Bartosz Matusiewicz: „Zostać IRONMANEM albo chociaż pół” 

Jest pierwszą osobą z zespołem Downa w Polsce, która ukończyła triathlon na dystansie sprinterskim i olimpijskim. Jego ambicje są jednak znacznie większe. Bartosz Matusiewicz – pływak, który uprawia triathlon i pasjonat narciarstwa.

ZOBACZ TEŻ: Ten, który zawsze się uśmiechał. Marcin KRASUS Krasoń: „Ważne żeby słuchać, a nie tylko słyszeć” 

Pływak, który uprawia triathlon i pasjonat narciarstwa – tak określa Bartka jego tata Jarek. W każdej z tych dyscyplin Bartek Matusiewicz odnajduje się doskonale, jednak jak sam przyznaje, najbardziej podoba mu się triathlon. W 2022 roku został pierwszą osobą z zespołem Downa w Polsce, która ukończyła wyścig triathlonowy na dystansie olimpijskim. Swoją przygodę kontynuuje, ciesząc się wsparciem rodziny i zdobywanymi medalami. Cel? Zostać IRONMANEM albo chociaż pół. Ojciec Bartka, Jarek Matusiewicz w rozmowie z Akademią Triathlonu opowiada o drodze, którą kroczą wspólnie z synem, ku realizacji jego największego marzenia. 

Nikodem Klata: Skąd wziął się sport w życiu Bartka? Jak to się stało, że został tak ważną jego częścią?

Jarek Matusiewicz: Większość dzieci z zespołem Downa mierzy się z problemem wiotkości mięśni. U Bartka doszła do tego jeszcze poważna wada kręgosłupa. Wymagało to pływania, ale nie takiego pływania w formie zabawy, tylko regularnego pływania. W zasadzie czegoś w rodzaju treningu, ale to była rehabilitacja.

Krok po kroku, z rehabilitacji zrobiło się pływanie zawodnicze. Oczywiście w ramach organizacji związanych ze sportem osób niepełnosprawnych intelektualnie. W tej chwili Zespół Downa jako bardziej homogeniczna grupa zawodników z niepełnosprawnością intelektualną często ma też swoje zawody dedykowane dla nich.

To jest szereg zbiegów okoliczności i spotkań z ludźmi, którzy się zainteresowali i wyciągnęli rękę…

NK: Triathlon w Waszym życiu pojawił się trochę przypadkiem…

JM: Cały czas był duży nacisk na pływanie. Do tego jeździliśmy na zawody triathlonowe kibicować mojemu koledze Radkowi. Bartkowi się to podobało. Zainteresowanie cały czas kiełkowało. 

Zaczęła się też pandemia – lasy zamknięte, nie mieliśmy co robić. Kupiliśmy trenażer, postanowiliśmy go na balkonie, do tego rower – zwykły MTB i Bartek robił na nim treningi. Po czasie dołożyliśmy bieganie. Jak już pandemia zaczęła się kończyć, pomyśleliśmy: „A może by spróbować”. 

NK: Do treningów pływackich dołożyliście, więc rower i bieganie. Nauka tych dwóch dodatkowych dyscyplin była dla Bartka problemem? Jak wyglądał proces treningowy?

JM: Ja biegam od lat. Bartek zawsze czekał na mnie kilkaset metrów przed metą i mnie na nią wprowadzał. Potem też chciał wziąć udział w zawodach, więc poszliśmy na piątkę [5km]. Jakieś tam bieganie było.

Rower – to było bardzo trudne. On nauczył się jeździć rowerem, dopiero mając kilkanaście lat. Do tego nie potrafił ruszać. Zawsze musiałem go wystartować i potem dogonić. Jak już jechał, to jechał, ale to było turystyczne jeżdżenie. Teraz umie już ruszać, ale co roku wiosną zaczynamy się tego uczyć, bo to jest umiejętność, która sprawia mu największy problem. Potem zaczęły się treningi na trenażerze. Praktycznie całą pandemię pedałował, więc noga się wyrobiła. 

Ale lęk, który on ma w ogóle przed utratą równowagi, był tak duży, że przez rok nawet nie puszczał ręki z kierownicy, jeżdżąc na trenażerze. Bał się, że upadnie. Nadal się tego boi. Na ostatnich zawodach miał bidon umieszczony na kierownicy, dlatego że w trakcie jazdy nie jest w stanie jej puścić. Wystarczy, żeby się pochylił. Inaczej się nie napije. Nawet po nosie się nie podrapie. 

