Triathlon i ja – czy to już koniec ? czy to dopiero początek?

„Leżę sobie, nic nie robię, chłodne piwko w cieniu pić, …’ R.Rynkowski


Hmm, tak miało być po maratonie. Wyszło. 4-5 treningów w tygodniu. A przecież już nie mogłam doczekać się minięcia mety maratonu by tak leżeć sobie. By odpocząć, by nic nie robić, dlaczego nie odpoczywam? dlaczego dalej zasuwam? czy ja też się uzależniłam? dlaczego walczę z mężem o wolne terminy do treningu? Jego nazywam treningowym wariatem, a sama robię to samo? Czy my nie powinniśmy zmienić nazwisk, na rodzina Adamsów? (ulubiony żart Andrzeja – no bo chyba całkiem normalni nie jesteśmy? – mówi najczęściej). Właśnie zaczynam się nad tym poważnie zastanawiać i widzę że choroba się rozwinęła i chociażby nie wiem ile zaprzeczała, że ja mam to pod kontrolą moje zaangażowanie się zwiększa i właśnie! – czy to już koniec? czy to dopiero początek? Kto ma odpuścić ja czy Andrzej? Jak znaleźć czas aby właściwie przygotować się do nowych wyzwań na 2015 r. i żeby nie ucierpiała na tym rodzina Adamsów?


GomezandMorticia1


Bo już nie potrafię nic nie robić. Jeszcze rok z małym hakiem potrafiłam nie biegać, nie ćwiczyć nic przez tydzień nawet dwa. Teraz to nie jest możliwe. Może to wina triathlonu.


Od kiedy zaczęłam tę wydawało mi się zabawę (rok temu), codzienna dawka endorfin stała się rutyną całego tygodnia. Na początku było ciężko wejść w taki „reżim’ codziennego treningu ale z czasem wysiłek fizyczny stał się stałym elementem dnia. Oczywiście były dni, kiedy mi się zwyczajnie nie chciało i endorfiny musiałam zdobywać jedzeniem czekolady;:) Tak więc, dziś to moje „leżę sobie, nic nie robię…’ raz odnajduję w 2 km na basenie, innym razem w 30 km na rowerku, a jeszcze innym w 10 km biegu i co mnie niepokoi może to nie być koniec! A wręcz przeciwnie, że jest to dopiero początek?


Pytanie brzmi? Jak para triatlonistów ma trenować w tym samym czasie ?


Ale nie myślcie, że narzekam, o nie! Jest mi z tym dobrze. Bo triathlon to fajna zabawa. Ba, nawet triathlon jest jak terapia, o ile tak można napisać. Godziny spędzone sam na sam, przemyślenia, rozwiązania, nowe pomysły, gdzie ja bym miała na to czas w życiu bez treningów. Albo kto by mnie wyleczył z moich lęków? Lęków przed szybkością (rower), lęków przed zanurzeniem głowy na dłużej niż 2 sekundy, z lęku przed terenem otwartym na wodzie i tam zanurzeniem głowy? A tak proszę, udało się przekroczyć 50 km/h jadąc rowerem, 3 triathlony ukończone na wodach otwartych i żyję;)


Ale mimo tego otwartą kwestią pozostaje co dalej z możliwością rozwoju, bo widać jak na dłoni  że ta formuła zaczyna się wyczerpywać, a nikt nie chce odpuścić, mało tego każdy z nas ma poważne zamiary na przyszłość


Oprócz powyższego, triathlon też mi dał takie banały jak lepszą organizację dnia codziennego, parę kilogramów mniej i ładniejszą sylwetkę, co szczególne nam kobietom na tym zależy:), lepsze samopoczucie i większą pewność siebie.


Jest jeszcze jeden duży pozytyw zabawy w triatlon – ludzie. Tu na AT, spotkanych na trasach treningowych, na zawodach, dającymi niejednokrotnie kopa motywacyjnego, czasami powód do doła, bo on/ona tyle przepłynął/przejechał/przebiegł a ja tak nie potrafię ale są to ludzie pozytywnie nastawieni do świata, z których można czerpać dodatkową energię do dalszych treningów.


