Mam taki natłok myśli, że całkowicie nie wiem od czego zacząć. A może najprościej skończyłem
połówkę w Suszy.
Po pierwszym starcie w Malborku jak już wcześniej pisałem byłem przerażony dystansem do pokonania. Do
takiego startu już nie można podejść ot tak sobie bez taktyki czy odpowiedniego
nastawienia się czy pewności samego siebie co do możliwości ukończenia tego
dystansu oraz przekonania. NIEWAŻNE CO SIĘ WYDARZY BĘDĘ PARŁ NAPRZÓD.
Ja rozpocząłem od ustalenia czasu, w którym chciałbym i oczywiście są to realne
czasy w którym mógłbym pokonać ten dystans. Wyszło mi w granicach 5.05 – 5.20 a
następnie podzieliłem go na poszczególne konkurencje:
– rower max prędkość średnia to 33 km/h,
– bieg to około 1h 45 min
– pływanie 40 min
Z pływaniem miałem największy problem ponieważ nie da się kontrolować czasu i nigdy nie wiadomo co się
wydarzy. Przez kolejne dwa tygodnie na które akurat przypadał mi na tzw.
’Szczyt formy’ – czyli 48h – 72h spokojnego treningu a później mocna
zakładka (rower – bieg) poprzedzona porannym mocnym basenem, mi przypadły cztery takie fajne dni.
W trakcie tych dni robiłem od 45 do 60 km na rowerze ze średnią prędkością do 32 km/h, max 5 minut na przebranie,
bieg do 10 km ze średnią do 4.30 min na km. Nie powiem, że to były łatwe sesje, różnie bywało jednak pracowałem ile było pary.
Kolejny tydzień to wyciszenie z kilkoma akcentami.
Na kolejny mój start wybrałem się już z moją małżonką aby poczuła tą atmosferę, zobaczyła
setki zawodników młócących wodę, śmigających na rowerach i wycieńczonych na
biegu no i mój ukryty cel aby zrozumiała dlaczego w swoim wolnym czasie,
którego mam tak mało znowu wybieram się na trening.
Dzień przed startem zakwaterowanie, odebranie pakietu startowego, pozostawienie roweru w
strefie zmian, pasta party, sprawdzenie pozostałego sprzętu, prysznic, książka
(oczywiście tematyka znana Chrissie Wellington – 'Bez Ograniczeń’) i
22.00 sen. Muszę przyznać, że spałem bardzo spokojnie ale czujnie :). Jednak co
dobre szybko się kończy i obudziłem się w moim WIELKIM DNIU. Napięcie
towarzyszyło mi od samego początku. Śniadanie w postaci kanapki i dużego
jogurtu z musli ledwo wcisnąłem, kibelek ze dwa razy i 7.00 wyjazd na miejsce
startu. W trakcie jazdy na miejsce moja żona czuła, że jestem tu obecny tylko
ciałem ponieważ w mój umysł już pływał – po prostu przejechaliśmy całą drogę w
milczeniu. Taki już jestem, że muszę się wyciszyć i powalczyć troszkę z
własnymi myślami.
Na miejscu szybkie sprawdzenie sprzętu, dokładne zapoznanie ze topografią strefy zmian, na
półtora godziny przed startem trzy żele Energy Gel plus (z kofeiną) firmy High
5 i 300 mil isostar i……………………znowu kibelek. Następnie już
ubrany w strój sportowy, tutaj żałowałem że nie mogłem założyć firmowego AT
TEAM ponieważ od 20.06.2013 jestem pełnoprawnym członkiem, ale nie możliwe było
abym go tak szybko otrzymał. Udałem się w pobliże startu gdzie wraz z wieloma
zawodnikami oczekiwałem na start. Tutaj chciałbym przestrzec wszystkich
przyszłych debiutantów aby nie słuchać biadolenia innych zawodników o strasznych
dziurach w drodze itp. Ja na moje nieszczęście słuchałem i wcale mnie to nie
uspokoiło a wręcz przeciwnie. Jedyne co
zrobiłem to zapamiętałem nazwę miejscowości i się odsunąłem aby tego dalej nie
słuchać i nie popadać w zły nastrój. Oczywiście już w trakcie jazdy okazało się,
że w tej miejscowości asfalt jest w idealnym stanie. I tak pełen obaw wszedłem
do wody a w myślach cały czas powtarzałem sobie plan działania na najbliższe
kilka godzin. NIC MNIE NIA ZATRZYMA.
