Borówno – legenda na glinianych nogach!

Borówno – od zawsze kojarzyło mi się z mekką Triathlonu w Polsce. W końcu nie znam innej imprezy, gdzie rozgrywany jest pełen dystans. Wczoraj jednak czar prysł jak mydlana bańka a pozostał niesmak i wielkie rozczarowanie organizacją i całym tym 'przedsięwzięciem’.

 

Zacznę może nietypowo, bo od organizacji zawodów. Wiem, ze blog jest bardziej dla sportu niż pozasportowych aspektów, lecz nie da się przejść nad tym co się działo ot tak sobie.

Zaczęło się od odprawy – godzina 14 na stadionie Zawiszy w sali, gdzie rozdawano pakiety startowe. Z jednej strony słuchacze a z drugiej 'kolejkowicze’. Hałas i rumor strasznie utrudniały zrozumienie organizatora. Dla mnie informacji było wystarczająco, jednak z sali padały dość prozaiczne pytania na które próżno było szukac odpowiedzi w regulaminie i stronie www ( bardzo nisko oceniam ich www). Wiele sam się domyśliłem, dopytałem o szczegóły po odprawie i wyszedłem w miarę spokojny.

PS. Cała zabawa z workami miała jakiś sens, lecz zupełnie zabrakło tej informacji w gazecianym informatorze.

 

Potem nadszedł czas wrzucania rzeczy do T2 ( rzeczy na bieg) w Bydgoszczy oraz do T1 w Borównie – rower (kask i gadzety do worka).Wszystko przebiegło gładko.

Wielka szkoda, że nie można było objechac całej trasy autem. To przez kładkę zbudowaną nad torami jedynie dla rowerów. Udało mi się tam dojechać i obejść pieszo, ale widząc zawodnika testującego wjazd na tę konstrukcję od razu wiedziałem, ze bedzie nieciekawie. Kąt nachylenia był znaczny i w dodatku całość dziwnie się telepała. W dodatku dywan rozłożony na tym mostku był pofałdowany co groziłoby wywrotką przy szybkim najechaniu. Trasa za kładką była delikatnie mówiąc tragiczna. Kilka kilometrów dziur, kolein, łat i wszystkiego co można sobie wymarzyć. Bałbym się tam jechać na starym treningowym rowerze a co dopiero na TT i szytkach z 9-10bar……

 

Dzien startu:

Autobusy do Borówna odjechały spod stadionu planowo ok. 9 rano. Gdy byliśmy na miejscu to okazało się, że strefa zostanie otwarta dopiero za 30 minut…….ok, to przez dłuższe plywanie dystansu IM tylko hola hola start mial byc o 7 wiec co Ci ludzie robili w wodzie grubo ponad 2h…… no cóż….. organizatorom przesunely sie boje. Mówiło się, ze plyneli pod 5km………..pięknie! Czy nam przesunieto/poprawiono boje..? owszem tak………no i czasy zawodnikow w porownaniu do Gdyni byly gorsze o 8-9 minut. Szkoda komentować.

 

Plywanie zaczelo sie z lekkim opoźnienem – ok, pare minut nie zbawi.

Rower- nie bedę się pastwil nad asfaltem, bo odcinek za kładką do parku byl po prostu tragiczny. Wiatr to juz niestety robota natury, ale dla tych co jechali w Gdyni powiem, że w Borownie wialo mocniej i bylo zdecydowanie zimniej. Za to wolontariusze w ogole niepomocni, stali jak strachy na wroble zamiast nawigowac. Kilka razy pytalem sie gdzie jechac a to jakis fotograf wszedl mi pod rower…… raz auto zajechalo mi droge i skonczylo sie na ostrym hamowaniu. Wrażenia mizerne.

Bieg – jedynie tu nie mogę sie przyczepic. Trasa byla ciekawa i szybka a izo cole i wode rozdawano co ok. 3km. Rundy na stadionie calkiem calkiem! Szkoda , że na mecie nie bylo bananów i innych owoców, izo lub w ogole czegos……po prostu nie bylo tam nic ! Zawodnikom pozostawala murawa stadionu Zawiszy lub siedzenia dla pilkarzy. Musze przyznać, że to co oferuje Labo SPort na cyklu Garmin lub Sieraków czy Volvo Tri Series to majstersztyk. Bydgoszcz nie przeskoczyła wysoko postawionej poprzeczki. Chyba nawet nie podjęła próby skoku…….

