Od Redakcji, Łukasz Grass: Po odejściu części członków Zarządu PZTri zrobiło się cicho wokół Związku i jego problemów. O ile do tej pory poświęcałem temu zagadnieniu mnóstwo prywatnego czasu i chęci, mając cały czas na uwadze dobro polskiego triathlonu profesjonalnego na poziomie olimpijskim, o tyle ostatnimi czasy temat ten przestał we mnie budzić jakiekolwiek emocje na poziomie „związkowym”. Jestem zawiedzony tym, co dzieje się wokół PZTri i stwierdziłem, że całą swoją energię lepiej poświęcić na pomoc w budowaniu triathlonu od dołu, niż patrzeć i godzić się na niektóre działania na górze. Będę dalej przyglądał się temu, co dzieje się w PZTri i w miarę możliwości zabierał głos w ważnych sprawach, ale też podkreślam, że Akademia Triathlonu jest platformą wymiany opinii i poglądów wszystkich zainteresowanych. Jeżeli działacze klubowi i związkowi mają ochotę na publiczną dyskusję, zachęcam do przysyłania swoich opinii. Mój adres mailowy znajdziecie w kontakcie z Redakcją. Dziś publikujemy felieton Grzegorza Zgliczyńskiego, który z dystansu ocenia to, co dzieje się na krajowym podwórku, a czytając jego tekst miałem wrażenie, że Grzegorz czyta mi w myślach. Miłej lektury.
Grzegorz Zgliczyński:
Jak to zwykle bywa, w każdej szanującej się polskiej instytucji, jaką jest związek sportowy, wojny polityczne, przepychanki i walka o kasę, to temat przewodni. Dlaczego tak się dzieje, że w dziedzinie tak szlachetnej jak sport jest tak wiele nieporozumień – czasami zawiści; dlaczego jest tak, że kiedyś koledzy są dzisiaj dla siebie wrogami, że wynik sportowy i uczestnictwo w zawodach schodzą na drugi plan, a większość czasu działacze sportowi poświęcają na walkę między sobą?Odpowiedź jest prosta – kasa. A dokładniej brak kasy. Im mniej pieniędzy do podziału, tym większe konflikty. Każdy chce coś dla siebie i swojego zawodnika ZAŁATWIĆ – obóz w ciepłych krajach, sprzęt i opłatę zawodów. To niestety taki nasz polski standard.
W działalności związku na poziomie elity nic tak naprawdę się nie zmieniło od czasów Pana Prezesa Piątkowskiego. Zmienili się tylko ludzie, ale z mniej więcej takim samym programem jak poprzednicy. Program ten można skomentować chyba jednym zdaniem: „Teraz k..wa MY”. Dlaczego tak ostro oceniam obecną sytuację? Ano dlatego, że zasada działania Związku jest mniej więcej taka sama jak kiedyś. W skład Zarządu wchodzą trenerzy i działacze klubów, którzy są bezpośrednio zaangażowani w pracę z zawodniczkami i zawodnikami, którzy są w jakiejś części sponsorowani przez PZTri. Ci sami trenerzy wchodzą w skład rady Trenerskiej, która proponuje ustalenia i rozwiązania dotyczące działania Kadry Narodowej. Po czym ci sami trenerzy mają możliwość głosowania na Zarządzie i forsowania swoich wniosków z posiedzenia Rady Trenerów dotyczących zawodników i zawodniczek, z którymi trenują. Jak na mój prosty rozum, to zbyt duży konflikt interesów w podejmowaniu decyzji przez członków Zarządu.
Próbuję to porównać z sytuacją w innych krajach, które mają podobne osiągnięcia w triathlonie, co Polska, czyli dwóch, trzech zawodników i zawodniczki w kolejnych Igrzyskach Olimpijskich. Wygląda to zupełnie inaczej. W Zarządach Związków są działacze, którzy w tym samym czasie nie są trenerami i dzięki temu nie mają konfliktu interesów w podejmowaniu ważnych decyzji. Trenerzy mają własne ciało organizacyjne i tylko wnoszą wnioski do Zarządu, ale nie mają prawa nad nimi głosować. Według mnie to bardzo zdrowy system, który rozładowuje nie tylko wiele konfliktów, ale pozwala również podejmować ważne decyzje w jak najlepszym interesie całej społeczności triathlonowej w kraju, a nie tylko interesów własnych i swoich najbliższych. Nie sądzą, aby ten Zarząd i nowy Prezes był lepszy czy gorszy od poprzednika. Jest taki sam, bo przecież systemowo działa w ten sam sposób. Jest krytykowany podobnie jak poprzedni Prezes i Zarząd tylko przez innych ludzi. Nie wierzę, że coś się zmieni na lepsze w polskim triathlonie profesjonalnym, jeżeli nie zmieni się system wyboru władz PZTri.
