Mateusz Grzybek: „To, co się przytrafia w życiu jest nam pisane i tego się trzeba trzymać” 

Kiedy dowiedział się o podziale mistrzostw świata IRONMAN na dwie lokalizacje, postanowił zdobyć sloty na obie imprezy, bo jak sam mówi uwielbia wyzwania. Jego dalsze plany są jeszcze ambitniejsze. Mateusz Grzybek o tym dlaczego w życiu warto skupiać się na pozytywach. 

ZOBACZ TEŻ: Mistrzostwa świata IRONMAN Nicea: Ponad czterdziestu Polaków na starcie

Triathlonem zajmuje się od 2017 i z roku na rok poprawia swoje wyniki. Mateusz Grzybek pasję do sportu dzieli ze swoją żoną i jak mówi, triathlon to dla nich coś więcej niż wyjazd na zawody – to sposób życia. W rozmowie z Akademią Triathlonu opowiedział o swojej rutynie wyznaczaniu nowych celów i planach na rywalizację o tytuł mistrza świata. 

Nikodem Klata: Swoją przygodę z triathlonem zacząłeś w 2017 roku i jak sam napisałeś, chciałeś po prostu zobaczyć czy Ci się spodoba. Teraz na swoim koncie masz 10 wyścigów na dystansie 70.3, 4 pełne dystanse Ironman, slota na Niceę i Hawaje. Chyba możemy powiedzieć, że Ci się spodobało… 

Mateusz Grzybek: Zdecydowanie (śmiech). Patrząc wstecz, na to od czego zaczynałem i jak te pierwsze wyścigi wyglądały, to zdecydowanie nie myślałem, że wszystko potoczy się tak, jak się potoczyło. Jestem bardzo zadowolony z tego, gdzie się znajduję teraz. 7 lat temu o triathlonie wiedziałem bardzo niewiele, a właściwie nie wiedziałem nic. To ten sport wtedy był jeszcze bardziej niszowy. Tak naprawdę bez żadnej wiedzy i doświadczenia stwierdziłem, że potrzebuję nowego wyzwania i tak to się zaczęło. 

NK: Jednym z  Twoich planów i planów Twojej żony był wspólny start na mistrzostwach świata. Jak zareagowaliście na wiadomość o tym, że w najbliższym czasie będzie to niemożliwe?

MG: Na początku byliśmy trochę smutni. Chcieliśmy tam jechać razem. To jest wielka przygoda i mimo że głośno tego nie mówiliśmy, to naszym marzeniem było dostać się na Konę i przeżyć tę przygodę razem. Wszędzie razem podróżujemy i startujemy i to jest coś, co lubimy najbardziej, więc po usłyszeniu decyzji o mistrzostwach świata nasze miny trochę zrzedły. 

Natomiast ja zawsze staram się patrzeć na wszystko, co się dzieje pozytywnie i nie przejmować się rzeczami na które nie mam wpływu. W każdej sytuacji są dwie opcje wyboru – albo skupiasz się na rzeczach negatywnych, albo pozytywnych. Ja po zmianie formatu pomyślałem sobie, że po prostu mam więcej czasu, żeby się przygotować na Hawaje.  

NK: Postawiłeś więc zdobyć slot i na to i na to wydarzenie…. Jak to zrobiłeś? 

MG: Startując w zeszłym roku w Barcelonie w swojej grupie wiekowej, zdobyłem 7. miejsce, a slotów było sześć. Idąc na ceremonię, naprawdę byłem bardziej zestresowany, niż przed startem. Wiedziałem, że jedna osoba musi powiedzieć „nie”. Na rozdaniu slotów siedzieliśmy z żoną jak na szpilkach. Pierwszy raz uczestniczyliśmy w tej ceremonii i nie wiedzieliśmy jeszcze jak ona dokładnie wygląda. Wtedy nie było jeszcze skanowania opasek, więc organizatorzy po prostu wyczytywali z listy wszystkie osoby. Trzy razy czytano nazwisko zawodnika, który zdobył slot i jeśli on nie wstał, albo nie odpowiedział, to slot przechodził dalej. 

W mojej kategorii wiekowej pięć osób przede mną te sloty wzięło. Została jedna osoba. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. W końcu speaker przeczytał nazwisko szóstego zawodnika po raz pierwszy. Nikt się nie ruszył. Ja od razu głowa dookoła sali czy nikt nie wstał. Drugi raz czyta – cisza. Ja już miałem delikatny uśmiech na twarzy. Przeczytał trzeci raz – znowu brak reakcji. W końcu speaker powiedział, że slot przechodzi na następnego zawodnika. Wstałem, zacząłem się cieszyć, a on na to: „widzę, że ktoś czekał na ten moment” (śmiech). W ten sposób zdobyłem pierwszego slota. To był październik, więc w tamtym momencie slot był przewidziany na Hawaje. 