No i w koncu kwiatek – rozdanie nagród o 22…… zimno, ciemno, ale atmosfera ok. Zawodnicy na trybunach dopingowali ostatnich finisherów z dystansu dlugiego. Mialem wrazenie, ze gdyby nie bylo rozdania nagród to na stadionie nie byloby nikogo. No coz, takie zycie. Warto nadmienic, ze organizator pomylil kolejnosc zawodnikow w pierwszej 10. Zdarza sie, ale skad na jednej imprezie kartki z roznymi wynikami……….

Wrazenia od 1 do 10 ……… 1pkt. Ta jedynka za trase biegową. Poza nią było kiepsko.

 

Zmagania sportowe:

 

Ok. Tu już mogę sie rozpisac.

Plywanie – stara szkoła mówi 'draftuj’ no i tak zrobilem. Zanim jednak znalazłem swojego 'konia pociągowego’ byl start. Straszna pralka. Niby bylem z przodu, ale wszyscy ostro ruszyli. Przez chwile opilem sie wody i juz mialem lzy w oczach. Udalo sie jednak przyspieszyc i znaleźć kogos do podciągania. Padło na dziewczyne, ktora fantastycznie pracowala nogami. To pozwalalo na bieżącą kontrolę jej położenia i zarazem dobrą wspópracę. Tempo bylo dla mnie ok i tak wskoczylismy na druga petle. Dopowiem, ze byly dwie petle po 950m a w realu ok. 1200-1300… Na drugiej petli dziewczyna gdzieś zniknęla. Niestety to przez poprawianie okularów strąconych przez innego zawodnika. Wypatrzylem ją po kilku minutach i jakoś dociągnąłem do jej nóg. Później wystarczylo kontrolowac sytuacje. Z wody wyszedlem ok. 55 miejsca – niezle pomyslalem, jednak juz przy workach wiedzialem, ze z czasem bedzie slabo, gdyz inny zawdodnik pokazal mi ponad 42 minuty na zegarku. Hmmm, skad taki slaby czas…? W Gdyni bylem szybszy o ok. 6 minut…. nie ma cudow, wszyscy nadrobiliśmy po kilkaset metrów. Moim zdaniem popłynąlem na 33-34 minuty na 1900 czyli stosunkowo lepiej niz na HTG a to za sprawą pomocnej 'koleżanki’. Dzieki!

 

Rower:

Przygotowalem 1.5l izo plus dwa zele 90 gram kazdy i jeden zapasowy 40g. Rower byl strasznie 'ciezki’ – to za sprawą wiatru i nawierzchni. Jechało się źle, bo po prostu nie lubie zimna. Nie udalo mi się wejść na srednią ponad 35km/h co jest normą na zwykłym treningu na TT. Nawet na HTG mialem o ok. 1km/h lepszy wynik po I petli i to pomimo uruchomienia tam stopera w strefie zmian. Tu natomiast GPS laczyl sie ok 2-3 minuty z kosmosem i predkosc srednia powinna  być wyższa. Ostatecznie udalo sie ujechac ok. 34.5km/h. Cieszy, ale spodziewalem sie lepszego wyniku. Sadze, ze najwiecej tracilem na kładce oraz dziurach. Niekiedy wjezdzalem za innym zawodnikiem na mostek i jak tylko z niego zjechalem to zawodnik przede mna rozplywal sie gdzies z przodu. Dla mnie to hardcore. Nie naleze do tych, którzy cisną na maksa po czymkolwiek jadą. Wolę dojechac cały. Szkoda, ze trasa byla tak kiepska.

Bieg:

Co tu duzo mowic. W tym roku ani razu nie przebieglem w ciągu ponad 12km. Wszystkie treningi od czerwca robilem z przerwami, wiec bardzo balem sie tego etapu. Na początku moj garmin laczyl sie z kosmosem przez dobry kilometr! W koncu sie uruchomil. Nie znalem tempa do tego momentu, ale bylo niezle az do konca pierwszej pętli – 7km. Potem wyszedl problem z odzywianiem na rowerze. Sadzilem, ze 2 duze zele wystarcza. Niestety nie. Zabrakło sił juz na drugim kółku. Wtedy zdecydowalem sie, ze zjem plynny zel. Od razu po wciągnieciu zabolal mnie zolądek. Słabo…. przez 2-3 minuty biegłem na 'wstecznym’. Poradzilem sobie jakos i zwolnilem do ok. 4:40-5:00/km. Nastepnie ratowalem sie colą i wodą. Ostatecznie doczłapałem ze srednią ok: 4:40 i czasem 1:39. Sukces! To moj nowy rekord w połmaratonie:)

