Walka trwa.

Witajcie Tri – człowieki 🙂

 

Dawno nie pisałam, a to za sprawą tego, że w sumie nie mam o czym. Nie mogę napisać jak Wy, że wystartowałam w maratonie, że jestem na obozie, że dzielnie trenuję… Niestety walka z kolanem nadal trwa i niestety muszę przyznać, że jestem o krok od poddania się.


Obawiam się, że triathlonisty to raczej ze mnie już nie będzie. Sądząc po tym co dzieje się teraz, ile się ciągnie walka z kolanem, cóż… brak mi już nadzieji. Przerobiłam już chyba większość możliwości i chyba zaczyna mi brakować pomysłów. 


Jedyne co pozytywne to, że mogę pływać. Oczywiście muszę trzymać się na wodzy, bo Daśka to by od razu chciała kilometry przepływać, jak to głupia Daśka. Mam zajęcia z instruktorem przez jeden tydzień, a drugi tydzień mam czas, aby szlifować to co się wcześniej dowiedziałam. Fajny układ. Najchętniej chodziłabym nawet codziennie, bo pływanie bardzo mi się spodobało, szczególnie to jak fajnie przełamuje się swoje bariery… Bardzo zachwycam się 'noskiem’, bo dzięki niemu jestem dużo odważniejsza do pływania. Niesamowite jak to zwykła zatyczka na nos, a jakie cuda z pewnością siebie może zdziałać!


Chodzę jednak tyle ile mogę, a może inaczej – na tyle, na ile pozwala mi kolano, bo czasami niestety nie pozwala. Ograniczam się jak tylko się da, uważam na każdy krok, bo naprawdę chcę to już zakończyć raz, a dobrze.


Nie mówię już o bieganiu i rowerze, który stoi i się patrzy, wręcz krzyczy 'Daśka!!! Patrz jaka pogoda, patrz jaki jestem zaniedbany, usycham z tęsknoty za kilometrami!!!’. Niestety – nie można, to nie można.


Zajmuję się wszystkim innym tylko, aby nie myśleć. Niestety chusteczki się skończyły. Jak na dzisiaj to obawiam się, że nie będzie mi dane wystartować w TRI. Kto wie, może dzisiaj 1 kwietnia i kolano robi sobie żarty, ale co jak co… bardzo głupie żarty.


Na razie trwam w czasie i uczę się dobrze pływać, co jest moją absolutnie najsłabszą stroną.


Za Was wszystkich trzymam kciuki, czytam wszystko, nie zawsze komentuje, ale czytam i jestem z Was dumna. Serio, serio…


Pozdrowienia razy TRI.

 

 

Powiązane Artykuły

22 KOMENTARZE

  1. @Plati hahahaha czemu Ci się nie dziwię – mam tak samo ;P Ale to, że się zapisałeś to nie znaczy, że pójdziesz, mam jednak nadzieję, że TAK!!!!! 😀 bo inaczej ktoś tu dostanie kopa zdrowym kolanem 😀

  2. Plati wiesz mimo tego, że ciało chyba niekoniecznie chce Tri, a umysł chce ogromnie to obawiam się, że tu nie ma już nic do gadania, że już nie będzie odwrotu 🙂 myślę, że sobie nie odpuszczę, póki nie wystartuję i nie 'pokonam’ samej siebie 🙂 tak miałam z powrotem do jeździectwa, walczyłam kilka lat, potem wystartowałam w zawodach i wygrałam! 😀 ale walki było duużoooo pod wieloma względami…

  3. myślałem, że jestem cierpliwą osobą, ale ostatnie tygodnie, wprowadziły mnie chyba na jeszcze wyszczy poziom tego uczucia….także Daśka trenujemy nie tylko ciało, ale i umysł…:P radę dasz, jak raz weszłaś na tą ścieżkę to odwrotu nie ma :)))))