Jeszcze przed oficjalną decyzją o zmianie formatu były jakieś plotki, w które nie do końca wierzyłem, ale z czasem coraz więcej wiarygodnych źródeł zaczęło o tym mówić, więc dopuszczałem do siebie informację, że faktycznie może tak być. W końcu poszło oficjalne oświadczenie ze strony IRONMANA. Dostałem maila z dwiema opcjami. Mogłem zachować slota i wystartować w Nicei w 2023 roku albo przełożyć go na 2024 rok i wystąpić na Hawajach. Stwierdziłem, że proces kwalifikacji na Hawaje na 2024 będzie trochę trudniejszy ze względu na to, że sporo osób sloty już miało i będzie je przenosiło, a wiedziałem, że do Nicei będę miał jeszcze okazje się zakwalifikować. Przełożyłem więc slota z Barcelony na Hawaje 2024. 

Ustaliliśmy też z żoną, że wystartujemy w jakimś wyścigu blisko nas i powalczymy o sloty dla niej i dla mnie. Padła propozycja IRONMAN Vitoria-Gasteiz – mieszkamy w Barcelonie, więc mieliśmy bardzo blisko, a do tego kilka osób mówiło nam, że musimy wystartować w tym wyścigu ze względu na jego atmosferę, więc wybór był prosty. Tam też zdobyłem slota i przez to jako jedna z nielicznych osób mam kwalifikacje i na Hawaje i na Niceę. Moja żona zdobyła slota na tegoroczne Hawaje, więc czeka nas Kona dwa lata z rzędu. 

ZOBACZ TEŻ: Mistrzostwa świata IRONMAN Nicea 2023 – pytania i odpowiedzi

NK: Jadąc na zawody VitoriaGasteiz, wiedziałeś, że jedziesz tam zdobyć slot na mistrzostwa świata, które odbywają się już we wrześniu. Czułeś presję dotyczącą konieczności zdobycia tej kwalifikacji? 

MG: Nie. Do każdego wyścigu podchodzę z dokładnie takim samym nastawieniem. Znam siebie, wiem na jakich zakresach, mocy i tempie mam robić wyścig, więc nie zaprzątam sobie głowy tym, co muszę zdobyć. Jeżeli zrobię swój wyścig zgodnie z tymi założeniami i zajmę 10. miejsce, to znaczy, że na tamten moment na tyle było mnie stać. Jeśli będzie z tego podium, będę zadowolony, ale nigdy na siłę dodatkowej presji na siebie nie nakładam. Tak samo było w Vitoria-Gasteiz – po przekroczeniu mety wiedziałem, że więcej z siebie dać nie mogłem i czułem, że wszystko się dobrze skończy. 

NK: Twój start w Nicei i na Hawajach, start żony na Hawajach i wspólny w Challenge Samorin. To spore wyzwanie zarówno logistyczne, jak i finansowe. Macie jakieś obawy?

MG: Zaczęliśmy już to wszystko analizować i wydaje mi się, że niestety będziemy musieli zrezygnować z Challenge Samorin, aby nie nadwyrężyć za bardzo naszego budżetu. Na pewno kiedyś tam wystartujemy. Challenge dalej pozostaje na naszej liście rzeczy do zrobienia, ale czasami jak chce się zrobić wszystko naraz, to wychodzi z tego jedno wielkie nic. Jeszcze będzie na to czas. 

NK: Widać w Tobie ogromną ambicję i chęć poprawiania się. Podobnie jak u  Twojej żony. Jak łączycie intensywne treningi z codziennymi obowiązkami i życiem? 

MG: Ja przez życie przechodzę z jednym nastawieniem – uwielbiam wyzwania. Wyzwania sprawiają mi przyjemność. Jestem zadaniowcem. Każdy wykonany trening bardzo mnie buduje. Moja żona ma podobnie, dlatego ciągle szukamy i stawiamy sobie nowe wyzwania. Bardzo wynagradza progres, który widzimy. Oczywiście progres nie byłby możliwy bez odpowiedniego treningu. W naszym przypadku za ten aspekt odpowiedzialni są trenerzy z I’m Inspiration. Od tego sezonu nasza współpraca weszła na jeszcze wyższy poziom i jak widać wszystko procentuje. Jeżeli spojrzymy na to z perspektywy tego, że 7 lat coś robimy i przez systematykę i pracę doszliśmy tu gdzie jesteśmy, to naprawdę cieszy. Wierzymy, że ciężką pracą jest się w stanie dojść do wszystkiego. 

Nie mamy dzieci, co jest znacznym ułatwieniem. Do tego nasza praca w zdecydowanej większości to praca z domu, więc łatwiej nam ogarnąć kwestie treningowe. Nasza logistyka i umiejętności organizacyjne weszły na wyższy level, ale najważniejsze jest to, że wciąż sprawia nam to przyjemność. 

