Rok 2012 zapowiadał się nieźle. Fantastyczna rodzina, świetna, odpowiedzialna i satysfakcjonująca praca. W wolnym czasie sport w każdej możliwej postaci, przede wszystkim amatorskie ściganie się w maratonach MTB.
Po prostu żyć, nie umierać…
W połowie roku moja Firma – lider w swojej branży ogłasza upadłość. Setki ludzi w całej Polsce, w tym ponad 200
w prowadzonym przeze mnie oddziale tracą pracę. Okazuje się, że spółka giełdowa, która kupiła nas kilkanaście miesięcy wcześniej, to kolos na glinianych nogach. Nie ma znaczenia, że nasza Firma od lat notuje wielomilionowe zyski.
Kolos pociągnął nas na dno.
Przymusowy 'urlop’ postanawiam wykorzystać na podreperowanie zdrowia. Już od dłuższego czasu przepuklina przeszkadza mi w treningach i startach w maratonach MTB.
Ponieważ po zabiegu przez parę miesięcy nie ma mowy o wysiłku, decyduję się przy okazji usunąć kilka starych
zmian na skórze, ot-taka kosmetyka.
Przepuklina goi się doskonale, dostaję też wynik badania histopatologicznego – pierwszego z czterech wyciętych zmian.
Początkowo nie rozumiem, co lekarz do mnie mówi…
Nowotwór złośliwy? Co? Ja? To musi być pomyłka !
Czuję się, jakbym wpadł pod ciężarówkę!
Lekarz pociesza mnie, że 80% ludzi z tym nowotworem przeżywa kolejnych 5 lat…
A!!! To zupełnie zmienia postać rzeczy, po prostu luzik… Ciekawe, czy ktoś ich szkoli z takich tekstów?
Kolejne wyniki nie robią już takiego wrażenia. Drugi wycinek złośliwy, trzeci też, czwarty podobnie.
Nie pociesza fakt, że prowadzący mnie lekarz nie spotkał się jeszcze z takim przypadkiem.
Kolejne wizyty w szpitalu i mijający czas powodują, że trochę wypadam też 'z obiegu’ w sensie zawodowym.
Telefon dzwoni coraz rzadziej, robi się naprawdę nieciekawie.
O sporcie przestaję myśleć, a kolejne dni, tygodnie i miesiące upływają na bezmyślnym serfowaniu, TV i zawsze towarzyszącym mi drinku. Oczywiście wszystko mam pod kontrolą, przecież do niedawna, całkiem nieźle płacono mi,
by rozwiązywać problemy nie do rozwiązania.
Wyciągi bankowe za zakup alkoholu, każą mi się jednak zastanowić, czy aby na pewno wszystko mam pod kontrolą…
Przypadkiem trafiam na stronę Akademii Triathlonu.
Po paru dniach całą stronę znam na pamięć. Felietony, blogi, nazwiska, czasy – mam wrażenie, że wszystkich tych,
pozytywnie zakręconych ludzi znam od dawna.
W międzyczasie kolejni kurierzy przywożą mi do domu:
Triathlonową Biblię – Friela, Trzy Mądre Małpy – Grassa, Lemondkę, sprzęt do pływania.
Wyciągi bankowe dalej nie nastrajają optymistycznie, ale już nie ze względu na zakupiony alkohol;-)
Od dziecka uprawiałem sporty walki, kajakarstwo górskie, ski-alpinizm, wspinałem się, latałem na paralotniach,
jeździłem na rowerze. Przez te lata, uprawiając sport, skręcałem i łamałem niemal wszystko, co było do złamania,
włącznie z kompresyjnym złamaniem kręgosłupa. Szukałem raczej adrenaliny niż zdrowia…
Triathlon, to mógłby być dla mnie całkiem fajny sport, gdyby nie… pływanie, którego nie lubię
i bieganie, którego nienawidzę;-)
Oglądam na stronie AT film z Dickiem Hoytem. Po zakończeniu siedzę długi czas bez ruchu. Z odrętwienia wyrywa mnie żona. Pyta co się stało, puszczam jej film. Gdy się kończy oboje siedzimy bez ruchu, nie odzywając się do siebie.
Wieczorem żona bierze z półki 'Małpy’ – Grassa i zabiera się do czytania…
Odnajduję stare notatki, parę razy chciałem przebiec maraton, ale stare kontuzje nie pozwalały mi biegać systematycznie dłużej niż 2-3 tygodnie. Pewnie stąd moja awersja do biegania. Czasy sprzed wielu lat:
bieg 20 km – 1 h 34 min, jest też basen 1 km – 19 min.
