Koniec i … początek

Niedziela, 2 czerwca 2013, godzina 12:37 – może 12:38 – pierwszy triathlon ukończony – czas – za dużo trójek – 3:32. Już dawno nie przeżywałem takiej huśtawki nastroju.  Jeszcze rano myślałem czy nie rzucić tego wszystkiego w diabły. A same zawody? Pływanie wyszło całkiem całkiem – biorąc pod uwagę że 90pct poszło żabka z dyrektorską włącznie na pierwszym ever open water swim’ie.. Rower poszedłby lepiej, gdybym nie zaniedbał kilku spraw i nie musiał na pierwszym okrążeniu co 5 minut dokręcać korby. A sam bieg – no cóż, chciałem lepiej ale wyszło w tempie ostatniego wolnego wybiegania po lesie.. A na mecie – totalny banan na twarzy – dajcie mi michę makaronu i mogę tak jeszcze raz 🙂  Jest nad czym pracować, ale i tak uważam, że jest nieźle biorąc pod uwagę tak krótką historię zaangażowania w sport.


Niemniej jest to dla mnie koniec pewnego rozdziału. Stałem się triathlonistą, triathletą czy jak tam zwał.. amatorem pełną gębą i wynikiem – ale jednak. Jednocześnie  jest to początek dalszej drogi, dalszego poznawania i doskonalenia.  Jakie plany na czerwiec? Szusz zamieniłem już na lokalny półmaraton z celem poniżej 1:50. I powolutku brniemy dalej – primo – dużo roweru.

W Poznaniu już walka o wynik.


Gratulacje dla wszystkich z pierwszymi i nowymi życiówkami. Gratulacje dla wszytskich finisherów.. do zobaczenia na trasach.

Powiązane Artykuły

6 KOMENTARZE

  1. Przyjemnie poczytać wpisy debiutantów ! Macie to za sobą …. Gratki 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,758ObserwującyObserwuj
17,900SubskrybującySubskrybuj

Polecane