Filmoteka triathlonisty – cz.2

Witam naszych czytelników w drugim już artykule o filmach o sporcie. Dzisiaj zaserwuję już troszkę inne, albowiem dokumentalne obrazy traktujące o triathlonie i bieganiu. Mam nadzieję, że poprzednie pozycje już zostały obejrzane, oczywiście w tle pieszczącego uszy trenażera rowerowego.

 

Ironman Hawaii
Pozycje chyba najpopularniejsze wśród każdego miłośnika triathlonu. Jestem przekonany, że większość z Was zaczęła swoją przygodę z triathlonem właśnie po obejrzeniu dokumentów poświęconych Mistrzostwom Świata na dystansie Ironman. Pamiętam, jak w dniu moich urodzin przyszła tajemnicza paczka. W niej DVD, które uczyniło moje życie o ile nie lepszym, o tyle z pewnością ciekawszym. Bawiąc się w „podaj dalej” pozmieniałem życie innych, około 20 osób, które pożyczyło płytę. Do dziś mi dziękują (pozdrawiam Darka), a ich żony bądź rodzice niekoniecznie chcą odebrać ode mnie telefon (pozdrawiam Krystynę, żonę Darka). O ile moja płyta sporo kosztowała moją najukochańszą wtedy konkubinę (już żonę), o tyle każdy może obejrzeć filmy z Kony za darmo. Praktycznie każdy wyścig ostatnich lat został udostępniony na serwisie YouTube. A jeśli ktoś by czuł niedosyt hawajskich wrażeń, to może odwiedzić stronę Velogear.com. Tam znajduje się baza spektakularnych, niemalże epickich już relacji z wulkanicznej wyspy począwszy od zawodów z 1991 roku. Tamte zawody obejrzało już ponad 7 milionów osób, podziwiając Marka Allena walczącego z Gregiem Welchem (najpopularniejszy obecnie komentator Ironman Hawaii Championship) i Jeffem Devlinem. Dokument z zawodów Ironman Hawaii 2012:

 

http://youtu.be/VIh5_DCEraw

 

What it takes
Nie oglądałem. Wiem – nieładnie. Ale jak tylko rozbiję moją świnkę-skarbonkę, to wysyłam przelew i w mojej dość bogatej filmotece z pewnością zagości historia 4 triathlonistów: Petera Reida, Heather Fuhr, Luka Bell oraz Lori Browden. Miło będzie towarzyszyć im w rocznych przygotowaniach do Mistrzostw Świata na Hawajach w 2005 roku. Dokument kręcony był w Kalifornii, Kanadzie, Niemczech, Australii i oczywiście w stolicy Ironmana. Jeśli ktoś z Was już rozbił skarbonkę, to film można zamówić na www.witmovie.com, a potem przesłać go do autora tego artykułu. Do kupna i wysyłki serdecznie zapraszam…

 

 

 

 

50 marathons in 50 states on 50 consecutive days
… czyli 50 maratonów w 50 stanach w 50 dni z rzędu. No i chyba już zdradziłem o czym jest film. Głównym bohaterem jest nikt inny jak Dean Karnazes. Jego przygoda z bieganiem zaczęła się w barze. Popijając napój niemało procentowy, w towarzystwie kryzysu wieku średniego, Dean wybiegł z knajpy i postanowił potruchtać. A tak sobie pięknie potruchtał, że musiał w końcu zatrzymać się kilkadziesiąt mil od baru i zadzwonić, aby ktoś po niego przyjechał. Muszę przyznać, że różne miałem przygody wychodząc z pubu, ale jeszcze takiej nie przeżyłem (wszystko przede mną). Ta i inne historie, jak zasypianie podczas „nieco dłuższego wybiegania”, znajdziecie w filmie. Bardzo ciekawie opowiedziane, bardzo ciekawe i męczące 50 dni z 2006 roku. Zaledwie 8 maratonów zostało przebiegniętych przez Deana podczas oficjalnych zawodów. Podczas reszty towarzyszyli mu ochotnicy z różnych stanów USA. Ostatnim wyzwaniem były zawody NYC Marathon. Czas końcowy: 3 godziny i 30 minut! Co ciekawe, bohater filmu schudł podczas tych maratonów… niecały kilogram. Wyczyn Karnazesa nie jest jednak rekordem. Sam Thompson, zbierając pieniądze na rzecz ofiar huraganu Katrina, przebiegł 51 maratonów w 50 stanach (plus D.C. – District of Columbia), również w 50 dni. Dokonał tego gdy Dean dopiero zaczynał swój projekt. Ale – żeby nie zostać uznanym za „cieniasa”, Karnazes postanowił wrócić do domu (San Francisco) z Nowego Jorku biegiem. W domowym fotelu miał zasiąść w styczniu 2007 roku, ale przerwał swoje „wybieganie” w połowie grudnia w St. Charles w stanie Missouri. Powód? Chciał spędzić więcej czasu z rodziną. Bo chyba jeszcze zakwasów nie miał…

 

 http://youtu.be/brVLrdF8yOM

 

Running the Sahara desert
… nie wiem czy film doczekał się polskiego tłumaczenia, więc ja postaram się to zrobić. Otóż film powinien nosić tytuł: „Biegnąc przez Saharę po niezbyt przyjemnej nawierzchni, w cholernym ukropie by spełnić marzenia”. Opowiada o trzech śmiałkach, którym nie chciało się wspinać na Mount Everest, ale za to postanowili przebiec największą pustynię świata. Charlie Engle, Kevin Lin i Ray Zahab stworzyli amerykańsko-kanadyjsko-tajwańską ekspedycję, która pokazała, że granice ludzkiej wytrzymałości mogą być tematem nieskończonej ilości scenariuszy pisanych przez życie. Wszystkiemu towarzyszy narracja Matta Damona. Każdy z „muszkieterów” wnosi do tej przygody własne motywacje, własne doświadczenia i historię. Nie tylko sportem można się zachwycać. Senegal, Maurytania, Mali, Niger, Libia i Egipt przywitali biegaczy przychylniej, niż los (lub znieczulica innych) traktuje ludzi tam żyjących. Zmaganie się z dystansem i codziennym życiem z Afryce – to wszystko tworzy bardzo wyjątkowy klimat filmu i nadaje mu szczególnego wymiaru. Chcecie szczegółów – koniecznie obejrzyjcie film… zanim zaserwujemy Wam kolejną porcję filmów wartych uwagi.

 

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,784ObserwującyObserwuj
20,200SubskrybującySubskrybuj

Polecane