Jako dziecko w sporcie szukał przede wszystkim możliwości przesuwania własnych granic. To, jak daleko te granice leżą Jan Frodeno, udowodnił w ciągu następnej dekady, stając się jedną z najważniejszych postaci w historii triathlonu.
ZOBACZ TEŻ: Najszybszy maratończyk w triathlonie. Patrick Lange: „Po prostu lubię się ścigać. Tak mocno, jak tylko mogę”
Bilet w jedną stronę
Jan Frodeno urodził się w 1981 roku w niemieckim mieście Kolonia. Mając 11 lat, wraz z rodzicami przeprowadził się do RPA. Tam, jako nastolatek zaczął trenować pływanie. Jak sam przyznaje, od najmłodszych lat był bardzo ambitny i uwielbiał przesuwać granice swoich możliwości. Zawsze czuł, że: „było to coś, co go pociągało”.
Kilka lat później Jan natrafił na triathlon i w pełni oddał się tej pasji. W 2000 roku podjął decyzję o powrocie do Niemiec ze względu na lepsze warunki rozwoju i możliwości ścigania. Triathlonowe legendy mówią nawet o tym, że aby wrócić do kraju i opłacić bilet lotniczy do Europy Frodeno sprzedał swój rower.
Dwa lata później triathlonista zakwalifikował się do reprezentacji Niemiec. Na pierwsze sukcesy nie trzeba było długo czekać. W maju 2004 roku po raz pierwszy stanął na podium mistrzostw świata, wygrywając zawody na dystansie olimpijskim w kategorii U23. W 2006 Frodeno już jako zawodnik elity, zdobył brązowy medal Pucharu Świata ITU w Pekinie. 2 lata później stolica Chin okazał się jednym z najważniejszych miejsc w karierze triathlonisty…
„Kim jest Jan Frodeno?”
W 2008 roku na igrzyskach olimpijskich w Pekinie zameldowały się wszystkie największe nazwiska triathlonu kwalifikowanego. Wśród nich pojawił się mało znany szerszej publiczności, 27-letni Niemiec, Jan Frodeno, który w dotychczasowej karierze nie wygrał ani jednego wyścigu Pucharu Świata ITU.
„Kim jest Jan Frodeno?” pytał napis okładki magazynu „220” wydanego po igrzyskach w Pekinie. Odpowiedź brzmiała: złotym medalistą. Niemiec wyprzedził największych faworytów. W sprincie na ostatnich metrach pokonał mistrza olimpijskiego z 2000 roku Simona Whitfielda, a także panującego mistrza świata Javiera Gomeza.
Po latach Frodeno przyznał, że wyścig w Pekinie był pierwszym, w którym udało mu się osiągnąć nastawienie mentalne, które na przestrzeni lat stanowiło klucz do sukcesu.
– Mentalne wzloty i upadki w zawodowym sporcie były epickie. Wydaje mi się, że podczas wielkich wyścigów jestem w stanie znaleźć się w odpowiedniej sytuacji. Po raz pierwszy udało mi się to w Pekinie i zajęło mi trochę czasu, zanim udało mi się to powtórzyć – mówił Frodeno.
Zapowiedź największych sukcesów
W 2009 roku Niemiec odniósł pierwsze zwycięstwo w debiutującej w tamtym roku serii wyścigów ITU World Triathlon Series, a w klasyfikacji generalnej zajął 4. miejsce. W następnym roku, mimo realnych szans na zwycięstwo, kontuzja, której doznał w wielkim finale imprezy, spowodowała, że ponownie znalazł się tuż za podium.
2 lata później ponownie stanął na linii startu igrzysk olimpijskich. Rywalizację w Londynie skończył na 6. miejscu. W kolejnym roku podjął decyzję o wycofaniu się z krótkich dystansów na rzecz zawodów na dystansie 70.3. Szybko udowodnił, że każdy dystans, który obiera za cel, staje się jego najmocniejszym dystansem.
W 2013 zajął 2. miejsce na mistrzostwach Europy IRONMAN 70.3 w Wiesbaden. Rok później odniósł pierwsze zwycięstwo na dystansie 70.3 podczas mistrzostw Azji i Pacyfiku w Auckland. Następie w 2015 roku odniósł zwycięstwo, w każdym z pięciu kolejnych wyścigów, w których brał udział. Świetne starty były preludium do największych sukcesów.
ZOBACZ TEŻ: Frederic Funk: „Rób to, co kochasz, kochaj to, co robisz”. Kim jest wicemistrz świata z Lahti?
