Najbliższy czas będzie w życiu Sama Longa bardzo ciekawy i wymagający. Za kilka dni zostanie tatą, a jednocześnie przygotowuje się do najważniejszych wyścigów sezonu, bo wystąpi podczas US Open, Asia Open i na mistrzostwach świata w Lahti. Jak dzisiaj definiuje swoje cele? Co mówi o wspólnym treningu z Lionelem Sandersem i byciu PRO?
ZOBACZ TEŻ: Agnieszka Jerzyk: „Od urodzenia dziecka sporo dokładam do sportu”
Niedawno Sam Long i Lionel Sanders zwrócili na siebie uwagę świata triathlonu. Zaczęli wspólne treningi, co ucieszyło wielu fanów obu zawodników. W rozmowie z Bobbem Babbitem Long mówi, że początkowo treningi obu zawodników były wręcz… zbyt mocne!
– Jesteśmy tak przyzwyczajeni do ścigania się z sobą, że każdy cisnął drugiego i chyba trenowaliśmy zdecydowanie za mocno. Cały tydzień leżałem na plecach. Wracałem z treningu i spałem. Usiedliśmy później i zdecydowaliśmy, że musimy zrobić to zdecydowanie bardziej mądrze – powiedział.
Long dodał, że po raz pierwszy w życiu trenował w ten sposób z kimś, kto tak mocno go motywował. We wcześniejszych latach, kiedy Sanders wygrywał wiele razy, Long czuł, że poniekąd „uczy się od mistrza”. Teraz mówi, że treningi z kolegą to nie rywalizacja, ale współpraca, dzięki której obaj się uczą.
„Kiedyś pełen dystans decydował o twojej karierze”
Long odniósł się jeszcze raz do swoich wcześniejszych słów o tym, że nie zamierza już w tym sezonie startować na pełnym dystansie. Amerykanin być może zmieni zdanie, ale wszystko zależy od tego, jak ułoży się reszta sezonu. Powiedział też jednak, że dzisiaj pełny dystans nie ma już tak ogromnego wpływu na karierę zawodnika.
– Musisz patrzeć na to jak na całość. W przeszłości dystans Ironman w 90% decydował o kierunku twojej kariery. Pewnie, dzisiaj możesz dalej tak startować, szczególnie z tym wyborem zawodów typu PTO. Średni dystans nabiera jednak dzisiaj rozpędu i jest naprawdę wspaniałym dystansem.
Rywalizacja z Kristianem Blummenfeltem, Magusem Ditlevem i inni świetnymi zawodnikami jest czymś, na co bardzo czeka. Jego dziewczyna wkrótce urodzi, a więc nie wie jeszcze, czy wystąpi w Milwaukee na początku sierpnia, ale nic straconego. W Azji i Finlandii też czekają go bardzo mocne wyścigi.
Niełatwe życie PRO
Współcześnie profesjonaliści nie mogą tylko koncentrować się na treningu. Muszą również tworzyć materiały na YouTube i działać w mediach społecznościowych, aby otrzymać odpowiednie wsparcie sponsorów. Long uważa, że bycie PRO chyba nie było jeszcze tak trudne.
– Chyba jeszcze nigdy bycie profesjonalnym triathlonistą nie było takie trudne, bo jest wiele rzeczy, które są składowymi sukcesu. Gdybyś zapytał mnie, co jest najważniejsze lub czemu jestem PRO, to odpowiem, że chcę po prostu sprawdzić, jak szybki jestem. Jestem też jednak PRO, bo chcę zarabiać pieniądze i wyżywić swoją rodzinę. Jedno nie może istnieć bez drugiego – powiedział.
Dodatkowym obowiązkiem Longa stało się przygotowywanie własnych treningów. Amerykanin nie ma aktualnie trenera, ale mówi, że radzi sobie bardzo dobrze. Zawsze może też o poradę zapytać innych.
– Gdy jesteś age-grouperem i nie masz aż tyle czasu, korzystanie z pomocy trenera jest normalne. Wcześniej z Lionelem mieliśmy innych trenerów. Dzisiaj mogę trenować z wieloma osoba. To nie jest jakiś chaotyczny trening. Zawsze pytam się, co dana osoba chce osiągnąć konkretną sesją i ja buduję wokół tego plan na każdy tydzień.
Umowa z tatą
W rozmowie pojawia się też ciekawe pytanie o to, co chciałby osiągnąć Long. Jak chciałby zostać zapamiętany? Okazuje się, że zawodnik nie ma tutaj jednej konkretnej odpowiedzi. Sprawę skomplikowała sytuacja z przeniesieniem MŚ do Nicei. Wcześniej każdy chciał „wygrać w Konie”. Jak jest teraz?
– Kona zawsze była głównym celem. Ja zakwalifikowałem się na Konę w 2019 i ciągle tam jeszcze nie byłem. Patrząc na to, co stało się w tym roku i sytuację z przeniesieniem MŚ, jeżeli chcesz, aby to był twój główny cel, to masz szansę tylko co dwa lata, a przecież wcale jeszcze nie wiem, co stanie się po 2026 roku. Może wcale się nie odbyć – mówi.
Long dodał, że zastanawia się, czy triathlon przechodzi pewien „sportowy kryzys” w związku z Koną i chociaż chciałby wygrać ten wyścig, to teraz może jedynie koncentrować się na tym, aby ścigać się jak najszybciej. Dystans czy konkretny wyścig są już tutaj mniej ważne. Dzisiaj bardzo atrakcyjne są wyścigi PTO, w których dodatkowo oferowane są wysokie nagrody.
Taki wyścig był zresztą dla Longa przełomowym w karierze. Rzecz działa się 3 lata temu. Podczas mistrzostw PTO w Daytona Long zajął 9. miejsce i wygrał 18.000$. Miał 24 lata. Wcześniej umówił się z tatą, że jeżeli do 25 roku życia nie zacznie zarabiać na triathlonie, to pójdzie do normalnej pracy.
– Poszedłem na studia. Po studiach idziesz do pracy związanej z twoim wykształceniem. Pasjonowałem się sportem, a więc myślałem, że może zostanę trenerem personalnym lub fizjoterapeutą. Zostałem wtedy PRO, ale jak wiesz, istnieje różnica w ściganiu się z licencją PRO, a byciu prawdziwym PRO. Skończyłem studia, tata dał mi 5.000$. Powiedziałem, że lecę d Australii i tak zrobiłem. Powiedziałem, że będę trenował. Rodzice popierali, ale mówili, żebym był realistą. Powiedzieli, że mam czas do 25 roku życia albo mam iść do normalnej pracy – wspomina.