Radość, motywacja i… poczucie winy. Co czują triathlonistki, które zostają mamami?

Gdy w życiu pojawia się dziecko, triathlonistki stają przed poważnymi wyborami. Często muszą również mierzyć się z lękiem, tęsknotą i utratą sponsorów. Jak z perspektywy Agnieszki Jerzyk wygląda łączenie sportu z wychowaniem córki?

ZOBACZ TEŻ: Agnieszka Jerzyk: „Podczas startu na Hawajach dokonałam jedynego słusznego wyboru”

Obozy sportowe, wyjazdy na zawody. Do tego długie, niezwykle męczące treningi. Według raportu z badania prof. Diany Cohen „Iron Moms: Toward an Endurance Sport Identity”, mamy-triathlonistki doświadczają z tego powodu poczucia winy. Szczególnie, gdy do głosu dochodzi społeczna presja.

Zostać mamą idealną

Niestety wciąż się zdarza, że od kobiet oczekuje się poświęcenia sportu i kariery na rzecz macierzyństwa. I choć problem ten stopniowo zanika, triathlonistki zmagają się nieraz z ciężarem społecznych oczekiwań. Badanie prof. Cohen dotyczy przede wszystkim zawodniczek amatorskich. Często miały one poczucie, że niewystarczająco się starają. Takie wrażenie nasilało się szczególnie pod wpływem pokazywanych w mediach „idealnych mam”.

Co natomiast z profesjonalnymi triathlonistkami? W tym wypadku problem nie jest aż tak wyraźny. Kobiety, które trenują zawodowo, w dużo mniejszym stopniu doświadczają zewnętrznej presji. Częściej otrzymują również wsparcie otoczenia i psychologów sportu. Jak przyznała Agnieszka Jerzyk:

Zagraniczne sportsmenki pokazały niejednokrotnie, że mamuśki potrafią wygrywać. To, że kobiety wracają do sportu, jest czymś interesującym i ekscytującym dla kibiców i obserwatorów. Jednak ja osobiście odniosłam wrażenie zostanie mamą jest jednoznaczne z tym, że triathlon będzie już dla mnie tylko zabawą.

źródło: Agnieszka Jerzyk/Instagram

Triathlonistka przyznała również, że sport to dla niej coś w rodzaju prywatnej przestrzeni:

Ja zawsze sobie tłumaczyłam, że triathlon to dla mnie praca. I że to normalne, że mama idzie do pracy. Poza tym – był to dla mnie jedyny czas, kiedy byłam bez dziecka, co też było dla mnie w pewnym znaczeniu odpoczynkiem. Zajmowanie się dzieckiem jest absorbujące w 100%. 

„Chciałam odzyskać to, kim byłam”

Ten czas dla siebie jest niezwykle istotny. Prof. Cohen przywołuje przykłady wielu kobiet, dla których sport stanowił niezbędną odskocznię od codziennych obowiązków. Zachowanie własnej pasji i przestrzeni przez matki okazuje się pozytywnie wpływać na życie całej rodziny.

Dla Ashley Forsyth, która dziesięciokrotnie startowała na dystansie Ironman, sport jest wręcz częścią tożsamości. W jednym z wywiadów przyznała: Przez dziesięć lat byłam „triathlonistką Ashley” i brakowało mi tej części mnie. Chciałam odzyskać to, kim kiedyś byłam.

Dzieciom wychowywanym w sportowych rodzinach dużo łatwiej jest wykształcić zdrowe nawyki, zazwyczaj nie mają one problemów ze zbyt niskim poziomem aktywności. Jeśli rodzice pokazują swoją sportową pasję, w dzieciach wykształcają się pozytywne skojarzenia związane z ruchem.

ZOBACZ TEŻ: Agnieszka Jerzyk: „Lubię świąteczny pośpiech, tłumy w sklepach i korki!”

Sami rodzice czują się natomiast bardziej zmotywowani do rozwijania kariery. Kiedy łapały mnie wyrzuty sumienia, moja przyjaciółka powtarzała mi: szczęśliwa mama – szczęśliwe dziecko, i że kiedyś Kasia będzie dumna z mamy – opowiada Jerzyk. To była dodatkowa motywacja aby dostać się na Konę.