  4. @albinp – cierpliwość to najtrudniejszy etap tego wszystkiego, ale na pewno taka nauka mi się przyda, oj przyda! Co chwilę łapią mnie doły, ale dać radę muszę, nie ma innej możliwości…

  5. Daśka – patientia, czyli cierpliwość i będzie dobrze 🙂 @ Krzysztof Górecki – pokonać dystans maratonu, nawet marszobiegiem, to nie w kij pierdział – oczywista sprawa. Ale jasne, że im szybciej, tym trudniej – z uwzględnieniem indywidualnych predyspozycji: np. dla mnie 3:59 byłoby pewnie trudniejsze (na razie się nie udało) niż 2:40 dla Haile Gebreselassie 😉 Uważam natomiast, że jak zawody, to finisz ma być, jeśli sił wystarcza! Natomiast emocjonowanie się, że wyprzedziło się ileśtam osób na ostatnich 500 m i poprawiło pozycję z 3940 na 3900 to już przerost formy nad treścią 🙂

  6. Arkadiuszu, a co mi więcej pozostało poza cierpliwością? 🙂 Przyznasz, że i tak już nadrabiam naukę cierpliwości. Myślę, że pływanie też idzie do przodu – dzisiaj wieczór albo jutro rano basen, zobaczymy jak się wyrobię. Mówisz, że cierpliwi są wynagradzani? Mi w zupełności starczyłoby zdrowe kolano, a do reszty dojdę sama ciężką pracą 🙂

  7. Daśka, już przerabialiśmy temat. Uzbrój się w cierpliwość, pracuj nad pływaniem, nie rwij się! Doprowadź rehabilitacje do końca! Cierpliwi są wynagradzani…. 🙂 Jeszcze będziesz miała dość tej TRI-męczarni…

  8. Wiem wiem, moje wpisy wzbudzają kontrowersje. Przekaz tekstowy ma to do siebie. Ale i nie tylko – szczerość też. Więc piszę dalej. Jak czytam niektóre wpisy to widzę że są to …….. nie nie napisze tego. Ja piszę to co myślę i nie z zamiarem dokuczania komukolwiek (może ja czytam do góry nogami) Ale żeby dać motywację i nie raz aby to było bardziej skuteczne trzeba delikatnie przydepnąć odcisk, nawet w formie żartu. Uważam, że nie po to Daśka dała wpis, żebyśmy sobie poczytali, poklaskali i pożałowali – może się mylę, trudno. Jak się po to pisze to nie na blogu lub forum, tylko pamiętniki. A Daśka to nie mała dziewczynka, a widzę, że tak ją trochę traktujemy/….., tylko dorosła kobieta, która ma plan rehabilitacyjno-treningowy taki dla siebie i na swoje możliwości. A do tego mały dołek – co się nieraz zdarza. Tak na zakończenie, może choć tym razem zostanę dobrze zrozumiany. Byłem na wielu imprezach biegowych (TRI-tylko w necie) w tym marathonach. I z jednej strony trochę mnie bawi jak niektórzy sportowcy amatorzy na ostatnich metrach pędzą z wielką energią wyprzedzają jakąś starsza panią albo pana (ba nawet z 20-stu, którzy w trudzie biegi cały dystans) i wymieniają się poglądami jak to dali czadu na końcu i ledwo żyją. Czy o to chodzi ……… ??? Ja uważam, że ważne, że pokonali dystans i za to szacunek bez względu na czas. Tylko ta walka o miejsce 3158 tu nie ma znaczenia. Mogli być na miejscu 999 ale mieli inny cel i plan. A takie ściganie nieraz na łokcie jest już nie potrzebna. Słyszę też nie raz, jak niektórzy niezbyt pochlebnie twierdzą o osobach co pokonali dystans marathonu, że to niby biegli albo nie biegli tylko szli co to za filozofia. Wg mnie jest i to duża. Zawsze takiej osobie proponuje ubrać buty i np w niedzielę przejść 42 km 195m. A potem pogadamy…….. pozdrawiam