PZTri jak każdy inny związek w Polsce ma własne Walne Zgromadzenie, które wybiera skład Zarządu, Prezesa, itp. Według mnie to co może działać w związkach sportów drużynowych, niekoniecznie zadziała w sportach indywidualnych, o takiej specyfice jak triathlon. Już sama forma doboru członków Walnego Zgromadzenia nie pozwala na niezależną działalność ludzi z pasją w triathlonie, którzy nie chcą być członkami żadnego klubu. Mówię tu między innymi o ludziach takich jak ja. Uprawiam triathlon od wielu lat. Byłem jednym z twórców polskiego związku. Mam licencję numer 7 – dalej aktualna. Jestem ciekaw, czy są jeszcze ludzie w triathlonie, którzy tworzyli tę dyscyplinę, z numerami od 1 do 10. Nie należę do żadnego klubu, bo nie chcę. Triathlon jest sportem indywidualnym, więc klub nie jest mi do niczego potrzebny. Ale zależy mi na tym, aby w polskim triathlonie było jak najwięcej sukcesów. Może czas na zmiany w statucie związku? Może czas na zmiany dotyczące sposobu zwoływania Walnego Zgromadzenia i jego uczestników? Prawa udziału indywidualnych osób w Walnym? Prawo głosu dla każdego chętnego, który nie ma przynależności klubowej, a posiada ważną licencję przez ostatnie 10 może 15 lat.
To tylko propozycja, która umożliwiłaby nie tylko szeroką reprezentację wszystkich podmiotów zainteresowanych triathlonem, ale mogłaby również doprowadzić do powstania Zarządu bez trenerów i aktywnych działaczy klubowych. Innym pomysłem może być wykluczenie aktywnych działaczy klubowych, którzy weszli do Zarządu z procesu podejmowania decyzji w kwestiach dotyczących ich klubów czy zawodników. Kolejna propozycja to zakaz zasiadania w Zarządzie dla trenerów aktywnych zawodników i zawodniczek, szkolonych za związkowe pieniądze. Według mnie trenerzy są od szkolenia zawodników, a nie od prowadzenia federacji. Albo jedno, albo drugie. Inaczej zawsze będą konflikty i waśnie, które do niczego dobrego nie doprowadzą. Jeżeli trenerzy głosują na Zarządzie, wówczas zawsze jest możliwość posądzenia o kumoterstwo i prywatę. Trenerzy powinni mieć swojego przedstawiciela w obradach Zarządu, ale bez prawa głosu. Koniec kropka.
Dzisiaj każdy młody, zdolny triathlonista, z aspiracjami na bycie członkiem Kadry Narodowej, musi znaleźć sobie reprezentanta w Zarządzie, bo inaczej nie ma szans na udział w szkoleniu centralnym, wyjazdach na obozy i startach w imprezach rangi mistrzowskiej.
Dziś dla wszystkich ambitnych najlepiej jest należeć do klubów na Śląsku, ale pamiętamy czasy, kiedy lepiej było reprezentować Warszawę czy Pomorze. Wszystko zależy od obecnego składu Zarządu PZTri, a niekoniecznie od umiejętności sportowych. Polityka sportowa jest w PZTri na tak wysokim poziomie, że już 15-to letni dzieciak wie, kto jest Prezesem, Trenerem Kadry, Szefem Wyszkolenia; kogo ma kochać i chwalić, a kogo nienawidzić . To tylko świadczy o tym, jak dużo się politykuje, a jak mało trenuje. Dopóki do władz Związku nie wejdą niezależni ludzie, na większe zmiany w działalności PZTri nie ma co liczyć. Raczej czeka nas kilka lat tego, co było za prezesury Krzysztofa Piątkowskiego. No, inaczej będzie w triathlonie amatorskim, ale o tym w następnym felietonie.
Grzegorz Zgliczyński (zawodnik i trener na stałe mieszkający w USA, strona FB: Grzegorz Zgliczyński Coach)
Sukcesy:
– W Polsce między innymi : 4 x mistrzostwo Polski na dystansie olimpijskim (1989,1990,1995,1998)
– Na ME dwa razy zajmował 5 miejsce na dystansie IRONMANA (1991, 1993)
– Najlepsze miejsce na słynnym Hawajskim IRONMANIE – 16 miejsce w 1991 z czasem 8:59’43”
– Rekord Życiowy na IRONMANIE to : 8:41’55” (plywanie 52’14”, rower 4:45’03”, bieg 3:04’38) na ME w Almerre w 1991 roku.
– udział w kilkudziesięciu Ironmanach na calym Swiecie, w tym szereg miejsc w pierwszej 10-tce
– Mistrz Świata w 1/2 Ironmana w kategorii M 40-44 w 2008
– II na MŚ 1/2 Ironamana M 40-44 w 2009
– III na MŚ 1/2 Ironamana M 40-44 w 2010
Ostatni start w Polsce w Suszu w 2009 na zaproszenie Organizatora. W 1/2 Ironmana zajął wówczas 5 miejsce open (11 min za Viktorem Zemstevem), 3 w klasyfikacji generalnej MP i 1 miejsce w kategorii M40-44
Witam
Blanik, Bródka , kulomioci trenują w warunkach które sa dostępne w kraju i widać są wystarczające skoro są takie sukcesy 🙂
Prosze wybaczyć ale jestem przeciwny budowie obiektów sportowych które nie zarabiają na siebie,
stadiony już pobudowano tor do jazdy rowerowej też a dłógi ciągle rosna.
