Fotoreportaż z Hawajów

Należy zacząć od tego, że na Hawajach nie ma czterech pór roku, tam przez dwanaście miesięcy jest przepiękna pogoda. Hawaje to najbardziej samotne wyspy świata, bo do najbliższego lądu stałego jest ponad 4 tys. kilometrów. Od 1959r. są 50 stanem USA „Aloha State”, tak więc obowiązuje tu wiza amerykańska. Pierwsza edycja IronMan miała miejsce w 1978r., a zawody były efektem sporu biegaczy i pływaków o miano najbardziej wysportowanego człowieka na świecie, zupełnie jak to miało miejsce w polskim „Biegu Rzeźnika”, gdzie chodziło o piwny zakład.W październiku tego roku miałem okazję uczestniczyć w tych zawodach jako kibic…

 

Mistrzostwa Świata Hawaje 2014

W tych zawodach obowiązuje zakaz używania pianek, co oczywiście faworyzuje dobrych pływaków. Mamy tu również zakaz draftingu, gdzie minimalna odległość pomiędzy zawodnikami jadącymi na rowerach wynosi 12m (jest to odległość pomiędzy słupkami na trasie wyścigu). Kolejny zakaz to używanie pełnych kół ze względu na bezpieczeństwo. Temperatura w dniu zawodów wahała się w granicach 30ºC, przy bardzo wysokiej wilgotności. Te warunki stanowią jedną z większych przeszkód dla Europejczyka nie przyzwyczajonego do pływania w „akwarium” Oceanu Spokojnego, jazdy rowerem w „piekarniku”, czyli po drodze gdzie nie ma praktycznie cienia, i bieganiem w „saunie” !!! To jeszcze nie wszystko, w ciągu dnia lawa i asfalt absorbując ciepło i oddając je, podwyższają temperaturę do prawie 50ºC. Start mężczyzn pro odbywa się o godz. 6:25, kobiety startują 5 min później, zaś mężczyźni amatorzy startują o godz.6:50, kobiety o godz.7:00. Limity czasowe to 2:20h pływanie i 10:30h na rower. Całkowity limit czasowy to 17h od startu.

    Dzień przed Mistrzostwami Świata pojechaliśmy do miasta zapoznać się z trasą, startem i metą. Od południa trwały ostatnie przygotowania rowerów, kasków, ustawianie ich w boksach. Ponadto zawodnicy i kibice robili sobie wspólne zdjęcia, zaś największą atrakcję stanowili pretendenci do zwycięstwa. W dzień zawodów miasteczko było całkowicie odmienione. Główne trasy odgrodzone były kolorowymi barierkami z banerami sponsorów, dosłownie obklejone tysiącami kibiców. Organizacja całego przedsięwzięcia z punktu widzenia obserwatora wydawała nam się na wysokim poziomie. Zawody były monitorowane przez helikoptery oraz drony z kamerami sportowymi Go Pro, z których później montowana była relacja bezpośrednio do mediów i filmików zamieszczanych w późniejszym terminie, między innymi na You Tube. W hotelu poznaliśmy jednego z zawodników Bartka Holdę i poczuliśmy zew kibicowania. Od tego momentu przestała to być tylko atrakcja naszej wyprawy na Hawaje, ale z całego serca chcieliśmy, aby osiągnął dobry wynik. Czekaliśmy na Niego do samego końca, aż szczęśliwy przebiegł linię mety i usłyszał magiczne: „Yes, you are an Ironman!” Wspaniałe uczucie widzieć polską flagę i nazwisko naszego rodaka. Bartek też się potem cieszył ze zdjęć, które mu zrobiliśmy oraz tego, że miał kibiców na trasie i mógł podzielić się emocjami. Widzieliśmy na trasie Marka Jaskółkę, który był w czołówce oraz kolejnych Polaków, którzy serdecznie reagowali na naszą biało-czerwoną flagę. Punkty odżywcze na trasie rowerowej były ustawione co 20km biegowej co 5km. Kibice żywo reagowali szczególnie wobec osób niepełnosprawnych mocno im dopingując.

 

{gallery}kibice_kona2014{/gallery}

 

Wzruszające były widoki wolontariuszy pomagających wydostać się z wody zawodnikom bez nóg, widzieliśmy również parę, która jechała rowerem z wózkiem. Po kilku godzinach jazdy w palącym słońcu kobieta w wózku była poparzona przez słońce i płakała zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie nie zmieści się w limicie czasowym. Ciekawostką było to, że pomimo wypisanych imion na numerach startowych kibice krzyczeli:” Go Jerry, go Mike”, a my byliśmy zdziwieni, bo imiona były zupełnie inne. Wokół zawodów toczyło się zwykłe żmudne życie kibica, czyli siedzenie w pełnym słońcu na kocach, leżakach, grillowanie, polewanie wodą biegnących, zdzieranie gardła i bicie brawa. Po zawodach spotkaliśmy wielu bardzo zmęczonych, ale szczęśliwych ludzi, uczestniczących w tej imprezie. Wraz z zachodem słońca wróciliśmy do hostelu odległego o około 10 mil od miasta, czekając jeszcze na uczestników  Ironmana, ale z uwagi na obowiązki sponsorskie, posiłki regeneracyjne i masaże wszyscy wrócili grubo po północy. Rano w hostelu trwała jedna, niekończąca się opowieść Bartka i zawodnika z Nowej Zelandii. Ciekawiło nas, jak Bartek odczuje trudy tego wyścigu, ale adrenalina, wrażenia i sukces z uzyskania medalu były tak duże, że wytrwale odpowiadał na nasze pytania. Okazało się, że dwa lata wcześniej w ogóle się nie znając, zrobiliśmy sobie z nim wspólną fotkę na maratonie Hasco we Wrocławiu,  nie wiedząc, że spotkamy się w Konie na Hawajach. Trzeba jechać na drugi koniec świata (około 17tys. kilometrów), aby poznać drugiego Polaka.

