Ostatni raz, kiedy się wpisywałem zaczynałem swoją przygodę z triathlonem. Byłem po 3 miesiącach trenowania, motywacja naprawdę była tak więc tylko trenować. W listopadzie i grudniu trenowałem naprawdę dużo. Zdarzały się tygodnie w objętości 17-18h. W niektóre dni wstawałem o 4:30, szybkie śniadanie, na siłownię, rowerek stacjonarny, a wieczorem bieganie. Nie było łatwo, bo liceum to też nie przelewki. Jednak sielanka ta potrwała do świąt, przytrafiła się choroba, przerwa w treningach. Kiedy weszcie się wykurowałem przytrafił się dołek treningowy. Treningi, które sobie zaplanowałem nie wszystkie się udawały przez brak czasu. Trenowałem, ale to nie było to, chwila załamania treningowa, szukania sensu tego, co robię. Jednak upadamy po to, żeby wstawać jeszce silniejszym. Motywacja wróciła ze zdwojoną siłą i znowu trening przzynosi mi ogromną przyjemność. Mam nadzieję już tylko prosto zmierzać do celu.
Wyznaczyłem sobie w tym sezonie 4 starty. Triathlon w Gdańsku (mój głowny cel od którego tak naprawdę wszystko się zaczęło), sprint w Gdyni oraz połówka w Malborku. Dodatkowo już w maju zaplanowałem start w maratonie w Gdańsku. Celem jest zakręcić się koło 4h, ale nie mam pojęcia jak to wyjdzie. Plan treningowy, który sobie zaplanowałem to do maja głównie budowanie wytrzymałości biegowej, basen 3 razy w tygodniu i trochę odpusczam rower. Po wspomnianym maratonie przechodzę do szybszego biegania, aby jak najniżej zejść z czasem na 10 km. Co do pływania to w moim pierwszym wpisie napisałem 'technikę mam nawet dobrą’, niestety dopiero po czasie zrozumiałem jaka to głupota. W grudniu pływałem 4.40 na 200m. Czas beznadziejny, ale w marcu 400m przepłynąlem w 7:42. No już trochę lepiej, ale marzeniem byłoby zejść do wakacji minutę z tego ostatniego czasu. W dodatku mam w planach zakup pianki, a czytałem, że to nawet 10s na 100m. W moim przypadku (czytaj. tonące nogi) myślę, że da sporo. Jednak niechciałbym opierać swojego pływania i wyniku na piance, bo to głupota. Muszę trenować ciężko i będzie dobrze. Co do roweru to jest to jedna wielka niewiadoma. Ponadto zacząłem już robić zakładki, narazie ciężko, ale z trenimgu na trening widzę progres.
I to by było na tyle, pewnie następny wpis będzie o wyniku w maratonie i jak mi to tam wsyztsko poszło.
Trzymajcie kciuki.
Święte słowa Albinp. Bogus czasu to Ty zaczniesz mieć coraz mniej wiec korzystaj póki możesz. Ja będąc w liceum miałem trzy różne zajęcia i zdarzało się ze jak wyszedłem przy 7 to wracałem po 23, ale wtedy człowiek szybciej się regenerowal i ogólnie miał ciut więcej siły. Nie mniej jednak życzę wytrwałości i osiągnięcia celów. Powodzenia!
'Nie było łatwo, bo liceum to też nie przelewki.’… ekhm… nie obraź się… ja też niedawno (jakieś… 26 lat temu) byłem w liceum i wtedy to dla mnie chyba też nie były przelewki, ale obiektywnie… to – uwierz mi – jesteś w tym okresie życia, kiedy masz najwięcej możliwości (siły będziesz miał jeszcze więcej trochę później), czasu i… w ogóle 🙂 Życzę megamotywacji i powodzenia w treningach i – zwłaszcza – startach! 🙂