Już za kilka dni Tomasz Szala weźmie udział w jednym z ostatnich tegorocznych wyścigów IRONMAN. Pojawi się na starcie połówki w Indian Wells. W rozmowie z Akademią Triathlonu mówi, że po problemach zdrowotnych nie ma praktycznie śladu i jest gotowy na rywalizację na wysokim poziomie.
Końcówka roku to kilka bardzo interesujących wyścigów. Jednym z jest IRONMAN 70.3 Indian Wells. Wystartuje w nim Tomasz Szala. Zawodnik powraca po kontuzji i zapytaliśmy się go, jak czuje się przed rywalizacją ze świetnymi zawodnikami takimi jak Sam Long.
Zaczął od Lanzarote
Zawodnik rozpoczął tegoroczny sezon od startu w IRONMAN 70.3 Lanzarote, który nazywany jest „najcięższą połówką na planecie”. Zajął tam 17. miejsce. Startował też między innymi w Garmin Iron Triathlon Żyrardów, gdzie wygrał dystans 1/4 Ironman. Później jednak pojawiły się problemy zdrowotne.
– Kontuzja odezwała się 7 dni przed startem docelowym pierwszej części sezonu, czyli przed Ironman Hamburg – mówi.
W Hamburgu Szala zaliczył DNF. Musiał zejść z trasy podczas części biegowej. Okazało się, że ma złamanie przeciążeniowe, które wyłączyło go z treningów i ze startów na około miesiąc.
Na początku października zawodnik napisał, że sezon poszedł całkowicie nie po jego myśli. Złamanie wymagało dłuższej rehabilitacji, a przy okazji nauczyło cierpliwości. Jakie lekcje wyciągnął z tej sytuacji i co by zmienił?
– Na pewno suplementację. W okresie gdzie byłem w Sierra Nevada i po suplementowałem żelazo, nie suplementując wapnia. Myślę, że to jedna z głównych przyczyn złamania zmęczeniowego, którego doznałem – obok braku wystarczającej regeneracji.
Po Sierra Nevada czuje się nieźle
W ostatnich miesiącach Szala zmienił trenera. Został nim Marcin Stanglewicz senior. Zawodnik wybrał się też na zgrupowanie do Sierra Nevada. Pisał, że chociaż miejsce jest nieco monotonne, to zaletą jest możliwość wykonywania wszystkich jednostek treningowych w jednym miejscu. Mógł też trenować z doskonałymi zawodnikami.
Zawodnik pisał wcześniej, że trenowanie na wysokości mu nie służy. Czy więc przekonał się do takich obozów? Mówi, że ciągle ma problemy ze snem, ale wspomniane warunki do trenowania są świetne.
– Pewne jest to, że w Sierra fatalnie śpię. Budzę się z suchym gardłem i bezdechem. Za każdym razem jak tam byłem, to miałem te objawy. Warunki do trenowania są tam bardzo dobre, bo jeśli na zewnątrz pogoda jest słaba to wszystkie jednostki zrealizujemy indoorowo. Tym razem będąc w Sierra zrobiłem badania krwi i boost był duży. Nie zrobiłem natomiast badań po zjedzie. Czuję się okej, ale bez fajerwerków – podsumowuje.
Liczy na mocne ściganie w Indian Wells
IRONMAN Indian Wells będzie ciekawym wyścigiem z dość mocną obsadą. Do ścigania po przerwie powraca Sam Long, który jest faworytem rywalizacji. Long trenował z Trevorem Foleyem, który również stanie na linii startu. Oprócz tego można spodziewać się Jacksona Laundry’ego i Bena Kanute, czyli wicemistrza świata. Szala mówi, że liczy po prostu na dobre ściganie.
– Rzeczywiście lista wygląda na mocną. Liczę na mocne ściganie i że upadnę ze zmęczenia na mecie (śmiech).
Zawodnik podkreślił, że sam sezon pomimo niewielu startów jednak mocno go zmęczył. Przed ściganiem w Kalifornii jest optymistą, bo wrócił do formy na początku sezonu.
– Czuję, że wróciłem do poziomu sprzed kontuzji. Dwa dni temu w okolicy gdzie miałem złamanie, pojawił mi się niepikający ból, który na szczęście przechodzi. Nie czuję nadmiaru energii. Pomimo braku startów w sezonie to był on dla mnie dość wyczerpujący, po zawodach na pewno zaliczę roztrenowanie.
IRONMAN Indian Wells odbywa się 3 grudnia. Więcej informacji o samym wyścigu znajdziesz w tym miejscu.