To jak teraz wybudujemy 4 kryte lodowiska bo mamy zloty medal ? To ja jeszcze poprosze skocznie narciarska w Gdyni bo jest tu kilku chetnych 😉
Kacper Adam ma wsparcie rodziny i rabaty na marki rodzinne więc jest mu zdecydowanie łatwiej.
A kluby i związki są potrzebne aby wspierać i pomagać się rozwijać najlepszym.
Nie trzeba być politykem aby uzdrowić związek;)
Prosze np. podać do publicznej informacji jakie kryteria nalezy spelnic na których zawodach aby byc w kadrze Polski jakie czasy osiągnąć i sprawa zawodników bedzie rozstrzygnieta( a nie ze trener z zwiazku z krakowa czy poznania pcha na sile swojego zawodnika który jest gorszy ale jest swój 🙂 )
Akademia Triathlonu w swoich artykułach zawsze może wspomieć o tych swoich zawodnikach z ukadu jakie zdobyli miejsce aby byli delikatnie napietnowani i kazdy wiedzial z kim ma do czynienia a nie wszedzie cenzura.
Dalej sobie knuj te swoje intrygi razem z szefem tego portalu. Wiesz tyle co ci podpowiedzą i tyle na ile możesz się przydać.
A tak naprawdę nic nie wiesz co się dzieje w PZTri, polskim triathlonie. Bo tu trzeba być, coś robić a nie jątrzyć…..
Wypowiedź Grzegorza zdroworozsądkowa, diagnoza trafna i dlatego ma 0% szans na realizację. Powód? Z jednej strony koalicja ludzi, którzy utrzymują się z triathlonu, a z drugiej luźna grupa pięknoduchów, którzy uprawiają dyscyplinę dla satysfakcji dokładając do interesu. Kto jest bardziej zdeterminowany żeby wygrać w tym konflikcie? – no to macie odpowiedź. Czy sytuacja się poprawi? – tak, za 10-20 lat.
Ten artykuł to spojrzenie człowieka normalnego mieszkającego w normalnym kraju. W Polsce wiele osób myśli podobnie, ale warunki zupełnie inne.
…a ja wierze że kiedyś wszystko znormalnieje … Ale najpierw któryś z Polaków zdobędzie MŚ albo medal olimpijski …z logiem AT na stroju startowym . „…jeszce będzie przepięknie , jeszcze będzie normalnie…” A narazie szkooda zajmować się pewnymi zaspektami bo jakoś człowiek „przesiąka” i starasznie pożniej brzydko pachnie wokoło …
każdy sport niszowy ma takie problemy. W Polsce tylko kopacze mają odpowiednie zarobki i jeszcze większe wymagania.
Zastanawiam się czy Kacper Adam należy do jakiegoś klubu? Z tego co mi wiadomo nie i nie ma żadnych problemów w przygotowaniach, nie musi nikogo lubić i na siłe być miłym dla prezesików. Skupia się na robocie i ma chłopak wyniki.
Od zawsze powtarzam, że polscy sportowcy powinni mieć jakieś dodatkowe punkty za sam fakt trenowania w polsce:) vide Blanik rozpedzający się w korytarzu szkoły bo nie ma dużej sali, Bródka trenujący na zamarzniętym jeziorze, czy kulomioci rzucający pod mostem.
Takie nasze polskie bagienko:)
Jak to słusznie autor określił tri to sport indywidualny po co klub. Kluby i związki w polskich realiach niestety w polskich realiach są często magnesem dla ludzi przeabicjonowanych którzy ciągną do swego korytka… Chciałbym żeby w triathlonie tak nie było. Może rozwiązaniem byłoby rzeczywiście to żeby w zarządzie zasiadali ludzie sympatycy i entuzjaści sportu a nie koniecznie trenerzy czy działacze…A zdanie anonima jest przejawem takiej polskiej przywary polskiej …zawiści. Bo trenowanie „amatorki” Ewy Bugdoł to żadne trenowanie 😉
Moim zdaniem właśnie spojrzenie ” z boku” jest bardzo potrzebne. Widać, że Pan Zgliczyński zna polskie realia i moim zdaniem jak najbardziej zdanie takich osób powinno się liczyć.
Czekałem na pierwszy merytoryczny anonim:)) nie sądziłem, ze bedzie tak szybko…
No widzę że Pan Zgliczyński lubi sobie pogadać z daleka tak najłatwiej ma kupę pieniędzy to łatwo mu mówić. Proszę tu przyjechać i zrobić te zmiany a nie gadać jak polski polityk.
Następna sprawa to żaden trener z Pana Zgliczyńskiego a amatorów to każdy może trenować