Panowie- dziękuję za Wasze komentarze, rady i docinki;)
Z jedzeniem to nie jest u mnie takie hop-siup…z różnych powodów…i bynajmniej nie jest to prosty temat, który możecie oceniać czysto pod kontem sportowym. Ale staram sie coś z tym robić- i jak na mnie to JUŻ jest dużo..
Uparcie robię swoje, mimo waszych 'obiekcji’. Wydaje mi się, że biegająć (jak narazie) 35 km tygodniowo, dam radę na grudniowym półmaratonie- a taki jest mój pierwszy cel. Później będę wydłużać dystanse i częstotliwość, tak aby być w stanie w przyszłym roku przebiec maraton krakowski ( i nie będę tu walczyć o niewiadomo jaki czas- jako że będzie to mój pierwszy maraton w życiu- czas będzie jaki będzie). Później przyjdzie czas na TRI na dyst. olimpijskim, na który biegowo będę dobrze przygotowana, jako, że będe po przygotowaniach do maratonu. O pływanie się nie martwię, ( co oczywiście nie oznacza, ze zbagatelizuję treningi). Najwięcej pracy będe musiała włożyć w rower, ale dam radę. Wszystko wydaje mi się tu logiczne. Takie jest założenie i taka też będzie realizacja.
Dziś było 10 km. Zrezygnowałam z możliwości pójścia na salę, bo boli mnie biodro. Dziwne swoją drogą.
Mam nadzieję, że zmiana z 'koloru’ na 'czarno-białe’ nie oznacza przekazu, że bledniesz Nam w oczach;-)
Każda droga do celu jest dobra i najważniejsze to ten cel osiągnąć 🙂
Ktoś mądry chyba nawet tutaj na AT powiedział, że siła woli wszystko roz..li. Zabolało biodro. Posłuchałbym ostrzeżenia. Potem przestanie, bo skompensuje kolano. Potem kolano też przestanie, bo skompensuje kostka. A potem achilles, kolano, biodro i wszystko do kupy. I pól roku przerwy albo leniwego truchtania. Wiem co mówię. Nie wyczytałem w książkach. Doświadczyłem 🙁