Pierwszy tydzień przyjaźni z gipsem stopniał szybko, jak śnieg na osiedlu. Jeszcze tylko 5 takich odcinków i będę mogła sprintować za utraconą formą – czekam na marzec, jak wyposzczony kot:). Lecz dzis zaryczaLam w lesie jak bóbr – na widok biegaczki pędzącej jak gazela, ech…moja trasa zapeLnia sie nowymi osobnikami…tymczasem ja tocze rywalizacje z nordic walkingowcami, a zamiast kijka dzierżąc gipsowego gnata.
Trening mój jest prosty jak budowa cepa: pierwszy pokontuzyjny tydzien przebiegl, a wlasciwie – przemaszerwał:
czw – 1 h marsz, pt 1,5 h marsz, sb 1,5 h marsz, ndz 1,5 marsz, pn – 1,5 marsz – w tym nowosc – biuro dziwnych kroków.
Dziwne kroki sponiwierały mnie do tego stopnia, iz w domu padłam na łopatki i teraz dopiero sie obudziłam. Tak, marszowanie wcale nie jest taki easy – marsz w przysiadzie, marsz na ugietych nogach, marsz na palcach,marsz bokiem ze skretem….wena dzis podpowiadała mi coraz wymyslniejszą choreografię. Czuje juz zakwasy, ale na karku – od ogladania sie, czy ktos mnie nie obserwował. A w drodze do domu marsz do slepu po 1kg wedzonych szprotek, ktore połykam w calosci.
Niestety, mam w tym nieszczesciu spory problem ubraniowy. Gipsoreka wchodzi tylko w softshel i krotkie rekawki…Zakupilam zatem najtansza koszulke termo z dlugim rekawem i zanioslam do mamusi, abu uciela mi 1 rekaw…obciela…ale nie ten co potrzeba. prawa strona pomylila sie jej z lewa, tył z przodem….wiec dzis przewialo mnie ze ho ho.
Jutro mam wizyte u ortopedy, a on – jak to lekarz – zakaze mi w ogole sie ruszac i nakaze porzucic sport na zawsze. Ale jesli z reka bedzie ok, spacerki beda kontynuowane, wdroze cwiczenia silowe z obciazeniem wlasnym (zakladam,ze moja waga skoczy w gore:) i zakupie trenazer.
W zwiazku z kontuzja, zakup szosowki przesuwa sie w czasie, ale bede ujezdzac w domu mojego starego, dobrego treka-mtb-ka. tylko 3ba zainwestowac w to niwielkie zelastwo, opony i mate.
przepraszam za brak polsich liter, ale moja jedna reka nie wyrabia z klikaniem, mam nadzieje, ze tej chorej – nie popsuję dzialajac w wyzej opisany sposób-)
Jestem za Panem, Panie Dariuszu! Ale do sekty jeszcze dwa kroki, a raczej dwa machnięcia pedałkiem w obciążeniu gipsikiem. Tylko dlaczego to towarzystwo wzajemnej adoracji dokunuje wymiany 'głębokiej’ myśli na forum AT?
Coraz bliżej mi do stwierdzenia, po lekturze tekstów na AT, że to jakaś sekta 🙂
(…) marsz w przysiadzie, marsz na ugiętych nogach(…) Musisz robić furorę na biegowych trasach;-) Monty Python byłby z Ciebie dumny;-) http://www.youtube.com/watch?v=OgV4iBQVNyU
Bardzo dobre:)
Dobre:) najważniejsze jest dobre nastawienie! Po kontuzji wrócisz zregenerowana i silniejsza. Będzie dobrze! Tylko uważaj żeby nie ruszyć za mocno 'goniąc’ stracony czas, bo nieszczescia lubią… coś tam coś tam:)