Kto by pomyślał, że wytrzymam tyle…
Gdy w grudniu znajomy wyciągnął mnie basen, później na tor do Pruszkowa – musiałem znaleźć motywację by kontynuować treningi. (dzięki Piotr!!!)
Ponad 25 lat temu gdy trenowałem pływanie przez 9 lat – triathlon wydawał się być niesamowitą przygodą i niezwykłym wyzwaniem. Później motywacja umarła i pojawiły się inne sporty z wyścigami motocyklowymi włącznie.
Zabawa była znakomita do czasu wypadku i połamania 17 kości, pół roku na wózku i absolutnym zakazie biegania w związku ze skomplikowanym złamanie kości skokowej.
Wtedy by ruszyć tyłek wróciłem do windsurfingu i to była kolejna przygoda… kontynuowana cały czas.
Ale w grudniu 2012 nastąpił przełom – motywacją stał się triathlon. Czytając fora postąpiłem zgodnie z zaleceniami – zapisz się na zawody i zapłać wpisowe wtedy będzie trudniej się wycofać 🙂
To działa… Ci którzy się wahają – ognia… zapisać się i zapłacić to daje dodatkowego kopa.
Zaczęły się treningi.
Początkowo tylko basen i bieganie.
Basen – przypomnienie motoryki kraula (moimi stylami gdy byłem młody był delfin i żabka) – fajna zabawa, a wcześniej unikałem basenu jak ognia i nikt absolutnie nikt nie mógł mnie zmusić do pływania w basenie.
Bieganie – mimo zakazu, zacząłem od truchtów i niestety wciąż nie znalazłem przyjemności – przeszkadza kolano i kostka ale moim motto jest – 'poboli poboli i przestanie’
Rower – banda znajomych wyciągała mnie regularnie na treningi na Tor w Pruszkowie, świetny klimat i tygodniowo nawet w zimie ponad 90km w tygodniu nakręcone w wysokiej intensywności.
Jak dotąd od początku roku wszystkie 3 dyscypliny to ponad 1400 km i 10kg mniej 🙂
W końcu pojawiła się wiosna i można trenować na zewnątrza a do pierwszego startu zostało 30 dni. Obawy ogromne. By sprawdzić poziom wystartowałem w 10km na Orlen Marathon z czasem 51:49, co jak na pierwszy start uważam za sukces … choć patrząc na czasy red. Grassa i red. Dowbora – kolegi redakcyjnego 🙂 to czas uzyskany woła o pomstę 🙂
30 dni – w końcu można popływać w jeziorze, pojeździć na drodze i pobiegać w słońcu, a nie w śniegu.
Chętnych zapraszam do mojej szkoły www.malyhel.pl na treningi w Zalewie Zegrzyńskim.
No i co najważniejsze do zobaczenia w Malborku 🙂
pozdrawiam,
Grzegorz Jędrzejewski
@Vicio – świat jest mały 🙂 @Łukasz – patrząc na Twoje treningi to ja biorę linkę do wody co by do Twojej nogi się podpiąć 🙂 Robimy treningi od drugiej połowy maja – pływanie w wodach otwartych? Zakręcę po weekendzie majowym…
Grzegorz, Twoja droga do sportu po tych złamaniach robi wrażenie. Gratulacje za upór. Żałuję, że w tym roku nie mogłem być w Pruszkowie. Hmm…to znaczy, że w Malborku będę musiał Ciebie i red. Dowbora gonić, bo po pływaniu to Wy pewnie będziecie wciągać drugie śniadanie na rowerze. Ech! to pływanie…całe szczęście, że dystans w wodzie krótszy niż zwykle 🙂
Grzesiu, miłe spotkanie po latach na 2 kołach. Na leniwe przemieszczanie się na Harleyu będzie jeszcze czas, na chwilę obecną lekarstwem na kryzys wieku średniego jest męczenie organizmu 🙂 Do zobaczenia gdzieś na zawodach lub może na wspólnym treningu? Pozdrawiam, Michał aka Vicio
uuu wiek? hue hue 38 lat Man 😉 więc jeszcze żyję 🙂 porównywać się z Panem G. czy Panem D. nie mam zamiaru bo zdrowie mi miłe:-) 1:10 będzie ciężko…;-) dzięki za komentarz i zdecydowanie do zobaczenia w Malborku
Witaj Grzegorz! Po pierwsze gratuluje determinacji i poradzenia sobie z ciężką kontuzją! Po drugie (patrz dyskusja pod wpisem 'Pływanie – pierwszy test’) bardzo fajnie, że napisałeś o swojej przeszłości pływackiej – teraz jak 'w debiucie’ na pierwszych zawodach popłyniesz śr setkę złoty-dziesięć to nikt oczu nie wybałuszy ze zdziwienia:))) (ja bym jeszcze dodawał info o wieku, bo to równie ważne, żeby ew. ktoś mógł sobie wyrobić zdanie ws osiąganych wyników). Czas na 10 km nie taki zły jak na początek (z Ojcem Dyrektorem i red. Dowborem radzę się nie porównywać, bo jak to mówią 'odwiozą Cię do Tworek’;))) I wreszcie – jak masz zamiar tak szybko stratować jak chłopaki z F1 czy motoGP to ja wymiękam:) Do zobaczenia w Malborku!