Źródło: Materiały prywatne

NK: Trudność sprawiało nie tylko przygotowanie fizyczne, lecz także psychiczne. Jak wyglądał ten etap? 

JM: Przed zawodami triathlonowymi wymyślałem różne rzeczy, które mogą się zdarzyć na trasie. Mówiłem do Radka, z którym Bartek startował: „Jak Bartek ci powie, że chce siku, to zadaj mu drugie pytanie czy na pewno musi”, bo on może poinformować na takiej zasadzie, że chce siku, Radek się przestraszy, że już trzeba robić siku, ale być może to jest zwykła informacja i biegniemy dalej. Siedziałem i myślałem, o co Radek może być spytany i starałem mu się to wszystko ładować do głowy. 

Skąd ja to wiem? Nie wiem. Żyjemy z Bartkiem 25 lat. My go czujemy i rozumiemy. Trudno to wytłumaczyć. To jest dosyć nieodgadnione… wszystko, co się dzieje w tej głowie.

NK: Skoro jesteśmy przy zawodach – 21 marca 2021 był dla Bartka dniem wyjątkowym…

JM: 21 marca to Światowy Dzień Osób z Zespołem Downa. Wtedy też odbyły się zawody indoor triathlon w Piasecznie i tam, dokładnie tego dnia wystartował pierwszy raz, więc troszkę symbolicznie. 

Tamte zawody były dla nas bardzo trudne. Z powodu pandemii nie wpuścili mnie i mojej żony. Był sam z trenerem. Widzieliśmy tylko jakieś szczątkowe, zrywane videostreamingi. Siedzieliśmy w domu i nie wiedzieliśmy co się dzieje. Mega emocje i wzruszenie. 

NK: Kilka miesięcy później nastąpił ten historyczny dzień – Olsztyn – dystans sprintu i Bartek…

JM: Po Piasecznie był plan, żeby uderzyć w dystans olimpijski, ale uważałem, że nie jest gotów. Pierwsze zawody w roku, które się otworzyły to były zawody w Olsztynie. My jesteśmy z Olsztyna – „No to dobra, jedziemy. Robimy to w Olsztynie”. 

Na trasie było kilkadziesiąt życzliwych osób, moi rodzice, rodzina, przyjaciele, znajomi – wszyscy przyszli. Bardzo wzruszające, bo miał indywidualny start. W tłumie kibiców słyszałem ludzi, którzy mówili między sobą: „Z zespołem Downa i będzie takie rzeczy robił?”. No i za chwilę zrobił… 

Źródło: Materiały prywatne

NK: Z perspektywy rodzica –  jakie to uczucie?

JM: Na basenie widywałem go latami pływającego od ściany do ściany. Jak widziałem, jak wbiega do jeziora… rzucił się w przestrzeń, przepaść. To było bardzo emocjonujące. Najtrudniejsze było to, że pierwszy raz oddaliśmy Bartka pod opiekę Radkowi, który na początku nie miał bladego pojęcia jak się z nim komunikować.

To jest niesamowite. Za każdym razem jest duma i wzruszenie. Tego nie da się opowiedzieć. Tak samo cieszymy się z sukcesów córki, ale tu jest jeszcze element zdziwienia, że „jednak”. Ostatnio spodziewaliśmy się, że zrobi motylem 100m w 2:10, a zrobił w 1:49. Widziałem, jak śmigał, jak wyprzedzał… Nawet nie zakwalifikował się do finału, ale chodzi mi o postęp.

NK: Apetyty rośnie w miarę jedzenia. Zdecydowaliście się na olimpijkę w Warszawie. Obawialiście się wydłużenia dystansu?

JM: Bardzo. Na rowerze musieli zatrzymywać się co jakiś czas, żeby Bartek mógł się napić. Do tego bieganie – na tamten moment tylko kilka razy w życiu przebiegł 10 km. Wtedy nie zmieścili się w limicie. Teraz jesteśmy dużo spokojniejsi.  Jeśli we wrześniu zrobią olimpijkę poniżej limitu, zaczniemy zastanawiać się nad połówką…

ZOBACZ TEŻ: Chris Nikic: Pierwsza osoba z zespołem Downa na Mistrzostwach Świata

NK: Czyli olimpijka jest głównym celem na ten rok?  Na instagramie napisaliście, że „plany triathlonowe na 2023 są bardzo ambitne” – możecie uchylić rąbka tajemnicy?

JM: Sezon kończymy 3 września olimpijką w Poznaniu. Naszą ambicją jest zmieścić się w czterech godzinach. Będziemy również startowali z zaprzyjaźnioną Fundacją Sportolubni, która popularyzuje sport wśród osób niepełnosprawnych.

