Katarzyna Jonio: „Triathlon w Suszu? Tak! Kompot z suszu? Nie!”

W rozmowie z Akademią Triathlonu Katarzyna Jonio opowiada, że święta to okres, który spędza na rodzinnych rozmowach. Nie lubi przedświątecznego stresu i stara się go ograniczyć. Uwielbia za to pierogi i nawet najmniejsze prezenty.

ZOBACZ TEŻ: Kacper Stępniak: „Święta? Czas z rodziną, herbata przy kominku i błogie lenistwo”

Z okazji świąt Akademia Triathlonu przygotowała serię kilku szybkich pytań dotyczących tego okresu. Jak polscy zawodnicy spędzają święta? Czy kiedyś pod choinką znaleźli rózgę? Która potrawa wigilijna nada się jako podkładka pod trening?

Grzegorz Banaś: Choinka żywa czy sztuczna? Która gości w Twoim domu?

Katarzyna Jonio: Nasz dom w święta nie wygląda zbyt „świątecznie” – przede wszystkim właśnie nie mamy żadnej choinki! Głównym powodem są nasze zwierzaki, powodem drugorzędnym fakt, że święta spędzamy „pasożytując” u rodziców i raczej to u nich podziwiamy choinki, pod którymi znajdujemy oczywiście prezenty!

GB: Kto w Twoim dzieciństwie przynosił prezenty 24 grudnia? Mikołaj, Gwiazdor czy może Aniołek? Czy w rejonie z którego pochodzisz są jakieś charakterystyczne świąteczne tradycje, które kultywujesz?

KJ: Mój dom rodzinny mieści się w Sochaczewie w centrum Mazowsza. Prezenty przynosił nam Mikołaj, kładł je pod choinką i otwieraliśmy je w wigilijny wieczór. Wydaje mi się, że nie kultywujemy żadnych regionalnych tradycji obcych innym częściom Polski – czekamy na pierwszą gwiazdkę, dzielimy się opłatkiem, składając sobie życzenia, mamy dwanaście potraw na stole i wolny talerzyk dla zbłąkanego wędrowca.

GB: Świąteczne wybieganie czy świąteczne kolędowanie – co przychodzi Ci łatwiej? Jak wyglądają treningi w czasie świąt?

KJ: Poza nieco bardziej skomplikowaną logistyką związaną z odwiedzinami u rodziców w Sochaczewie i Gołdapi (teściowie) święta nie zakłócają mojego planu treningowego. Trener oczywiście bierze pod uwagę to, że nie podróżuję z trenażerem, a baseny są zamknięte – stąd 25 i 26 grudnia raczej biegam, ale robię to z przyjemnością, nawet czasem nucąc kolędy pod nosem.

GB: Jaka potrawa wigilijna jest najlepszą podkładką pod świąteczny trening? Która z nich jest Twoją ulubioną, a której nie lubisz?

KJ: Moja ulubiona potrawa świąteczna to pierogi z kapustą i grzybami, które mogę jeść bez przerwy, jako każdy posiłek dnia i nie tylko w święta. Nie jest to natomiast najbardziej lekkostrawna potrawa na świecie, dlatego staram się je konsumować dopiero po treningu. Potrawą, czy też bardziej tradycyjnym świątecznym napojem, którego nie znoszę, jest kompot z suszu (a Susz – ten triathlonowy! – bardzo lubię).

Źródło: Katarzyna Jonio – Instagram.

GB: Grinch nienawidził świąt. A czy jest coś, co denerwuje Ciebie w tym okresie?

KJ: Nie lubię tego spięcia przed świętami, przygotowań, sprzątania. Ludzie są poddenerwowani, wiecznie spieszący się, z długą listą rzeczy do zrobienia. Ja uważam, że święta z nieumytymi oknami w domu są równie piękne, jak te w domach, gdzie okna lśnią. Staram się optymalizować wysiłek przedświąteczny. Korzystam z cateringu i to od nich kupuję pyszne pierogi. Zakupy robię online lub odwiedzam centra handlowe rano lub tuż przed ich zamknięciem. Zostawiam sobie dużo czasu na pakowanie prezentów, bo to bardzo lubię robić. Dzięki temu minimalizuję stres i mogę naprawdę odpocząć w święta.

