70.3 bez papierosa. Ale najpierw 21.0975

Dzisiaj będzie o straszliwej broni, albo o turboprzyspieszeniu, albo o zwolnieniu ręcznego hamulca w rajdowym samochodzie. Czyli o skutkach niepalenia tytoniu zapowiadanych przez blogowych kolegów. Konkretnie rozchodzi się o to, że właśnie minęło 14 dni jak olałem totalnie fajki. I zbiegiem okoliczności znalazła się okazja do testu prawdy na 21-kilometrowej pętelce wokół naszej pięknej Ślęży. Oczywiście na tę połówkę nie wybrałem się na wariata. Ułożył mi się plan 15-tygodniowego treningu biegowego: grudzień 36km, styczeń 27km, luty 90km, marzec 87km. Przeciętna tygodniowa – 17km. OK, można lepiej. Ale ostatnio były już i tempówki, i bnp, o przebieżkach nie wspomnę. Zabrakło podbiegów.


Muszę powiedzieć, że połówka ślężańska to nie takie hop-siup. Negative split, który tak mi się spodobał przed pół rokiem, na pierwszej połówce, tu nie miał szansy. No bo jak zaplanować sobie tempo na cały bieg, jeśli na dzień dobry pikawa podskakuje do 90%, a przy tym prędkość jakby bardziej spacerowa? Ale tu są pagórki. Wprawdzie garmin pokazał raptem 400m podbiegów (i tak mu nie wierzę), ale orgi poskładały je głównie na początku. Najfajniejszy 2-kilometrowy przed przełęczą Tąpadła jest nawet osobno liczony, niestety. Krótko mówiąc podbiegi do poprawki. A gdyby jeszcze szczerze mówić, to na 9. kilometrze uznałem, że ta połówka trochę za wcześnie wypadła. Dycha byłaby w sam raz. Potem było z górki. A jak z górki, to czwórki. Zbiegi do poprawki.

 

Na 14km zafundowałem sobie bankiecik. Tubka żelu i popitka. Nadmienię, że tu przeszedł sprawdzian pasek na numer startowy z uchwytami na doładowanie. Nie muszę dodawać, że ten myk pod kątem tri kombinuję. Żel się przydał – tu zmian nie przewiduję: na śniadanie woda z cytryną, płatki z bakaliami, green tea. Godzinę przed startem banan. I nie przeginam z nawadnianiem. Dzięki temu mogę się ustawić z dala od niebieskich budek. Właśnie! Ustawić się.

Jak się miało ostatnio poniżej 1:42, to ambicja kazała rozglądać się za balonikiem 1:30. Przekalkulowałem: pierwsze górki w karierze, początek sezonu, ciut za małe wybieganie… Dobra, cieniasie. Polecisz lajtowo 1:40. No i ostatni raz widziałem plecy zająca koło tabliczki 2km. A skończyłem w 1:50:22, miejsce 1258/3281 sklasyfikowanych, 35/129 w grupie. Do poprawki. No problem. Broń odbezpieczona.

 

A potem siedziałem na mecie i czekałem na finiszerów walczących z 3 godzinami. I powiem Wam, że o ile do tej pory największe znaczenie miały te cyferki na zegarku, tak teraz chyba mniejsze. Fajna impreza.

Powiązane Artykuły

9 KOMENTARZE

  1. dzięki, dzięki. Co do bajka – koło Ślęży jest parę km niezłego asfaltu.

  2. Gratulacje niepalenia 😀 @Grzegorz gdybym tylko już mogła jeździć na rowerze to chętnie bym z grupą Wrocławską potrenowała, ale cóż… jeszcze lipa z kolanem 🙁

  3. Zycze wytrwałości w niepaleniu:)..trzymam kciuki. A tak z drugiej strony jest tu pare osób z Wrocławia i okolic. Moze moglibysmy organizować wspolne dłuzsze treningi rowerowe w weekendy. W grupie zawsze razniej i bezpieczniej. Ja mieszkam na krzykach ( oltaszyn)…..jestem początkujacym rowerzystą średnia mam 28-30km na 50km pętli ale moze nie bedę z grupie hamulcowym….postaram sie obiecuje….są chętni:):):)????

  4. To zanotowales podwójny sukces! Nie wiem, który byl większym wyzwaniem….. Tak trzymaj!!! 🙂

  5. super, gratulacje, przede wszystkim tych 14-stu dni:) dla mnie najgorszy był pierwszy tydzień odstawienia tytoniiu – złośliwość ode mnie rozlewała się dookoła:( 3maj tak dalej a na pewno nie tylko będziesz rozglądać się za balonikiem 1:30 a na pewno pokażesz plecy temu zajączkowi:)

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,784ObserwującyObserwuj
20,400SubskrybującySubskrybuj

Polecane