Minęły ponad dwa tygodnie od mojego ostatniego biegania. Brałem wszystkie leki jakie przepisał mi pan ortopeda, wcierałem wszystkie maści jakie kazał mi kupić. Stęskniony za tą poranną ciszą podczas biegania, wstaję o 5.50 zakładam kochany strój do biegania zapalam czołówkę, zakładam kamizelkę odblaskową i schodzę do wyjściowych drzwi… otwieram, a tam deszcz! Nooo i dlaczego?????!!!!!!! Żeby sobie jeszcze jakoś kropiło, ale nie musi normalnie padać, jakby nie mógł się wypadać przez całą noc. Nie pamiętam, żeby jakoś specjalnie padało rano przez ostatnie dwa tygodnie, ale oczywiście musiało lać w momencie kiedy chcę wyjść na trening. Ja jednak nie odpuszczę i pobiegam dzisiaj po południu przed basenem. oby wtedy już nie lało. POZDRAWIAM i życzę jednak większej motywacji do biegania od mojej. 🙂
Mnie ostatnio deszcz zniechęcał. Ale znowu mi się odmieniło po spotkaniu z Rasmusem Henningiem w Warszawie, o którym właśnie pojawił się artykuł. Teraz zakładam czapę, deszczówkę i jazda. Na razie się nie rozpuściłem 🙂
stare powiedzenie mówi…’nie jesteś cukru i się nie rozpuścisz’ ale tak poważnie to potrzebna jest tylko przeciwdeszczówka i do dzieła, szczytem szaleństwa i rozpusty sa buty z membraną Goretex w nich nawet spore kałuże są nie straszne.