Prolog:
Pierwszy półmaraton w życiu. Rzecz działa się w sobotę 4.05.2013 w duńskim mieście Fredericia. Półmaraton pod tytułem: Lillebaelt (tł. Mały bełt) Halvmarathon. Piękne okoliczności pogody (ok. 18 stopni, chłodny skandynawski wiaterek, ale bez przesady tym razem) i przyrody. Dużo mostów, wody. Organizacja (chyba) bardzo dobra – ciężko orzec, pierwszy raz w końcu – ale żadnych problemów nie było. Ok. 11000 (11 tyś.!) uczestników. Start o godzinie 14.
I właśnie wszystko zaczęło się od (niemal) spóżnienia. Dojechaliśmy ze znajomym troszkę póżno, ok 13.20, nieprzebrani, bez pakietów startowych itd. Wszystko to przez…korki, ale pewnie trzeba było się tego spodziewać. Jeszcze o 13.50 przebieraliśmy się ok 1 km od startu…na który dotarliśmy o równej 14. Tętno 150 (wysokie jak na mnie, zwłaszcze przed biegiem). Start zza bocznych barierek z grupą biegnącą na 1h50min. Moje założenie przed startem to 1:40 / 1:45 choć zasadniczo nie miałem pojęcia na co mnie stać. Pół tygodnia leżałem w łóżku chory. W czwartek wybrałem się na przbieżkę po której miałem zakwasy (lekkie, bez dramatu, ale jednak zakwasy!)…choć była naprawdę spokojna. Piątek, lekkie basen i rower. Rezultat taki, że kompletna strategia do ustalenia w czasie biegu w zależności od samopoczucia.
Rozdział 1: 0-5 km
Start z grupą na 1:50 wynikający ze spóżnienia.Oj bylo ciężko…tyle ludzi do minięcia. Czasy do 2 km po 5 min…i już czułem, że tracę cenne sekundy, zwłaszcza, że nogi chciały biec. Po 2 km udało się przyspieszyć do 4:45 ale bieg wciąż wężykiem, daleko od idealnej linii. Ok 4 km pierwszy punkt woda/energia złapałem co było w biegu. Błąd! Oblałem się cały i prawie utopiłem;)
Rozdział 2: 5-10 km
Troszkę się poprawiło. Tempo 4:45, czasami 4:30 ale raczej z pełną kontrolą. Na tętno nie patrzyłem…Ok 8 km drugi punkt woda/energia. Przyspieszyłem wyrażnie ok 300 m przed. Na punkcie przeszedłem do spaceru. Napiłem się spokojnie! Tak chyba lepiej.
Rozdział 3: 10-13 km
Do 13 dobiegłem z tempem 4:40 i czułem się…bardzo dobrze. Wiedziałem, że mogę zacząć wyrażnie przyspieszać. Wodopój przy 12 km ze strategią jak poprzednia. Bardzo mi to odpowiadało muszę napisać.
Rozdział 4: 13-18 km
Wyrażne przyspieszanie z każdym kilometrem do ok 4:20. Wciąż czułem się dobrze. Zaliczyłem ostatnią 'wodę i energię’ i postanowiłem zrobić długi finisz.
Rozdział 5: 18 – meta
Co tu wiele pisać moje międzyczasy to: 18-19: 4:10, 19-20: 3:51, 20-21: 3:41 ostatnie 200 m w tempie 2:40…zachowałem jeszcze siły.
Czas na mecie wg mojego stopera: 1h34min20s. Wg organizatorów…żaden
Epilog:
Brak czasu bardzo mnie rozczarował. Poszedłem więc do organizatorów. Mój chip przestał nadawać od 20 km. Nie chcieli od mnie ostatnich międzyczasów…stwierdzili, że wpiszą 'jakieś’ manualnie i tym sposobem mój oficjalny czas to 1:34:56…No cóż. Nie baloło na trasie zabolało na mecie. Nie wykłócałem się o te (ważne dla mnie) sekundy. Wiem tylko tyle, że ostatni kilometr wpisali mi międzyczas 4:19 (taki mam czas 20 km na oficjalnej stronie – ten wpisany manulanie) w czasie gdy biegłem na 3:41. To tłumaczy ok 40 s różnicę.
Statystki (oficjalne):
482 miejsce /10553
451/6767 wśród panów.
