Długi podbieg czy stromy podjazd….

Czasy się zmieniają, widać to gołym okiem. Niestety często na te zmiany nie mamy zadnego wpływu.

.

Na przykład  wybór takiego „nadblogera’.  Przyszedł rozkaz z góry i narodził się Nadbloger.  Ja nie zamierzam tego absolutnie krytykowac. O tym, że wybór ten był strzałem w dziesiątkę, niech  świadczy tylko to, że wszyscy wyniki wyboru przyjęli z nalezytym szacunkiem i milczeniem (ach gdyby wszystkie wybory tak przyjmowano, mielibysmy kraj mlekiem i miodem plynacy).  Pod domem Ojca Dyrektora  nie urządzano żadnych  demonstracji.  Nie zawiązał się żaden KOBpN czyli  Komitet Obrony Blogerow przed Nadblogerami.  No i, i to jest chyba najwiekszy sukces, nie nastąpił kompletny bojkot Mediow Ojca Dyrektora.

 

Mimo tego,  że wybor byl super, muszę przyznać, że zaczynam odczuwac pewien niedostyt. Nie z powodu wyboru, ale z powodu kompletnej ciszy, ktora zapadła ze strony Nadblogera. Czyżby przygotowywał jakas „grubsza’ pozycje? A może w ciszy augustowskich lasow i nocy (Augustowskie noce, Nad brzegami drzemiące Noce parne, gorące Osłonięte przez mgłę) pochylony nad kopytkiem Łosia nadal  kontempluje zwyciestwo, żeby tylko nie skonczył jak Bukowski! Celowo pomijam tu dwa malenkie wpisy w ktorych to badał Syndrom roku Olympijskiego nad wyższością kobiet Mietkich. Takie wpisy to może popełnić, nie ubliżajac, Bloger numer 2 (o ktorym notabene  media przychylne O. Dyrektorowi donosza,  że się wział  i obraził i już  w ogole nie bedzie pisał) lub co najwyżej Bloger Roku, ale nie Nad-Bloger! Co to to nie. Tym bardziej, że nie tak dawno na AT domagano sie, i slusznie zreszta, powstania FanClubu Nadblogera i zoobowiazano go do pisania o rzeczach „ważnych’ A co on na to? Nic i prosze wybaczyć,  że posłużę się tu ostatnio modną polszczyzną  nowozelandzka, q*rwa  NADBLOGER ma nas głęboko w d..e!!!


Tak dalej być nie może.  Szanowny Panie Marku. Wybor na Nadblogera  z o b o w i a z u j e  Pana do pisania jednego felietonu dziennie, minium  dwoch opowiadan tygodniowo i przynajmniej jednej rozpawy miesiecznie!

Wcale nie uwazam, żeby to bylo dużo. Po za tym sadzac po wynikach, jest Pan dosyć  wytrenowany, mimo że Pana styl pływacki  to skrzyzowanie klasycznej  śmieszki (Pelophylax ridibundus) z Moczarówką (Rana arvalis). Bierz się chłopie do roboty, bo nasz kredyt zaufania się już  konczy!  Jak żyć panie Nadblogerze?!!!!



To by było na tyle jeśli chodzi o Nad-Blogera,  nie należy przesadzać , sa rzeczy ważniejszejsze.

Na przyklad w środowisku triathlonowym panuje ostatnio, i  to nie tylko za sprawką  red. Macka, totalne poruszenie. Mianowicie toczy się gorąca dyskusja, nad wysokością, wysokiego łokcia pod wodą i wyższością rąk nad nogami, w czasie pływania. Przysłowiowej oliwy do ognia dolał  tu „guru’ Brett, zalecając styl „po warszawsku’ (Najważniejsze jest to, co dzieje się pod wodą). Jego „mity’ probował obalać mistrz Rurak (ojciec dyr. musiał mu nawet wyjasniać  dlaczego były zawodowy bokser wypowiada się na lamach AT na temat pływania) twierdząc,  że najważniejsza  rzeczą jest kontekst.  Z tej  „merytorycznej dyskusji’ „cholernie’ zadowolony był  tylko ojciec dyrektor i nawet  ostatnio na portalu społecznościowym umieścił  film ze swoim wypocinami na basenie.

 

Nie wiemy co na te „ruchy’ powiedzieli by Brett lub  Paweł, wiemy tylko, że w kolejnej „merytorycznej’ dyskusji prowadzonej tym razem na portalu społecznosciowym wypowiedział się m.i. red. Maciek, sugerujac,  że on w pływaniu w ogole nie używa nóg, tylko rąk, niczym motyl skrzydeł. Płynie przy tym nie motylkowym a kraulem. A ja się pytam, co to w ogole znaczy, nie używam nóg?  Czy jest na to jakas definicja? Od ilu uderzen stopą lub od ilu ruchów nogami, liczy się „używam’ a od ilu „nie używam’?  Czy to jest tak samo jak z tym, że palę, ale się nie ząciagam?

Nie wiem, wiem tylko, że na basenie w Berlinie podplynał kiedys do WaTRIata „młody pływak z niemieckiej szkoły meisterklasse’  i zasugerował wiekszą  prace nóg przy pływaniu:

.du schwimmst wie ein Trabi….

WaTRIat mocno się na te słowa skrzywił, bo wg niego, akurat w tym momencie walil nogami w wodę niczym czterosuwowe silniki Honda Marine.

Wie meinst du das? zapytał,  ale nie uzyskał odpowiedzi i żadnej „merytorycznej’ dyskusji niestety nie było.  

 

Jednak Berlin to nie to samo co Akademia Triathlonu!

I wy Ty na to?

 

Powiązane Artykuły

13 KOMENTARZE

  1. PP – Wielki Powrót! A sam NadBloger ma w głębokim poważaniu zwierzchnie władze kościelne i tekst dzisiaj uczynił 🙂

  2. Tomuś, MacGyver przy Tobie to Cienki Bolek! (nie mylić z innymi Bolkami)… 🙂

  3. Andrzej nie daj się zamulić Cichemu(wojownikowi). Wiem ze jestes świetnym zawodnikiem ale Twój komentarz obnażył pewna słabość która prawdopodobnie jest powodem pewnej stagnacji a na pewno przyczyniła sie do oglądania tyłka rzeczonego Arka w Suszu. Palec w D i OZD są możliwe. Na tym właśnie polega przekraczanie barier w sporcie. Musisz znieść dodatkowy ból palonej własnej ręki żeby przekroczyć barierę a przy okazji osmalicć strapioną twarz Arka kiedy go śmigniesz. Dodatkowa rada to odpalić OZD raczej po wyjściu z wody choć po pewnym czasie możesz osiągnąć taki stan ze i OZD i PWD opanujesz także w środowisku wodnym a dodatkowo druga ręka będziesz mógł łapać ryby na powyscigową imprezę.

  4. Pietrek, potrafisz uwieść swym piórem! 🙂 Marek, pewnie targany natchnieniem nie może przestać pisać i znowu nas zaskoczy.

  5. Piotr. Uprzejmie donoszę że stwierdzenie 'nie używam nóg do pływania’ przez agequiproquo zawodnika może oznaczać tyle co 'jeżdzę bez trzymanki’ bądź 'biegnę bez odrywania nóg od ziemi’ a wreszcie dla bardziej konkretnej społeczności używającej szczerego i bezpośredniego języka tyle samo co 'pokonam was wszystkich z palcem w d..e (i tylko ogień zobaczycie)’.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,375ObserwującyObserwuj
435SubskrybującySubskrybuj

Najpopularniejsze