Sierpień to sprint w Gdyni. Będą też mistrzostwa Polski w paratriathlonie w Białymstoku. To jest bardzo fajna impreza. Tam można zobaczyć, ile ludzie serca wkładają w sport. Szkoda, że jest mało popularna. 2 lata temu było 11 osób, rok temu 10. W zeszłym roku Bartek wystartował indywidualnie i w ramach sztafet paraolimpijskich, razem ze swoim przyjacielem, który biegł i z Olą Kiedą, która jechała na rowerze. Dwa razy został mistrzem Polski.

NK: 2 lata po debiucie, w 2023 roku, Bartek ponownie wystartował w Olsztynie i poprawił swój czas o 5 minut. Jego pasja do sportu pozostaje niezmienna? 

JM: Jest chyba nawet większa. Triathlon go kręci przez to, że nie jest nudny. Jeśli chodzi o pływanie, to on bardzo fajnie odnalazł się w klubie pływackim, w którym ma kolegów niemalże w moim wieku. Zostają po treningu wspólnie poskakać. Jak wchodzi na basen, to zanim dojdzie do trenera, to musi przybić piątkę z każdym. Jest tam zanany i dumny z tego, że zna tych ludzi. Ma potrzebę dorosłej akceptacji. Ma swoje środowisko ludzi pełnosprawnych. Trenując z nimi w wodzie, daje na równi. To taka potrzeba każdego z nas –  żeby być w czymś dobry i lepszy od innych. 

Źródło: Materiały prywatne

NK: Jak Bartek wspomina zawody, w których startuje?

JM: Gaduła to on nie jest. Mówi, że było: „Ok, dobrze, super, fajnie”. Ja go nauczyłem, w zawodach pływackich, że ważne jest to, żeby robić życiówki. Nie jestem w stanie mu zagwarantować medalu za każdym razem, a miejsce w rankingu to jest coś złudnego, więc słowo „życiówka” oznacza to, że się poprawił od ostatnich zawodów i na tym mu zależy. Ważne jest, aby była życiówka. 

Ważne jest też, kto był, kto widział, kto pytał, kto napisał. Odbiór społeczny jest mega ważny. Kto przyjdzie, kto będzie na mecie, na trasie. Widać, że jak rozstawiają się nasi kibice, to on się co te paręset metrów wyprostuje i przyspieszy. W każdej dziedzinie życia najważniejsze jest dla niego to, żeby komplet bliskich osób był wokół niego. 

No i medale są mega ważne, to jest najważniejsze (śmiech). W zeszłym roku w Olsztynie zrobili supersprint bez medali, to ja po prostu myślałem, że Bartek ich tam rozniesie. Gdybym wiedział, to sam bym coś kupił (śmiech).

NK: Jak w przypadku każdego sportowca, bywają gorsze chwile – kryzys chęci do treningów, kryzys na zawodach. Jak radzicie sobie z nimi w wypadku Bartka? 

JM: Są kryzysy, tylko trudno je zdefiniować. Jeden raz w tym roku zdarzyło się, że wstał rano i powiedział: „Ja nie chcę jechać na basen. Zobaczyłem w jego oczach zmęczenie i kazałem kłaść się spać. Każdy może być zmęczony. 

Jeżeli coś mu nie wychodzi, frustracja też jest większa. Natomiast umiemy do niego dotrzeć i go przekonać. Nie ma oczywiście żadnego zmuszania, ale trzeba na to spojrzeć obiektywnie. On w porywach ma 12 jednostek treningowych w tygodniu – to dużo, prawda? Ale jeżeli pomyślimy, że to 25-latek, który pracuje 12 godzin w tygodniu – to może jednak nie jest tak strasznie dużo?

Bardzo bym chciał, żeby Bartek zdobył sponsora i żeby wpadł w mechanizm, gdzie sport to jego praca. Żeby miał poczucie obowiązku, żeby zobaczył, że dzięki sportowi ma na swoje wydatki. Chciałbym, żeby to była jego rutyna. 

Źródło: Materiały prywatne

NK: Sport w wypadku Bartka to nie tylko triathlon. Trenuje narciarstwo, w którym osiąga sukcesy, jeździ na zawody lekkoatletyczne, a przede wszystkim pływa. To całkiem napięty grafik…

JM: Ze względów towarzyskich bardzo chciał trenować lekkoatletykę. My mu na to pozwoliliśmy, ale z czasem zobaczyliśmy, że to już jest za dużo. Nie da się trenować jednocześnie do długodystansowych biegów i  sprintów na setkę. To zaczęło się gryźć. Musieliśmy go przekonać, żeby miał więcej czasu dla siebie. W tej chwili jest pływanie i triathlon. Zimą narty. 