 

Lacznie czas 5h 03 minuty z sekundami. Nieźle, ale bariery 5h nie złamałem a szkoda. Wiem co musze poprawić. Wiem tez, co musza poprawić organizatorzy. Jednak nie będę mial okazji sie o tym przekonać, bo na pewno nie wystartuję tam za rok. Nie sa to zawody, ktore moglbym polecić na debiut w 1/2IM czy w ogole sam udzial. Pisze szczerze i dosc subiektywnie.  Po wszystkich imprezach na jakich bylem oceniam, że Borowno wypadlo bardzo slabo organizacyjnie. Szkoda, że tak duze miasto jak Bydgoszcz nie potrafi chociazby promowac tego sportu wsrod mieszkancow. Mam tam rodzinę i w ogole nie mieli o tych zawodach zielonego pojecia. Szkoda tez szansy na udany debiut under 5h. Szkoda mi Marcina Koniecznego, ktory przez plywanie nie przebil 4:20. Niemniej jest to wielki zawodnik i dla mnie wzór!

Za to wielkim plusem jest osobiste docenienie wszystkich, ktorzy ukonczyli teraz lub wczesniej dystans 1/2 nie wspominajac o pelnym. Nie jestem w stanie sobie wyobrazic ukonczenia IM. Przerasta to moją wyobraźnię. Głebokie ukłony dla zawodników z AT i innych, ktorzy w upale zmagali sie np. w Zurichu. Dopiero po połówce domyślam sie ile Was to moglo kosztować zdrowia.

Pozdrowienia!

 

 

Powiązane Artykuły

24 KOMENTARZE

  1. Tak, teraz mogę się z Tobą Marcin zgodzić. No może prawie zgodzić. Każdy kto odważy się wystartować w zawodach na dystansie IM, musi posiadać zdolność przepłynięcia 'marnych’ 5 km. Bojka może przemieścić się nawet na zawodach IM (M z kropeczką). Taka sytuacja miała miejsce w Borównie i była nie zamierzona przez organizatora. Brak napoi na mecie? Tutaj pełna zgoda, masz rację. Przegięcie. Organizator zbyt dosłownie podszedł do określenia 'człowiek z żelaza’. Ale cieszy mnie że (z Twojej wypowiedzi to wynika), dostrzegasz istnienie triatlonistów posiadających 'kolarzówkę’ kupioną na raty. Pozdrawiam i do zobaczenia na zawodach IM (ale w Polsce), Włodek

  2. Włodek, masz racje, wyższa opłata nie dla każdego będzie dostępna, to jest sprawa oczywista, powiem szczerze, ze nie u każdego organizatora wyższa opłata wiązałaby sie z lepsza organizacja, to jest w dużej mierze kwestia rzetelności i poważnego traktowania ludzi. Ale wracając do rzeczy to osobiście uważam, ze jak nie mozna dobrze zorganizować zawodow to sie ich nie organizuje albo sie pisze wprost przed zawodami ze w ramach opłaty organizator nie zapewnia tego i tamtego i sprawa jest oczywista i każdy sie na to godzi lub nie. Pisze sie, ze długość trasy plywackiej wynosi od 3.8 do 5 km w zależności od wiatru, ze na mecie po przebyciu 226 km zawodnik moze zemdleć z wycieńczenia bez szansy na otrzymanie jakiegokolwiek pożywienia, bo go nie będzie itp. Wiesz, wszystko jest fajnie i każdy miło wspomina jak to było hardcorowo dopóki nic sie nikomu nie stanie ale jak zdarzy sie nieszczęście to wtedy będzie dramat. Dla zawodnikow tak doświadczonych jak Ty to moze nie robi wrazenia ale jak ktoś debiutuje w takich warunkach przygotowując sie do tego przez rok to jest to niezbyt dobre. Pozdrawiam Cię i życzę dalszych udanych startów w kolejnych latach, na bieżąco sprawdzałem Twoje wyniki z tego roku i robią wrażenie!:)

