EŁK – wietrzna przygoda

Witam wszystkich,

 

Już długo nic nie pisałem, ale sezon F1 i MotoGP w pełni, dodatkowo obowiązki windsurfingowe krzyżowały się dość skutecznie z treningami triathlonowymi, co zdecydowanie utrudniło siedzenie przed klawiaturą by napisać tekst. 

Po triathlonie w Malborku podjąłem, po przeczytaniu wypracowań Maćka i Łukasza, decyzję o zapisaniu się na BEKO Ełk Triathlon. Co ma być to będzie pomyślałem… przecież to tylko 500m więcej pływania a rower i bieg krótszy.

W ramach treningów zwiększyłem ilości biegania i w zasadzie nad tym elementem skupiłem się, bo wiem że to moja zdecydowanie najsłabsza strona, choć inne pozostawiają nie wiele mniej do życzenia. Pływanie – głównie w jeziorze po 1.5 do 2 km w sesji + w ostatnim tygodniu interwały na basenie, które poprawiły mi humor i czucie wody 🙂

Rower std. trasy – krótka 25km i dłuższa 50-60km w zależności od czasu którym dysponowałem. NIestety mój trenejro i sparing partner czasu nie mieli by pojechać gdzieś dalej ale nadrobimy jesienią przygotowując się do 1/2 IM w sezonie 2014.

 

Czas mijał błyskawicznie i okazało się, że to już piątek i trzeba jechać. Żeby nie było tak łatwo to w tygodniu zaliczyłem dwie wizyty w Trójmieście, co oczywiście nie pozostawia wiele czasu na odpoczynek.

Ełk przywitał nas piękną pogodą – niebieskie niebo, choć temperatura nie rozpieszczała. Tradycyjna kolacja przed zawodami mająca pomóc energetycznie i do łóżeczka. Po dość pracowitym tygodniu byłem na tyle zmęczony, że nie doczekałem do drugiego treningu wolnego MotoGP na torze Laguna Seca i usnąłem. Pobudka o 6:15, śniadanko o 7 i pora uciekać odstawić rower.

Nic nie wskazywało na drastyczną zmianę pogody, ale o tym za chwilkę.

Rower + graty w strefie przygotowane. Wystartowała grupa PRO, trzeba ubrać piankę i rozgrzać się przed zabawą. Zgodnie z hintami pewnej wielokrotnej mistrzyni Świata – rozgrzewka tylko pływacka bo od tego zaczynamy i szkoda krew marnować na inne kończyny.

Gdy wskoczyłem do wody płynęło mi się mega dobrze… no tak ale to 1500m …. J E D E N  T Y S I Ą C  P I Ę Ć S E T  M E T R Ó W… bojki jakoś nieprzywoicie daleko … no cóż…

Kompani podróży bojowo nastawieni więc będzie wesoło.

Gwizdek jedziemy… kilku przeskoczyło przeze mnie na starcie ale myślę… Panowie daleka droga przed nami więc spokojnie…

Zacząłem mocno i za chwilkę patrzę a płynę 20-30 metrów z boku prowadzącej grupy … do pierwszej boi dopływam drugi. Morda się cieszy, ale to dopiero 300 metrów za nami. 

Boja 700 metrów – jestem czwarty… jest nieźle…

Ostatecznie płynąc ostatnie 300 metrów bardzo długim ruchem (żona stwierdziła, że tak nie wolno, bo mam kadencję 3 razy mniejszą niż pozostali) wyszedłem z wody 9 w drugiej grupie… 

NIespodzianka jak dla mnie mega, bo w całej stawce miałem 55 czas po pływaniu 🙂

 

Szybka w miarę zmiana (1:38 / 48 czas) i w drogę …

Pierwsze kółko zapoznawcze bo nie zdążyłem zrobić zapoznania dzień wcześniej. A tu górki – dość długie i do tego wieje jak w przysłowiowym 'kieleckiem’. Oczywiście prognozy pogody nie mogły się mylić i akurat dziś musiało powiać 20 knts … 

Gdy kończyłem pierwsze kółko na trasę wyjeżdżała Iwona Guzowska … pogadaliśmy o pogodzie a tu Pani Poseł podjeżdża szybciej niż ja… O nie tak się bawić nie będziemy na zjeździe do ronda wyprzedziłem (za co szczerze przepraszam) i za karę zaczął lać deszcz.

Słowo padać jest niedopowiedzeniem … lało jak z cebra.