Czas zwycięzcy: 1:07:04 – Kenijczyk
(Kolega dotarł w 2h27min;))
Podsumowanie:
Daleko to do czasu najlepszych. Nie mniej, jestem z siebie zadowolny;) Pierwszy raz za mną! Może przy troszkę lepszym starcie i mocniejszym początku udałoby się coś urwać. Pewnie jakiś wpływ miała choroba – na pewno odebrała mi troszkę pewności na początku. Poza tym czułem się doskonale.
Dla jasności. Nie mam biegowej przeszłości, choć byłem weekendowym biegaczem, a w wieku 13-17 uprawiałem wioślarstwo. Moje treningi ograniczam do 3 razy w tygodniu i ok 40-45 km – strach o kolana. Dają sobie troszkę czasu, conajmniej rok, może dwa, by przyzwyczaić organizm do triatlonowych treningów i objętości. Plan na ten rok to ukończyć HIM. Następny start za 2.5 tygodnia – KMD 4:18:4 w Odense. Za miesiąc następny półmaraton. Za 1.5 miesiąca KMD Chellenge Aarhus – mój główny start HIM.
Oj, i przegapiłem wpis Arka , a mam jeszcze chwilę. Po pierwsze dziękuję. Co do wioślarstwa. Tak, teoretycznie wioślarstwo pozwala na bardzo ogólny rozwój. (Tak się mówi rodzicom;)) Teoretycznie…bo za 'moich czasów’ młodych ludzi, w wieku juniorów młodszych i starszych, eksploatowało się jak seniorów – po prostu wiele klubów istniało jedynie dzięki dotacji na juniorów, a seniorów w większości klubów nawet nie było. Wynik takich obciążeń na młody wciąż rozwijający się organizm łatwo przewidzieć. Na pewno swojemu synowi nie będę wioślarstwa jednak polecał, choć wiem, że dużo się obecnie zmieniło. Nie mniej sport piękny choć specyfika troszkę inna. Trudno porównać 7 min wysiłek wioślarski do 2, 5 czy 10 godzinnego. Oczywiście trening wioślarski to dużo pracy nad wydolnością, jest więc pewien wspólny mianownik.
Dziękuję! Co do przebiegów. Cóż, Mateuszu, Twoje działają na wyobraźnię i te czasy które osiągasz – inspirujące. Cały czas śledzę Twoje występy i postępy. Właściwie to co robisz jest niesamowite. Sam miałem podobne rozmiary (188 cm i jeszcze to października 2012 86 kg – raczej z siłowni) więc mniej więcej czuję ile trzeba mieć mocy by biegać jak Ty. Nawet w chwili obecnej (78 kg) moje kolana mogłyby takich przebiegów nie wytrzymać i póki co wolę tego nie weryfikować (nigdy nie biegałem tyle co obecnie). O czasach nie wspomnę, gdzie tu mój, a 1h20min? Nie mniej za rok zwiększę przebiegi i na pewno będę celował w czasy poniżej 1h30. Jeszcze do października 2012 biegałem po 15/20 km tygodniowo w tempie 5.5 min/km. Nawet za czasów wioślarstwa nie było to więcej (choć pewnie szybciej). Do tego, póki co, trzeba się nauczyć pływać. Mam wrażenie, że na pływalni cierpię jak Ty;) a jakoś te 1.9 km trzeba skończyć i to w takim stanie, żeby zawody po pływaniu się na dobre rozpoczęły, a nie skończyły. Pozdrawiam, trzymam za Was kciuki i czekam na wpisy! Michał
Wioślarstwo, moim zdaniem to super przygotowanie do tri. Raz, że duża praca nad wydolnością a dwa pracujące prawie wszystkie grupy mięśniowe. Z tego co wiem w okresie przygotowawczym to właśnie ,,wioślarz’ zalecany jest do kształtowania siły a w zasadzie wytrzymałości siłowej… 🙂 A wynik rzeczywiście imponujący jak na taki ,,staż’ … ’ 🙂 Tak trzymaj!
Choroba na pewno troche zabrala. Ale czas swietny. Gratuluje:)
Jak na ten tygodniowy przebieg to super czas. Pewnie jest jeszcze dużo rezerwy w Tobie. Gratulacje 🙂