  3. Marcin, kilku zawodników (których znam osobiście), przyjechało do Bydgoszczy pociągiem PKP! Do Borówna pojechaliśmy na rowerach. Powrót do Bydgoszczy dzięki uprzejmości Pawła z wrocka (Paweł dzięki), samochodem. Więc 600 lub 800 zł wpisowego, które proponujesz zamiast 300 złociszy ma dla wielu zawodników znaczenie! I ta kwota ma znaczenie. Gdybyśmy mieli kasę to ……….. . Pozdrawiam, Włodek

  4. Uważam, ze takie dyskusje są potrzebne, nie mozna przymykać oczu i udawać, ze wszystko jest ok jak nie jest. Na każdych zawodach coś moze pójść nie tak ale bez przesady. I jak zawsze w takich przypadkach znajdzie sie wytłumaczenie dla każdego błędu. Albo błędów w ogóle sie nie widzi. Jak w Mietkowie, tam wg PZTri było wszystko cacy. Z jednym wytlumaczeniem sie nie moge zgodzić. Małe wpisowe. 300 zł. I co z tego? To taniej było zrobić za 150 i jeszcze mniej zapewnić zawodnikom. Jak 300 to mało to niech będzie 600 albo 800 i zawody na dobrym poziomie organizacyjnym. A sponsor tytularny to od czego jest? Nic nie daje? Na pewno taka organizacja nie przysparza nowych startujących ale na pewno tez beda starzy wierni którzy pojada bez względu na warunki. Zycie. Być moze organizatorowi nie zależy na większej ilości, impreza spina sie, kasa sie zgadza i jest dobrze. Miejsc w Polsce na pełnego IM jest wiele i wkrótce imprez przybędzie, jestem pewny;)

  5. @Kamil – podziękowania dla mojej narzeczonej, ze lepiej ogarnęła temat 'ratowania’ zawodników na mecie niż wolontariusze. I tak podsumowując – osobiście doceniam wysiłek organizatora. Jednak, dla mnie dyrektor zawodów może siedzieć w domu jeżeli ma dobrze przygotowaną ekipę. Jeżeli nie, to robi wszystko sam i wychodzi jak w Borównie. Co do cen – połówka w HTG jednak była tańsza, nie wiem jak w Poznaniu. Szczerze, to przecież organizacja 1/4 nie różni się wiele od 1/2 czy IM – pracują wolontariusze tak samo, zabezpieczają trasę te same osoby, jedzenie jest takie samo. Co różni imprezy to czas ukończenia i czas pracy ludzi związanych z danym etapem. Mnie najbardziej wqurzył brak jedzenia na mecie – przecież to był IM a zawodnicy naprawdę byli wycieńczeni! I nie piszę tu o hamburgerach czy piwie, ale wystarczyłyby owoce, soki itp.

  6. witam. A ja może trochę łaskawszym okiem, a bo też akurat w tym przypadku nie z pozycji zawodnika startującego, a z pozycji obserwatora i kibica. Rozjechane boje ok… błąd ….. ale o plusie czyli duże widoczne , bo z tego co pamiętam to organizatorzy innych zawodów rangi MP potrafią nadmuchać 'piłkę plażową’ i uznać że jest to boja …której z poziomu wody nie widać…, a nawrotka na pętli z wyjściem z wody …. no przecież i odsapnięcie dla zawodnika, a i dla kibiców coś ciekawego….a nie jak w innych zawodach ……. strzał, popłynęli i trzeba czekać, a tu praktycznie cały czas coś…. Drogi dziurawe….no prawie jak wszędzie , w Gdyni było niby równo , a przy wyjeździe ze strefy można było już bidony pogubić…., a z w Borównie jakiś mostek ….wszyscy mieli mostek, jak ktoś chce bić rekordy, kupuje rower TT za 30 dychy i jedzie do Kalmar poszaleć…. Trasa biegowa , akurat było w miarę zimno no i niestety też wiatr, ale jak by się trafiło +30C jak w Ślesinie to pewnie wszyscy docenili trasę w dużej części zacienioną…. a i chyba ta trasa taka zła nie była , bo co Kubę Bieleckiego widziałem to jakiś taki uśmiechnięty biegł 🙂 Ogólnie … A tak jak już wspomniano, praktycznie jedne zawody na dystansie IM w Polsce. Triathlon na tym dystansie nie jest jeszcze aż tak medialny, jak np. 1/4IM czy 1/2 w Poznaniu czy Gdyni etc., gdzie cały czas coś się dzieje…a tu kibic ma wyjść z domu o 6:30 ,żeby być na 7:00 na starcie ,a wrócić o 22:30 po rozdaniu nagród…inaczej się nie da. Jeszcze nie startuje tu 3-5-8 tyś zawodników ,żeby buło głośno o tej imprezie w całym kraju…oczywiście wszystkim tego życze. Zdaje sobie tez sprawę jak ciężko było ekipie ojca dyrektora Roberta Stępniaka zmienić całkowicie trasę rowerową i biegową w stosunku do poprzednich edycji…. zresztą pokażcie mi organizatora który sam zakasa rękawy i motorem jeździ pomiędzy strefami zmian żeby wszystko wypadło jak najlepiej. A ja i tak tu wystartuje za rok! Bo pisząc że tu jest beee a tam jest super można z punktu założyć ,że lepiej jest w LasVegas i na KONA, co oczywiście będzie prawdą… , ale za 300PLN to raczej się nie da, a trenować to tylko na Majorce…. no pewnie że lepiej.