To zawsze były dla mnie sporty uzupełniające, nigdy nie byłem 'wytrzymałościowcem’
Już wtedy to były kiepskie wyniki, a przecież to było wieki temu. Teraz mam 45 lat i 4 raki;-)
Żona w trakcie lektury 'Małp’ mówi coś o egoizmie…
Wzorem moich koleżanek i kolegów z AT, czas na deklaracje. Aby nie było odwrotu już się zapisałem i zapłaciłem.
W 2013 zamierzam ukończyć:
– Bieg Piastów 50 km klasykiem http://www.bieg-piastow.pl/
– MTB Trophy (jedna z najtrudniejszych etapówek MTB w Europie) http://mtbtrophy.com/
– 3 Triathlony 1/4 IM z czasem ok. 2 h 30 min http://triathlonpl.com/
Ola skończyła 'Małpy’, a następnego dnia poszła biegać i kupiła nowy strój na basen.
Za tydzień jedzie na kilka dni na biegówki do Jakuszyc. Egoistka;-)
Przypominam sobie słowa lekarza, że 80% osób z 'moim’ rakiem przeżywa kolejnych 5 lat.
Cóż, wszystko wskazuje na to, że zdążę z Ironmanem…
Pozycja wyjściowa na 1.01.2013 jest raczej taka sobie.
Na badaniach w Katowickim AWF-ie poznałem swoje aktualne aktualne progi i pozostałe parametry:
Wzrost – 181 cm; Waga – 90 kg; BMI – 27,5; Tłuszcz/kg – 11,6; Tłuszcz% – 13,80; Mięśnie/kg – 42,8;
VO2/kg – 57; Rer AT – 0,74; Rer VO2 – 0,95
– wiek 45 lat
– 4 zdiagnozowane nowotwory złośliwe
Za parę dni ściągają mi ostatnie szwy, zaraz potem ruszam;-)`
Powodzenia!!!
ja bym się chętnie z tobą wódki napił po jakimś triathlonie, a gdybyś ze mną wygrał to musiałbym postawić coś dobrego ;), i oczywiście butla do końca, no bo jak inaczej…..
Wielki szacunek dla Pana!
Piotrze, z Twoimi adresami jest chyba coś nie tak. Kilka razy próbowałem – bez skutku. Może Ty spróbuj – [email protected]
pomyłka w adresie [email protected]
Jak znajdziesz chwile napisz prosze do mnie na [email protected] . Może jakieś z mioch gratów Ci sie przydadzą ….
no to teraz chyba już nikt z nas nie będzie miał wymówki, żeby nie wyjść na trening… życzę powodzenia w przygotowaniach i w walce. ps. chciałbym Ci coś zaproponować, jeżeli możesz odezwij się do mnie na maila: [email protected]
Rybski . Życze ci powodzenia i trzymam za ciebie kciuki. Fajnie jest cie poznać a jeszcze fajniej bedzie cie spotkac na zawodach. Trzymaj sie , powodzenia
Chyba ten 'twój’ rak naprawdę ma pecha że trafił na Ciebie. Dasz radę. A jeżeli za jakiś czas zdradzisz gdzie staniesz się Ironmanem, to przyjadę i będę podawał bidony. Obiecuje.
Ostatnio kibicowałam mocno kobietom (z niektórymi mam kontakt na FB), bo jak mówiły, chciały pokazać fuck’a rakowi i pojechały ROWERAMI na Zwrotnik Raka 🙂 Może to nie triathlonistki, ale dały na maksa radę i wróciły bardzo szczęśliwe. Sport daje faktycznie jakąś nadludzką siłę 🙂 I współsportowcy również. Także do dzieła triathlonisto i powodzenia jak nie wiem co 🙂 Pozdrawiamy serdecznie, również żonę Olę. http://www.tvp.pl/bydgoszcz/aktualnosci/rozmaitosci/pojechali-rowerami-na-zwrotnik-raka/9583181
Ola – moja żona, spytana kiedyś co myśli na temat 'moich raków’, odpowiedziała, że czasami to jej nawet ich żal, ale w sumie to one mają problem, mogły mnie nie zaczepiać;-) Coś w tym jest, nie lekceważę ich, ale tym razem naprawdę źle trafiły. Nie zamierzam im niczego ułatwiać. Sześć miesięcy do najbliższego triathlonu, to będzie dla nich ostra próba;-) Jestem bardzo zaskoczony i jeszcze bardziej wzruszony Waszymi – tak ciepłymi komentarzami. Brałem przykład z Was, to miała być tylko deklaracja startów złożona na forum, tak by nie było już odwrotu. Prawdę mówiąc, myślałem, że tekst przejdzie raczej niezauważony… Tak naprawdę powinienem odpisać każdemu z osobna, bo tak osobiste i szczere komentarze na to zasługują. AT to nie tylko miejsce, mające ułatwić wymianę doświadczeń na temat treningu czy sprzętu, jak myślałem na początku. Dla mnie teraz, to coś o wiele więcej… I jeszcze gorąca prośba ! Dajcie proszę spokój z tym panem 😉 Tydzień temu odbierałem z przedszkola 4 letniego syna a Pani przedszkolanka powiedziała do niego: twój brat po Ciebie przyszedł ;-)) Jeszcze raz wszystkim dziękuję, treningi już rozpoczęte, w Jakuszycach rzeczywiście warunki trudne, ale o tym już niebawem… Ps. Nie lekceważcie zmian na skórze, ja ze swoimi chodziłem ok. 5 lat, pokazywałem je ok. 15 lekarzom i żaden nie zareagował… Tu podobnie jak w triathlonie liczy się czas, im szybciej, tym lepiej. Choć ostatecznie ważne by ukończyć…
Chwała bohaterom!
