Co by nie powiedzieć, przerażająca jest wizja kontuzji gdy czyta się niektóre blogi i słyszy w otoczeniu o zapaleniu achillesa, uszkodzonej łękotce czy bolącym paśmie biodrowo-piszczelowym.
Niby mnie ciągle coś pobolewa, ale do teraz nie przytrafiło mi się nic poważniejszego i tylko czekam na nieuniknione, ciągle zwiększając jednostki treningowe. Gdzie i kiedy będzie granica? Niby staram się realizować plan treningowy AT F. Szołowskiego, modyfikując go nieznacznie w oparciu o nabytą wiedzę książkową, porady od życzliwych ludzi i obserwację własnego organizmu, no i szeroko pojęte czynniki zewnętrzne.
Liczę jednocześnie, że plan treningowy dla sportowca kanapowego, który podniósł się z tej kanapy i zdecydował po 10 latach lenistwa startować w TRI nie będzie przeciążający dla kogoś, kto po 5 latach wstał z kanapy pobiegał rok i zdecydował się na TRI 😉
Co się może wydarzyć? Macie pomysły? Może doświadczeni triathloniści podpowiedzą żółtodziobom, czego unikać i jakie sygnały ostrzegają nas o przetrenowaniu. Jak modyfikować trening, gdy pojawiają się symptomy przetrenowania?
Liczę na ciekawe komentarze.