  7. No coz niestety z negatywnymi uwagami musze sie zgodzic… Krotko mowiac chaos organizacyjny i amatorszczyzna szczegolnie widoczna na trasie rowerowej. Dla mnie osobiscie najgorszym grzechem byl praktycznie brak zabezpieczenia trasy. Wolontariusze spali a samochody jezdzily i to wcale nie pojedyncze – jak ktos jechal kolo kosciola w Zoledowie zaraz po zakonczeniu sumy to wie o czym mowie… Kladke ogarnalem ale tylko dlatego ze dzien wczesnej pojechalem na obiazd rowerem (jeszcze raz dzieki Marcin i Emil ze mnie zabraliscie :-)). Dodam za to ze w sobote jak chcialem kolo poludnia razem z grupa czechow obejrzec wejscie do wody i poplywac to wszystko bylo na glucho zamkniete razem z nami jeszcze probowali sie bezskutecznie zorientowac w organizacji plywania lotysze. Obciach wyszedl miedzynarodowy… Dla mnie to byl debiut i najwazniejsze ze go zaliczylem i wstydu na mecie nie bylo (nawet pomimo tego ze dostalem dwie rozowe frotki 😉 ). @Piotr P. – dzieki za poratowanie woda na mecie! 😀

  8. Wyjeżdżające samochody pod rowery przy niby zamkniętej trasie rowerowej, śpiący wolontariusze, dziurawa trasa , pływające swobodnie zerwane boje, w porównaniu z Sierakowem i Gdynią to była tragedia organizacyjna

  9. Wyjeżdżające samochody pod rowery przy niby zamkniętej trasie rowerowej, śpiący wolontariusze, dziurawa trasa , pływające swobodnie zerwane boje, w porównaniu z Sierakowem i Gdynią to była tragedia organizacyjna

  10. Za 300 złotych polskich pełen IM? Jak za darmo, nie ma co wybrzydzać tylko startować! Osobiście uważam że w naszym kraju to aktualnie jedyne miejsce gdzie można wystartować na tym dystansie. Szczecin upadł a w Wolsztynie też 'szału’ nie było, tak przynajmniej wynika z relacji zawodników.

  11. @ Piotr – Zgadzam sie, ze sport wytrzymalosciowy nie jest ciekawy medialnie. Jednak Piotrowi Netterowi udalo sie stworzyc fajne widowisko dla ludzi w Gdyni. Sadze, że to kwestia pomyslu i organizacji a nie spoleczenstwa i mentalnosci. Po czasie mam kilka innych negatywnych uwag do organizatorów, np.: co robily przypadkowe osoby w T1 w niedziele rano?; dlaczego kilka rowerów wydano przed 17?; gdzie byli sedziowie na wodzie? Kto pilnowal draftingu? Kto weryfikowal frotki po ukonczeniu zawodów? Dodam, ze wolontariusze nawet nie wiedzieli, ze pelen dystans ma pomaranczowe numery a połówka biale……

  12. 'Mialem wrazenie, ze gdyby nie bylo rozdania nagród to na stadionie nie byloby nikogo. No coz, takie zycie. ’ – a kto miał być? Były dwie opcje. Albo rozdają o 22 i ostatni nie wbiegają na pusty stadion albo o tej 18 powiedzmy gdzie masa ludzi jeszcze jest na trasie. Opcja pierwsza nie jest taka zła. Ostatni musieli się naprawdę fajnie poczuć. A to, że nie ma kibiców to już nie wina organizatora bo widziałem, że się starali rozreklamować. Gazety, billboardy. No ale cóż. Mentalności nie zmienia się w ciągu roku. Kogo w tym kraju obchodzi sport wytrzymałościowy? Piłka, jakaś siatka albo dyscyplina, w której zawody są ze dwa razy w tygodniu i akurat jakiś Polak odnosi sukcesy.