Twój post przypomniał mi, jak się popłakałem pół roku temu z bezsilności po 'wyroku’ dla mamy, który usłyszałem od lekarza – rak jelita grubego z przerzutami na wątrobę i zajęte węzły. W jakiejś tam skali (nie pamiętam) najbardziej jadowita bestia. Łkająca rodzina już prawie mamę uśmierciła. Ale wzięliśmy się w garść z siostrą i bratem. Akceptacja, wola walki i motywacja. Dziś mama jest po dwóch cyklach chemii i ma się całkiem dobrze zarówno fizycznie i psychicznie. Zmiany jeszcze nie ustąpiły, ale są w mocnym odwrocie. Jazdy z Krakowa do Bydgoszczy nie były frajdą, ale wyjście na 5 godzinny trening w BPSsie też nie jest. Drugi raz się już nie popłaczę. Tak jak pisał zdroof – nie ma litości i współczucia. Człowiek na wózku jest taki sam, jak my wszyscy. Człowiek bez nogi ma gorzej, bo nie ma nogi, ale jest taki sam jak my wszyscy. Ty też jesteś taki sam, jak my wszyscy. Dziś rak to nie wyrok. Wyobraź sobie, że masz grypę. Wszystko można wyleczyć. A lekarzom nie wierz, poza guru z Akademii Triathlonu 🙂 Mnie mówili, że nigdy nie ukończę maratonu, triathlon mogę włożyć między bajki, a w ogóle powinienem wszczepić sobie rozrusznik. 10 lat temu. Teraz radzą, abym tylko nie przestał, bo dzięki triathlonowi uciekam zawałom, miażdzycom i czemu tam jeszcze. Głowa do góry i 'uciekaj’. I napisz, gdzie się spotkamy na trasie 🙂
Jak to bym powiedział: Jedziesz z koksem… My triathloniści jesteśmy zawzięci … Więc dasz radę… Dałeś mi dziś większego powera niż kawa którą pije. .. Trzymam kciuki i do zobaczenia na trasie
Wspomniany przez Ciebie, DICK HOYT był w dużm stopniu , także moją inspiracją i motywacją gdy zaczynałem moją przygodę z TRI prawie 15 lat temu . Rownież taką inspiracją byl, RUDY GARCIA-TOLSON, którego historia w Ameryce jest równie znana jak hisoria HOYT TEAM. Miałem szczęscie, spotkać osobiscie i DICKA i RUDIEGO. DICKA w Toronto. RUDIEGO w Kona(2009), gdy próbował zostać pierwszym Ironmenem z nogami amputowanymi powyżej kolan. Tak , RUDI nie ma nóg ,używa normalnego roweru i dwa rodzaje protez. Jedne na rower ,drugie na bieg . 'Pedałuje’ jedynie mięsniami posladków i brzucha. RUDI to także wielokrotny medalista Paraolimpijski w pływaniu. Popłynął te 3.8 km równo 1godz, ja z nogami 1:13. Niestety, o 9 min jechał za długo na rowerze . 9 min ! Nie udało się. Udało się kilka tygodni póżniej w IM Arizona, RUDI(21 lat) udowodnił, że można zrobić IM, nawet bez nóg, Napisałem te kilka zdań o RUDIM, mając w głowie jego motto, które bardzo do Ciebie pasuje: 'A Brave Heart is a Powerful Weapon ’ Wiem , że twój wpis będzie inspiracją i motywacją, dla wielu. Wierzę , że wygrasz ! Bardzo Ci tego życzę.
Ten tekst coś mi przypomina…. szczególnie postawa lekarza; żyję 4 lata i 4 miesiące – najważniejsze jest oparcie w Rodzinie, nastawienie psychiczne i życzliwośc przyjaciół – tych z bliska i daleka. Odwagi – będzie dobrze, będę czekac na starty i kibicowac Panu. Powodzenia !!!
