2 tygodnie pod górkę. Albo deszcz, albo podróż, albo praca do późna. A jak już mam czas to pojawia się infekcja. Rozwija się podstępnie. Już myślę, że po wszystkim i nagle łup. Pływanie hmmm nie pamiętam ale chyba trzy razy w dwa tygodnie. Rower oooo to pamiętam dobrze zero razy. Bieganie uffff chociaż bieganie udało mi się wcisnąć a pomysleć, że jeszcze parę m-cy temu nie umiałem przebiec 500 m. Tak więc bieganie było chyba 5 razy a może 4? Ale też po dłuższej przerwie tzn. ok 10 dni z powodu dziwnej kontuzji, w sumie dziwna sprawa z tą kontuzją ale nie będę Was zanudzał. Tak więc pierwszy bieg po przerwie ok. 6 km, następny 8 a potem już 10 jak wcześniej. W ostatni poniedziałek pierwszy raz w życiu 12 km. Tempo cały czas bardzo spokojne 6 min/km. Potem rozciągnąłem się za mocno i przez dwa dni miałem problemy z chodzeniem;-) Pozostałe dni mijającego tygodnia z punktu widzenia aktywności fizycznej to koszmar. Wtorek praca do późna. Środa w drodze. Czwartek witałem z nadzieją, bo popołudnie wolne to w końcu coś zrobię. I łup. Zapalenie oskrzeli w końcu się wykluło. Na dodatek syn wcześniej odebrany z przedszkola – wysypka – no i kombinuj czlowieku co się z tego rozwinie. Plany sportowe zamieniłem na antybiotyk. Piątek jak środa (nie mogłem odwołać). Sobota piękny dzień, słońce, ale nie chciałem ryzkować. Dzisiaj już nie wytrzymałem i pomimo niezbyt dobrego samopoczucia poszedlem biegać. Oczywiście w samo południe. Temperatura w słońcu chyba 25’C. Na szczęście po raz pierwszy wziąłem ze sobą małą butelkę wody. Ponieważ biegło mi się dobrze to postanowiłem zrobić jedno dodatkowe okrążenie na trasie ale droga wyprowadziła mnie w zupełnie inne miejsce niż zakładałem (od jakiegoś czasu biegam z gps więc oczy niosą przed siebie a nie po wczesniej zmierzonej trasie). Sytuacja bez wyjścia, bo do domu trzeba wrócić. To wracam. Na początek 1 km pod górkę, żeby wrócić na wyznaczoną trasę. Zrobiło się łącznie 15 km. Teraz jestem cały obolały ale czuję się lepiej. A tu jeszcze trafiło się dzisiaj wyjście do kina – hura! Babcia przyjechała do wnuka więc mamy wolny wieczór. Tylko błagam nie spieszmy się, idźmy powoli. Schody ruchome… coż za niedoceniany przeze mnie wcześniej szczyt osiągnięć naszej cywilizacji!
:))))) Wiecej czasu na treningi zycze:) Przyda sie czujnik i treningi bardziej ukierunkowane. Uwierz mi:) Az zdziwisz sie jaki bedzie progres. To raz. I nie bedziesz przetrenowany. To dwa. I tez bedzie Cie to 'zmuszalo’ to odrobienia pracy w mikrocyklu. To trzy:)
@Artur – nie mam doświadczenia więc biegam na razie na czuja:-) co do tętna to też nie znam bo jeszcze nie mam czujnika – wkrótce będę miał to zobaczę i dam znać; co do pracy – raz więcej raz mniej akurat taki okres się trafił ostatnio a poza tym ogólnie nie zapowiada się na mniej, 'gdyż właśnie zacząłem pracować’ dodatkowo w nowej firmie i to jakiej;-))) @Darku – żyć godnie a reszta się jakoś ułoży a duch niech się już tak nie unosi, bo zaczynam nowy lepszy tydzień;-)))
No to mnie podniosłeś na duchu. Bo w zeszłym tygodniu tylko w poniedziałek, wtorek i środę udało mi się coś zrobić. Od czwartku do niedzieli nic – praca do wieczora, wyjazd itp. I jak żyć…
:)))))No jak na czlowieka, ktory pare miesiecy temu przebiegal tylko 500m to tempo i dlugosc dystansu imponujace! Warto zebys napisal z jakim HR biegales:)Ale mysle, ze i tempo, i dystans to na tym etapie zaawansowania treningow dla pre-tri to chyba niekoniecznie z taka objetoscia i intensywnoscia…:) Pozdrowienia serdecznie i zdrowia, i mniej pracy:)