  13. To ja byłem ten niby 10ty, a sam wcześniej sprawdziłem, że jednak 11ty. Podpisuję się pod wszystkim co napisane. Nic nie przesadzone ani nie 'hejtowane’. Od po prostu cała prawda. Szkoda imprezy, szkoda miejsca, bo mogłoby być pięknie ale z tym organizatorem lepiej nie będzie. Oby znalazł się jakiś odważny i poważny organizator, który zrobi pełnego IM z prawdziwego zdarzenia w Polsce

  14. Podpisuję się pod wszystkim co powyżej. Dla mnie był to pierwszy start na dystansie IM. Zmieściłem się w czasie i dostałem w nagrodę fiata 500 na szyję. Uniwersalny medal na dwa dystanse, bez daty. Ja nie cierpię fiatów

  15. Witam. Proponuje w przyszłym roku wybrać się do Susza w tym roku tam debiutowałem na 1/2 IM. Jedynie do czego można było się przyczepić to do tepmeratury +30 C. Fajna oragnizacja, bardzo pomocni wolontariusze, szaleni kibice, lód w punktach odżywczych i oczywiście dużo wieksze doświadczenie organizatorów. Do zobaczenia na starcie…

  16. Witam. Proponuje w przyszłym roku wybrać się do Susza w tym roku tam debiutowałem na 1/2 IM. Jedynie do czego można było się przyczepić to do tepmeratury +30 C. Fajna oragnizacja, bardzo pomocni wolontariusze, szaleni kibice, lód w punktach odżywczych i oczywiście dużo wieksze doświadczenie organizatorów. Do zobaczenia na starcie…

  17. Cześć Piotr, Gratuluję i w 100% zgadzam się z tym co napisałeś. Mam identyczne odczucia startowałem w Borównie pierwszy raz i chyba ostatni. Był to mój debiut na dystansie pełnym IM ponieważ w Polsce nie ma innego miejsca (w Wolsztynie był taki dystans organizowany, ale z tego co widziałem od strony kibica to szału też nie było). Borówno wybrałem tylko dlatego, że jest blisko od mojego miejsca zamieszkania, a po za tym ze względu na swą historię to ma już jakąś renomę bynajmniej mi się tak wydawało. Rzeczywistość była jednak inna zamieszanie z bojkami i wyliczony dystans 5km to zdecydowanie przesada. Trasa rowerowa jedyne zarzuty mam do odcinka, który był wyznaczony tylko dla dystansu IM, nawierzchnia OK ale ten kawałek drogi był bardzo wąski na szerokość jednego auta i robienie nawrotki na takim odcinku to według mnie nieporozumienie. Oglądając mapę terenu spokojnie można było poprowadzić odcinek trasy rowerowej, aby pominąć dwie nawrotki. Do trasy biegowej nie mam żadnych zastrzeżeń. Jedyny mankament taki sam jaki opisał poprzednik, ciekawe czy ktoś liczył te kółka bo faktycznie żadnej maty z między czasem nie było. Jedynie na stadionie wolontariuszki dawały gumki różnego koloru ale i tak tego nikt nie weryfikował na mecie. Dystans IM miał rangę mistrzostw Polski i to jest moje spore zaskoczenie ponieważ żadnych sędziów nie zauważyłem. Nie było ich ani przed startem, ani w strefie zmian. Na trasie biegowej i na mecie też nikogo. Na odcinku kolarskim kiedy wystartował dystans 1/2IM pojawiły się jakieś osoby na motocyklach w kamizelkach odblaskowych, ale chyba bardziej po to, żeby robić dobre wrażenie i budzić strach przed zawodnikami bo na sędziów to mi nie wyglądali.

  18. Borówno widziałam w zeszłym roku z punktu kibica – szału nie było Mam wrażenie ,że Ci co startowali tam na połówce startowali tam ostatni raz . W planach na przyszły rok mam caly dystans i tylko liczę cicho że Wolsztyn powtórzy imprezę w 2014. No chyba że impreze w Borównie przejmie ktos kto zorganizuje to bardziej profesjonalnie. Jak nie , to wróże upadek na przestrzeni kilku lat.

