Jednym z najczęściej pojawiających się pytań na mojej skrzynce jest pytanie o powody przejścia na dietę wegańską. Nie mam zamiaru w tym wpisie przekonywać Cie do zmiany nawyków żywieniowych (serio!) ale pytanie jest według mnie warte odpowiedzi.
Jeżeli śledzisz moje poczynania to zapewne wiesz, że trenuję dość dużo. Może na standardy triathlonu jest to przeciętna ilość, ale przyrównując do standardowej “ćwiczącej” osoby – kilkanaście godzin w tygodniu to jednak sporo. Zwykle udaje mi się spełniać założenia treningowe, ale jakiś czas temu przez kilka tygodni nie byłem w stanie. Chciałem, nie zrozum mnie źle, każdego dnia po przyjściu z pracy było mocne postanowienie biegania lub wskoczenia na rower. Ale po obiedzie kończyło się na leżeniu na kanapie do góry brzuchem. Coś z tym trzeba było zrobić.
Zanim stwierdzisz szybciutko, że to wina złej diety – moja dieta była bardzo dobrze dopięta i ułożona według wszelkich znanych mi wtedy zaleceń. Śledziłem makro, pilnowałem białka, jadłem “dobre” mięso, jajka na śniadanie, zdrowe tłuszcze, standard. Ale pomimo tego – ta “zdrowa” zrównoważona dieta po prostu nie działała – czułem się albo wypłukany z energii albo zbyt ciężki na konkretny trening.
Kupiłem (i nawet przeczytałem) kilka książek o dietetyce, przeszukałem internet na zapytanie o odżywianie w sportach wytrzymałościowych, słuchałem podcastów, oglądałem filmy na youtube itd itd. W końcu trafiłem na kanał (jak go nie znasz to może i lepiej, szkoda Twojej psychiki :D) i to co mówił o dietach niskotłuszczowych i wysokowęglowodanowych jakoś do mnie trafiło.
Nie, nie zmieniłem odżywiania po pooglądaniu video jakiegoś typa, ale zacząłem szukać informacji na temat sportowców wytrzymałościowych odżywiających się roślinami. I znalazłem ich dość wielu; wspomnę tu o dwóch: Rich Roll – jeden z lepszych na świecie zawodników ultraman i Patrik Baboumian – strongman, posiadacz kilku rekordów świata. Dziwne, bo w ogóle nie myślałem wcześniej o tym, by dieta wegańska była w porządku dla kogokolwiek.
Porozmawiałem z moją partnerką, która to uznała pomysł za zbyt ekstremalny i początkowo była dość przeciwna takim eksperymentom (bo energia, bo białko, bo dużo treningów).
Mimo to zdecydowałem się na próbę – kilka tygodni dla testu. Miałem akurat 6 tygodni do kolejnego startu w zawodach Ironman, więc wiedziałem, że w razie czego będzie wystarczająco dużo czasu by wrócić do dotychczasowych nawyków. Plan był taki, że kończymy całą zabawę gdy tylko poczuję się gorzej. Tyle w kwestii przejścia na weganizm ze względów ideologiczno / środowiskowych.
Zacząłem więc jeść duże ilości owoców, zarówno świeżych jak i suszonych. Do tego orzechy, owsianka, więcej owoców i gotowany posiłek (ryż z warzywami i roślinami strączkowymi) na kolację. Po kilku dniach czułem się jak nowonarodzony. Poziom energii poszybował w kosmos ale bez dobrze znanego mi uczucia ciężkości. Treningi stały się lepsze, zniknął głód podczas dłuższych wybiegań, pojawiło się więcej mocy na rowerze. Do tego bardzo szybko zniknęły chęci na przetworzone produkty.
Kilka tygodni później pooglądaliśmy Cowspiracy i kilka “bardzo ciekawych” filmów z rzeźni. Wtedy to doszły względy środowiskowe i etyczne a weganizm stał się nową normą.
Zaczęliśmy uczyć się codziennego żywienia od podstaw. Okazało się, że nie potrzebuję wyliczonych x gramów białka dziennie, kosmiczne ilości węglowodanów nie dają mi cukrzycy a sportowcy nie potrzebują steka po to by się zregenerować. Muszę z przykrością także stwierdzić, że po przejściu na weganizm nie stałem się homo, wbrew temu, co wiele osób mi powtarza dość regularnie.