Start już mnie tak nie zaskoczył jak w Malborku. Wiedziałem, że żadnego odliczania raczej nie
będzie, więc czekałem w pełni skoncentrowany. Ruszyłem ostro, kilka ruchów –
bum dostałem – lewe oko zalane, dobra spoko nie poprawiam, trzymam rytm, będzie
dobrze. Bum dostałem piętą w nos i łzy same nachodzą mi do oczu. W lewym to mi akurat nie za bardzo przeszkadzało bo i
tak było już zalane :). Będzie dobrze, trzymaj rytm!!! Przez chwilkę przeszło
mi przez głowę 'k… co teraz, jeszcze nie dopłynąłem do pierwszej bojki a
już zostałem obity’. Trzymam rytm, jest pierwsza bojka. Kłopoty z
nawigacją muszą być. Jestem przecież nowicjuszem.
Trzymaj rytm, druga bojka, trzecia bojka, trzymaj rytm, nie podpalaj się przed
tobą długa droga. Czwarta bojka, piąta bojka – 150 metrów do wyjścia z wody! W
mojej głowie powtarzany plan działania: co robię w strefie zmian i dalej trzymaj
rytm. Wychodzę z wody, żadnych zawrotów głowy jest ok. Ściągam piankę szybkie
spojrzenie na zegarek 35,48 jest świetnie (cel osiągnięty), ale czy nie za
szybko?! Dobra przekonam się później. Zabieram rower ze sobą biegnę do belki,
mijam belkę próbuje wskoczyć na rower w biegu, ale zrobiłem to tak nie udolnie,
że but mi się wypiął!!! Zanim go założyłem, zostawiłem rower i musiałem wrócić
po buta kilka metrów. Ktoś chciał mi go podać ale prawdopodobnie sędzia mu
przeszkodził. Myślę: 'chłopie na trasie jesteś sam, więc musisz radzić
sobie sam’ . Czy to już wszystko, czy coś mnie jeszcze dzisiaj czeka? Dobra
już jadę będzie ok. Teraz już tylko kontrola prędkości, nie podpalać się i do
celu. Bruk. Myślałem ze mi się rower rozleci! Bum bidon mi wypadł! 'K…
mać!!!’ Ok tylko pozytywne myślenie – zganiłem sam siebie. Mam jeszcze
dwa. W końcu dojechałem do asfaltu, uspokoiłem się, chwyciłem rytm i
rozpocząłem walkę z czasem. Jadę utrzymując max średnią prędkość 33 km/h (w
trzeciej strefie tętna). Przychodzi mi to na razie bez trudu. Czuje się bardzo
dobrze. Kilku zawodników mnie wyprzedza. Kilkakrotnie obracam się sprawdzając
czy może nie jestem ostatni. Nie… jeszcze kilku jest za mną. Zaraz wyprzedzi
mnie ktoś na składaku. Walczę z sobą aby nie ruszyć za pozostałymi i zapomnieć
o moich założeniach. Jednak zdrowy rozsądek wygrał. W trakcie pierwszego
okrążenia wypiłem litr płynów i dwa żele. Na drugim okrążeniu doszedłem kilku
zawodników którzy wyprzedzili mnie w trakcie pierwszego kółka a ich wygląd i
tępo wskazywało, że troszkę za szybko ruszyli. Do końca odcinak rowerowego cały
czas starałem się utrzymać tylko tempo i dużo pić (na niektórych odcinkach
trasy rowerowej naprawdę było gorąco jak w piekarniku). W trakcie drugiego i
trzeciego kółka wypiłem po litrze płynów i po dwa żele. Pod koniec jazdy
rowerem myślałem jak się będę czuć po zejściu z niego czy może będzie tak jak w
Malborku? Czas roweru 2.48.48 ze średnią prędkością blisko 32km/h. Biorą pod
uwagę fakt, że na rowerze jeżdżę dopiero od 4 miesięcy a jednorazowo na
treningu zrobiłem max 60 km, uważam to za dobry rezultat i już wiem, że rower
będzie kluczem do lepszych rezultatów.