Triathlonowa legenda
W 2015 roku Frodeno do olimpijskiego złota dołożył kolejne dwa najważniejsze w triathlonowym świecie krążki i zapisał się na kartach historii tej dyscypliny. Pierwszym z nich był złoty medal mistrzostw świata IRONMAN 70.3, drugim złoty medal mistrzostw świata na pełnym dystansie.
Kontynuując dobrą passę, Frodeno w 2016 roku zdecydował się na udział w Challenge Roth. Zawody nie tylko wygrał, lecz także poprawił ówczesny rekord świata długiego dystansu o ponad 5 minut. Trasę wyścigu pokonał w 7:35:39.
Zwieńczeniem sezonu było obronienie tytułu mistrza świata na Wielkiej Wyspie. Podium podzielił razem ze swoimi rodakami – Sebastianem Kienle i Patrickiem Lange. 2 lata poźniej Jan obronił kolejny tytuł. Tym razem ponownie zdominował wyścig mistrzostw świata na dystansie 70.3.
Rozpędzony Frodeno wydawał się nie do zatrzymania. W planach Niemca było zdobycie tytułu mistrzostw świata IRONMAN Hawaii po raz trzeci. Na przeszkodzie do realizacji celu zarówno w 2017, jak i 2018 roku stanęły jednak kontuzje.
Triathlonista nie miał zamiaru się poddawać. Kiedy wydało się, że złamanie bariery 8 godzin przez Patricka Lange w 2018 roku jest wyczynem niemożliwym do pobicia, 38-letni Frodeno w 2019 ponownie powrócił na szczyt. Zdobył on mistrzowskiego hattricka i udowodnił, że jest jednym z najlepszych triathlonistów wszech czasów. Oprócz tytułu Frodeno ustanowił nowy rekord trasy biegowej oraz całej trasy zawodów na Wielkiej Wyspie.
Zapowiedź emerytury
Przez kolejne lata Jan Frodeno udowadniał, że jest w stanie konkurować z najlepszymi triathlonistami z całego świata. W 2021 z fenomenalnym czasem 7:27:53 zwyciężył z Lionelem Sandersem w zawodach Zwift Tri Battle Royale, a kilka miesięcy później triumfował w Collin Cup.
Rok 2022 okazał się dla Niemca niezwykle pechowy. Doznał on kontuzji biodra, która wykluczyła go z rywalizacji w mistrzostwach świata. Chwilę poźniej przyszła decyzja o zmianie formatu mistrzostw świata IRONMAN, dzieląca imprezy na dwie lokalizacje.
39-letni Frodeno zdał sobie sprawę, że prawdopodobnie już nigdy nie zawalczy o zwycięstwo na Hawajach. W tym samym roku Frodeno zapowiedział, że kolejny sezon będzie jego ostatnim sezonem jako profesjonalnego zawodnika.
ZOBACZ TEŻ: Jan Frodeno: „Mentalność mistrza to coś więcej niż tylko wygrywanie wyścigów”
„Umarłem, robiąc to, co kocham”
W swoim pożegnalnym roku Frodeno przypomniał wszystkim, dlaczego został określony mianem G.O.A.T (Greatest Of All Time). 41-letni Niemiec wygrał zawody PTO US Open. Jego „ostatnim tańcem” były mistrzostwa świata w Nicei.
Trasa mistrzostw świata była dla niego ogromnym wyzwaniem. Postanowił jednak skończyć wyścig za wszelką cenę. Przerywał bieg, przechodził do marszu, ale ostatecznie oklaskiwany przez tłumy kibiców dotarł do mety. Po zawodach przyznał, że we Francji: „umarł, ale umarł, robiąc to, co kocha”.
– Dziękuję tej niesamowicie epickiej publiczności. Jesteście wspaniali, zawdzięczam wam wszystko, bo dzięki wam jest warto. To była niesamowita podróż i tak, wchodząc z gladiatorami, ostatnim razem dopadł mnie lew. Ale w porządku, umarłem, robiąc to, co kocham, więc jestem szczęśliwym facetem – powiedział na mecie.
Kilka dni po wyścigu Frodeno stwierdził, że w najbliższym czasie przemyśli całą swoją podróż. Na triathlonowej emeryturze z pewnością nie będzie jednak narzekał na nudę. Oprócz sportowej kariery Frodeno równoległe rozwijał fundację Frodeno Fun(d) oraz własne biznesy. Jednym z nich jest prowadzony wspólnie z żoną hotel La Comuna w Gironie.
Patrząc na jego lata obecności w triathlonie, można założyć, że w każdym zajęciu, którego się podejmie, odniesie sukces, kierując się swoim życiowym mottem zapożyczonym od Muhammada Aliego – „Conceive, Believe, Achieve” – „Wyobraź sobie, uwierz, osiągnij”.