Patrząc wstecz, była to jedna z lepszych decyzji w życiu. Poza lepszymi treningami – mam zdecydowanie lepszy związek z jedzeniem – jem dużo, nie liczę kalorii i nie muszę się martwić, że zjadłem coś “niedobrego”. Żeby była jasność – samo przejście na dietę roślinną nie oznacza, że będziemy zdrowi. Wszystko to kwestia wyboru, można przecież żywić się ociekającymi sztucznym serem burgerami, popijać to colą zero i zagryzać ciasteczkami Oreo.
Na dzień dzisiejszy skłaniam się coraz bardziej ku opcji surowej – mogę nie zjeść ugotowanej kolacji, ale banany muszą być. Monitoruję wyniki badań krwi, żrę B12 i staram się ciągle dokształcać.
Jeżeli myślisz, że taki sposób odżywiania jest dla Ciebie – spróbuj, możesz się zdziwić rezultatami.
P.S. Kupiłem sobie wreszcie domenę – http://czlowiekszpinak.pl/po-co-mi-ten-weganizm
Do Ani . Wyliczając pozytywy po zmianie sposobu żywienia nie wspomniałem o ustąpieniu objawów alergii kontaktowej skóry rąk , która dopadała mnie od lat po kontakcie z sierścią psa ,kurzem , popiołem z pieca co czy na wiosenne słońce . Sam nie bardzo dowierzam , że to efekt odstawienia białka zwierzęcego ale jednak przestałem mieć problemy od ponad dwóch lat.
To jest właśnie to co ma mnie wyprowadzic z moich asmatyczno / alergiczno / wstrzasowo – anafilaktycznych problemów. Medycyna konwencjonalna w postaci Pani Profesor z Akademii Medycznej rozłozyła recę i dała reklamówke leków do używania na co dzień. A ja tak nie chcę / nie lubie i nie będę 😀 Poczatki łatwe nie są – szczególnie, że póki co prowadzę dwie kuchnie. Dla Juniorek (nie wege) i dla siebie. Ale efekty mam nadzieje, bedą spektakularne i pozwola powrócic mi na trasy. Więc już złapałam człowieka szpinak (a?) na fb i bede śledzić 😛
Andrzej – zależy od osoby, każdy jest inny. Dla mnie taka zmiana z dnia na dzień na 100% weganizm była super, ale wielu by się zraziło, bo przez pierwsze tygodnie to była zgadywanka i 3x więcej czasu spędzone w markecie 'to możemy, to możemy, a nie, ma mleko w składzie, nie możemy’ itd itd. Nie ważne jak – ważny jest rezultat 😀
Ja w prezencie dostalem kilka ksiazek Brednana Braziera – widac Mikolaj slyszal jak sie zachwycam obejrzanym pare tygodni temu podcascie z Richem Rollsem w roli glownej :). Za wczesnie jeszcze u mnie na jakiekolwiek wnioski z autopsji ale musze powiedziec ze ja osobiscie mialem zerowe pojecie o tym jak wyglada dieta weganska, zawsze wyobrazalem sobie ze to pewnie duzo ziemniakow i ryzu bo w koncu wegle… Przepisy wygladaja super i te ktore sprobowalem naprawde smakuja chociaz ja juz od kilku miesiecy miesa prawie zero. Cos na pewno z tymi warzywkami w sportowej diecie jest na rzeczy wiec i ja czekam na kolejne posty. Na pewno poczatek nie jest latwy- wlasnie ubijam smietane z mleka kokosowego ktora bedzie moim sniadaniem jutro a ktorej produkcje rozpoczalem wczoraj :). Brendan pisze jednak ze lepiej jest zaczac od dodawania przepisow stopniowo wprowadzajac je do zycia codziennego niz z dnia na dzien zmienic diete o 180 stopni.
