Drugi i zarazem ostatni tydzień międzynarodowego wydania „8 minut motywacji” obracał się wokół kilku niezwykle ważnych tematów. Pierwszy z nich to treningi podczas wyjazdów, urlopów rodzinnych. Drugi temat to oczywiście cykl „Nie czytasz, nie idę a tobą na trening” i książka „Jak działa Google?”. Zoe Adamovicz mówiła z kolei o tym, jak będąc CEO firmy stwarza warunki do łączenia pasji sportowej z obowiązkami zawodowymi. Pożegnalne 8 minut z Australii to pozdrowienia z trasy Ironmana w Port Macquarie oraz akcja „Coś dla planety”. Czas na podsumowanie.
Poniedziałek razem z wtorkiem.
Trening triathlonowy a rodzinny urlop.
Logistyka. To słowo klucz w triathlonie. Wiele już na ten temat napisano. Ja również wiele o tym mówiłem w 8 minutach. Temat wraca za każdym razem, kiedy zbliżają się ferie zimowe i letnie wakacje. Prawdę mówiąc, sam trening triathlonowy nie jest jakimś szczególnym wyzwaniem. Każdy kto kocha zmęczenie fizyczne, trenuje mocno i dużo. Rzadko kiedy trzeba taką osobę przekonywać do ciężkich treningów. Prawdziwe wyzwanie leży gdzie indziej. Po pierwsze – regeneracja. Po drugie – pogodzenie naszej pasji z obowiązkami rodzinnymi i zawodowymi. Ten, komu się to uda, może mówić o sukcesie. Ten, kto popadnie w skrajność, wcześniej czy później zapłaci za to ogromną cenę. Mówię tu oczywiście osobach, które muszą dostosować swoje treningi do innych aktywności życiowych, ale w naszym amatorskim gronie jest to zdecydowana większość.
Dlaczego piszę w tym wypadku tylko o triathlonie? Ponieważ mamy do czynienia z kilkoma, czasochłonnymi formami treningów: pływaniem, jazdą rowerem, bieganiem, ćwiczeniami ogólnorozwojowymi i rozciąganiem. Na poziomie amatorskim i zawodowym jest to niewątpliwie bardziej czasochłonne niż uprawianie samego biegania. Żaden pojedynczy trening biegacza nie trwa 6h, a w przypadku przygotowania do Ironmana tak długie potrafią być treningi rowerowe połączone z zakładką na bieganie. Rzadko kiedy biegacz – amator, nawet taki, który stara się o ambitny cel złamania 3 godzin w maratonie, poświęca na trening tygodniowo 20h, a dla wielu amatorów triathlonu taka objętość to norma w najcięższych tygodniach przygotowań. Dlatego w tych 8 minutach skupiłem się wyłącznie na triathlonie.
Priorytety triathlonisty amatora
Czy wyjazd na rodzinny urlop jest waszym obozem treningowym, czy aktywnie spędzanym czasem z tymi, z którymi wyjeżdżacie? Odpowiedź na to pytanie zależy od wielu czynników. Pierwszym i najważniejszym jest „Kapitał Początkowy”. Z jakiego poziomu porozumienia z rodziną, dziećmi, z partnerką, partnerem startujecie? Czy narzuciliście swoją wolę i nie uzgadniacie realizacji planów, zmuszając innych do podporządkowania się waszym priorytetom? Czy konsultujecie wszystko i staracie się o kompromis? Czy urlop jest dla was wspólnym czasem, czy tylko wspólną podróżą, a później każdy robi to, na co ma ochotę? Czy w waszej rodzinie, związku partnerskim tylko wy interesujecie się triathlonem, sportem w ogóle, czy jest to wspólna pasja? Odpowiedzi na te pytania są niezwykle istotne.
Najważniejszą rzeczą jest uzgodnienie i wspólne zaplanowanie wszystkiego, aby nie było nieporozumień i wzajemnych pretensji. Nawet jeśli powiecie, że zaczynacie trening na urlopie wcześnie rano, i zanim wszyscy wstaną, jesteście już po wszystkim, nie musi to oznaczać kompromisu.
Jeżeli wasz urlop jest wylegiwaniem się nad jeziorem, na łodzi, na plaży, wówczas takie rozwiązanie może się sprawdzić. A co jeśli zaplanowaliście chodzenie po górach, zwiedzanie, itp? Będziecie mieli na to siłę, czy zostawicie najbliższych i będziecie czekać na nich w hotelu, odpoczywając po morderczym treningu? Nie sądzę, aby oddzielnie spędzany czas na urlopie był tym, czego oczekują. A co jeśli zmusicie swój organizm, aby po 5-godzinnej wyprawie rowerowej, wytrzymał kolejne 5 godzin spacerów po mieście w słońcu? Czy wasz trening będzie efektywny? Co z regeneracją?
