Dołek był, ale się nie poddaję i pracuje nad powrotem do formy. Przez pięć ostatnich dni tylko biegałem i za każdym razem coraz więcej i lepiej.
W międzyczasie doładowuje się jedzeniem, a dzięki wysokobiałkowym qunoa i amarantus, a może głównie obiadom mojej przecudnej małżonki uzyskałem 2 kilo przyrostu wagi. …mam nadzieję, że większość poszło w mięśnie…
Od jutra wracam na basen i jak moc pozwoli na drugi trening dziennie. Nie ma czasu do zmiarnowania, bo przed następną wizytą w szpitalu muszę być w bardzo dobrej formie, by jak najmniej stracić.
Najważniejsze jest jednak dobre samopoczucie psychicznie, a tutaj kręci się dobrze. Zapisałem się na dwa Duathlony w Poznaniu i nie mogę się doczekać, aż wyciągnę z garażu mojego ulubionego górala, żeby pośmigać po Mazowieckim Parku Krajobrazowym. Oczywiście moje plany startowe w TRI nie zmieniam, choć czasu mniej i poprzeczka rośnie.
Acha, dzięki za nagrodę za blogowanie!