Dieta tłuszczowa a spalanie większej ilości tłuszczu w trakcie wysiłku to nie są tożsame rzeczy. Adaptacja do diety tłuszczowej według tego co można przeczytać w opracowaniach i dowiedzieć się od wielu którzy to praktykują to nie dwa tygodnie tylko dwa lata. Restrykcyjność tej diety zakładając że chce się przebywać w stanie ketozy nie tylko polega na tym że trzeba bardzo pilnować węglowodanów ale przede wszystkim na tym że nie powinno się wchodzić i wychodzić z ketozy bo proces wejścia dramatycznie obciąża nerki i można sobie zrobić zdrowotne kuku. Tak jak Paweł napisał jest to patent na zrzucenie potężnej nadwagi ( choć nawet ci którzy rozpropagowali ten sposób przyznają się do efektu jojo) a co do wydajności sportowej to niedawno przeprowadzono badania na dwóch grupach prosów mających porównywalne parametry, różniących się tym że jedni byli na diecie tłuszczowej ( po pełnej adaptacji) a drudzy nie. Badanie było zainicjowane przez ludzi którzy mocno popierają tę dietę ( tłuszczową) ale ku ich zaskoczeniu nie dało ono wyniku istotnej przewagi w sporcie dla diety tłuszczowej. Ci którzy ją stosuja w sporcie wyczynowym zresztą przyznają się do przechodzenia na dodawanie węglowodanów ponad limit w czasie poważniejszego wysiłku bo bez tego nie da rady. Tyle że trzeba to robić z aptekarską dokładnością z powodu tego co wyżej ( nerki). Ale oczywiście wszystko jest dla ludzi. Zawsze też można walnąć browara 🙂
Paweł – spoko jak tylko będę miał już jakieś efekty warte wspomnienia na pewno napiszę, podobno pierwsze dwa tygodnie adaptacji są straszne 🙂 i wymaga uzupełnienia niektórych witamin…które są w zbożach a brak ich w mięsie. Co do samej diety też słyszałem że nie jest idealna, ale na pewno lepsza niż białkowa 🙂 Mam znajomych którzy trenują crossfit i jakiś czas temu przeszli na ten sposób żywienia. Są zadowoleni i to bardzo. Jedna dziewczyna w końcu ruszyła z miejsca i poprawiła swoje życiówki. Wcześniej na zrównoważonej + suplementacja utknęła w miejscu :O Czytałem, ze kilku maratończyków i ultrasów żywi się w ten sposób i jakoś dają radę(smalec przed startem i energia na całość).
Tomasz – tak, https://www.facebook.com/czlowiekszpinak I ostatnio http://czlowiekszpinak.pl/
Dobry wpis! Czas przyjrzeć się innej ,, misce’…..
coś w tym musi być. mam zajawkę na to jakiś rok czasu. widzę zdjęcia z okresu sprzed. grubszy i smutny. non stop ból głowy. mam prośbę/pytanie: czy masz może konto na fb ? tak co by nie umykało Szpinaku ?
Jestem vega trzeci rok. To dla mnie 'nowe otwarcie’. Regeneracja dużo szybsza . Samopoczucie fizyczne i psychiczne dużo lepsze . Puls o 10 uderzeń niższy przy tym samym tempie niż to było przed zmianą diety. Puls poranny o 2 uderzenia niższy ( 52/min.) Wzrost odporności na infekcje sezonowe. Spadek wagi ciała o następne 5 kg. Kolejne lipidogramy jak nigdy wcześniej. Nie wyobrażam sobie powrotu 'tradycyjnego’ sposobu żywienia.
Tomasz – nie powtarzaj proszę bzdur, ten artykuł, o którym mówisz, to fake. Chrissie to inna kwestia – ona miała obsesyjne problemy z jedzeniem przez większość życia, ale tak – da się. Tu gdzie mieszkam jest więcej owiec niż ludzi i do jedzenia ani jednych ani drugich mnie nie ciągnie 😀 Karol – co do Keto (bo to jest ta dieta Kwaśniewskiego w sumie, optymalna tylko z nazwy) to jest bardzo restrykcyjna i ciężko ją prowadzić na dłuższą metę bez obsesji właśnie. Używana głównie przez osoby tnące wagę (bo waga leci, dieta jest skuteczna), prawie nikt nie używa jej w sportach wytrzymałościowych. http://www.bengreenfieldfitness.com/ to jeden z niewielu przykładów, że się da, choć wg mnie dieta nie jest zdrowa. Daj znać czy Ci się na niej uda pociągnąć wystarczająco długo by mieć jakieś konkretne (pozytywne lub negatywne) rezultaty.