Mam nadzieję, że z niektórymi spotkam się na gali LOTTO Night of the Year. Do zobaczenia.


P.S.  To jak jest wkońcu, koniec to czy początek? – wszystkich zainteresowanych zapraszam do tablicy.

 

Powiązane Artykuły

10 KOMENTARZE

  1. A – i niestety nie zobaczymy sie na Gali, choc zapowiada się fantastycznie. W tym czasie bede szykować formę na kolejny sezon na obozie triathlonowym. A tak na przyszłość prośba do Ojca Redaktora aby imprezy wspierane przez AT miały mniej kolizyjne terminy 😛

  2. Bogna – zdecydowanie początek razem razniej! Bogna, Karolina – dzieciaki za chwile bedą stanowic największą mobilizacyjną siłę. Mnie juz rozliczają – 'Tata już dzisiaj biegał, a Ty co?’ No i na zawodach będą walczyc o znacznie lepsze miejsca niż my 🙂 Nasze Juniorki (10 i 9 lat) tym roku dwukrotnie zawojowały podium 😛 A przy okazji – dziewczyny GRATULUJE NOMINACJI na Blogerki Roku. Trzymam kciuki! I Przepraszam, że dopiero teraz, ale po cudnych wakacjach dopadł mnie rok szkolny i dopiero zaczynam sie odgruzowywać 😛

  3. Dzięki wszystkim za komentarze. Jak większość pisze razem jest fajnie. Zgadzam się w 100%. Jeden drugiego rozumie, nie robi wyrzutów, nawzajem się mobilizuje. Nam wspólne treningi rzadko się zdarzają, gdyż jest jeszcze 5 letni brzdąc. Chyba, że idziemy na basen to wtedy wszyscy, bo mała pod okiem instruktora uczy się pływać, a my możemy robić swoje. Mam nadzieję, że nie myślicie, że jakieś bitwy urządzamy z mężem o to kto ma teraz trenować. Mamy wszytko jak to się mówi, pochytane, jednak czasem człowiekowi przychodzi ochota na to by skończyć z tym wszystkim, po czym za chwilę bierze buty i idzie na długie wybieganie. Wkońcu od roku to koło się toczy;)

  4. Z mojej perspektywy wydaje sie, ze dużo łatwiej mi trenować gdy M trenuje. Mamy zrozumienie tego, ze trzeba wyjść z domu, nie trzeba tłumaczyć, czemu znow… Wypychamy sie nawzajem rano na pobiegnie ( bo bez niego to bym chyba nigdy nie była wystarczająco wyspana by wstać). Układamy czas wolny tak, by nie było poszkodowanych, bo nie moze być tak, ze jedna osoba zrobi 3 jednostki a druga nic. Jednak musze przyznać, ze dla mnie większym problemem jest 2 nadbagażu w postaci dzieci, bo to one powodują, ze musimy chodzić na zmianę, a nie w tym samym czasie. Ale tu i tak sie pocieszam, ze z każdym rokiem jest łatwiej i dzieciaki zaczynaja nawet czasem współpracować. Reasumujac – wybieram opcje 2xtri, bo tak mi lepiej 😉

  5. Jak to w życiu. Ci których połowki nie trenują to by chcieli żeby może trenowali bo i tematów wspólnych i czasu razem więcej. Ci którzy to mają mają może by jednak nie chcieli. W przypadku tych pierwszych jeszcze dochodzi czasami problem braku empatii do sprawy drugiej połowy. Więc może Ci drudzy mają lepiej. A w sumie to trzeba robić swoje i szukać kompromisów bo triathlon sam w sobie tego wymaga. Jak się utopisz to nie pojedziesz a jak zużyjesz nogi na rowerze to nie pobiegniesz. A jak nie poświęcisz tyle czasu ile by wypadało to zadaj sobie pytanie a dlaczego tyle wypada. A może głód triathlonowy to taki sam głód jak każdy inny. A jak ktoś się obżera ciastkami więcej niż my jesteśmy w stanie bo mamy kogoś z kim sie musimy dzielić to mamy cierpieć z tego powodu. Można oczywiście ale 'zapisując’ się na triathlon chyba nie robimy tego dla cierpienia tylko dla tego o czym napisałaś na początku. A to nie zależy od okreslonej jak największej ilości czasu spędzonego na treningu. Żaden czas może nie wydać się wystarczający do osiągnięcia …. , no włąśnie tylko czego ?