  19. W tym co Andrzej pisze musi coś być. Osobiście lepiej czułem się po 1/2 IM niż po 1/4… Mimo, że nie czuje się jeszcze na pełny dystans to strasznie mnie nęci… 🙂 Niedługo trzeba będzie wrócić do tematu ,,Napaleni na IM’… 🙂

  20. @Piotr P. Wiem , że dystans pełnego IM przeraża . Robisz to jednak na mniejszej intensywnisci niż połowkę. Gdy zrobisz odpowiedni trening, dystans, dystans , dystans, to jest to tylko 'długi dzień’ Jak już kiedys pisałem, po samym maratonie czuję się bardziej połamamy niż po pełnym IM .

  21. Był to mój drugi start w Borównie na pełnym dystansie IM. Trasa rowerowa w zeszłym roku była o niebo lepsza niż w tym, ilość dziur, bardzo kiepskiego asfaltu i ekwilibrystyczna przeszkoda w postaci kładki nad torami dopełniała czary goryczy na rowerze. Ponadto dodam, że drugi autobus na godz. 5.45 nie dojechał, wobec czego zawodników dowieziono bagażowym samochodem bez siedzeń, na stojąco, wśród min. prętów zbrojeniowych pałętających się na podłodze. O pływaniu trudno cokolwiek dobrego powiedzieć, dystans do przepłynięcia od 5km do 5,5km w zależności jak zostały podciągnięte bojki przez skuterowców. Na trasie biegowej, najlepszej części pod względem organizacyjnym, też zdarzały się wizyty pieszych i rowerzystów na trasie, ale za bardzo to nie przeszkadzało w bieganiu. Tajemnicą jednakże organizatora jest to w jaki sposób liczył kółka i trasę biegaczy – nie było mat i nie widziałem żadnego sędziego na trasie, oby wszyscy startujący byli uczciwi. W tm roku byłem na 5 zawodach – te można rzeczywiście ocenić na 1 w skali 1-10. pozdrawiam i gratuluję wszystkim, którzy ukończyli wersję IM plus, zwłaszcza tym finiszującym po 22.00 przy burzliwych oklaskach kibiców na stadionie, w trakcie uroczystości wręczania nagród..

  22. Bylem w Chodziezy i naprawdę mi się podobało! A co Borówna – mialem wrażenie, ze Panasonic rzucil 3-4 telewizory dla zwyciezcow i niech sie wypchaja. Nagrody wreczal wójt 'czegos tam’ i sam robil dziwne miny jak okazalo sie, ze jest zamieszanie z miejscami zawodników poza podium. Losowanie nagrody – lustrzanki – odbylo sie nie przy wszystkich tylko gdzies tam wylosowano, ponadto byly jakies inne konkursy o ktorych nikt nie slyszal. Naprawde szkoda czasu. Robilem to, aby zdobyc doswiadczenie i cel osiągnąłem. Wiem co musze poprawić w zimę.

  23. Piotr – gratulacje !!! Tylko smutne jest to co piszesz o samej organizacji! Konkurencja wchodzi a niektórzy śpią ! Szkoda bo o ile się orientuje to jedyne miejsce w kraju gdzie odbywa się pełen dystans……

  24. Gratulacje Piotr! Wynik świetny tym bardziej w takich warunkach! A co do organizacji zawodow w Borownie to przypominam sobie opisy z ub roku, wiele krytyki, jak widać nic sie nie zmieniło, a moze jest jeszcze gorzej jak czytam Twoja relacje. Trasa plywania tak wydłużona na pełnym dystansie to już poważna sprawa, bo w grę wchodzi bezpieczeństwo startujących. A jak ktoś startuje z planem pobicia swojej życiowki, traktuje start treningowo, ma być dla niego sprawdzianem, którym potem nie jest to jest to przegięcie. Już rok temu zastanawiałem sie jak sponsor tytularny na to patrzy? Taki kiepski wizerunek mu odpowiada? Jedno jest pewne na tą chwile debiut na pelnym IM w Polsce tylko dla desperatow;) Moze jednak Labo Sport lub Sport Evolution zastanowią sie nad organizacja pełnego IM w przyszłości, dobre opinie tez słyszałem o ostatnich zawodach z cyklu Volvo w Chodzieży.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,701ObserwującyObserwuj
453SubskrybującySubskrybuj

Polecane