Mysle ze kazdy juz tego kiedys probowal, w przeciwienstwie do 'kopytka Losia’, nawet moj kumpel WaTRIat, opisal to zreszta na BLOGU. Mnie osobiscie, najbardziej urzekl opis utraty 'dziewictwa veganskiego’ przez Chrissie Wellington. Mialo to miejsce nie gdzie indziej jak w Nowej Zelandii a stracila je z Jagnieciem z Grilla! Czy temu mozna sie oprzec?
Kuba trafiłeś w sedno. Były przeprowadzone badania co najchętniej jedzą nawaleni weganie i wyszło że steki i skrzydełka z grilla.
Ciekawy wpis, wparty zastanowienia choć ja słyszałem, że większość wegan wymięka przy pierwszym grillu gdzie podawane jest piwo, o 'kopytku Łosia’ nie wspomnę 😉
Paweł masz chłopie szczęście że mieszkasz do góry nogami. Tu w Polsce byś nie był w ulubionej społecznej grupie docelowej nowego rządu. Ja niestety popełniłem ten błąd i nie wsłuchałem się w kampanię wyborczą na tyle dokładnie żeby dalej jeść mięso. A na poważnie to widzę że przeszliśmy prawie taką samą drogę i przeczytaliśmy, wysłuchaliśmy i pooglądaliśmy te same rzeczy. W moim przypadku ubiegłoroczny sezon stał się swego rodzaju wybawieniem bo od późnej wiosny miałem plan przejścia na dietę o której pisze kolega Karol Staszewski ale nie chciałem jej wdrażać w środku sezonu a dopiero po. W miedzy czasie jednak w wyniku dalszych pogłębionych badań porzuciłem tę koncepcję i to uznaję za najlepsze z moich sportowo-zdrowotno- życiowych osiągnięć ubiegłego sezonu. Na mieso i jego pochodne nie mam żadnej ochoty i w zasadzie od samego początku kiedy parę miesięcy temu zaprzestałem nie miałem z tym problemu. Tak jak Ty nie chcę nikogo przekonywać więc poprzestanę na tym. Natomiast niestety walczę dalej z chucią na 'pączki i ptasie mleczko’ ale to już zupełnie inna historia. Ponieważ zająłeś już szpinak, muszę poszukać innej ksywy dla siebie – co myślisz o 'Karczoch’ ? Nęci mnie to z powodu tego że blisko tu do 'Karczycho’ a to mogło by przysporzyć trochę pożytecznych znajomości 😉 BTW pewnie widziałeś ale jeśli nie to polecam 'Forks over knives’ który był wcześniej niż chłopaki zrobili Cowspiracy.
Interesuję się tym tematem już od dłuższego czasu. Będę śledzić.
A to Ja właśnie doszedłem do wniosku, że też czas na zmiany. Bo dotychczasowa dieta nie przynosi efektów. Z tym, że Ja biorę się za dietę(sposób żywienia) optymalną…wysoko tłuszczową, przy minimalnym spożyciu węglowodanów(max 50g na dobę). Znajomi polecają. Zobaczymy. Jak nie wypali to następny będzie wege 🙂 Choć po analizie jadłospisu bliżej mi do optymalnej. Bo w naszych Polskich warunkach…na roślinach za długo bym nie pociągnął 🙂
Paweł, fajny artykuł! Ja też jakiś czas temu odstawiłem mięso – w okresie roztrenowania wracam do tej 'starej’ diety i czuję wtedy, jak bardzo kiepsko wpływa to na mój organizm. Nie każdy jest taki sam. Znam zawodników, którzy próbowali przechodzić na vege, ale w ich przypadku nie wypalało. Możesz podać przykładową dietę tygodniową, co jesz i ile? Ciekawy temat, opisywany na AT juz wielokrotnie, ale nigdy dość przykładów. Pozdrawiam.