Dużo się dzieje, ale Bartka najbardziej jara triathlon. To zdecydowanie. Można powiedzieć, że to pływak, który uprawia triathlon i pasjonat narciarstwa. 

NK: Chociaż rozmawiam z Tobą, to w życiu Bartka ważną rolę odgrywa jego mama…

JM: To w ogóle by się nie udało, gdyby nie ona. Moja żona zrezygnowała z pracy po to, żebyśmy dali radę organizacyjnie. To jest czasami naprawdę logistyczne wyzwanie od świtu do zmierzchu. Gdyby żona nie mogła zająć się w pełni organizacją tego, to byśmy sobie nie poradzili. Ja z Bartkiem startuję od czasu do czasu i to jest ta najbardziej widoczna część. Mama jest z nim cały czas. To jest nie do przecenienia. 

Źródło: Materiały prywatne

NK: Historia Bartka jest niezwykle inspirująca, ale nie sposób też nie poruszyć tematu, o którym często mówicie – jak wygląda opieka ze strony państwa nad niepełnoprawnymi sportowcami?

JM: Wszystkie rzeczy, które dzieją się wokół sportu niepełnosprawnych, są czysto komercyjne. Niepełnosprawność intelektualna nie ma wsparcia komitetu paraolimpijskiego. Żaden związek nie interesuje się ani pływakami, ani triathlonistami z niepełnosprawnością intelektualną. Wpisowe na najbliższe zawody we Francji kosztuje 1580 euro. Do tego dochodzą loty. Całość wyjazdu dla dwóch osób to ok. 20 000 zł. Ja jadę jako trener, bo nie stać mnie, żeby jeszcze dodatkowo zapłacić honorarium dla trenera.

Nie ma opieki w żaden systemowy sposób. Koledzy Bartka z mniejszych miejscowości, mają często wsparcie władz lokalnych. My musimy albo szukać sponsorów, albo płacić z własnej kieszeni. W Warszawie znikasz w tłumie.

NK: Co sport zmienił w życiu Waszym i Bartka?

JM: Bartek jest 25-letnim rencistą, któremu chcemy zapewnić ciekawe życie. My dzięki niemu też podróżujemy i jesteśmy aktywni. W Olsztynie wystartowałem w sprincie, po to, żeby pościgać się z Bartkiem, żeby miał z tego frajdę. To są rzeczy, które sprawiają, że nasze życie jest bardziej kolorowe. 

Źródło: Materiały prywatne

NK: Historia Bartka stała się w pewnym momencie medialna. Czy Bartek czuje, że jest inspiracją dla innych czy po prostu robi swoje i cieszy się chwilą?

JM: On nie czuje się inspiracją. On pyta mnie, czy jestem z niego dumny, czy mama jest z niego dumna. 

Założyliśmy fundację „Zostanę IRONMANEM albo chociaż pół”, ponieważ to, co robimy, jest już na takim etapie, że wymaga ustrukturyzowania. Nazwa to słowa, które Bartek wypowiedział dwa lata temu po swoich pierwszych zawodach triathlonowych. 

Chcemy pomóc takim osobom jak Bartek. Pomóc im pozyskiwać środki na przejazdy, treningi, zawody. Jesteśmy na bardzo wczesnym etapie. W tej chwili zaczęliśmy szukać parterów. To od tego zależy rozwój fundacji. Myślę, że pomysł jest fajny. Bartek jest dobrym przykładem, że można drobnymi kroczkami spełniać marzenia i się rozwijać.

NK: Ten IRONMAN staje się coraz bardziej realny?

JM: Gdybyśmy rozmawiali dwa lata temu, to bym powiedział, że połówka to jest w ogóle jakaś abstrakcja. Dzisiaj moim zdaniem IRONMAN jest bardzo wirtualny, ale nie powiem, że niemożliwy. Nie mogę powiedzieć, że nie. 

Nikodem Klata
Nikodem Klata
Redaktor. Dziennikarz z wykształcenia. W triathlonie szuka inspirujących historii, a każda z nich może taką być. Musi tylko zostać odkryta, zrozumiana i dobrze opowiedziana.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,701ObserwującyObserwuj
453SubskrybującySubskrybuj

Polecane