IM 70.3 Gdynia – byłem tu

Święta, Święta – i po triathlonowych świętach. Niedziela 9.08.2015 – to był dobry dzień na triathlon.

 

Pogoda – nie będę się smarował przeciwsłonecznym kremem, przecież zaraz będzie padać i grzmieć. Rezultat – idealnie opalony na czerwonawo zarys stroju startowego po bieganiu.

 

Pływanie – założenie – złamać 40 minut a najlepiej 38.  Wyszło po środku. Do poprawy nawigacja – po nawrocie kompletnie nie mogłem nastawić się na konkretny punkt do orientacji. ( Piraci stali gdzie stali, jednak byli solidnym punktem zaczepienia)

 

Rower – założenia – bardzo ostrożne, byle lepiej niż w zeszłym roku – 32km średnia – czas w granicach 2:45 – 2:50 –  tętno w ryzach do 150.. Czas wyszedł 2:50:41 – gorzej niż planowałem i tylko ciut lepiej niż w zeszłym roku. Osładzam sobie ten etap odczytami z Garmin’a ( gdzie w zeszłym roku pokazywał przejechane 89km / HRavg 154 , a w tym aż 92,5 z HRavg 147 ), oraz stratą drogocennych sekund czy może nawet minut przez zerwany numer startowy który musiałem w spodenkach dowieźć do T2.

 

No i musze powiedzieć że poziom kolarski w narodzie znaczny jest. Golono mnie jakbym na trójkołowym rowerku jechał a nie magiczne 32 km na godzinę ciągnął. Na wyjściu z T1 – poz. 652 – na wyjściu z T2 – poz.976. Ale to jest triathlon.

 

Początek biegu nie zapowiadał rewelacji. Trzeba było przegryźć nowe dziurki w numerze startowym. Do tego coś mnie zaczęło doskwierać w prawej stopie i oba kolana brzydko dawały znać o sobie (problem z pozycją na rowerze – po zmianie siodła tyłek ma luksusowe warunki, jednak nie mogę ustawić się na 100pct komfortu z pracą kolan) Na szczęście 500 metrów i wszystko puściło. Założenie – polecieć w tempie 4:5? – złamać 1:45. Pierwsze 3 kilometry – a ja lecę na rekord w półmaratonie  (średnia 4:28). Troszkę przystopowałem, wiedziałem ze będzie lepiej niż zeszłym roku a nawet lepiej niż planowane 5:22. Chociaż ostatnia pętla to pełen wachlarz emocji – od euforii i radości po istne wku… na brzęczce garnki – i trzeba było powalczyć z odrobinę z samym sobą. Odegrałem się za rower z nawiązką – 400 miejsc do przodu. TTL: 5:18:08.

 

Jest bardzo dobrze. Teraz 5 tygodni ciężkiej pracy i wyciszenie przed Barceloną. Na IM chyba spróbuję pokonać Hallera już w debiucie.

 

Powiązane Artykuły

5 KOMENTARZE

  1. ojtam Arku nie strzelaj 😉 Dziuku może nie pisze, ale na pewno jest na bieżąco ;))))

  2. A ja zastanawiałem się czy na Dziuka nie strzelić focha! Kiedyś pisał zdecydowanie więcej…. Gratki za wynik!

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,706ObserwującyObserwuj
454SubskrybującySubskrybuj

Polecane