Druga zmiana poszła mi bez większych problemów. Swoją walkę rozpocząłem w dobrym
i bojowym nastroju. Na pewno za szybko bo po 4.15 min/km i to był wielki błąd
a bardzo chciałem tego uniknąć. Zapewne
zachęciło mnie do takiego tempa mnogość wyprzedzanych przeze mnie zawodników na
pierwszym okrążeniu. Do 10- tego km utrzymałem tempo w okolicach 4.40 a skończyłem
gdzieś około 5.00 min/km. A ostatnie przyspieszenie na 100 metrów przed metą
wyglądało już jak wieloskok. Czas biegu to 1.43.20. Do poprawy bo wiem, że mogę
szybciej. Czas całości moich zmagań to 5.10.52.
Reasumując, do tego startu przygotowywałem się przez siedem miesięcy a
zaczynałem od całkowitego zera jeżeli chodzi o rower i pływanie. Od biegania miałem kilka lat przerwy. Z
pływania chyba jestem najbardziej zadowolony, ponieważ jeszcze pół roku temu
zakładałem, że chciałbym w Suszu popłynąć tylko kilka sekund poniżej 40 minut,
co wtedy wydawało mi się bardzo trudnym celem do zrealizowania. Jednak
systematyczna praca i możliwości pracy z kimś kto to ma pojęcie o pływaniu
przynoszą wielkie korzyści. Jeżeli
chodzi o rower tutaj niestety muszę bazować tylko na wiedzy z książek i mojego
doświadczenia lekkoatletycznego aby jakoś wyglądały te moje treningi. Teraz
jeszcze nie ma problemu z uzyskaniem jakiegoś progresu lecz później gdy dojdę
do wyższego poziomu będzie mi ciężko przeskoczyć na lepszy poziom. O bieganie
jestem spokojny, aby tylko wytrzymały moje Achillesy a efekty spokojnego
robionego z głową treningu na pewno przyjdą. Przekładam jakość nad długość
treningu. Moje sesje treningowe trwają
średnio 70 minut. Tylko treningi łączone trwają max do 2,5 h. W tygodniu wykonuje od 10 do 12 jednostek
treningowych.
Teraz mam kilka dni przerwy. Od poniedziałku wchodzę w
Rozbudowę 2 i zaczynam przygotowania do Ślesina a później połówka w Chodzieży.
Troszkę żałuję, że nie będzie mnie w Gdyni,
ale gdy się zapisywałem na początku roku bardzo obawiałem się pływania a tym
bardziej pływania w Zatoce. Na pewno przyjadę kibicować gdyż mieszkam w okolicy
Gdyni, ale już wiem, że serce będzie mnie bardzo bolało, że nie będę mógł z Wami
powalczyć o jak najlepszy czas! Obiecuję, że będę na pewno najgłośniejszym
kibicem!
Pozdrowienia dla Wszystkich niepoKONAnych.
PS. Podziękowania dla Pana Redaktora za dobrą radę przy planowaniu
działania w Suszu.
Jestem dumny z Marcina i jego postępów . Troszkę popsuł mi plany i za szybko popłynął ale i tak damy radę KEEP CALM AND CARRY ON TRAINING