Powiedziałem sobie kiedyś, że jeśli wstanę rano i nie będzie mi się chciało iść na trening, to po prostu skończę z triathlonem. Na razie przez 7 lat jeszcze tak nie miałem. Najważniejszą nagrodą jest robienie tego wspólnie i czerpanie z tego radości. Dzięki triathlonowi możemy poznawać nowych ludzi i podróżować. To nie jest tylko sport, to cała jego atmosfera i otoczka. 

NK: Mistrzostwa świata, zarówno te w Nicei i na Hawajach to będą najważniejsze starty w Twojej karierze?  

MG: Jeśli chodzi o Niceę, to jadę tam zobaczyć jak to wygląda, żeby poczuć atmosferę mistrzostw. Chcę zobaczyć jak prezentują się rywale i w jakim miejscu jestem ja. 

Szczerze mówiąc, to nie jest trasa dla mnie. Ja nie lubię górzystych wyścigów. Nie jestem dobry w zjazdach. Po tym co się stało Maćkowi Chmurze też zapaliła mi się jakaś kontrolka, bo sam 2 lata temu miałem wypadek, w którym złamałem obojczyk. Oczywiście dam z siebie wszystko jak na każdym wyścigu, ale w granicach rozsądku. Jeśli chodzi o Hawaje, to naprawdę będę chciał się dobrze przygotować, bo bez wątpienia będzie to najważniejszy start w mojej dotychczasowej karierze. 

NK: W jednym z wywiadów mówiłeś, że nie wybiegasz daleko w przyszłość, tylko skupiasz się na tym co tu i teraz, realizując metodę małych kroków. Wybiegając jednak w przyszłość – jaki jest wymarzony scenariusz końca 2024 roku? Tytuł mistrza świata IRONMAN?

MG: Jeśli uda mi się zrealizować to, co założyłem na nadchodzący sezon, czyli współpraca indywidualna z trenerem pływania i poprawa roweru to tak. Biegowo jestem w tym momencie najbliżej. Łatwo się o tym mówi ,ale oczywiście zrobić to będzie dużo trudniej. Znam swoje ciało i wiem, że jeżeli przepracuję nadchodzący rok, tak jak przepracowałem ten, to naprawdę będzie dobrze. 

NK: O 2022 roku mówiłeś jako o najlepszym w swojej karierze. 2023 zdołał go przebić? 

MG: Zawsze będę patrzył z sentymentem na 2022, bo jeżeli wchodzisz po latach trenowania pierwszy raz na podium wyścigu o mistrzostwo Katalonii i dwa miejsca za tobą jest twój brat, a na mecie dopinguje cię cała rodzina i przekraczasz ją ze łzami w oczach, łamiąc 9 godzin, to to zostaje na bardzo długo. Natomiast to było na daną chwilę. W 2023 przyszło podium w Challenge Salou, gdzie poziom był bardzo wysoki, do tego doszły sloty na mistrzostwa świata, zarówno moje jak i żony, więc apetyt rośnie w miarę jedzenia i ten rok przebił poprzedni. Ale już nie mogę się doczekać, co jeszcze jest przed nami, bo wiem, że będziemy dalej ciężko pracować i przykładać dużo uwagi do tego co robimy. 

NK: Wyniki z roku na rok szlifujesz coraz mocniej – pomyślałem o przejściu na zawodostwo? 

MG: Gdybyś zadał mi to pytanie 5 lat temu, a ja na swoim koncie miałbym już 5 lat treningowego stażu, to może bym to pytanie rozważył. W tym miejscu, w jakim jestem obecnie, ten pociąg już odjechał (śmiech). Skupiam się tylko i wyłącznie na realizowaniu swojej pasji, która sprawia mi olbrzymią przyjemność i daje satysfakcję. Fakt, że w tej przygodzie towarzyszą mi żona i brat dopełnia moje poczucie szczęścia. Skupiam się na age group. Chcę zobaczyć czy uda mi się zdobyć tytuł i kontynuować przygodę z triathlonem i szukać nowych wyzwań. 

NK: Gdybyś miał powiedzieć coś temu chłopakowi sprzed 7 lat, który dopiero zaczynał swoją przygodę z triathlonem – co byś mu powiedział? 

MG: Weź trenera szybciej, weź trenera i rzuć te plany z internetu (śmiech). Alę myślę, że każdy początkujący chce zobaczyć czy jest się w stanie samemu przygotować i u mnie na początku też to było błądzenie i szukanie po omacku. Ale myślę, że nic się nie dzieje bez przyczyny i jestem w tym miejscu, w którym jestem, bo tak miało być. Mogłem wziąć trenera, ale kto wie, czy gdybym tak zrobił i coś poszłoby nie tak, to czy nie  zraziłbym się do triathlonu? To, co się przytrafia w życiu jest nam pisane i tego się trzeba trzymać. 

Nikodem Klata
Nikodem Klata
Redaktor. Dziennikarz z wykształcenia. W triathlonie szuka inspirujących historii, a każda z nich może taką być. Musi tylko zostać odkryta, zrozumiana i dobrze opowiedziana.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,500SubskrybującySubskrybuj

Polecane