Trochę wywołany do odpowiedzi przez red. Grassa – załączam relację z IM70.3 Zell am See.
Moja przygoda z triathlonem zaczęła się od zapisania się na zawody w Sierakowie i Poznaniu.
Gdzieś w okolicach stycznia, przeglądając listę startową do Sierakowa odkryłem, iż znajduje się na niej kolega z pracy, albo przynajmniej ktoś o takim samym imieniu i nazwisku i zbliżonym wieku 😉 Tak ważną informację należało sprawdzić. Można rzec ….. „trafiony zatopiony’ – też miał to być jego debiut. Kiedy dwie gorące debiutujące głowy w końcu miały okazję porozmawiać, zaczęło się wspólne nakręcanie. Oczywiście zaczęlismy w typowy sposób, czyli od pytania: „Kiedy startujesz na pełnym dystansie? ;-)’ Na szczęście żaden z nas nie wpadł na szalony pomysł startowania w 2013. Jednak pojawiła się idea spróbowania sił na „połówce’. Ponieważ POZ* był dla mnie głównym startem – poszukaliśmy czegoś w późniejszym terminie. I tak start w IM70.3 ZaS pojawił się w naszych kalendarzach.Decyzja o starcie w zawodach spod znaku IM70.3 zapadła. Wpisowe opłacone równie szybko. Rodzina o wyjeździe do Austrii dowiedziała się sporo później 😉
Przed startem
Planowaliśmy przybyć do Zell am See na tydzień przed zawodami. I prawie się to udało, jednak po drodze pojawiły się komplikacje.
Pytanie : „Co potrzebuje facet aby nagle powiedzieć sobie że przed fajnym startem na 70.3 nagle zrobi „ćwiartkę’ treningowo?’
Odpowiedź: „Zachęty, czyt. 'rzuconej rękawicy’ przez innego faceta’
Tak oto, na tydzień przed ZaS 70.3 nagle pojawiłem się w Chodzieży. Miało być lekko – i w zasadzie tak było. I poniekąd jestem wdzięczny że pojechałem bo zaliczyłem pierwszego kapcia na rowerze. Skoro to był start treningowy to i takie sytuacje trzeba przetrenować. Gorzej, że po ukończonym wyścigu naszła mnie chęć schłodzenia się w jeziorze. Sam pomysł zły nie był. Gorsze było to co zrobiłem po nim. Po prostu czekałem na mecie na „tego do rękawiczki’. A że wiało całkiem porządnie ….
Tak – w poniedziałek rano termometr pokazał – 39.5! Końska dawka kolorowych cukierków i byłem gotowy do jazdy do Austrii. Tak …. Guzik prawda! Gdyby nie moja druga połówka to za nic byśmy do ZaS nie dojechali. Na szczeście udało nam się dojechać we wtorek rano. Temperatura nie odpuszczała. W oczach przerażenie. 216 jurasow miało do mnie nie wrócić w postaci zmęczenia? Sytuacja była lekko podbramkowa – nic nie mogłem zrobić poza pozostaniem w łózku.
W końcu, w czwartek udało się zrobić lekki rozjazd i lekkie bieganie. Piątek to już test jeziora. Sobota lekki trucht.
Już od piątku można było odczuć rosnącą adrenalinę. Niebieska opaska na ręku pozwalała odrożnić konkurentów ale też towarzyszy w cierpieniu 😉 Sobota to odprawa i zdanie roweru do strefy zmian. Nowością dla mnie była tzw. Czysta strefa zmian – czyli worki po pływaniu i rowerze. I to morze rowerów wszelakiego rodzaju, marki, koloru. Średnia wartość – sporo wyższa niż to co znamy z imprez w Polsce. Czy pójdzie za tym poziom rywalizacji? Czy uda mi się zrobić swój plan minimum czyli być w górnej połówce startujących?
Pływanie
Dziedzina, która sprawia mi najwięcej problemów. Jestem chyba nurkiem bo nie ma szans abym utrzymał się na wodzie bez wspomagania rękoma czy też nogami. I nawet pianka o zwiększonej wyporności w dolnych częściach ciała niewiele daje. Pamiętając o swoich wcześniejszych problemach zdrowotnych ustawiłem się w tylnej części stawki. Przed nami, daleko bo jakies 800m w głąb jeziora – biała boja. Ze względu na odległość nie wyglądała na zbyt dużą ale to i tak nie miało znaczenia bo punktem nawigacyjnym był biały budynek hotelu ;-).
Czysta woda w jeziorze (19 stopni) pozwalała na próbę pływania w nogach. I szło całkiem nieźle. Aż do nawrotu 😉 I tutaj popisałem się …. Tak zboczyłem w prawo, że w pewnym momencie byłem jakieś 50-70m na prawo od stawki. No cóż – brak umiejętności oddychania na dwie strony tym razem zemścił się i straciłem kontakt z grupą więc z draftu nic nie wyszło. Mimo tego udało mi się skończyć pływanie w czasie poniżej 40min co było moim marzeniem na 2013 rok.