Bardzo mocno trzeba było uważać na nawrotach i na rondzie, gdzie niestety kilka osób poległo. Pomogła praktyka motocyklowa i lata jeżdżenia w deszczu. Aż wstyd się przyznać, ale to byl pierwszy raz na rowerze w takich warunkach. Wiatr, deszcz, wilki jakieś – parafrazując klasyka 😉

Przez połowę 'roweru’ zastanawiałem się nad jeziorem, które pewnie zagościło w moich butach biegowych po opadach deszczu, ale nie było aż tak źle.

Trasa rowerowa była bardzo wymagająca, ale przez to, że przejeżdżaliśmy ją 7 razy nie dłużyła się zbytnio, choć nie ukrywam liczyłem na lepszy czas …

Szybka zmiana – buty do biegania na nogi, a tu niespodzianka – mam skostniałe palce u nóg i jest mi w nie po prostu zimno. Zdając sobie sprawę, że bieg to najgorszy element dla mnie bylem bardzo zadowolony, że wybiegłem na trasę z kilkoma osobami. Okazało się, że podobnie jak ja mają problemy z nogami po zejściu z roweru. Mnie tym razem bolała bardzo łydka prawa. Bolała to mało powiedziane… po 2 kilometrach musiałem się zatrzymać by ją rozciągnąć i nie powiem, że przez myśl nie przeszło mi wycofanie się – ból był naprawdę silny. Szybka konsultacja z jednym z zawodnikow – 'po 5 km będzie OK’ – ruszyłem w drogę.

Bieg mijał szybciutko jak dla mnie i z kilometra na kilometr biegło mi się coraz lepiej. Gdy na 3km do mety zobaczyłem dwóch zawodników z czerwonymi numerami przed sobą, pomyślałem dorwę was. Co mi się udało na mecie.

Czas biegu może nie powalający, ale poniżej godziny. W Poznaniu powinno być lepiej … oby 🙂

 

Podsumowując… 124 miejsce w zawodach i zmierzenie się z trudnymi warunkami.

Fajne pływanie mimo fali i długiego dystansu.

 

Chyba powoli ta zabawa mnie wkręca.

 

Do zobaczenia w Poznaniu za dwa tygodnie i do usłysznia w ten weekend podczas GP Węgier F1 🙂

 

pozdrawiam i dzięki wszystkim za współzawodnictwo 🙂

 

Grzegorz

Powiązane Artykuły

9 KOMENTARZE

  1. ja podziwiam Macieja Kubiaka, którego widziałem jak po tych zakrętach 90 stopni leciał na lemondce tak, że ja na szosie z ciągłym pedałowieniem i bez hamowania nie mogłem się za nim utrzymać.

  2. Panowie, trasa była trudna i techniczna- mimo, że czołówka pojechała prawie 40km/h, ale to doświadczone wilki. Dla amatorów ta trasa była bardzo trudna: 4 zakręty pod kątem 90 stopni, dwa nawroty z czego jeden z wyhamowaniem po jeździe z górki. Praktycznie brak płaskiego terenu poza odbiciem w prawo na 'prostokąt’ do głównej trasy. Deszcz na drugiej serii! Ukłony dla tych, którzy się męczyli w tych warunkach.

  3. No ja też na treningach jeżdżę szybciej mimo trasy lekko pofałdowanej, ale w sobotę to wiatr odbierał siły. Zakręty mi osobiście nie przeszkadzały.

  4. nie wiem co było z tą trasą, ale dla mnie fatalna, moja treningowa pętla 42 km ma wzniesienia o wiele wyższe i niby technicznie dużo trudniejsza, ale jak zobaczyłem swój czas na Beko … to oniemiałem ponad 6 min gorzej!!!! te nawroty ciasne rondo i pewnie wiatr nie pomagał

  5. Dzięki wszystkim za współzawodnictwo. Buty co ciekawe były suche 🙂 @ Łukasz – nieźle byleś zakręcony, gdy gadaliśmy po zakończeniu i stałeś z Wojtkiem 🙂 Gratulacje wyniku i dobrze Ci w różu 🙂 do zobaczenia G

  6. Innym sposobem na suche buty jest zostawianie ich podeszwą do góry – w Sierakowie się to sprawdziło 🙂

  7. Gratulacje Grzegorz!!! Brawo. Faktycznie, warunki pogodowe podczas jady rowerem były dla wszej serii fatalne, ale na biegu chłodziło pięknie :-). Pozdrowienia.

  8. Gratulacje! Ja zawsze kładę ręczniczek na buty, wtedy jestem spokojny, że będą suche 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,701ObserwującyObserwuj
453SubskrybującySubskrybuj

Polecane