(Nie)triathlonem człowiek żyje. Treść specyficzna ale po sobocie nie mogłem nie napisać.
Jest takie miejsce na biegowej mapie Polski do którego niekoniecznie trudno trafić ale raczej dość trudno jest wymówić jego nazwę. To Tczew. Miasto w województwie pomorskim liczące około 60 tyś mieszkańców. Niby nic specjalnego a jednak. W jakiś tajemniczy sposób funkcjonuje tutaj stowarzyszenie Biegający Tczew, które jest zaangażowane w każde zawody biegowe w mieście. Funkcjonuje tutaj również świetna, ogólnoświatowa, co tygodniowa impreza – Parkrun.
Niesamowity #ParkrunTczew
Trzy elementy, które sprawiają że to chyba najlepszy Parkrun w Polsce, choć rywalizowanie nie leży u podstaw tej idei. Primo – trasa. Mega wypas. Niby 5 km ale biegniesz bulwarem nad Wisłą. Widoki – kartą za to nie zapłacisz. Secundo – Ilość ludzi. W 60 tysięcznym mieście na bieg potrafi przyjść 700 osób a regularnie pojawia się 200 – 300. Respect. I last but not least – atmosfera tworzona przez ludzi. Mega jazda. Kawka, herbatka, ciastka i pogadanki.
#BiegającyTczew
Jak się okazuje na stronie Maratonów Polskich jest ranking klubów i BT zajmuje tam 2(sic!) miejsce. Klub z 60 tysięcznego miasta!!!
#imprezybiegowe
Poza cyklicznym Parkrunem moża się wybrać na kilka innych biegów. Nietypowy ćwierćmaraton Silgana(25 maja 2019r.), półmaraton i maraton Dolnej Wisły, Bieg Sambora, ze dwa biegi na 10 km i Piątka z atestem.
I wszystko to w mieście w którym dopiero budują stadion lekkoatletyczny.
Pasja definiuje otoczenie.