  9. @Potal hehe dzięki za takie pozytywne myślenie, dzisiaj mi się bardzo przyda 😀 W ogóle ja nie uczę się pływać zupełnie na nowo, powiedzmy po części, bo jako dzieciak w podstawówce pływałam kilka razy w tygodniu, potem dłuuugaaaa przerwa i znowu pływam, uczę się. Działam jak tylko mogę i na ile pozwala Profesor oraz kolano. Oczywiście na zawody przyjadę, nie przegapię takiego wydarzenia! 😀 Pozdrawiam

  10. Istnienie w blogosferze takich ludków jak Daśka powoduje, że AT to rzeczywiście społeczność, a nie np. klub wzajemnego nakręcania się swoimi wynikami treningowymi i opowieści o tym, kto dłużej odzyskiwał przytomność :), a kto kończył trening w znieczuleniu zewnątrzoponowym:) – jak na niektórych forach kulturystycznych. Uszanujmy to i przestańmy jej dokuczać 🙂 – z poprzednich wpisów wynika, że z kolanem walczy wspólnie z medykami. W międzyczasie uczy się pływać (szacun – w wielu przypadkach nauka w wieku 18 🙂 lat + kończy się niepowodzeniem). Daśka, super będzie, tak jak planowałaś – spotkać się z ludźmi AT na zawodach przy okazji reportażowania, poczuć blood, sweet and t(b)ears – a na razie jak najwięcej się ruszaj (ułóż sobie zestawy treningowe w konsultacji z medicami i rehabilitantami, cobyś nie zardzewiała od tej wody:) Jak mi się nie chce wyjść na trening – to motywuje mnie do wyjścia myśl o tych, co by chcieli, a nie mogą BTW – fajna strona WWW, ciekawe fotki, pozdrowienia i do zobaczenia na zawodach (niekoniecznie na starcie).

  11. Witajcie 🙂 dziękuję za dobre słowa, ale wiadomo każdy ma czasami gorsze chwile. U mnie może teraz ta chwila trwa trochę dłużej przez kolano i ogólne zagmatwanie życiowe. Czeka mnie zmiana życia o 180 stopni. Kolano oczywiście mam zdiagnozowane, przez kilka miesięcy miałam takie podejście jak Krzysztof i przyznaję w 100%, że było ono ZŁE. Jeździłam na rowerze mimo tego, że wiedziałam, że po jeździe kolano będzie bolało. Przyznaję się bez bicia, że zaciurałam swoje kolano i żałuję tego cały czas. Byłam u kilku lekarzy, każdy miał inne zdanie, jedni wręcz mnie namawiali, że 'przecież mogę normalnie ćwiczyć’ itd. Nie wiedziałam co robić… przyznam, że dopiero jak poznałam AT i Profesora to dopiero on mi pomógł i widzę efekty. Może jeszcze nie w 100%, ale tu trzeba też Dr Czasu prawda? Więc pływam, pływam i pływam. @Krzysztof z Tobą niestety się nie zgodzę. Jeżeli coś boli to znaczy, że przecież jest coś nie tak, więc jaki jest sens w pogłębianiu dotychczasowego stanu. Teraz śmigasz dzielnie, ale co będzie za kilka lat, miesięcy… nie życzę Ci źle, ale pomyśl tak bardziej na przyszłość. Wiesz ja bym chciała, aby kolano posłużyło mi jeszcze jakieś hmm… 60 lat minimum ;P @Jakub, Plati, Lidia, Kasia, Bogna – dziękuję za miłe słowa, nie robię z siebie ofiary i nie mam zamiaru, ale czasami człowiekowi po prostu ręce opadają. Walczę dzielnie i nie widzę opcji poddania się. A co do chusteczek – dzisiaj zakupiłam kolejną paczkę, ale nie mam zamiaru jej tak szybko zmarnować hehe ;P Na szczęście pracy sporo, więc nie myślę aż tak o kolanie.