Wiele zależy również od tego, w jakim wieku macie dzieci. Czy trenują? Czy aktywnie spędzają czas i możecie w jakimś stopniu włączać ich w wasze treningi? Dzieci mogą mieć wycieczkę rowerową w czasie waszego treningu biegowego – to doskonałe połączenie. Pamiętajcie, że jednym z największych błędów początkujących triathlonistów jest właśnie brak tej równowagi. Bardzo często takie osoby próbują również zastosować rozwiązania, które sprawdzają się u innych… niestety tych, którzy mają zupełnie inną sytuację rodzinno-zawodową. Nie można kopiować rozwiązań, które sprawdzają się w bezdzietnym związku partnerskim do sytuacji np. rodzice + trójka dzieci w wieku szkolnym. Jeszcze większym błędem jest szukanie rozwiązań dla siebie wzorując się na sposobie życia singli.
Priorytetem jest zawsze ustalenie priorytetów. Nikt nie da wam uniwersalnego przepisu na rozwiązanie tej sytuacji. Każda jest wyjątkowa i wymaga indywidualnego podejścia, indywidualnych decyzji. Na początek najlepiej jasno określić, jakie są oczekiwania wszystkich osób, które jadą na urlop. To pomoże wam zaplanować treningi. Może się okazać, że wspólnych aktywności będzie tyle, że wasze treningi zejdą na plan dalszy. Co wówczas?
Pamiętajcie, że wasza pasja, jaką jest sport w wydaniu max (starty, życiówki, kwalifikacje), jest w wielu przypadkach tylko pasją. Skoro zdecydowaliście się funkcjonować w partnerskim związku z mężem, z żoną, partnerem lub partnerką, to stajecie przed wyzwaniem pogodzenia realizacji waszych celów z obowiązkami nie tylko zawodowymi, ale również rodzinnymi, partnerskimi.
Po latach doświadczeń, również tych negatywnych, wynikających z błędów, jakie ja popełniałem, z całą odpowiedzialnością mogę napisać, że urlop rodzinny, nie jest najlepszym czasem na katorżnicze treningi. Najlepiej w tym czasie ograniczyć objętość na korzyść intensywności lub podtrzymania wydolności. Lepsze będą krótsze treningi, ale intensywniejsze, dające zupełnie inny bodziec organizmowi, a w ostateczności rezygnacja z „zawodowego” podejścia do treningu na rzecz lekkich, maksymalnie 1-2 godzinnych sesji, ale za to z trzymaniem diety.
Środa. „Nie czytasz, nie idę z tobą na trening”.
Książka „Jak działa Google”
Omawiałem książkę Erica Schmidta i Jonathana Rosenberga, czyli ludzi Googla, którzy w świetny sposób opowiedzieli, jak działa ich korporacja (Google już bardzo dawno temu przestał funkcjonować jak startup), jak ją budują, jakie wartości im przyświecają, dlaczego uważają, że są „cool” i jak zarządzają ludźmi (jak ja nie lubię tego określenia!). Każdy, kto pracuje w korporacji będzie mógł zweryfikować i porównać, ile z tej filozofii ma jego firma. W książce znajdziecie wiele cennych porad, które pozwolą wam również budować własną firmę. Nie wszystko jest jednak tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać. Niektóre z cytatów pokazały sposób zarządzania, który dla mnie jest nieakceptowalny. W jednym z rozdziałów czytamy:
„Kiedy już ustalicie, kto w waszej firmie osiąga najwięcej, zacznijcie przydzielać tym osobom jeszcze więcej obowiązków i nie przestawajcie, nim nie zaczną się opierać. Zaufajcie, że znają granicę swoich możliwości i że w odpowiednim momencie powiedzą wam, że przesadzacie. Jak mówi stare dobre powiedzenie: „Jeżeli chcesz, aby coś było gotowe na czas, daj to do zrobienia komuś, kto jest bardzo zajęty”.
Dla mnie jest to przykład tzw. „wyciskania cytryny”. Taki sposób zarządzania jest jednym z najgorszych korporacyjnych nawyków, który oczywiście prowadzi do wzrostu produktywności, firma rośnie, zyski z roku na rok biją rekordy, wszyscy „wyrabiają KPI i osiągają targety”, ale pracownicy, którzy jednak nie potrafią powiedzieć dość, cierpią z przepracowania, są bliscy wypalenia i zaczynają odwiedzać psychologów (mam takich znajomych!). Odpowiedzialny szef, traktuje swoich pracowników jak partnerów i pozwala im rozwinąć skrzydła w zupełnie inny sposób.
Z takim podejściem menedżerów Googla do zarządzania pracownikami się nie zgadzam. Ktoś mógłby odbić piłeczkę i powiedzieć, że przecież to uczy asertywności i dbania o własne interesy. Uwierzcie mi, że są setki pracowników, którzy bojąc się utraty pracy, awansu czy podwyżki, nigdy nie odmówi. Wezmą na swoje barki jeszcze więcej kosztem swojego wolnego czasu, rodziny i pasji. Zapytajcie swoich znajomych.
Ale żeby nie kończyć omawiania książki jednym negatywnym przykładem, powiem na koniec, że publikacja jest inspirująca i wielowymiarowa, nieoczywista. Warto ją przeczytać dla tych rozdziałów, które mówią o budowaniu wartości firmy (jako tematu istotnego w samym założeniu), przestrzeni oraz strategii. Warto też zapamiętać chociażby taki cytat: „Otaczaj się ludźmi mądrzejszymi od siebie”. To jest motto, które faktycznie każdy menedżer powinien powiesić nad łóżkiem. Niestety w Polsce różnie to wygląda.
