Filmowe motywacje na 2013 rok!

Po dłuższej przerwie witam ponownie. Mam nadzieję, że udało Wam się obejrzeć chociaż część zasugerowanych filmów. Dzisiaj pierwsza w tym roku odsłona filmoteki. Przedstawię filmy fabularne, niektóre dość skrajne w swoich gatunkach, a inne bardzo do siebie podobne. Wszystkie jednak polecam jednakowo, czyli bardzo.

 

Run, Fatboy, Run
Film o miłości i maratonie w Londynie, ale nie o miłości do biegania. Autorem obrazu jest David Schwimmer, znany wszystkim z roli Rossa w serialu „Przyjaciele”. I czasem ten film przypomina wcześniejszą kreację swojego reżysera:  śmieszny, lekko niezdarny, nie do końca wiarygodny. Ale za to jest świetną alternatywą na wieczór z partnerką lub partnerem. Oboje się uśmiejecie z  trzytygodniowych przygotowań do londyńskiego maratonu, z metod treningowych, groteskowych strojów i perypetii głównego bohatera,  Dennisa. W życiu nie biegł on szybciej, jak w dniu swojej ucieczki sprzed ołtarza, na którym pozostawił ciężarną Libby. Jako, że zbiegł, to biegiem – aczkolwiek po latach – postanowił swoją ukochana odzyskać. Gdy w życiu jego (byłej) kobiety pojawia się przystojny Amerykanin biegający maratony, Dennis, któremu w życiu nie udało się osiągnąć żadnego z zamierzonych celów, postawia pokazać, że jest już na tyle dojrzały i konsekwentny, że da rade przebiec 42 kilometry i odzyskać swoja ukochaną i syna. Można powiedzieć, że to nie do końca typowy angielski humor, aczkolwiek krok biegowy głównego bohatera można niejako umieścić w filmiku o Ministerstwie Głupich Kroków Monty Pythona.  Chyba najmądrzejszymi kwestiami dotyczącymi biegania jest talerz makaronu, który główny bohater miał zjeść dzień przed startem, czy troska o niepodrażnienie sutków (podczas biegu rzecz jasna), ale warto obejrzeć i się pośmiać. We dwoje, lub samemu.

http://www.youtube.com/watch?v=thIpzoZYxO4

The Peaceful Warrior
Jakże inny od poprzedniego. Film, który warto oglądać tak, jak się czyta Kapuścińskiego lub Kołakowskiego, czyli z kartką i długopisem, by zapisywać najważniejsze sentencje. Obraz opowiada prawdziwą historię (oczywiście jak to w Hollywood, pięknie „ozdobioną”) byłego mistrza świata, gimnastyka Dana Millmana. Wszystko w jego życiu układało się po jego myśli. Pochodził z zamożnej rodziny, uczył się w dobrej szkole, miał świetne wyniki w nauce, kariera sportowa wprost kwitła, a życia towarzyskiego mógł mu pozazdrościć chyba nawet sam Hugh Hefner. Jak to jednak bywa, nawet najlepszych męczą koszmary. W czasie bezsennych nocy, najczęściej poświęcanych treningom, Dan poznaje tajemniczego właściciela stacji benzynowej, którego nazywa Sokratesem (świetna rola Nicka Nolte). Człowiek ten zmienia życie głównego bohatera, zwłaszcza w chwili, gdy koszmary senne stają się rzeczywistością, a młody gimnastyk ulega wypadkowi eliminującymi go z walki o nominacje olimpijską. Nie sposób wymienić wszystkie mądrości jakie Sokrates przekazuje młodemu zawodnikowi, tak samo jak nie sposób uwierzyć we wszystko co w tym filmie się wydarzy. Gdyby jednak wszystko było w tej ekranizacji tak przewidywalne, Peaceful Warrior nie zebrałby tylu pochlebnych opinii i rzeszy fanów na całym świecie. Naprawdę polecam, zwłaszcza, że cały film, z polskim lektorem, można obejrzeć w serwisie YouTube:

http://www.youtube.com/watch?v=63_lwapPTTY

Wszystko będzie dobrze oraz Saint Ralph
Spokojnie – nic mi się tu nie pomyliło. Dwa filmy w jednej rekomendacji, a to z powodu, że oba są bardzo do siebie podobne. W obu ekranizacjach tych wzruszających momentów bohaterem jest młody chłopiec. Ma on jedno marzenie: aby śmiertelnie chora matka wyzdrowiała. Wszyscy mówią, że aby to się spełniło, potrzebny będzie cud. I do tego dążą obaj bohaterowie: Paweł i Ralph. Postanawiają oni przebiec długą drogę, która ma być owym cudem, ratującym najważniejszą osobę w ich życiu. W obu przypadkach pojawiają się towarzysze eskapady: Pawłowi pomaga nauczyciel wychowania fizycznego, a Ralphowi ksiądz. Jednemu wystarczy dobiegnięcie do Częstochowy, a drugi  z chłopców chce triumfować w maratonie Bostońskim  – wszystko po to, by stał się owy cud. Polecam zwłaszcza polską wersję „cudu”. Świetnie zagrana rola Pawła (Adam Werstak) i mistrzostwo w wykonaniu Roberta Więckiewicza. Uwierzcie mi – obok pewnych historii nie przechodzi  się (lub przebiega) obojętnie i to obojętnie jak bardzo jesteśmy niewrażliwi lub sceptycznie nastawieni do historii cudów i ludzkich dramatów.  Cały film „Wszystko będzie dobrze”:

http://www.youtube.com/watch?v=UsID_ufH-Fk

Zwiastun Saint Ralph

http://www.youtube.com/watch?v=Vh6KlOW1J8Q

Życzę miłego oglądania i niech każdy z tych filmów będzie inspiracją, chwilą wytchnienia od ciężkich treningów lub oczywiście zabiciem czasu na trenażerze. Oby rok 2013 przyniósł nam wiele ciekawych filmów o tematyce sportowej.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,299ObserwującyObserwuj
434SubskrybującySubskrybuj

Najpopularniejsze