie byłem przeziębiony a teraz zapalenie oskrzeli. Jest ciężko ale nie odpuszczam.
Zaczynam trening jest do bani ale jak już zacznie się kręcić to idzie.
Wiem, trening może niezbyt mądry ale ………….. tak mam, bawie się
Co przyniesie???? mam nadzieje, że już niebawem się przekonam.
pozdrawiam
W tym przypadku Andrzej ma 200% racji. Zwykle to zapalenie miesnia sercowego i w komsekwencji ciezka niewydolnosc krazenia….
Jedno co wiem na 100%, po prostu na mur-beton, to to, że nie trenuje się będąc chorym w sensie choroby typu przeziębienie, zapalenie oskrzeli, płuc itp. Tego typu działanie może w niesprzyjających warunkach doprowadzić m.in. do demolki serca i wtedy to już tylko pozostanie wspominanie dawnych wyników. Niedawno syn znajomego mojej mamy po jakimś przeziębieniu doprowadził się do sytuacji, w której nie jest w stanie normalnie chodzic do szkoły i każdy wysiłek jest problemem. Wcześniej ojciec był dumny z sukcesów sportowych syna, podobno do USA jeździł na jakieś zawody, a teraz taka masakra
Artur, dotknąłeś sedna tematu. :))) Ja mam świadomość, że moje wpisy są czasami co najmniej irytujące. I liczę się z krytyką. Nie obrażam się na nią. Pisze to co robię i myślę. Jaki miałoby sens pisanie tego co inni chcieli by przeczytać. Po co?? Żeby się komuś przypodobać. Bez sensu. Jestem kiepskim pływakiem i to mówię. Chciałbym pływać 2000m w 30 minut. Może kiedyś……. Choć tu będzie trudno bez trenera. A i pewnie z trenerem też. Więc ciesze się że pływanie to dla mnie czysta przyjemność. Fakt, że czasy na basenie wyglądały by lepiej gdyby nie moje tragiczne nawroty :))))). I pewnie lepiej bym pływał gdybym basen miał na wyciągnięcie ręki. Wtedy pewnie pływałbym codziennie i pewnie dużo:))) I rzeczywiście jest tak, że trening sam w sobie jest super. To kiedy kończę bieg albo rower i jestem wypruty. Dodam tak przy okazji że nawet najcięższe 2-3 h treningi robię na 'szklance wody’ a pragnienie jest ogromne. Ale właśnie zgadzam się z Tobą Artur, że dla przyjemności (w tkz strefie komfortu) można robić inne rzeczy i robię. Pozdrawiam
Jak otwieram blog Krzysztofa i przeczytam pierwsze akapity to mam zawsze chec zrobic mocny, krytyczny wpis! Ale ale… Po dluzszym zastanowieniu zaczynam sie usmiechac bo …bo slaczego nie?! Taka droga do celu. I nie cel jest istota ale sama droga… Droga,ktora Krzysztof po prostu lubi! To samo powiedzial MKon, ze najbardziej lubi dochodzenie do celu. Ja tez ide droga z takim drogowskazem. Trening musi byc radoscia. Nie mylic z przyjemnoscia! Z przyjemnoscia to mozna pojechac rowerem z koszykiem po zakupy do sklepu osiedlowego. W ostatnim czasie zaczalem tracic radosc z treningow i …i zmienilem po kilku latach trenera. Kilka razy w tygodniu trenuje z grupa, treningi bardzo czesto sprawiaja fizyczny i psychiczny bol ale sprawiaja mi radosc! I zaczalem na nowo bawic sie tym sportem! Rozumiem Krzysztofa. W pelni:) Tez chce otworzyc piwo po zawodach i bez wzgledu na wynik powiedziec: zrobilem wszystko. W Piasecznie bylem blisko tej konkluzji:)))
Powiem tak: sukces czym kolejek on jest albo jaki ma wymiar rodzi się w pocie!!! Wiele razy podkreślam że trzeba dotknąć granicy żeby ją złamać. Wynik przypadkiem to się robi w draftingu!!!! Jestem maluszkiem tego świata ale wielcy sportowcy, mistrzowie różne dziwne metody treningowe mieli. Gdzie jest napisane żeby ćwicząc siłę biegać w konnym śniegu z przywiazaną do du..y oponą. Ale to się sprawdza. Ot cała filozofia. A jeśli mi się nic nie uda to przynajmniej otwierając na spokojnie napój ze slodu jęczmiennego będę miał poczucie że walczyłem
Warto czytać blogi AT. Ja po głębszej analizie historii Krzysztofa z sukcesami zmodyfikowałem swoje plany treningowe. Po pierwsze na dłuższe wybiegania biorę do plecaka ośmiotomową, bogato ilustrowaną encyklopedię PWN. Po drugie na czepek pływacki zakładam hełmofon z czasów II Wojny Światowej. Po trzecie doczepiam do roweru (ale tylko jak wieje) składany mini-żagiel który powoduje, że bez względu na to z którego kierunku wieje – ja jadę pod wiatr. W Ślesinie dowiem się jak takie poświęcenia wpływają na osiągane wyniki… o ile dotrwam do zawodów. 🙂 A poważnie, to życzę powodzenia (no i zdrowia). Jeśli Twój styl trenowania przyniesie efekty to za jednym zamachem wysyłasz na emeryturę Joe Firela, Bretta Suttona i całą masę ich naśladowaczy i klakierów.