  12. Jeszcze taka mała polemika – co do tego że ma boleć. Nie chwalę się – nie ma czym ale najlepsze przykłady są zawsze z własnego podwórka – 100% informacji. Jak biegłem swój pierwszy marathon – plan jak zwykle ambitny i miało być poniżej 3h. W sumie biegło nas ok 700 osób. Miało być fajnie i było, na opalanie nie bieganie – 30 stopni w cieniu. Było ciężko – coraz ciężej. Na ostatnim moim punkcie żywieniowym na stoliku stały dwa kubeczki z wodą, a młodzież była na pogaduchach. Jak chciałem złapać jeden – oba się przewróciły. Wiecie jak się podłamałem, że nie dam rady. Do mety było 6-7 km. Ostatnie dwa masakra, do dzisiaj mam tylko w pamięci odgłos za plecami kroków zawodnika, który mnie dogonił i wyprzedził (na chwilę). Na mecie skończyłem na tlenie i kroplówce. Ten co wygrał cały marathon skończył tak samo, choć biegał całe życie. Ja byłem 8 na 700 startujących i przez ostanie km tego biegu 10-tki razy przeszła myśl – daj spokój. Byłem 8 w biegu ale wygrałem ze sobą. Zawsze będę to pamiętał – było warto.

  13. No w końcu, dziewczyny stanęły na wysokości zadania. Nie ma głaskania jest mały 'kopniak’ – może nie dosłownie ale jednak. Są marzenia i trzeba o nie walczyć. Z tego co poczytałem wpisy Daśki – jeśli tak mogę pisać, to temat z kolanem wygląda, że jest do ogarnięcia. Może wcześniejszą aktywnością trochę przeciążone – teraz rower ale dasz radę – jak nie na wiosnę to na jesień. Albo w przyszłym roku. Czas biegnie szybko ale za to jak szybko będziesz pływać 🙂

  14. Nie poddawaj się! Już trochę czasu walczysz z kolanem więc walcz do końca. Widzisz z opisów, że z kolanami to nie jest szybka sprawa by dojść do porządku. Masz basen, ciesz się tym. Życzę cierpliwości.

  15. Hej Daśka. Mogę Cię trochę pocieszyć (o ile się da), sama w 2011 roku przeszłam operację kolana. Na meczu koszykówki doznałam dość poważnego urazu – złamane kości w kolanie, zerwane więzadło krzyżowe i w dodatku uszkodzenie łąkotki…Unieruchomiłam się na dłuuugi okres czasu,operacja, wytężona mozolna rehabilitacja, etapowy powrót do sportu i dziś znowu gram w kosza, biegam maratony i szykuję się do debiutu w Triathlonie… Upadek był bolesny, ale powróciłam dwa razy silniejsza….Wierzę, że tak samo będzie z Tobą, nie mam pojęcia co Ci w kolano, ale z każdych opresji jest wyjście, należy tylko wierzyć w końcowy sukces. Trzymam kciuki za twoje kolano i życzę szybkie powrotu do pełnosprawności!!! Głowa do góry, pozytywne myślenie i z dnia na dzień będzie lepiej 🙂 3maj się!

  16. To znowu ja, nie do końca chodzi że ma boleć i już, nie powinno ale żeby zaraz rezygnować. Od takich myśli do samej rezygnacji to mały kroczek. Ok, debiut TRI jest przedemną ale wiem że na trasie nie raz będzie bolało. i wszyscy to wiemy. Póki co Daśka może pływać i czerpie z tego przyjemność – więc niech pływa ile się da. @Lidia, ja nie twierdze że moja droga jest dobra – nie jest, potwierdzam to i może zabrzmi to butnie (choć tak nie jest) nie jest to droga dla każdego. Każdy ma swoją i ona ma sprawiać mu przyjemność. Widzisz są np ludzie którzy czerpią przyjemność z treningu i startów. Całe lato startują co tydzien, dwa tu bieg tam coś innego. Ja czerpie przyjemność z samego treningu. Ja mam zawody co dnia – ze sobą. ciesze się każdym dniem pozdrawiam