  6. Bogna, myślę, że razem jest fajnie, ale jednak każdy jest inny, ma inne cele. Fajnie jest popływać razem. Pośmigać razem rowerem, a to po górach MTB, a to szosą. Ale z drugiej strony jest spora rywalizacji i mam na to przykładu. Moja żona zaczęła kilka miesięcy później niż ja, ale i tak w debiucie na 1/4 IM miała lepszy czas niż ja w debiucie. Nasze wspólne życie, we 3 z triathlonem wymusiło pewne zachowania, przykładowe rozmowy: żona: 'idę dziś pobiegać’, ja: 'ile będziesz biegała?’, żona: ’30 minut, taki truchcik’, ja: 'ok, baw się dobrze’, i też szybko szykuje się na bieganie, ale nie 30 minut, tylko 45 i nie truchtem a szybciej, a po fakcie okazuje się, że moja średnia prędkość to raptem 5:30min/km, a żony 5:15, o tak się fajnie przyspieszało:). Idźmy dalej, po pracy żona idzie na jogę, wraca, ja: 'co taka zmęczona po tej jodze?’, żona: 'a bo jeszcze przed jogą skoczyłam na spinning’, a ja w tym czasie… lekki core w domu bo czekało pranie, zakupy, gotowanie :P. Są też przykłady w drugą stronę 🙂 także odpuścić to się chyba nie da, trzeba się uzupełnić i pchać ten wózek z etykietą 'triathlon’ dalej i szybciej 🙂 My w każdym razie nie odpuścimy, a trenowanie razem daje wrajdę i poczucie miło spędzonego czasu razem.

  7. Roztrenowanie, jedzenie i zycie rodzinne to chyba cos o czym w tym okresie mysli kazdy zakochany w sporcie dlugodystansowym :). Ja musze przyznac ze mam sporo szczescia bo moja dziewczyna tez ze mna trenuje i znosi naprawde wiele- ma na koncie wiele historyjek typu bieg wsrod nietoperzy gdzie my bylismy jedynymi poruszajacymi sie obiektami, albo kiedy zamkneli nam park i po ciemku musielismy zrobic 35 zamiast planowanych 25 km :)… Generalnie jednak mamy kilka patentow ktore moga sie przydac- po pierwsze teraz (przed sezonem 2015) robimy dlugie i wolne wybiegania razem wolnym tempem, tak ze mozemy gadac. Na basen chodzimy oczywiscie razem a rowery narazie po prostu wkladamy w auto i weekend jedziemy na dlugie, wolne trasy. Blizej sezonu oczywiscie robi sie trudniej, ale teraz to funkcjonuje- jako kompromis ja za to musze chodzic z nia na Salse raz w tygodniu, ale to poswiecenie ktore moge zniesc 🙂

  8. Piotr, dzięki za komentarz. Twoim zdaniem to początek ale nadal pozostaje pytanie: Jak para triatlonistów ma trenować w tym samym czasie? a drugie: Kto ma odpuścić?

  9. Osobiście uważam, że triathlon to początek nowego, innego życia, a koniec starego, czy gorszego? jeśli chodzi o mnie to tak, gorszego 🙂 Niedawno wznowiłem treningi po krótkiej przerwie (oczywiście nie wypoczywałem :P) i poznaję tą zabawę na nowo, drugi już raz, i jest coraz fajniej.. Poza tym moje podejście do wielu spraw się zmieniło, na lepsze. Jestem za tym, że to początek 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,815ObserwującyObserwuj
22,100SubskrybującySubskrybuj

Polecane