Kiedy mąż zasugerował triathlon, wyśmiała go. Kim jest Chelsea Sodaro?

Kilkanaście godzin temu Chelsea Sodaro została mistrzynią świata IRONMAN. To pierwsza amerykanka od 1996 roku, która wygrała w Konie. Poznajcie jej historię.

Cześć, jestem Chelsea. Moim celem jest sprawdzenie, na co stać moje ciało i umysł – takie właśnie słowa przeczytać mogą osoby, które wejdą na stronę amerykańskiej zawodniczki. Wczoraj podczas MŚ IRONMAN Sodaro pokazała, że jej ciało i umysł są w stanie poprowadzić do złotego medalu i tytułu mistrzowskiego. Jak jednak rozpoczęła się ta droga?

ZOBACZ TEŻ: Chelsea Sodaro mistrzynią świata IRONMAN

Od biegania do triathlonu

Chelsea Sodaro urodziła się w Davis w stanie Kalifornia. Sport obecny był w jej życiu od wczesnych lat. Pływała, jeździła na rowerze, tańczyła i grała w piłkę nożną. W szkole średniej odkryła zamiłowanie do biegania. Radziła sobie znakomicie, czego efektem było zwerbowanie jej przez kilka drużyn z Division 1. Zawodniczka postanowiła studiować na UC Berkeley.

Już wtedy Sodaro miała problemy z kontuzjami. W jednym z wywiadów mówi, że nie prowadziła szczególnie sportowego trybu życia, kontuzje namnażały się, a ona nie potrafiła sobie z tym radzić. Dopiero po jakimś czasie zmieniła swoje podejście na bardziej profesjonalne.

Jej kariera biegowa rozwijała się jednak świetnie, bo znalazła się aż cztery raz w drużynie All-American. Była kapitanką drużyny w biegach przełajowych i pomogła drużynie Golden Bears w wygraniu pierwszego od trzynastu lat tytułu NCAA Cross Country Championship. Po zakończeniu studiów postanowiła kontynuować karierę biegową. Już jako profesjonalistka wygrała dwa tytuły mistrzyni kraju, podpisała umowę sponsorską i startowała w zawodach Diamentowej Ligi.

W jakiś sposób pomyślałam wtedy, że będę zawodowo biegała. Dzisiaj wydaje mi się to szalone, bo mój przyszły mąż pracował na trzech etatach, a ja zajmowałam się karierą sportową. Nie miałam nawet drużyny. Zaczęłam jednak pracować trochę z agentem.

W okolicach 2014 i 2015 roku postanowiła się przenieść do innego stanu. Wspomina, że miała też różnych trenerów i dość ciężko było jej wtedy na dłużej współpracować tylko z jednym. Jej celem był awans na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Wzięła udział w biegu kwalifikacyjnym, ale nie udało się jej zająć jednego z trzech pierwszych miejsc, a więc na imprezę nie poleciała. Wtedy poważnie zaczęła się zastanawiać wraz z mężem nad tym, czy powinna kontynuować karierę biegaczki.

Początki w triathlonie

Sodaro interesowała się już wcześniej triathlonem, ale oglądała go głównie w telewizji. Śledziła występy amerykańskich zawodniczek jako fanka, ale wtedy nie myślała jeszcze, że mogłaby sama startować.

Oglądaliśmy z mężem olimpiadę w Rio. Wtedy on obrócił się i powiedział mi: „powinnaś spróbować, byłabyś w tym całkiem niezła”. Skwitowałam to śmiechem. Powiedziałam, że to najbardziej szalony pomysł, jak miał.

Wkrótce jednak zaczęła jeździć na rowerze z mężem i bardzo jej się to spodobało. Dołączyła do grupy trenującej triathlon i z każdym treningiem poprawiała swoje umiejętności. Cieszyła się, że widzi takie szybkie postępy.