Rower
Rower – czyli coś co sprawia największą frajdę. Zanim jednak dane mi było dopaść mojego białego rumaka – najpierw strefa zmian. No i tutaj się zamotałem. Niestety pogoda była taka jak w Poznaniu – po wyjściu z wody … woda lała się z nieba. Przezornie w worku zostawiłem bluzę na długi rękaw. Jednak po tym jak założyłem ją do połowy – nagle się rozmyśliłem i stwierdziłem, że pojadę tylko w stroju startowym. Już już miałem zawiązany worek kiedy spojrzałem poza namiot i stwierdziłem ze może jednak warto założyć kurtkę którą również miałem w worku …. Więc dawaj od nowa … W połowie znowu się rozmyśliłem. Aspiryna mi mózg wypłukała ??? Koniec końców – pojechałem w stroju startowym 😉
Rower z wieszaka, bieg do belki. Wpięcie w pedały i jazda 😉 Tak – teraz nadgodnię to co straciłem. Pierwsze 2-3 km zweryfikowały moje założenia. Zuważyłem krew lecącą ciurkiem z małego palca. Ale jak … dlaczego….. kiedy??? Krew na bidonie, na manetkach, na ramie …. No to teraz poszukiwania jakiegoś lekarza/karetki. Na szczęście już na 5km mogłem zabezpieczyć palec. Ale zaraz zaraz … „TO JEST WYŚCIG, SZYBCIEJ TEN PLASTER!!!’ Okazało się, że panowie z Erste Hilfe chcieli dobrze wykonać swoją pracę i parę minut zajęło zanim znaleźli bandaż, rękawiczki. W międzyczasie, czekając na opatrunek – pożyczyłem komuś pompkę – niestety już do mnie nie wróciła.
Cały czas padał deszcz i biorąc pod uwagę ilość zakrętów na trasie – nie cisnąłem za bardzo. Widok ludzi którym koła „wyjechały spod nich’ na zakętach skutecznie studzi zapał. Zazwyczaj rower to ta część na której zyskiwałem w klasyfikacji. Tym razem tak nie było. Utrzymałem miejsce z pływania i zakończyłem rower ze średnia 33.3 i bez opatrunku bo odpadł po 30km ;-).
Koniec roweru, trochę mnie zaskoczył. Zimno i woda w butach niemal pozbawiły mnie czucia w lewej stopie więc bieg przez T2 był bardzo nowym doświadczeniem 😉
Bieg
Ok. – ostatnie 21.2km. Nie jestem plywakiem – nie jestem też biegaczem. Natura obdarzyła mnie trochę za dużą ilością mięśni w nogach więc jest co dźwigać na biegu. Bieg przez centrum ZaS to niesamowity zastrzyk energi. To co ze akurat w tym miejscu jest podbieg, ale jakoś tak nie wypada zwolnić kiedy tyle ludzi wydziera się starając podnieść delikwenta na duchu. Wielkie dzięki dla tych z Polski którzy używali słów bardziej dobitnych 😉
Pomysł na bieg z frotkami to też niezły motywator. Widząc przed sobą „klienta’ z takimi samymi kolorami, nagle nogi niosą odrobinę szybciej. Az „klient’ zostanie połknięty. Niestety, po raz pierwszy w zawodach musiałem uciekać w krzaki. Kolejne 1.5 min w plecy L Nie biegłem zgodnie z planem. Miało być 5:15/km i max na ostatnich 2km – ale wyszło 5:20 ale już nie dałem rady więcej. Jednak gorączka trochę ze mnie wyciągnęła.
Ostatnie 200m to niebieski dywan i ogień. Aż sam się zdziwiłem że jeszcze w sobie znalazłem tyle sił. Może ten dywań ma jakąś magiczną moc?
Meta
Po przebiegnięciu mety (5:24:34) obowiązkowy medal, NRC i siadam obok na scenie. Czując, że muszę się położyc nie zaznalem spokoju bo już po chwili doskoczył do mnie wolontariusz z pytaniem „Alles gut?’ 5h30 to chyba kulminacja kończących więc mała strefa za metą błyskawicznie się wypełnia. Czas uciekać – może uda się coś przekąsić? A za metą tylko piwo i cola J Prawdziwa strefa finiszera to budynek, w którym miała miejsce odprawa. A tam – koszulka do odbioru, odbiór worków z cywilnymi ciuchami. I jedzenie! Do wyboru zupy, makarony, ciasta, soki. Naprawdę bogato!
Podsumowanie:
· Jeśli tylko dopisze pogoda to jest to prawdopodobnie jedna z najbardziej malowniczych imprez spod znaku IM70.3 – widok lodowców w oddali – bezcenny – niestety w poniedziałek ;(
· Trasa rowerowa przedstawiona jako jedna z najszybszych – moim skromnym zdaniem POZ jest jeszcze szybszy. Sporo zwężeń i zakrętów w małych miejscowościach;
· Czyste jezioro!!!
· W miarę blisko – 1000km z Poznania;
· Super kibice
Gorąco polecam start w ZaS!!! Ja się tam jeszcze na pewno wybiorę 😉
Super spraw i fajna relacja. 230 ojro maskara.
@arkadiusz Zapisy nie odbiegaja od tego co znamy imprez z naszego podworka. Zapisujesz sie przez strone http://ironmansalzburg.com/registration/registration-2014/ Wpisowe na 2014 to: 'Entry Fee Single: 215€ + 6% Service Fee until March 31 2014. From 01.04.2014: 235€ + 6% Service Fee.’ Nalezy wypelnic wniosek i to wszystko. Potem juz tylko trening, trening, trening 😉
Super! Mógłbyś napisać jak t wygląda od strony wpisania się na listę startową ?