Z niezapowiedzianą wizytą przyszła dziś do mnie do mnie Ona… Rwa kulszowa. Bez żadnych ostrzeżeń, po planowo wolnym dniu od treningów (jeżeli nie liczyć 20 minutowego rozciągania) postanowiła umilić mi poranne mycie zębów. Miała przyjść zima ale jak widać muszę zadowolić się rwą. Tłumaczę jej, że z moim domu zawsze pozostanie 'kulszowa non grata’, ale ona nie zwykła przejmować się takimi szczegółami. Przynajmniej kolana się cieszą, bo zwiększanie dystansu biegowego niekoniecznie im się spodobało. Wracając do kulszowej, lepiej teraz niż w czerwcu…
No właśnie, w czerwcu. Podobnie jak u niektórych teraz czas na moje 5 minut ekshibicjonizmu, czyli plany na rok 2014.
Ubiegły, debiutancki rok był raczej udany, po kilku miesiącach treningu udało mi się dojść do poziomu, z którego jestem umiarkowanie zadowolony, czasy do pobicia wyglądają następująco:
- płaskie 1/4IM (Ślesin): 2:30
- górskie 1/4IM (Radków): 2:57
- półmaraton nie do końca płaski (Henryków): 1:40
- 10 kilometrów wcale nie płaskie (Sobótka): 42:18
Co szef kuchni poleca na ten rok, zwiększanie dystansów w celu przygotowania na pełny dystans w roku 2015:
- 22.03 Półmaraton Ślężański (akurat na zakończenie okresu podstawowego 3 według Friela)
- 26.04 Żądło Szerszenia (raczej płasko na rowerze, zobaczymy ile wart jest trening na trenażerze)
- 17.05 Klasyk Radkowski (każda okazja, żeby odwiedzić Góry Stołowe jest warta wykorzystania, a jazda na rowerze pod górkę to przecież to, co tygryski lubią najbardziej)
- 25.05 Garmin Piaseczno (sprawdzenie nowej pianki i trochę mocnej pracy na rowerze)
- 08.06 Garmin Ślesin (może nie będzie tak gorąco wiec chciałbym urwać kilka minut z wyniku z ubiegłego roku, mocniejsze bieganie niz rower)
- 22.06 Garmin Radków (główny start w 'pierwszej’ części sezonu, ma być mocno i na temat)
- 26.07 Klasyk Kłodzki (czyli znów rowerem po górach, tym razem trochę bardziej na zachód)
- 10.08 1/2IM Herbalife Gdynia (czyli zapoznanie z 'połówką’, lekko i przyjemnie, zagarniać atmosferę zawodów dużymi łyżkami, zwykle po połówce mam kaca – teraz ma być inaczej)
- 07.09 1/2IM Przechlewo (główny start w tym roku, nie wiem na ile to jest możliwe, ale fajnie byłoby zobaczyć 'czwórkę’ na tablicy wyników)
- 12.10 Maraton Poznań (prawdopodobnie bo jeżeli znajdę coś później w szeroko pojętej okolicy Wrocławia to wystartuję tam, nie liczy się rozmiar/ranga imprezy a zapoznanie się z dystansem – debiut w maratonie).
Czas pokażę co uda się osiągnąć a gdzie pozostanie niedosyt i chęć powrotu za rok w celu wyrównania rachunków z samym sobą.
Pozdrawiam!
Panie Arturze chyba po 3 latach warto powtórzyć rezonans magnetyczny. Mam nadzieję że badanie na 'kasę chorych’ nie będzie trwało to zbyt długo, bo badanie prywatne to koszt którego wolę uniknąć. Jeżeli miałby Pan ochotę wspomóc mój proces diagnostyki (z tego co zrozumiałem podobnie jak ja mieszka Pan we Wrocławiu) to zostawiam swój kontakt mailowy. [email protected]. Pozdrawiam. @Tomek, w kwestii pianki poszedłem na kompromis z portfelem i na pierwszy sezon kupilem taką tylko z wstawkami z neoprenu, jak pływasz dla przyjemności to ok ale na wyścigu to totalna porażka, osiągane przeze mnie czasy były o wiele gorsze od tego na co byłem gotowy fizycznie. Najlepiej zapisać się na testy i przed zakupem trochę popływać chociażby w basenie.
Profesorze ma Pan w 100% rację:) Obecnie, jeżeli coś mi dolega to chodzę do lekarza, który ma styczność ze sportowcami albo od razu mówię, że czynnie uprawiam sport.