 

{gallery}bike_kona2014{/gallery}

    W regulaminie „Ironman”, są zapisane legendarne słowa: „Swim 2,4 miles, Bike 112  miles, Run 26,2 miles. Brag For The Rest Of  Your Life„, czyli „Będziesz się tym szczycił do końca życia”. W tym roku do zawodów z serii IM zarejestrowało się ponad 200 tys. osób z 188 krajów walczących o przepustkę na MŚ, uczestnicząc w 110 zawodach kwalifikacyjnych w 27 krajach.

 

{gallery}run_kona2014{/gallery}

 

Koszty, czyli ile muszę za to zapłacić?
Oprócz gęstego sita w IM, trzeba przejść jeszcze przez sito eliminacji w konsulacie wizowym  Stanów Zjednoczonych (w Krakowie bądź Warszawie). Obecne koszty to: telefon do ambasady (ok. 5zł./min) w celu ustalenia terminu spotkania z konsulem + wiza 160$ (równowartość w złotówkach pobierana bez względu na to czy się ją otrzyma) + opłata kurierska za dostarczenie paszportu do domu. Jeśli nawet otrzymało się upragnioną wizę, będąc nawet już na lotnisku za „Wielką Wodą”, możemy „nie spodobać się” oficerowi na granicy i zostać cofniętym z powrotem do Polski (W praktyce zdarza się to niezwykle rzadko). W tym wypadku preferowana jest jeszcze, dobra znajomość języka angielskiego. Sam lot z Europy na Hawaje, kosztuje około 4-5 tys. zł. Są to dwa dni spędzone w samolotach i na lotniskach (zwykle to 3-4 przesiadki). Niestety linie Air American każą sobie słono płacić za przewóz bagaży wykraczający poza ustalone gabaryty. I tak w jedną stronę za rower zapłacimy 150$. Rowery mają to do siebie, że mogą dolecieć po kilku dniach w stanie mocno powypadkowym (były takie przypadki). Kolejny ważny aspekt to nocleg. Warto rezerwować miejsca z dużym wyprzedzeniem, bo na dwa tygodnie przed IM ceny rosną 2-3-krotnie. W mieście znalezienie noclegu za 100$ (za osobę) graniczy z cudem. Trzeba o tym pamiętać! Kona to małe, 11 tysięczne miasteczko, czekające na tę imprezę cały rok. Warto przyjechać tu 10-14 dni przed zawodami. Trzeba się zaaklimatyzować, mamy 30ºC, prawie 100% wilgotność, oraz przesuniecie czasu o 12h w stosunku do Polski. Rezerwację samochodu również trzeba dużo wcześniej zaplanować. Miejscowe autobusy to jakieś totalne nieporozumienie, jeżdżą praktycznie bez żadnego rozkładu jazdy. Taksówka z lotniska do miasta, czyli 7 mil kosztuje 30$, ale tu można jechać na rowerze, jak oczywiście doleci w całości… Dobrym rozwiązaniem jest znalezienie hotelu, za miastem, tylko niezbyt daleko. No i na koniec  wpisowe…850$! Jeśli ktoś powie, że w Polsce wpisowe w zawodach triathlonowych jest spore, to ten czynnik w Kona, może naprawdę zniechęcić, tym bardziej, że złotówka mocno się osłabiła wobec dolara amerykańskiego.

 

{gallery}IM_kona2014{/gallery}

 

W tym czasie również ceny w restauracjach rosną niebotycznie. Niestety nie można na tę wyspę przewozić własnego jedzenia, podobnie jak wlatując do Australii czy Nowej Zelandii, trzeba zadeklarować, jakie artykuły spożywcze przewozimy. Celnicy mogą, ale nie muszą robić kontroli. Zakupy można robić w sieci Walmart, gdzie ceny oprócz chleba (3-5$), są porównywalne do polskichi. Jadąc na te zawody z trenerem czy najbliższą rodziną, robi się naprawdę okrągła sumka. Przylot na Hawaje jest wyzwaniem zarówno sportowym jak i logistycznym. Za całe koszta związane z pobytem na Big Island można co roku startować na pełnych dystansach w Borównie, Malborku, czy Wolsztynie, aż do końca dni swojej kariery triathlonowej, ale Kona jest tylko jedna, jest to miejsce magiczne, tu wszystko się narodziło, tu tworzyła się historia. Przez 35 lat każdy fragment trasy był świadkiem niezwykłych zmagań, radości i momentów zwątpienia. Niestety triathlon w Kona przy 2200 uczestnikach, to nie maraton w New York, gdzie na trasę można puścić 50 000 ludzi. Hawaje są dla triathlonistów jedne, jedyne, to jak dla kibiców piłki nożnej stadion Maracana czy Wembley. Magia słowa „Ironman”, jest bardzo silna…
Tak więc powodzenia!

 

 

Wyniki Polaków:
22.   Jaskółka Marek                 8.48.27
419. Olejniczak Mariusz                   10.02.19    
797. Holda Bartłomiej                   10.43.47
951. Czyż Bartłomiej                11.02.07
972.  Medak Rafał                11.05.19
1509.Medak Alicja                12.38.13

 

Ironman Hawaii ukończyło 1985 osób, 202 nie ukończyło zawodów.

Powiązane Artykuły

2 KOMENTARZE

  1. Piękne zdjęcia i relacja też ciekawa. Aż się chce trenować. 🙂 Tylko te koszty i oczywiście kwalifikacje. 🙁 Ale trzeba marzyć i mieć cele w życiu.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,702ObserwującyObserwuj
453SubskrybującySubskrybuj

Polecane