  17. Daśka nie wiem bo się nie wczytywałam we wcześniejsze posty. Czy masz juz zdiagnozowane te kolano? A podejście typu nie rozczulaj sie nad sobą bo musi boleć to raczej mało profesjonalne. Przepraszam ale kolega Krzysztof jak widzę objętości i nie życzac mu źle ale z takim podejściem potrenuje ale nie długofalowo. NIe sztuką jest trenować 3 lata. Sztuką jest trenować długie lata w zdrowiu :). Najpierw wylecz kontuzję i zobaczysz ze wyniki beda robily sie szybko:)

  18. Cześć Nie wiem dlaczego i w czym tkwi problem z Twoim kolanem. Ale nie rozczulaj się tak nad sobą. Nikt nie obiecywał że będzie łatwo. Czyż nie tak. Głowa do góry i walcz – przynajmniej póki możesz pływać. Oj żeby mnie nie pokarało za takie gadanie, ale tak to wygląda. I dam swój przykład o którym już wcześniej pisałem czy wspominałem. Połowa czerwca ubr. plany kalkulacje przed startem w maratonie – mistrzostwa polski weteranów. Oczekiwania powiem wprost były na pudło. Tydzień przed coś zakuło i 'diabli wzieli’ wszystko. Tygodnie/miesiące wędrówek od lekarza do lekarza i kicha jak bolało tak bolało. Niby wszystko mogłem robić tylko nie biegać, ba nawet truchtać. Został mi tylko rower. i tak dobiłem do grudnia. I zacząłem stopniowo biegać i dokładać. Cały czas czuje ten ból i po każdym treningu worek z lodem na kolano. Kręci się. Jest ciężko, nawet bardzo. Fakt, że mam nierówno pod sufitem ponieważ ostatni tydzień padł rekord km w biegu 140 pomimo że kolano bolało tam gdzie boli, do tego z drugiej strony bolały ścięgna podkolanowe, w zeszłą sobotę zabolał mnie w biegu mięsień przyśrodkowy na tyle że musiałem przerwać bieg po 5 km. przerwałem na chwilę ale i tak zrobiłem 19 km pomimo tego że zamiast 1.30h trwało to ponad 2h. Niedziela i cały tydzień jadę na tabletkach przeciwbólowych i maściach. Jak by tego było mało (dalej ta sama noga) w sobotę miałem już pedały i buty do swojej szosy i pomimo tego że wiedziałem że mogę się przewrócić. Siadłem w przedpokoju i…..???? I nie wypięły się buty. Rypłem jak kłoda na kafle. Jak by tego było mało spodenki miały jakieś cholerne zatrzaski z boku. Resztę sobie dopowiedz. Więc walcz Daśka – a tanie chusteczki są w biedronce. Do tego masz jednego asa – dobry PESEL :))))))) pozdrawiam

  19. należy cieszyć się na razie tym pływaniem, to taki kawałek tortu, przyjdzie czas to będziesz się jeszcze cieszyła tzn. w głębi duszy się zastanawiała poco mi to całe tri……:P

  20. nie ma co się poddawać, za nim się jeszcze dobrze nie spróbowało 🙂 pomyśl jak już będziesz mogła robić te wszystkie ciężkie i 'nudne’ rzeczy, jak będziesz klepała te kilometry to wspomnisz z uśmiechem jak to się mogłaś cudnie wylegiwać 🙂 po za tym z tego co piszesz mocno podciągniesz pływanie, a to naprawdę sporo, większość z nas właśnie w tym elemencie upatruje swoje najsłabsze ogniowo, tak więc głowa do góry i pędem na basen

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,817ObserwującyObserwuj
22,400SubskrybującySubskrybuj

Polecane