rzeczywiście rower to głównie trenażer. I na 100% nijak to porównywać do jazdy w terenie. Ale trenażer w tej chwili to alternatywa. Po prostu specyfika złamanej kości w stopie powoduje, że mam obawy przy wypinaniu buta z SPD. Czuje przy tym ból i jest obawa żeby nic się nie stało. Tym bardziej na trasie byłoby to trochę niebezpieczne z uwagi na powiedzmy szybką reakcję. Dlatego jeszcze jest trenażer. Ale II zakres to drugi zakres, czasami III + jakieś przeplatanki interwałowe. Chciałoby się mieć pomiar mocy ale się nie ma
Panowie, tytuł wpisu sam w sobie wiele chyba wyjaśnia …… Nie jest łatwo. I z tą infekcją właśnie teraz coś może jest na rzeczy, a może to wynik czegoś o czym nie napisałem. Tzn w zasadzie codziennie od lutego mój trening kończy się 10-15 minutową 'kąpielą’ w lodowatej wodzie – rzecz jasna na świeżym powietrzu :)))) Co do treningu i jak mój organizm to przyjmuje??? Ja patrzę na tętno spoczynkowe i pomiar minutę po skończonym treningu. Jeśli spoczynkowe mam na poziomie 42-45 to jest ok, jeśli trening kończę w III zakresie (np 177) a po minucie mam 77-85 to jest ok, jeśli jest wyższe tzn, że najbliższe 2-3 dni luzujemy :)) . Cała filozofia. Zresztą co ja będę 'przekonywał’ chodzi o zabawę. Gdybym miał 30 lat i oczekiwania na wielki sportowy świat, to pewnie reżim treningowy i metodyka – cokolwiek miałoby to oznaczać.
Mam pytanko, jaka jest średnia z godzinnej jazdy po szosie? Prędkości z trenażera nijak maja się do jazdy na zewnątrz.
Krzysztof, jak Cię czytam, to mam wrażenie, jakbyś się bardzo nie lubił i postanowił ukarać robiąc sobie krzywdę treningiem 😉 No chyba, że naprawdę uważasz, że mocny trening z zapaleniem oskrzeli przyczyni się do wzrostu formy? Zapewniam Cię, że nie! Za to niepotrzebnie ryzykujesz zdrowiem. Te kilometry rowerowe to wirtualne, z trenażera? Bo jeśli na szosie robisz 54 km w 1 h to zdecydowanie powinieneś postawić na zawodową karierę kolarską 😉 Tomasz – ja też właśnie 'odkryłem’ Phila Maffetone i jego (wzbudzającą kontrowersje) metodę. Niemniej, doszedłem do oczywistego wniosku, że treningi wg do tej pory stosowanych zasad doprowadzą mnie – i to bardzo szybko – do poważnej kontuzji (już mam kłopoty z achillesem). Więc tak jak do tej pory woooolnooo biegałem na tętnie 150 – 160 bpm, tak teraz delikatnie truchtam i trochę maszeruję na tętnie do ok. 130. Nawet jeśli nie uda mi się zbudować w ten sposób naprawdę solidnej bazy tlenowej i nie zacznę biegać szybciej bez wielkiego wysiłku, to przynajmniej zmniejszam ryzyko urazu 🙂
Każdy idzie swoją drogą… treningi wyczerpujące, praktycznie każdy rower to drugi zakres, nie wiem jak z bieganiem czy to tempo to nadal I czy też II albo III zakres? Organizm będzie dyskretnie dawał do zrozumienia 'wyluzuj’ tak jak teraz osłabieniem odporności i infekcją ale Ty nie zareagujesz, będziesz trenował mocno jeszcze mocniej, żeby nadrobić stracony czas… cios spadnie jak zawsze 'niespodziewanie’… nie życzę Ci tego oczywiście i trzymam kciuki za start i wynik;))
Krzysztof. Twoj trening to totalnie nie moja bajka. Jak ja bym tak podchodzil do triathlonu to juz bym pewnie nie zyl. Ja ide totalnie w metodyke MAF ( formula HR 180 minus wiek) szczegolnie po wysluchaniu ostatniego wywiadu jaki udzielil Mark Allen -szesciokrotny zwyciezca Kona. Oczywiscie nie dlatego zebym mial pomysl na wygrywanie Kona (ha ha ha) ale dlatego ze to co m.in. on mowi o takim treningu (ktory sam z powodzeniem stosowal- zaczal po tym wygrywac) to postulat zdrowego zycia. Ale pomimo tej przepasci jest solidny most ktory nas łączy. Robimy to co sprawia nam przyjemnosc. Pozdrawiam serdecznie !!!!