Niby tylko tydzień urlopu, a tyle nowego przybyło, że ogarnąć do dzisiaj nie mogę :-). Przez ostatnie kilka dni zupełnie wyłączony od codziennych obowiązków mogłem poświęcić swój czas rodzinie, znajomym i narciarstwu. Z obozu sportowego pozostała jedynie nazwa hotelu.
Sport Hotel zlokalizowany jest w Pampeago na wysokości 1750 m. n. p. m, co znacznie wpływało na płytki sen. Dopiero zastosowanie pewnego wieczoru odpowiednich środków nasennych spowodowało pełną regenerację.
Jedyna droga do naszego miejsca zamieszkania biegła pod znacznym spadkiem – przewyższenie ponad 500 metrów, a ponieważ nie jestem góralem, więc sprzęt biegowy pozostał w stanie nienaruszonym w torbie podróżnej.
Aby jednak nie było, że całkowicie odpuściłem sobie treningi, to ćwiczyłem stabilizację podczas zjazdów narciarskich oraz stretching mięśni przy hamowaniu.
Próbowałem jeszcze szkolić technikę pływania, ale hotelowy basen nadawał się wyłącznie do celów rekreacyjnych. Aby nieco wydłużyć dystans próbowałem pływać po przekątnej, co budziło pewne zdziwienie u włoskiego ratownika. Ze stylów pływackich najlepiej wychodził mi żabko-delfin, tzn. płynąc żabką, moja najmłodsza córka robiła sobie przejażdżki na moim grzbiecie niczym na delfinie :-).
Ale widoki zrekompensowały niedobory zajęć triathlonowych:
Aktywny relaks też się należy:) Zazdroszczę.
Bogus Ty się bawisz na nartach a reszta ucieka ciężko trenując 😉 żarcik fajna odskocznia i relaks zazdraszczam 🙂
Arek. Ja nie miałem, ale na znajomych zawsze możesz liczyć… :-). Najciekawsze jest to, że pomogło :-). Oj tak. Do roboty! 🙂
Boguś, bardzo zaciekawił mnie wątek ,,zastosowania pewnego wieczoru odpowiednich środków nasennych’… Za półtora tygodnia znajdę się w analogicznej sytuacji, takie panaceum warto mieć pod ręką…. 🙂 A! Koniec urlopu to zejdź na ziemię i do roboty! Tri-roboty…. 🙂