No i nie ma zadnej niezgodnosci. I to nie jest kwestia pouczania tylko odpowiednio przedstawionej sytuacji. Bo niby skad ja i dr Stajszczyk mamy wiedziec, ze byly juz robione badania?!? Poza tym w medycynie 'jak w kinie’ i wiele rzeczy sie zmienia. Ludzie sa zdrowi a po 2 latach moga byc ciezko chorzy. I to w tym kontekscie, z troska o Pana zdrowie piszemy o wlasciwej diagnostyce medycznej i przestrzegalismy przed cwiczeniami jogi. Tyle. A skoro sa juz doswiadczenia w tej materii to cwiczenia te, szczegolnie stabilizacja, moga faktycznie pomagac. Nie tylko prowadzacy cwiczenia jogi musi znac historie choroby chorego ale warto zeby lekarz (w tym przypadku dr Stajszczyk i ja) tz ja poznal:) Teraz wiemy wiecej i przyczyn dolegliwosci nalezy szukac w oslabieniu pasa brzusznego i miesni stabilizujacych o czym pisze z ojcem Redaktorem w artykule na stronie. Bo jak widac z artykulu to nie tylko dyskopatia moze powodowac dolegliwosci ale rowniez wady postawy czy inne schorzenia kregow. Pozdrawiam serdecznie. Bogna, zakaz cwiczen fizycznych w przypadku schorzen ukladu ruchu wydawany przez lekarza nie znajacego specyfiki uprawiania sportu, znajomosci procesow fizjologicznych u sportowcow itp. to troche tak jak naprawianie roweru u mechanika samo hodowego! Medycyna to dosc rozlegla i obecnie mocno specjalizujaca sie dziedzina wiedzy. Specjalista medycyny sportowej, lekarz rehabilitacji, ortopeda obslugujay sportowcow to wlasciwe osoby do wydawania zalecen w przypadku chorob ukladu ruchu u osob trenujacych czy chcacych trenowac. Zycze powodzenia:)
Niezłe plany startowe, pozazdrościć. Ale mnie jako nowicjusza interesuje najbardziej ten fragment komentarza ’ trochę przez pływanie w niewłaściwej piance’. Możesz rozwinąć temat niewłaściwości pianki , bo może pomogłoby to mi w wybraniu tej właściwej. Co jest najważniejsze w jej doborze, a może gdzieś można o tym przeczytać?
Miałam podobne doświadczenie 'lekarskie’ jak Grzegorz. Mam problem z kręgosłupem piersiowym. Z 4 lata temu z wszystkimi możliwymi wynikami byłam u jednej pani lekarz, by przepisała mi jakąś rehabilitację. Kiedy przejrzała wyniki to usłyszałam: 'żadnej (kategorycznie) aktywności fizycznej, chyba, że basen i tylko na plecach’. Byłam przerażona, bo chodziłam wtedy na siłownie i zaczęłam podbiegiwać na bieżni mechanicznej. Po ok 8 miesiącach, kiedy już biegałam na poważnie wróciłam do tej samej pani lekarz po kolejną rehabilitację. Po wcześniejszym wywiadzie co i jak robię (miałam ze sobą te same wyniki), usłyszałam od pani lekarz: no i bardzo dobrze, że pani biega i wogóle ćwiczy! Nadmienię, że od kiedy biegam kręgosłup daje mi mało o sobie znać, a kiedyś ból był codziennym towarzyszem. A Tobie Grzegorz życzę osiągnięcia celów. Do zobaczenia w Piasecznie ale ja będę po drugiej stronie – kibica.
Nie chcę absolutnie swoim wpisem pouczać lekarzy ale opiszę pokrótce swoją historię. Niecałe 3 lata temu zaczęły się problemy z kręgosłupem. W zasadzie najprawdopodobniej sam je sprowokowałem forsując aerobiczną 6 weidera. Zaczęły się przykurcze prawego uda. Oczywiście pierwsze kroki skierowałem do lekarza, wykonałem rezonans/tomografię (nie mogę znaleźć teraz wyników badań i napisać z całą pewnością) który wykazał jedynie niewielkie przepukliny pomiędzy kręgami na co lekarz stwierdził, że zmiany są na tyle małe, że samo powinno przestać boleć. Ponieważ przykurcz był mimo wszystko dość uciążliwy zdecydowałem się rozpocząć regularne zajęcia jogi. Prowadzącej opowiedziałem o swoich problemach (z resztą wywiad wśród nowych uczestników to normalka) i od tego czasu pracowaliśmy nad rozciąganiem oraz wzmocnieniem zwłaszcza dolnej części pleców. Doszedłem do takiego stopnia uzależnienia od jogi, że chodziłem na zajęcia 4x w tygodniu a o bólu zupełnie zapomniałem. Po urodzeniu się córeczki na początku 2013 roku na kilka miesięcy przestałem ćwiczyć (dopiero ostatnio wróciłem do 1 zajęć tygodniowo) i niestety bóle wróciły. Raz po Radkowie (ewidentne przeciążenie), drugi raz teraz (córka jest chora i wczoraj kilkadziesiąt razy więcej niż zwykle musiałem ją podnosić i kłaść do łóżeczka). Wygląda na to, że odejście od zajęć powoduje poważne osłabienie pleców. Dlatego (głównie na bazie znanych mi asan jogi) układam sobie program ćwiczeń stabilizujących. Ćwiczenia które robiłem wczoraj nie różniły się specjalnie od tego co robię na zajęciach i nie doszukuję się w nich powodu dzisiejszych problemów (na szczęście powoli przechodzi). ps. Zaobserwowałem ciekawą zmianę w podejściu lekarza. Gdy w 2011 roku byłem u p. doktor ze zdjęciami i mówiłem, o tym, że planuję chodzić na jogę nie była zadowolona, ostrzegała mnie przed tym krokiem. Po Radkowie przypadkiem znów do niej trafiłem i na moje słowa o jodze zareagowała pozytywnie mówiąc, że od kiedy sama zaczęła chodzić na zajęcia i poznała dokładniej pozycje jogi stała się jej zwolenniczką (oczywiście przy założeniu, że prowadzący zna historię ćwiczącego). Pozdrawiam.