Naprawdę fajną rzeczą było to, że startując w triathlonie, wiedziałam już, jak zbudować taką „życiową infrastrukturę” sportową wysokiego poziomu. Wiedziałam już przecież, jak wygląda życie profesjonalnego sportowca. Miałam dyscyplinę i etykę pracę. Mając to wszystko, chłonęłam nową wiedzę jak gąbka.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez CHELSEA REILLY SODARO (@chelseasodaro)

Pierwsze sukcesy, zmiana dystansu

Amerykanka radziła sobie bardzo dobrze już na początku swojej kariery w triathlonie. Już w 2017 roku po raz pierwszy znalazła się na podium pucharu świata ITU. Rok później zwyciężyła w zawodach rozgrywanych w Huatulco. Wtedy też postanowiła opuścić wyścigi z draftingiem i przeniosła się na dłuższe dystanse.

Początkowo wyniki nie były złe, ale sama wspomina, że na dystansie 70.3 popełniała błędy niczym amatorka. Szybko jednak i tutaj odpowiednio dostosowała się, a w 2019 roku wygrała swój pierwszy wyścig na połówce. Już wtedy podczas mistrzostw świata IRONMAN 70.3 rozgrywanych w Nicei zajęła 4. miejsce. Tamte zawody wygrała Daniela Ryf.

Powrót po przerwie, niesamowity debiut na pełnym dystansie

Kolejne lata oznaczały duże zmiany w życiu Sodaro. W marcu zeszłego roku została mamą, co oznaczała, że kariera zawodnicza została odłożona na jakiś czas na półkę.

Początkowo chcę skoncentrować się na byciu mamą przez te kilka miesięcy, ale z punktu widzenia kariery, chcę powalczyć na Collins Cup. Nie chcę nazywać tego comebackiem. To raczej chęć powrotu do ścigania. Nie chcę być taka jak poprzednio. Chcą zostać teraz lepszą wersją siebie – mówiła.

Parę miesięcy później zawodniczka uplasowała się na 6. miejscu podczas IM 70. Boulder. Prawdziwą sensacją był jednak jej tegoroczny debiut na pełnym dystansie. Sodaro wystartowała w IRONMAN Hamburg, gdzie uplasowała się na 2. miejscu za Laurą Phillip osiągając drugi historyczny czas debiutantki IRONMAN. Trasę ukończyła w czasie 08:36:41. Później zajęła jeszcze 3. miejsce podczas PTO Canadian Open.

Rodzinna „operacja Kona”

Zawodniczka, która na co dzień trenuje pod okiem Dana Plewsa w BMC Triathlon Team nie miała żadnych oczekiwań przed jej debiutem w mistrzostwach świata i drugim startem na pełnym dystansie.

Nie ma żadnej zewnętrznej presji. Moja ekipa jest podekscytowana, ale kiedy pierwszy raz jesteś na Konie, startujesz na luzie. Mam sporo szacunku do tego dystansu i zdrowe podejście do Kony. Myślę, że jeżeli pokażę najlepszą formę, wszystko się ułoży i będzie to pozytywne doświadczenie – mówiła przed startem.

Kilkanaście godzin temu Sodaro została mistrzynią świata IRONMAN. Została pierwszą od 2007 roku debiutantką, która wygrała na Konie. Jest także pierwszą amerykanką od czasu Pauli Newby-Fraser (1996 rok), która wygrała te zawody. Jak przyznała, była to prawdziwa „operacja rodzinna”.

Jestem w całkowitym szoku. To kulminacja tego, że wszystko się w moim życiu układa i mam odpowiednią perspektywę. To naprawdę niesamowite, ale największym darem jest to, że na mecie jest moja 18-miesięczna córeczka. To naprawdę była praca całej rodziny. Moja ekipa to nie wielki i efektowny team, ale jest wspaniały. Mój tata zajmował się w zeszłym miesiącu sprzętem, a mama zajmowała córką, bo ciężko znaleźć kogoś do opieki – powiedziała świeżo upieczona mistrzyni.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez CHELSEA REILLY SODARO (@chelseasodaro)

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,784ObserwującyObserwuj
20,400SubskrybującySubskrybuj

Polecane