GB: Gdybyś miała gwarancję, że Mikołaj przyniesie Ci jedną rzecz, o którą poprosiłaś go w liście, to co by to było?

KJ: Gdyby to mogło być takie piękne – to poprosiłabym go o zdrowie dla siebie i najbliższych.

GB: „Kevin sam w domu” w święta – tandeta czy tradycja? Jakie są Twoje ulubione sposoby na spędzanie świątecznego czasu?

KJ: Kevin jest fajny! Ja raczej nie oglądam dużo telewizji, ani nawet filmów na Netflixie – wyjątkiem są treningi na trenażerze. Kevina oglądałam kilka razy i niezbyt uważnie, dzięki temu mogę obejrzeć go jeszcze raz czy dwa i wciąż odkrywać nowe detale, na które wcześniej nie zwróciłam uwagi. Moją ulubioną formą spędzania świątecznego czasu jest rozmowa z rodziną, przy stole i w blasku choinki.

GB: Czy zdarzyło Ci się kiedyś zamiast prezentu pod choinką zobaczyć rózgę? Jeśli tak, to co przeskrobałaś? Opowiedz nam historię związaną ze świętami, która najbardziej zapadła Ci w pamięć?

KJ: Byłam chyba średnio grzecznym dzieckiem – choć z perspektywy czasu uważam, że bardziej pasowałoby określenie „charakternym” – od zawsze chciałam, by moje zdanie się liczyło i lubiłam postawić na swoim, co było odbierane jako bycie „niegrzecznym”. Mimo to Mikołaj zawsze pukał do naszych drzwi i zostawiał prezenty.

GB: Czy okołoświąteczna playlista treningowa uwzględnia świąteczne hity takie jak „Last Christmas”? Co sprawia, że zaczynasz czuć nastrój świąt?

KJ: Oczywiście. Mam nawet dedykowaną „składankę” na CD. Kiedy byłam lektorem języka angielskiego, to przez cały grudzień wplatałam wszelkie świąteczne anglojęzyczne piosenki w plan zajęć, jako element nauki języka, i zwykle kończyliśmy zajęcia śpiewaniem tych wszystkich hitów. I nadal bardzo to lubię. Moim ulubionym utworem jest „Once Upon a Long Ago” Paula McCartneya – razem z cudownym teledyskiem, zawsze się wzruszam przy tej piosence. Nastrój buduje też zimowa aura za oknem, ale o to z roku na rok coraz ciężej.

Źródło: Katarzyna Jonio – Instagram.

GB: Skarpetki to dobry pomysł na prezent? Jaki był najlepszy i najgorszy prezent, który dostałaś na święta?

KJ: Uwielbiam skarpetki. Szuflada ze skarpetkami się nie domyka, a ja wciąż uważam, że mi ich brakuje. Bardzo doceniam takie drobne prezenty. Być może związane jest to z faktem, że w czasach mojego dzieciństwa (lata 80-te) nie było najprościej z „zaopatrzeniem”, więc cieszyliśmy się z pomarańczy i galaretek w czekoladzie w paczkach z zakładu pracy rodziców. W prezentach znajdowaliśmy także rękodzieło – jednym z mniej udanych prezentów była drapiąca wełniana czapka w nieokreślonym kolorze, zrobiona dla mnie na drutach przez moją ciocię, i żeby cioci nie było przykro, rodzice zmuszali mnie do jej noszenia, ilekroć spotykaliśmy się z rodziną.

GB: Jaki jest Twój sposób na spalenie świątecznych kalorii?

KJ: Kalorie skonsumowane w święta to dobre kalorie, idą w mięśnie, nie w boczki. Z takim wytłumaczeniem można sobie pozwolić na trochę kulinarnej rozpusty! A wszystko i tak spalimy podczas treningów.

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,703ObserwującyObserwuj
453SubskrybującySubskrybuj

Polecane