W świątecznej rozmowie z Akademią Triathlonu Krzysztof Kuczyński mówi, że święta są dla niego okazją na przemyślenia i podsumowania. Zawodnik mówi, że uwielbia kolędować i ma słabość do wszystkich wersji piernika.
Z okazji świąt Akademia Triathlonu przygotowała serię kilku szybkich pytań dotyczących tego okresu. Jak polscy zawodnicy spędzają święta? Czy kiedyś pod choinką znaleźli rózgę? Która potrawa wigilijna nada się jako podkładka pod trening?
Akademia Triathlonu: Choinka żywa czy sztuczna? Która gości w Twoim domu?
Krzysztof Kuczyński: Żywa, żywa i jeszcze raz – żywa. Sztucznych nie toleruję, a jeżeli chcemy być bardziej ‘eko’, to znakomitym rozwiązaniem będzie choinka w donicy. W tym przypadku najlepiej, aby rosła w niej od początku. Jeżeli chodzi o tegoroczne święta, to prawdopodobnie będą trochę inne niż dotychczas, więc choinka raczej nie zagości w moim mieszkaniu. Na szczęście administrator zadbał o to, aby spory okaz znalazł się w holu wejściowym i zamierzam się tym nacieszyć.
AT: Kto w Twoim dzieciństwie przynosił prezenty 24 grudnia? Mikołaj, Gwiazdor czy może Aniołek? Czy w rejonie z którego pochodzisz są jakieś charakterystyczne świąteczne tradycje, które kultywujesz?
KK: Mikołaj oczywiście! W tym roku również będę niecierpliwie czekał czy i ewentualnie czym mnie zaskoczy, bo, prawdę mówiąc, lubię miłe niespodzianki. Wracając do Mikołaja – do dzisiaj nie wiem, którędy dostaje się do mieszkania… A tak na poważnie to do dzisiaj nie wiem, gdzie rodzice chowali prezenty, które nagle magicznie teleportowały się pod choinkę?!
AT: Świąteczne wybieganie czy świąteczne kolędowanie – co przychodzi Ci łatwiej? Jak wyglądają treningi w czasie świąt?
KK: Szczerze mówiąc, myślę, że i to, i to z tą różnicą, że nie kolęduję sam, a trenuję – jak najbardziej. Tak w ogóle to w mojej rodzinie przyjęło się, że bez kolędowania nie ma prezentów, więc siłą rzeczy nie ma wyjścia. Muszę przyznać, że polubiłem to dzięki mojej siostrze, która potrafi pięknie grać na pianinie, więc cała aktywność ma znakomitą oprawę muzyczną.
AT: Jaka potrawa wigilijna jest najlepszą podkładką pod świąteczny trening? Która z nich jest Twoją ulubioną, a której nie lubisz?
KK: Mam wielką słabość do świątecznego piernika i odsmażanych pierogów, ale wygrywa chyba ten pierwszy deser. Co ciekawe w każdej wersji: zarówno tradycyjnej, jak i nawet różnych współczesnych wariacji np. w postaci piernika pomidorowego! (polecam wypróbować). Taki podkład to gwarancja dobrego treningu, o ile oczywiście nie przesadzimy z ilością (śmiech).
Jeżeli chodzi o drugą część pytania, to nie jestem fanem karpia.
AT: Grinch nienawidził świąt. A czy jest coś, co denerwuje Ciebie w tym okresie?
KK: Chyba nie, bo ta cała atmosfera jest dosyć urocza. Co roku jest to jednak dla mnie czas pewnych podsumowań i przemyśleń. Nie powiem, że mnie to denerwuje, bo przychodzi samoistnie i nie zawsze jest łatwe, lecz na pewno wartościowe. Czasami warto zatrzymać się i po prostu pomyśleć.
AT: Gdybyś miał gwarancję, że Mikołaj przyniesie Ci jedną rzecz, o którą poprosiłeś go w liście, to co by to było?
KK: Powiedziałbym, że rower, ale to byłoby zbyt banalne. Nie do końca da się to ‘przynieść’ ale poprosiłbym o szczęście i radość z małych rzeczy dla siebie i bliskich i co najważniejsze o zdrowie dla nich.
AT: „Kevin sam w domu” w święta – tandeta czy tradycja? Jakie są Twoje ulubione sposoby na spędzanie świątecznego czasu?
KK: Dawno już nie oglądałem! Może najwyższy czas do tego wrócić? Lubię ten czas spędzać aktywnie, np. spacerując z bliskimi, ale podchodzę do tego wyjątkowo luźno i jeżeli nie mam żadnych specjalnych planów i mam ochotę cały dzień* przeleżeć na kanapie to po prostu to robię.
*oczywiście pół dnia, bo chcę jeszcze zrobić jakiś trening dla dobrego samopoczucia.
AT: Czy zdarzyło Ci się kiedyś zamiast prezentu pod choinką zobaczyć rózgę? Jeśli tak, to co przeskrobałaś? Opowiedz nam historię związaną ze świętami, która najbardziej zapadła Ci w pamięć.
KK: Niee, nigdy nie byłem święty, ale aż tak źle też nigdy nie było. Któregoś roku, gdy byłem mały, mój tata poprosił mnie przed świętami, abym podał mu coś z teczki, którą brał ze sobą do pracy. Niestety zapomniał, że miał tam dla mnie jeden ze świątecznych prezentów, który przez przypadek i przy okazji zobaczyłem. Co ciekawe ubzdurałem sobie wtedy i wierzyłem, że przez ten tydzień czy dwa dam radę zupełnie o tym zapomnieć i nadal mieć niespodziankę.
AT: Czy okołoświąteczna playlista treningowa uwzględnia świąteczne hity takie jak „Last Christmas”? Co sprawia, że zaczynasz czuć nastrój świąt?
KK: Zupełnie nie, bo prędzej zacząłbym śpiewać lub tańczyć niż kontynuował mocną jednostkę. Muzyką wspomagam się tylko podczas wymagających zadań rowerowych na trenażerze. Zadziałałoby więc to raczej zupełnie na odwrót. Jeżeli chodzi o nastrój, to faktycznie wpływa na niego muzyka słyszana w radiu, świąteczne dekoracje, grzane wino i śnieg, którego przez ostatnie lata niestety brakuje.
AT: Skarpetki to dobry pomysł na prezent? Jaki był najlepszy i najgorszy prezent, który dostałeś na święta?
KK: Myślę, że to zależy od kogo i zależy jakie. Mogą być trafione, a mogą być kompletną klapą. O prezentach raczej nigdy nie myślałem w kategoriach: najlepszy/najgorszy. Jak byłem mały, uwielbiałem budować z klocków LEGO (o czym bardzo dobrze wiedział Mikołaj) i pewnego roku, jeden z zestawów niesamowicie mnie ucieszył. Z radości próbowałem wtedy stawać i chodzić na rękach przy ścianie. To było pewnie jakieś 20 lat temu.
AT: Jaki jest Twój sposób na spalenie świątecznych kalorii?
KK: Od kilku lat nie myślę już w ogóle w tych kategoriach i te pyszne potrawy traktuję raczej jako uzupełnienie spalonych kalorii. Nie liczę ich, nie powstrzymuję się jakoś specjalnie od jedzenia i staram się po prostu podchodzić do wszystkiego z umiarem.