Pierwszy ciężki tydzień :)

Witam ponownie:)

            No cóż, na początek małe sprostowanie z poprzedniego wpisu. Napisałem tam, że treningi zacząłem od początku marca, otóż wkradł się mały błąd. Owszem, zacząłem więcej ćwiczyć od marca, lecz dokładnie od 5 marca zacząłem  regularny trening wg. moich założeń.

Pierwszy tydzień za mną… Wysunąłem  już kilka wniosków z pierwszych treningów na temat mojego sprzętu.

              Rowerek – jeszcze przez jakis miesiąc będę musiał się męczyć na MTB, ale przejechałem na nim już ładnę kilometry, więc ten miesiąc jeszcze przeżyję. Jednak żeby mi i mojemu kompanowi (rower) się dobrze współpracowało muszę go oddać w miejscę którę się zwie serwis rowerowy. Przez te 6 tyś km. trochę się rozlegurował i zabrudził. Przyda się mu centrowanie kół, pojawiły się luzy w supporcie, przyda się też przesmarowanie amortyzatora i wyczyszczenie piast. Wtorkowa dwugodzinna jazda w tlenie raczej po płaskim terenie okazała się bardziej męcząca niiż mi się wydawało wtrakcie jazdy. Kiedy wróciłem już do domu byłem padnięty 😉

               Bieganie………….  Przedewszystkim muszę zakupić buty. Ponieważ aktualne asicsy służą raczej do trenowania na hali niż biegania.  Przymierzam się  do Riboków ZigTech. Oprócz butów planuję zakup nowych ciennkich leginsów, koszulki spodenek, przewiewnej bluzy. Nie dam rady kupić wszystkiego ’ na raz’ ale do końca marca powniniem posiadać już wszystko to czego potrzebuję.

                Pływanie – nie ukrywam, ze to moją pięta Achillesowa. Na szczęście kiedyś uczęszczałem na zajęcia, i moja technika nie jest zła. Z szybkością już gorzej. Wplątałem w swój trening, oprócz pływania na długi dystans, deseczkę, i płetwy. Jakoś nie bardzo lubię wgapiać się w te płytki na basenie dwa razy w tyg, no ale cóż może kupię sobię jakąś wodoodporną mp3 to będzię jakoś lepiej :)To byłoby na tyle, jeśli chodzi o sprzęt.

 

 

              Poniedziałek na basenie był nuuuuuuuuuuuddddddddddnnnnnnnnnnyyyyyyyyyyy 55 minut pływania z tym samym tempem, bez jakiś większych przerw.  Wteeeeeee i wewteeeee,wte i wewteeeeeeeeeee.

                Środowe bieganie(1h) było bardzo przyjemne. W zakresie 75/80%Hrmax. Ostanie 10 minut zakończyłem przyspieszeniami trwającymi minute z minutowym odpoczynkiem w postaci wolniejszego biegu.

                Czwartek na basenie też nie był taki zły, stosunkowo intensywny, pojawiły się interwały, pływanie jedynie na rękach,czy pływanie na samych płetwach sprawiły, że było przyjemnie i nie monotnnie. 🙂 Czułem się troszkę niespełniony, ponieważ trwał jedynie 35 minut.

                 Zaa to piątek mnie wymęczył do cnaaaaaaaaaa. Planowo miałem biegać 1.5h  spokojnym tempem. Pierwsze 45 minut poszło zgodnie z planem. Na drugie 45 minut umówiłem się z kolegą na wspólny bieg. Sądziłem ze mój kompan nie narzuci jakiegoś ostrego tempa – myliłem się. Tętno momentami dochodziło do 90%Hrmax jakby tego było mało, jakoś dziwnie wyleciało nam z głowy, że biegnąc w stosunkowo odległe miasteczko będziemy musieli z niego wrócić. I zamiast 45 minut biegliśmy ponad godzinę. Bożeeee,  jak ja doczłapywałem się po schodach do domu to myślałem że upadnę. W domku nastapiło szybkie uzupłenienie kalorii. Bach pod prysznic i szybkim krokiem w miasto, ponieważ umówiłem się z przyjaciółmi na koncert.  Ale jakby tego było mało był to koncert rockowy. Jak ktoś bawił się w pogo to wie o czym pisze. Tak wiec o godzinie pierwszej w nocy wróciłem do domu. Po przebudzeniu w sobotę zmierzyłem swoję tętno wynosiło ono 80… normalnie moje  tetno spoczynkowe waha się od 61 do 65. Czułem się jak zombieeeee, nogi miałem jakoś dziwnie sztywne, nie potrafię tego opisać:) Oczywiście darowałem sobie sobotni wypad na rower. Zastąpiłem go leżeniem na łózku i wieczornym rozciąganiem.

