Dzis podczas treningu biegowego odkrylem kolejna rzecz nad ktora bede musial popracowac a mianowicie rozkladanie sil. Załozenie dzisiejszego treningu szybki bieg 25 minut tempo minimum 10,5 km/h realna wartosc przy moich osiagach. Nie wiem czy to jest przypadlosc poczatkujacych biegaczy czy poprostu ja tak mam ale od poczatku tego biegu podpalilem sie na maxa 1km czas 5,03 drugi 5,33 trzeci 6,00 czwarty 6,22 mysle ze te wartosci powinny byc w odwrotnej kolejnosci a ja powinienem utrzymywac stale zalozone tempo i ewentualnie na finiszu jesli byly by sily przyspieszyc niestety ostatecznie srednia wyszla 10,4 km/h wiec nie spelnilem teoretycznie prostego planu.
Do konca roku w Poznaniu u okolicach odbywac sie bedzie jeszcze kilka biegow i najwyzszy czas zeby wziol w nich udzial i nabral doswiadczenia i nauczyl sie rozkladac odpowiednio sily. Pierwszy zaplanowany bieg 11.11 10km planowany czas ponizej 60 minut. Obym znowu sie nie podpalil i dobrze sobie taktycznie rozlozyl ten bieg 🙂
Chyba każdy niezależnie od wytrenowania jest w stanie godzinami opowiadać, jak to się podpalił i próbował trzymać na starcie tempo jakiejś 'gospodyni domowej’, bo przecież ona nie może biec szybciej ode mnie. I refleksja przychodzi po 10km., bo wcześniej w tzw. 'stanie startowym’ nic nie zauważysz. Ta pierwsza dycha w maratonie to czysta adrenalina. Ale potem zaczyna się bieg, a efekt szybkiego startu pojawia się dobitnie po 30 kilometrze. Na pocieszenie powiem, że to strasznie trudne pilnować tempa. W Malborku tak się podpaliłem na rowerze na pierwszym kółku, że ledwie doczłapałem się do mety biegu. No ale to był mój debiut tri, więc czuję się usprawiedliwiony 🙂
🙂 błąd początkujących, ale nie tylko. Ja do dziś walczę z emocjami podczas startu i zbyt dużą energią na początku treningu. Od kilku lat nie mogę zmusić się, aby na zawodach pierwszą część dystansu zrobić wolniej niż drugą. Jak określił to ostatnio Filip Szołowski, komentując mój start w Kalmar, 'pierwsze 120km pojechałeś na euforii’. Niestety tego wolnego tempa w pierwszej części wyścigu trzeba się nauczyć, a momentami do niego zmusić, chociaż to bardzo trudne, kiedy świetnie jedzie ci się na rowerze i nie czujesz, że jest za mocno. Pozdrawiam i trzymam kciuki.