Garmin Iron Triathlon Piaseczno 2015

Trochę obawiałem się startu w Piasecznie. Nie wiedziałem jak wypadnę w swoich pierwszych triathlonowych zawodach w tym roku, które zawsze są wielką niewiadomą. Nowa pozycja na rowerze, nowy kask, nowe koła, nowe buty. Ostatnio z T1 i T2 miałem do czynienia na ½ IM w Przechlewie (a tam mi szło jak po grudzie, więc to też miałem w pamięci). Zagadką była również moja forma rowerowa. Nie mam pomiaru mocy, tak naprawdę swoją nogę poznaję dopiero na zawodach. Był jeszcze jeden problem – pływanie w Piasecznie. Bardzo dużo naczytałem się złych rzeczy o tej części zawodów (woda po pas, ogromny ścisk i pralka na całym dystansie). Trzeba było to sprawdzić i  na dzień dobry rzucić się na głęboką wodę (w przypadku Piaseczna na płytką wodę).


Odbiór pakietu, strefa zmian, oznakowanie trasy, klimat i cała organizacja imprezy – dla mnie bomba! Nic więcej nie potrzebuję. Na pierwszy rzut oka miejsce etapu pływackiego też nie wydawało się takie straszne. Skoncentrowany i nastawiony na walkę, wszedłem do dosyć rześkiej wody (taka mi odpowiada chyba najbardziej) i znając swoje możliwości pływackie, ustawiłem się gdzieś w „środkowo – przedniej’ części stawki. Dziwne było to, że nie czułem takiego stresu jak zwykle przed pływaniem. Podziałały na mnie słowa Kasi, która powiedziała: „jak masz zamiar się bać, to nie startuj tylko wracaj do domu’. Zgadzam się w 100% – trafiła w sedno.


BUM! Płyniemy, czołówka ustawiła się jakieś 30-50m przed wszystkimi. Trochę nie fair ale ok. Niech sobie płyną, my się poobijamy o siebie cały dystans. Pierwsza bojka po 150m, niezła młócka, druga bojka, trzecia bojka, czwarta bojka – cały czas nawalanka. Dostałem ze 3 razy z pięty od żabkowiczów (nie rozumiem jak ktoś, kto nie płynie całego dystansu kraulem może ustawić się z przodu stawki? takie zachowanie powinno być karane jak dafting!). Uspokoiło się dopiero po przepłynięciu pod mostkiem do drugiego zbiornika. Tam można było robić swoje. Część pływacka minęła mi szybko, czas etapu 17:27. Absolutnie nie liczyła się tu umiejętność pływania kraulem, nie wiem w sumie co się liczyło. Jakbym wiedział to bym wyszedł z wody po 16 minutach. Cały czas się uczę i cały czas mam nadzieję, że moje pływanie na dystansie 950m w tym sezonie ustabilizuje się na poziomie 16′. Poczekamy, zobaczymy.


W T1 byłem troszkę zagubiony ale jakoś dałem radę wszystko ogarnąć w miarę przyzwoicie. Wsiadłem na rower i zaczęło się. Nie mogłem od początku mocno naciskać na pedały, bo trzeba było wyjechać z osiedla domków, które dłużyło się niemiłosiernie. Co chwila tylko próg zwalniający albo ostry zakręt – zdecydowanie tego nie lubię. Jak już wyjechaliśmy na prostą to zacząłem masowo wyprzedzać. Po około 5km, wyprzedził mnie zawodnik, którego ja wymijałem przed chwilką. Nieciekawie się zrobiło- minął mnie pociąg. Powalczyłem z nimi jeszcze raz. Wyprzedziłem, kręcę swoje. Po 30” znowu wyprzedza mnie ta sama grupka, jeden za drugim. Odpuściłem. Sprawdziłem ich na wynikach. Po pływaniu traciłem do nich około 2′, które potrafiłem odrobić dosyć szybko. Niestety każda próba wyprzedzania kończyła się tym, że siadali mi na kole i po chwili mijali. Sprawdziłem też o ile szybciej byli w T2: 1’30” – tyle do nich straciłem. Mało w tym sprawiedliwości ale nie obchodzi mnie to, bo i tak wszystkich „skarciłem’ na biegu. Szkoda tylko, że zrobiłem serio mocny rower a miałem dopiero 33 czas. Takie życie. Wracając do mojej jazdy. Wszystko by było super gdyby nie to, że miałem źle dokręconą śrubkę w lewym padzie lemondki. Niestety, na każdej dziurze (a było ich sporo) opadał coraz niżej i niżej, aż zatrzymał się na kierownicy.


11272027 957552910951688_718215768_n

 

itripiaseczno14w16070000

 

35km niewygodnej jazdy, co chwile zmieniałem pozycję na górny chwyt, bo inaczej spadałem z siodełka – prawdziwa męczarnia. Tym bardziej jestem zadowolony ze swojego czasu. Popełniłem też duży błąd na rowerze, za wcześnie zdjąłem buty i jakieś 1,5km jechałem boso – masakra, co za szkolny błąd! Czas roweru 1:10:32 – jest rezerwa i potencjał, mam nadzieję!


W T2 poszło mi sprawnie. Szybko się uwinąłem i zacząłem ostatni etap zawodów. Jak już biegnę i jest wszystko dobrze (tzn. z żołądkiem i nogami wszystko gra) to jestem w transie. Nic mnie nie może zatrzymać. Nie patrzę na nikogo i na nic. Po prostu lecę swoje. Nie przeszkadza mi ciężka trasa, piasek, podbiegi, korzenie – nawet to lubię. 10,55km szybko minęło. Czas 38:55 – 5 czas biegu. Porównując do innych, bardzo mocno pobiegłem i z tej części wyścigu jestem najbardziej zadowolony.


11235342 884996871557223_2474713502611508865_o


Ostatecznie zająłem 18 miejsce open i 3 w kat m25 (tak naprawdę 4 ale miejsca się nie dublują) z czasem 2:10:41. Patrząc na stawkę z jaką przyszło mi rywalizować, jestem bardzo zadowolony. Kilka błędów popełniłem ale w tym sporcie nie ma startów idealnych. Do zobaczenia w Ślesinie!

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,784ObserwującyObserwuj
20,200SubskrybującySubskrybuj

Polecane