Chcialbym zglosic NP

Mniej wiecej co roku o podobnej porze pojawia sie na AT w roznej formie artykul dla poczatkujacych jak uniknac wielu bledow ktore bardziej doswiadczeni koledzy juz przerobili. Po kilku latach i kilku takich artyklach wydawac by sie moglo ze nie bede juz robil podrecznikowych bledow, wczoraj jednak podobnie jak w szkole mialem ochote zglosic nieprzygotowanie i zejsc z trasy a wszystko przez wlasna glupote.

 

Marcowy duathlon to od 3 lat moj poczatek sezonu tri. Kameralna impreza z 3 dystansami, dookola jeziorka Dorney gdzie w 2012 na olimpiadzie walczyli w roznych formach kajakarze. Teren idealnie plaski, super petla do biegania – 5 km bez samochodow gdzie mozna naprawde sie wylaczyc i biec, do tego wszystkiego miejsce pelne zieleni.

Co tydzien prawie odbywaja sie tam jakies biegi, duathlony a pozniej triathlony. Ogladajac zdjecia wydawac by sie moglo ze to idealny tor do bicia predkosci na rowerze, jest jednak maly szczegol o ktorym od lat zapominam- wiatr. Poniewaz dookola nie ma nic co mogloby tor oslonic, potrafi tam naprawde niezle dmuchac a wczoraj mielismy wspaniala okazje przekonac sie jak bardzo potrafi tam wiac.

 

Wszystko zaczelo sie od prezentu- na urodziny dostalem pakiet startowy. Ucieszony ze niedlugo sezon sie rozpocznie nie przyszlo mi nawet do glowy zeby sprawdzic na jakim dystansie ten start bedac pewnym ze to sprint. Na tydzien przed okazalo sie ze rodzina fundnela mi dystans 'standardowy’ czyli 10-40-5. Mimo ze mialem okazje go zmienic pomyslalem sobie ze sprobuje wiedzac ze o tej porze roku nie jestem na to gotowy.

 

Po niezlym jak na ta pore roku biegu zaczely sie pierwsze problemy. Wiatr byl tak silny ze rzucalo mna jak kotem po agrescie a utrzymanie rak na lemondce bylo ciagla walka. Chcialem za wszelka cene utrzymac predkosc i bardzo szybko zaplacilem za to slona cene, kiedy zdalem sobie sprawe ze z natura nie wygram bylo juz za pozno. Nie chce sie rozpisywac o szczegolach, bo kazdy tutaj ma podobna historie o bolu fizycznym i psychicznym ale na dowod tego ze nie bylo latwo oto zdjecie 4 godzin mojego tetna z czego srodek to oczywiscie zawody:

 

heartrate

 

Trasa rowerowa miala 8 okrazen, ja po drugim bylem juz gotowy zjechac do strefy zeby nie przedluzac. Kazda kolejna petla to wielka walka z rozsadkiem. Nie chce robic z siebie tez bohatera bo jestem pewien ze kazdy z tu obecnych przezyl co najmniej jeden taki wyscig, ale do tej pory jestem na siebie zly ze po tylu latach potrafie popelnic takie bledy.

O dobrym wyniku nie bylo mowy, bardzo dawno juz nie mialem event’u kiedy liczylo sie tylko 'ukonczyc’ a nie nie zrobic dobry czas. Ostatni bieg zajal mi 27 minut (5km!) ale mimo wszystko udalo mi sie odebrac medal i mimo mojego ciaglego przekonania ze jestem ostatni i wszyscy czekaja juz tylko na mnie okazalo sie ze ukonczylem 56 (z 78) ogolnie i 6 (z 8) w swojej kat, co bylo ogromnym zaskoczeniem.

 

Pisze to wszystko zeby podziekowac wszystkim blogerom ktorzy podzielili sie nie tym jak ustanawiaja nowe zyciowki ale tym jak sie nie poddawac kiedy wszystko idzie zle i przekazac paleczke dalej. Rozum potrafi grac bardzo brzydko zeby nas zastopowac i kiedy sie to dzieje nie ma czasu na myslenie ale z perspektywy czasu musze potwierdzic- po kilkunastu minutach od mety zaczlem dochodzic do siebie i bylem niesamowicie szczesliwy ze mimo wszystko dotarlem do konca. Po paru godzinach snu dotarlo do mnie jak kiepsko bym sie czul gdybym sie poddal – ogromne wiec dzieki za to ze dzieki wspomnianym wpisom mialem w glowie 'sciage’ ktora moglem uzyc.

 

after

Powiązane Artykuły

5 KOMENTARZE

  1. @Arek – dzieki wielkie za slowa pocieszenia. U mnie sprzet jak na zlosc trzymal sie swietnie chociaz marzylem zeby cos strzelilo zebym mogl miec dobra wymowke. Wstyd sie przyznac ale nawet mysl o malym sabotazu przemknela mi przed oczami, dlatego mowie ze zmeczony umysl potrafi grac bardzo brzydko :).

  2. Bywają takie zawody do, których pamięcią wraca się niechętnie… Mimo, że mam mało startów za sobą to takich złych dwa. Przy czym jeden niezależny ode mnie (problemy tech, ze sprzętem) a drugi głupota. Wnioski, wnioski, wnioski…. 🙂 Trimaj się!

  3. @Andrzej, @Kuba – dzieki wielkie, teraz jak juz porzadnie odpoczalem jestem naprawde zadowolony ze nie zszedlem z trasy. Ostatni raz tak sie wykonczylem w 2011 na maratonie we Wroclawiu takze lekcja starczyla na 6 lat, mam nadzieje ze tym razem dluzej bede pamietal :).

  4. Andrzeju, ostatni paragraf mowi wszystko! Przecież dokładnie o to w całej tej zabawie chodzi! Nie poddałeś się a z perspektywy czasu cieszysz się z kolejnych ukończonych zawodów, reszta to tzw. lesson learnt 😉

  5. Andrzej pokonaleś własne słabości, a to najważniejsze. Nie zawsze wynik się liczy zobaczysz kiedyś to zaprocentuje tylko nie popełniaj już takichyba błędów dobrze się przygotuj na wszystkie zawody 😉

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,702ObserwującyObserwuj
453SubskrybującySubskrybuj

Polecane