Zwrócę jeszcze uwagę, ze rwą pojawiła sie po 20 min rozciaganiu i być może któreś z ćwiczeń, które stosujesz ja wyzwoliło. Pozdr.
Rwa kulszowa to ucisk przemieszczajacego sie jadra miazdzystego (czyli wypadniety dysk) krazka miedzykregowego na korzenie nerwowe i stad dolegliwosci. Chory potrafi czesto sam ustalic pozycje, ktora znosi ten ucisk czasowo i przynosi ulge w dolegliwosciach. Proponuje zamiast jogi wlsciwa diagnostyke i rehabilitacje. Niewlasciwe postepowanie moze doprowadzic do koniecznosci operacyjnego lczenia dyskopatii. Jeszcze raz: diagnostyka (najwlasciwszy jest rezonans magnetyczny), konsultacja ortopedyczna neurochirugiczna lub neurologiczna, rehabilitacja (ta u odpowiedniego rehabilitanta potrafi dzialac cuda)! Inne postepowanie moze doprowadzic do nawrotu dolgliwosci w najmniej odpowiednim momencie. Nie bede sie rozpisywal o poazniejszych komplikacjach. No i klania sie stabilizacja, i cwiczenia na pas brzuszny. Jutro ukaze sie artykul traktujacy o tych problemach. Pozdrawiam i zycze sukcesow, w tym powrotu do zdrowia!:)
No to powiem Ci, że efekty tego biegania – rewelacyjne! 🙂 Ja też nie wiem, czy moje patenty są zgodne ze sztuką, ważne, że zadziałały. Życzę jak najszybszego pozbycia się nieproszonego gościa! 🙂
@Marcin. Ok. Żeby nie wprowadzać szumu informacyjnego. Usystematyzowany trening tri od stycznia – zawody w lipcu. Bieganie od stycznia – wcześniej nie biegałem wcale (nawet za dziewczynami). Rower od 2-3 lat ale to nie był usystematyzowany trening tylko dłuższe lub krótsze przejażdżki i możliwie często po górach (maks 3 000k rocznie ale wtedy dojeżdżałem 10 km w jedną stronę do pracy). Basen 3 lata i tu chyba miałem najwięcej 'fory’ ale wyniki w pływaniu mam relatywnie najsłabsze – trochę przez pływanie w niewłaściwej piance). @albin Staram się rozciągać prawą, bolącą nogę (np. w leżeniu przenoszę ją na lewo), wyginać się do tyłu (np. leżenie z poduszką pod biodrami), ewentualnie przerzucanie (poooowoli) nóg za głowę. Mi daje to ulgę. Czy jest to zgodne ze sztuką – nie mam pojęcia. Jutro pójdę na zajęcia jogi i poproszę znajomą prowadzącą o pomoc (dziewczyna ma do tego niesamowity talent).
No ładnie :-). W końcu znalazła się i Gdynia i Przechlewo. Czwórka z przodu na 1/2 IM to już nie żarty. Życzę spełnienia planów. Conajmniej tych A 🙂
Noooo… jak patrzę na Twoje wyniki do pobicia, to czuję się naprawdę wyluzowany :))) Na Garminach pewnie będziemy współzawodniczyć, tzn. raczej tylko na starcie :))) Masz jakieś swoje patenty na rwę? Mnie po ataku w trakcie roztrenowania (brak treningu najwyraźniej nie jest dobry – jesteś kolejnym tego przykładem) bardzo pomogły ćwiczenia a’ la core stability – unoszenie nóg do tyłu w różnych pozycjach – klasyczne 'planki’ albo z ramionami opartymi o stół itp.
Gratuluje wyników! Biegi rewelacja! Ćwiartki rownież! Ale sprostuj tylko, że te kilka m-cy trenowania to chodzi o tri (a dokładnie ile m-cy?) ale wcześniej od kilku lat pływaleś i jeździłeś na rowerze i to nie mało i po gorkach jak sam piszesz;) wiesz, jak ktoś początkujący przeczyta, że po kilku m-cach robi sie takie wyniki to może sie załamać jak sam ich nie osiągnie:) predyspozycje masz niewątpliwie!