Lęk i poczucie winy

Ojcowie coraz bardziej angażują się w rodzinne obowiązki, nieraz całkowicie przejmują opiekę nad dzieckiem. Jednak według raportu prof. Cohen, na matkach wciąż najczęściej spoczywa nieproporcjonalnie duży ciężar. Z kolei specyfika triathlonowego treningu sprawia, że wymaga on bardzo dużo czasu. Większość uczestniczek badania doświadczała z tego względu poczucia winy.

Najgorsze były 3-tygodniowe obozy w Sierra Nevada, kiedy Kasia zostawała sama z dziadkami, bo Piotrek – mój partner – też był w tym czasie na wyjazdach – stwierdziła Jerzyk. Było mi smutno, że Kasia nie ma w tym czasie żadnego z rodziców, choć wiedziałam też, że u dziadków ma zapewne lepiej niż z nami, bo jak to dziadkowie – lubią rozpieszczać.

źródło: Agnieszka Jerzyk/Instagram

Zrozumienie ze strony partnera i rodziców okazało się niezwykle ważne dla triathlonistki. Pozwoliło jej to uniknąć jednego z najczęstszych lęków trenujących mam. Zawodniczki, które po porodzie wracają do sportu, boją się, że nie pogodzą zawodów z życiem rodzinnym.

Sponsorzy

Inną obawą, która dotknęła również Agnieszkę Jerzyk, była kwestia powrotu do formy. Sportsmenki boją się, że już nigdy nie uda im się osiągać takich wyników, jak przed porodem. W przypadku Jerzyk problem pojawił się również w kwestiach finansowych.

Myślałam, że poza tym, że będę mamą i będę miała mniej czasu na regenerację, nie zmieni się nic. Jednak najcięższe było to, że brakowało mi wsparcia sponsorów i odpowiednich warunków do treningu. Początkowo myślałam, że będę zabierać Kasie i moją mamę na obozy, jednak ciężko było mi znaleźć finanse, by samej gdzieś pojechać. A bez obozów w wyczynowym sporcie nie da się być dobrym.

ZOBACZ TEŻ: Agnieszka Jerzyk: „Od urodzenia dziecka sporo dokładam do sportu”

Triathlonistka straciła nawet wsparcie sponsorów technicznych. Musiała sama inwestować w buty, opony i wszelkie akcesoria potrzebne w sporcie. Z drugiej strony – odpowiedzialność za dziecko sprawiała, że trudno jej było wydawać pieniądze na własne potrzeby. Finanse i utrata sponsorów stały się dodatkowym źródłem stresu. W takich trudnych momentach mentalnych najważniejszą myślą było to, że mamy dziecko – opowiada.

Stracony czas?

Ostatnią opisaną przez prof. Cohen kwestią, z jaką mierzą się triathlonistki, jest upływ czasu. Co jeśli przez zagraniczne zawody straci się pierwsze przedstawienia swoich dzieci? Albo jeśli będą się czuły samotne przez częste wyjazdy jednego z rodziców?

Agnieszka Jerzyk przyznaje, że na szczęście nie ominął jej żaden z najważniejszych momentów w życiu córki. Sama była na dwóch obozach treningowych: przed Wojskowymi Mistrzostwami Świata i przed startem na Hawajach.

źródło: Agnieszka Jerzyk/Instagram

Kasia była na tyle mała, że nie znała jeszcze poczucia czasu, więc ja bardziej się przejmowałam i tęskniłam niż ona. (…) Pierwszy raz kiedy Kasia tęskniła i odczuła mój brak był wtedy, kiedy byłam na Hawajach. Jak wróciłam, nie puszczała mnie nigdzie, nie chciała jechać do babci, chociaż zawsze uwielbiała. Bała się, że znów ją zostawię i sobie pojadę. Pamiętam, jak powiedziała mi: „Mama ty już nie musisz iść na trening”. To było takie w punkt – rozpłakałam się.

Gabriela Bortacka
Gabriela Bortacka
Redaktorka. Pisze głównie o sporcie i historii. W jednym i drugim szuka przede wszystkim inspirujących ludzi. Z wykształcenia dziennikarka i antropolożka kultury.

Powiązane Artykuły

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,395ObserwującyObserwuj
437SubskrybującySubskrybuj

Najpopularniejsze