Powodzenia! szczególnie na MTB Trophy, jest ciężkie ale do ukończenia:) i do zobaczenia na starcie tri u GG:)
Dziękuję, że mogę Pana poznać. Czekam z niecierpliowścią na relacje z treningów i zawodów.
Jestem pewny ze jeszcze nie jeden 'staruszek’ na trasie będzie oglądał Twoje plecy i to nie tylko za 5 ale i za 20 lat także zabieraj sie ostro do pracy mój drogi tu nie ma taryfy ulgowej dla nikogo statystyką sie nie przejmuj w przypadku nowotworow tak sie określa rokowanie – po 5 latach chorego uwaza sie za wyleczonego dlatego taki okres sie podaje wbrew pozorom to bardzo dobre rokowanie 45-letni mężczyzna 5 letnie rokowanie generalnie ma zle statystycznie więc luzik nikt nie pyta np jakie jest 5-letnie przeżycie u 45-letniego faceta któremu sie rozpoznaje nadciśnienie tętnicze albo chorobę wieńcową. Reasumujac nie znajdziesz tu współczucia bo na pewno cześć osób na tym forum ma bardziej przechlapane od Ciebie tylko nie zdaja sobie z tego sprawy ale ja wiem ze Ty tu jesteś właśnie dlatego ze tego współczucia nie potrzebujesz współczucia potrzebują ludzie słabi Ty jesteś silny Ty jestes wręcz szczesciarzem zycie pogrozilo Ci palcem teraz widzisz co tak naprawde jest ważne i masz czas dużo czasu żeby zacząć pewne rzeczy od nowa za jakiś czas za kilka lat powiesz sobie ze te 4 nowotwory skory to najlepsze co mogło Cię w życiu spotkać założymy sie?:) umowmy sie ze za 10 lat spojrzysz wstecz i zrobisz rachunek tego co sie wydarzyło a potem ponieważ oczywiście zakład przegrasz postawisz mi szklaneczke dobrego single malta ok? Oczywiście pod warunkiem ze ja z pozoru zdrowy 43-latek tyle przeżyje;)
Nie wiem, co napisać… Chyba pierwszy raz… Bardzo Pana podziwiam za siłę woli i po ludzku ujął mnie ten wpis. Mam nadzieję, że spełni Pan wszystkie swoje marzenia nawet za 5-10-15 lat (jak z tego naszego programu TV z lat młodości 🙂 , a rak pójdzie sobie po prostu wspak… Życzę tego naprawdę szczerze. Pozdrowienia dla Żony. Ona również jest wielką inspiracją w tym tekście. Joanna z Rodziną
Dla mnie Pan juz jest Ironmanem! Ale wierzę, ze zdobędzie na to papier!:-) Dziękuję za ten tekst…bo Ironmanem nie zostaje sie samemu – zostaje się dzięki takim ludziom jak Pan! Podobno wszystko siedzi i dzieje się w naszych głowach – a ja w Rybskiej głowie raka jednak nie dostrzegam…. 'wiara, siła, męstwo – to nasze zwycięstwo’ . Powodzenia Rybski w wodzie i na lądzie!
Rybski trzymam kciuki i będąc pod wyrażeniem Twojej motywacji mam nadzieję na pozytywne zakończenie. Do zobaczenia na starcie MTB Trophy i Tri u GG. A w Jakuszycach mało śniegu więc może lepiej zostać w domu 😉
Powodzenia dla Pana i żony, choroba nie dotyczy tylko chorego lecz najbliższych. Będę pamiętał w modlitwie.
Tutaj kolega po fachu mtb na emeryturze przez kontuzje, podziwiam i mocno trzymam kciuki!
Nie wiem co napisać…(rzadko mi się to zdarza), ale czuję, że 'coś’ napisać powinienem. Mój przyjaciel podpowiada, że to, co czuję. Faktycznie tak łatwiej, bo robię tak całe życie. Bardzo Panu dziękuję za ten wpis na blogu. Wierzę, że Pan wygra najważniejszą walkę. Pozdrowienia dla żony! Nie mogę się doczekać spotkania na linii startu w triathlonie. Ten wpis wiele dla mnie znaczy…bardzo wiele. Cieszę się…a może to złe słowo, powinienem napisać, że jestem szczęśliwy, że ta strona może być miejscem, gdzie ludzie dzielą się ze sobą takimi historiami, które motywują, dają siłę piszącym i czytającym. Dziękuję. Trzymam kciuki!
Jestem chirurgiem naczyniowym z wieloletnia praktyka ale …zaschlo mi w gardle po przeczytaniu wpisu… Trzymam kciuki i czekam na nastepne:) Powodzenia!