Dzisiaj już było w porządku, tętno spoczynkowe było takie jak być powinno, nogi 'były normalne’ Planowo niedzielne 10km zrobione,  był to okropny bieg. Wiaało niemiosiernie. Momenatmi truchtałem a tętno skakło do 180. Przebiegnięcie 10 km zajęło mi godzinę. Większość dnia spędziłem na łóżku  odpoczywając.

 

Póki co edukuję się w szkolę średniej, gdzie 3x w tyg. mam w-f, który sobie odpuszczam, bo dodatkowo biegając za piłką czy jakimiś innymi zajęciami sportowymi, chyba bym wysiadł.

 

Zauważyłem wyraźny wzrost apetytu. Wczesniej jedna kanapka na te 7 czy 8 godzin w szkole wystarczała, teraz biorę 4 ciemne bułki z szynką i warzywami, butelkę wody i czasami mi mało:) Oczywiście jem w domu śniadanie.

 

Pdsumowując krótko – ciężki tydzień. I wiecie co ? Oby więcej takich…. Uwielabiam się wymęczyć, mimo, że czasami mam dość, to dobiegając w piątek do domu, dobiegałem z uśmiechem na twarzy.  Czuję się lekko, humor dopisuję. Jedynie przeszkadza mi troszkę to, że o godzinie 21 robię się okropnie spiąąąąącyyyy. 🙂  Pozdrawiam!

Powiązane Artykuły

2 KOMENTARZE

  1. Mikołaju jak jak już ćwiczysz na siłowni to trzeba było się przyjaźnić w okresie zimowym, a teraz ją odpuścić. Friel pisał, że mężczyźni w młodym wieku nie potrzebują dźwigania żelastwa. (odnosił się do kolarstwa) Więc ja to bym na twoim miejscu się z nią juz pożegnał i wsiadał na rower 😉 W końcu Susz już za niecałe 4 miesiące. To był jedyny i ostatni tak długi i męczący trening. Ja na razie treningi mam 7x w tyg. lecz one nie są intensywne, obciążają bardziej mój układ krwionośny niż mięśnie, więc z reg. nie jest najgorzej. Odpowiednio się odżywiam przed i po treningu. itd. Także do zobaczenie na starcie 😉 A koncert dawał zespół Farben Lehre.

  2. Cześć Michał, Podobnie jak ty biorę udział w zawodach triathlonowych w Suszu na dystansie sprinterskim. Będą to moje pierwsze zawody tego typu. Moją przygodę z dyscyplinami wchodzącymi w skład triathlonu rozpocząłem stosunkowo niedawno bo będąc w 3 klasie gimnazjum. Na początku zakumplowałem się ze sztangą na siłowni. W związku z tym że mam budowę ciała dość szczupłą chciałem poprawić mój wygląd i wzmocnić mięśnie. Patrząc z perspektywy ponad 4 lat od tamtego momentu stwierdzam, ze ówczesne samozaparcie i wytrwałość w treningach z ciężarami opłaciły się. Waga z 68kg podskoczyła do 80kg na obecnym etapie ,a wzrost z 182cm do 185cm. Jeśli mógłbym Ci coś doradzić to staraj się unikać tak intensywnych treningów dzień po dniu. Mięśnie nie maja wystarczająco dużo czasu na regenarację i odbudowę uszkodzonych włókien. Przy tak długim bieganiu(1,5h) spalasz mięśnie i tracisz na wadze, a to nie jest zbyt dobre. Oczywiście sam najlepiej znasz swoje ciało i wiesz na co mozesz sobie pozwolić. Doskonale Cię rozumiem kiedy dobiegasz do domu po treningu z burzą tryskających endorfin. :D. Pamiętajmy tylko,że umiar jest wskazany we wszystkim. Mój obecnym plan treningowy wygląda następująco: poniedziałek: intensywne pływanie 1h 15 min ok. 100 x 25m (kraul) środa : trening siłowy z ciężarami 1h + 15 minut rozciągania piątek: trening siłowy z cieżarami 1h + 15 minut rozciągania. sobota: intensywne pływanie 1h 15 min. (kraul) Niedługo zmodyfikuję trening ograniczając siłownię do jednego treningu w tygodniu. Wprowadzę poranne bieganie przed zajęciami na uczelni. Wiosna zbliża się wielkimi krokami ,więc chęci tez przybywa,aby rano wstać z łóżka. Skupię się bardziej na szybkości ,niż na pokonywanych kilometrach. Wydolność oddechową uzyskuję podczas pływania, natomiast korzyści z biegania w moim przypadku to stabilizacja i wzmocnienie mięśni śródstopia i korpusu. Ponadto do spraw równie ważnych zaliczam wypijanie dużej ilości wody z tabletką Magnezu i wit.B6. Zapobiega odwodnieniu i powstawaniu skurczów mięśni. Ps: Jaki zespół dawał koncert, że takie ciężkie pogo było? 😀 Pozdrawiam Mikołaj

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,816ObserwującyObserwuj
22,000SubskrybującySubskrybuj

Polecane