Czwartek. Zoe Adamovicz:
„Jak budować firmę dla ludzi z pasją do sportu?”
Świetny odcinek pokazujący jak CEO firmy (Zoe jest założycielką i CEO Neufund) może łączyć niezwykle aktywną pracę zawodową z treningami i zdrowym żywieniem. Dzięki relacji live prosto z berlińskiej siedziby firmy, mieliśmy okazję zobaczyć przestrzeń dla pracowników połączoną z miejscem do treningu i relaksu. Obok biurka ciężarki, sztanga, drążek do Pool Dance. W kuchni proteinowy shake i zdrowe jedzenie, blender i urządzenia, które pozwalają przygotować wartościowy posiłek. Nikt się nie dziwi, kiedy do biura wchodzi pracownik ubrany w sportowy strój, bo wiadomo, że albo idzie na trening albo z niego wrócił.
Zoe nadawała o poranku wprost ze swojego biura w sportowym stroju, a kilka godzin później leciała do Szwajcarii na poważną konferencję finansową. Szalone życie w branży finansowej łączy z powodzeniem z szalonym życiem sportowym.
W swojej relacji opowiedziała, jak tworzyć wokół siebie warunki, które ułatwią wypracowanie dobrych nawyków. Mogliście o tym również przeczytać w książce „Siła nawyku”. Te dobre nie biorą się znikąd. Trzeba sobie pomóc w ich utrwalaniu, otaczając się między innymi przedmiotami, ludźmi, sytuacjami, które pozwolą podejmować słuszne decyzje. Jeżeli chcecie pić mniej kawy, zastępując ją zieloną herbatą, to ta ostatnia nie może być zakopana głęboko w szafce, a powinna być w widocznym miejscu w kuchni – również tej firmowej.
Taka postawa w widoczny na zewnątrz sposób komunikuje, jakie jest DNA firmy, a tym samym oddziaływuje również na partnerów, czego dowodem są m.in. przydatne w firmie prezenty jak… spray do czyszczenia maty do jogi z logo firmy! Jak pewnie większość z was wie, częściej prezentami w firmach są długopisy, notesy, wina i słodycze.
A propos prezentów! Pracownicy w firmie Zoe dostają w prezencie matę do jogi (zobacz odcinek 8 minut o jodze). Brawo!
Piątek. Ironman Port Macquarie
Zupełnie przypadkowo trafiłem na tę miejscówkę. W ostatnim tygodniu urlopu w Australii podróżowaliśmy samochodem po stanach Queensland i Nowa Południowa Walia. O miejscach, do których jedziemy, decydowaliśmy z dnia na dzień i dopiero podczas spaceru promenadą w Port Macquarie zauważyłem, oznaczenia IM. Nie znam specyfiki tej trasy. Biegałem jedynie po jej fragmencie i muszę powiedzieć, że nie należy do najłatwiejszych. Nie jest płaska, co przy upalnym dniu musi dawać się we znaki. Jeżeli ktoś z was startował w IM Port Macquarie zachęcam do podzielenia się z nami doświadczeniami. Chętnie opublikuję na Akademii taki tekst.
Akcja „Coś dla planety”
To pomysł moich kolegów i koleżanek z portalu NOIZZ.pl. Do opowiedzenia o niej natchnął mnie taki oto drewniany znak przy zejściu na plażę:
Ponieważ ten znak był przy zejściu na plażę na trasie Ironmana, od razu przypomniały mi się sytuacje z tras różnych zawodów, kiedy to widziałem dziesiątki zawodników, którzy wyrzucali opakowania po żelach i batonach energetycznych poza dozwolonym obszarem stref żywieniowych. Oczywiście grozi za to dyskwalifikacja, ale sędzia musi złapać taką osobę na gorącym uczynku. Bardzo rzadko im się to udaje. Wspomniałem w relacji live, że nigdy nie wyrzucam opakowań po żelach poza dozwoloną strefą. Zawsze wkładam je z tyłu w kieszonkę stroju lub do koszyka na ramie roweru. Wyrzucam wszystko, kiedy dojadę do strefy żywieniowej lub w strefie zmian. Mam nadzieję, że wy również, a jeśli nie, zachęcam do tego. Niech to nie groźba dyskwalifikacji będzie motywatorem do zachowań proekologicznych, a wewnętrzna motywacja i potrzeba dbania o i tak już zdewastowaną planetę. Miną pokolenia, zanim człowiekowi uda się odbudować chociaż część tego, co przez wieki systematycznie niszczył i wciąż niszczy. Nie przykładajmy do tego ręki.
Dziękuję za kolejny tydzień!
ps Czy wiecie, że jest nas w grupie już ponad 1120 osób! Niesamowite! Dziękuję za zaufanie i chęć oglądania. Zapraszam tych, którzy jeszcze nie dołączyli do grupy: 8 minut motywacji